Other ✔ || h.s.

By llondonslove_

890K 36K 2.3K

Zoey to 18 letnia dziewczyna mieszkająca wraz z rodzicami w Wolverhampton. Jej największym marzeniem jest zob... More

Other
~Other - Rozdział 1.
~Other - Rozdział 2.
~Other - Rozdział 3.
~Other - Rozdział 4.
~Other - Rozdział 5.
~Other - Rozdział 6.
~Other - Rozdział 8.
~Other - Rozdział 9.
~Other - Rozdział 10.
~Other - Rozdział 11.
TO NIE JEST ROZDZIAŁ
~ Other - Rozdział 12.
~Other - Rozdział 13.
~Other - Rozdział 14.
~Other - Rozdział 15.
~Other - Rozdział 16.
~Other - Rozdział 17.
~Other - Rozdział 18.
~Other - Rozdział 19.
~Other - Rozdział 20.
~Other - Rozdział 21.
~Other - Rozdział 22.
~Other - Rozdział 23.
~Other - Rozdział 24.
~Other - Rozdział 25.
~Other - Rozdział 26.
TO NIE JEST ROZDZIAŁ
~Other - Rozdział 27.
~Other - Rozdział 28.
~Other - Rozdział 29.
~Other - Rozdział 30.
~Other - Rozdział 31.
~Other - Rozdział 32.
~Other - Rozdział 33.
TO NIE JEST ROZDZIAŁ
~Other - Rozdział 34.
~Other - Rozdział 35.
~Other - Rozdział 36.
~Other - Rozdział 37.
~Other - Rozdział 38.
~Other - Rozdział 39.
~Other - Rozdział 40.
~Other - Rozdział 41.
~Other - Rozdział 42.
~Other - Rozdział 43.
~Other - Rozdział 44.
~Other - Rozdział 45.
~Other - Rozdział 46.
~Other - Rozdział 47.
~Other - Rozdział 48.
~Other - Rozdział 49.
~Other - Rozdział 50.
~Other - Rozdział 51.
~Other - Rozdział 52.
~Other - Rozdział 53.
~Other - Rozdział 54.
~Other - Rozdział 55.
~Other - Epilog
WAŻNA INFORMACJA

~Other - Rozdział 7.

21K 718 70
By llondonslove_

Rozdział 7.

-Dlaczego tak się bałaś, kiedy siedziałaś w samochodzie?- Pyta, wciskając we mnie uporczywe spojrzenie.

-Ja… um…

-Nie musisz mówić.- Poprawia się od razu, a płomień w jego tęczówkach lekko przygasa.- Po prostu byłem ciekawy…

Kiwam potakująco głową i starając się nie rozpłakać, odpowiadam drżącym głosem:

-J… jechałam z moim b…bratem, kiedy jego samochód…- Wciągam powietrze do ust czując, że się duszę. Siadam szybko, łapczywie chwytając tlen. Moja reakcja na wspomnienie brata jest niezmienna od kilku lat.

-Po prostu wbiło nas w drzewo. Miałam pasy, więc przeżyłam, ale byłam w ciężkim stanie. Brat zginął na miejscu…- Wykrztuszam na jednym tchu i chowam twarz w dłonie z całych sił starając się, aby kotłujące się łzy nie spłynęły mokrymi strużkami po policzkach.

-Przykro mi…- Szepcze Harry, przyciągając mnie do siebie niepewnie. Wtulam głowę w jego tors, próbując się uspokoić. Nie chcę przy nim płakać. Pokazać, jak słaba emocjonalnie jestem.

-Nie płacz, Zoey.- Chwyta moją twarz i delikatnymi całusami zmywa łzy w kącikach oczu. Wydaje się być równie zdziwiony swoim zachowaniem co ja. Odsuwa się, odchrząkając. Nie bardzo wiem co teraz zrobić.

-Nie będę szybko jeździł.- Mówi po chwili milczenia, a jego oczy przepełnione są determinacją.- Będę uważał.

-Dziękuję, Harry.- Odzywam się, starając ukryć rosnące zdziwienie. Czym jeszcze mnie zaskoczy?

Spędzamy wieczór, wylegując się na miękkiej trawie i rozmawiając o najbardziej błahych sprawach. Do tej pory nie zdaję sobie sprawy, że można z nim porozmawiać tak po prostu, o wszystkim i o niczym.

W drodze powrotnej Harry pamięta o tym, co wcześniej mi powiedział i bardziej uważa podczas jazdy. Jestem mu bardzo wdzięczna, jednocześnie mogę się trochę rozluźnić. Czuję się głupio, przyznając się do wypadku w tak krótkim czasie, w którym go znam. 

Wysiadamy pod domem i chłopak jak zwykle podprowadza mnie pod drzwi. Przystaje na chwilę, kiedy odwracam się w jego stronę, niepewny swojej nagłej decyzji.

-M… mogę wejść?- Pyta, rzucając mi błagalne spojrzenie. Kolana całkowicie miękną mi pod wpływem jego zaborczego wzroku, badającego każdy skrawek mojej twarzy.

-Może innym razem…- Dukam zszokowana, kiedy w jego oczach rozlewa się rozczarowanie, przysłaniając mgłą jaskrawość jego zielonych tęczówek.

-To… Do zobaczenia, Zoey.- Uśmiecha się, głaskając mnie po policzku, po czym oddala się w stronę samochodu. Stoję przed drzwiami i obserwuję jak zwinnymi ruchami wskakuje do środka. Już mam krzyknąć, aby jednak został, gdy Liam ustawia się tuż za mną, całując lekko w policzek.

-Cześć, skarbie.- Rzuca, a ja przysuwam dłoń do policzka, zaczarowana miękką fakturą dłoni Harry'ego. Nie spodziewam się, że mogą być tak gładkie.

-Zoey, słyszysz mnie?- Liam lekko popycha moje ramię, abym się otrząsnęła.- Wchodź, bo zmarzniesz.

Posłusznie chowam się w środku, odkładając buty w przedpokoju. Żegnam się z Liamem i przechodzę do sypialni, chcąc jak najszybciej zanurzyć się w ciepłej pościeli.

***

-Liam, pośpiesz się! Spóźnimy się!- Krzyczę, kiedy kuzyn nie może pozbierać się przed wyjściem do kościoła.

Chłopak biega od pokoju do pokoju, szukając zawzięcie kluczyków do samochodu. Okazuje się, że ma je w kieszeni marynarki, przez co śmieję się z niego przez całą drogę, nie mogąc chwycić świeżego powietrza. Mruczy tylko co chwila, żebym się uciszyła, dodając do tego swoją groźną minę, która w ogóle na mnie nie działa.

Tym razem nie spotykam Harry'ego w kościele. Czeka na mnie, opierając się o maskę swojego auta, wodząc oczami po ludziach wychodzących ze świątyni. Gdy tylko jego wzrok napotyka mój, uśmiecha się od ucha do ucha i robi pierwszy krok w moim kierunku.

-Czyli mam rozumieć, że nie wracasz ze mną.- Śmieje się Liam, patrząc kątem oka na zmierzającego ku nam, przeciskającego się w tłumie Harry'ego. Jego zniecierpliwienie daje się coraz bardziej we znaki, kiedy musi użyć więcej siły dla osób, które nie chcą go przepuścić. W pewnym momencie marszczy brwi tak mocno, że niemal łączą się ze sobą, gdy tuż przed nim staje niski mężczyzna, tym samym odgradzając mu drogę.

Podczas tego tygodnia Liam zdołał się trochę przyzwyczaić do tego, że Harry coraz częściej pojawia się u niego w domu, zajmując mu tym samym jego ulubiony fotel. Podczas jednej z rozmów spytałam go, dlaczego odnosi się do niego z taką nienawiścią, skoro są przyjaciółmi.

-Tak, jest moim przyjacielem. Ale dobrze wiem na co go stać i wolę być ostrożny w stosunku do niego. Harry też to wie, dlatego ciągle ma taki dobry humor.

Pełne, malinowe usta dotykające mojego rozgrzanego z emocji policzka skutecznie rozpraszają moje wczorajsze wspomnienia. Gorący oddech Harry'ego smaga moją szyję, gdy pochyla się nade mną, chcąc przedłużyć nasze zbliżenie.

-Witaj, Śliczna.- Mruczy prosto do mojego ucha, tworząc gęsią skórkę wzdłuż mojego kręgosłupa.

-Cześć, Harry.- Uśmiecham się lekko, starając nieco od niego odsunąć. Mam pewność, że robię to dyskretnie, dopóki moje oczy nie spotykają krzywego uśmiechu Harry'ego, a usta Liama nie wydają z siebie głośnego, zwierzęcego chichotu. Spalam się ze wstydu i całuję kuzyna w policzek.

-Do zobaczenia.- Wlewam w te słowa tyle jadu, na ile jest mnie stać. Liam rozumie aluzję i szybko się wycofuje, zostawiając nas samych.

-Chciałbym zabrać cię do mojego domu.- Mówi chłopak, zanim zdążam całkowicie odwrócić się w jego stronę. Stoję jak wmurowana, wpatrując się uporczywie w błyszczące z podekscytowania oczy towarzysza. Jego wzrok nie wydaje się ukrywać jakiś podłych zamiarów wobec mnie, więc niechętnie przystaję na prośbę, zajmując miejsce w jego czarnym Range Roverze.

-Będziemy robić coś konkretnego?- Pytam, kierowana czystą ciekawością.

-Masz coś na myśli?- Śmieje się, a ja natychmiast zdaję sobie sprawę o dwuznaczności mojej wypowiedzi.

-Zboczeniec.- Mamroczę pod nosem, odwracając głowę w przeciwną stronę i opierając brodę o nadstawioną dłoń. Obserwuję migające światła, odbijające się od szyby.

-Nie mam nic przeciwko, jeśli chciałabyś zostać ze mną w pokoju.- Zaakcentowane słowo tkwi w mojej podświadomości niczym kula wystrzelona z pistoletu.- Moglibyśmy…

-Harry, przestań.- Niemal jęczę, nie chcąc wysłuchiwać jego dalszych fantazji erotycznych.

Wnętrze samochodu wypełnia się jego gromkim śmiechem, kiedy jedną dłonią ściera łzy z policzka.

-Tylko mówię.- Wykrztusza.

-Patrz na drogę i przestań się chichrać.- Karcę go, starając się nie patrzeć przy tym na jego twarz. Jak nic dałabym za wygraną. Chłopak posłusznie przestaje się śmiać, jednak co chwila parska śmiechem, jeszcze nie do końca poważny.

Gdy droga przed nami dobiega końca, Harry zgrabnie skręca w wąską uliczkę, prowadzącą do jego domu. Mijamy niewielkie pole pełne słoneczników, aby po chwili spotkać wzrokiem ogromne mieszkanie. Auto zatrzymuje się tuż przy garażu. Gdy wychodzę, uraczona pomocą Hazzy zauważam, że kolejny pojazd zmierza w naszym kierunku. Przyglądam się mu z rosnącym niepokojem najjaśniej w świecie myśląc, że Harry urządza kolejną imprezę, na którą totalnie nie mam ochoty.

-Chodź, pokażę ci co będziemy robić.- Jego dłoń szybko chwyta moją. Natychmiast oddaję się myślom błądzącym wokół idealnie gładkich palców chłopaka. Wydaje mi się to być kompletnym przeciwieństwem. Jego ręce powinny być szorstkie i twarde po niezliczonej ilości bójek, których był sprawcą. Jakby nie patrzył, musiałam co nieco wypytać Liama o tajemniczą przeszłość Harry'ego. Nie chciał mi za wiele powiedzieć oprócz tego, że sypia z każdą napotkaną dziewczyną i uczestniczy w nielegalnych walkach. Nie są to zachęcające powody do tego, abym się z nim zadawała, jednak ciekawość i chęci chłopaka skutecznie mnie do niego przekonują.

-Dlaczego tu jest tyle ludzi, Harry?- Szepczę, zbliżając się do niego znacząco. Bezczelnie wykorzystuje sytuację, gwałtownie przyciągając mnie do siebie. Jako że nie jestem do tego przygotowana i całkowicie tracę równowagę, wpadam w jego umięśniony tors okryty cienkim materiałem koszulki, przez którą można dostrzec liczne tatuaże. Wciągam powietrze i zaciskam palce na jego T-shircie. Patrzę do góry, a moim oczom ukazuje się piękna twarz chłopaka, otoczona kłębami loków. Jego tęczówki wpatrują się we mnie uporczywie, jakby chcąc wyszukać oczekiwanego uczucia. Zaciska mocno usta i zbliża się do mnie nieznacznie, dając mi możliwość ostatniego ruchu. Nie, Zoey! Nie możesz!

Wzdycham cicho i zbieram się w sobie, odsuwając od jego twarzy, a po chwili reszty ciała. Jego policzki robią się różowe, kiedy nie przystaję na jego niemą prośbę. W geście pocieszenia chwytam luźno zwisającą dłoń i ściskam jego palce w swoich malutkich. Wzdycha i uśmiecha się lekko, odwzajemniając ten gest.

-Będziemy grać w siatkówkę.- Informuje mnie łaskawie, kiedy zbliżamy się już do drzwi wejściowych przestronnego domu. Natychmiast się zatrzymuję, przez co Harry patrzy na mnie zdziwiony.

-Nie mam odpowiedniego ubrania.- Jąkam. Granie nie stanowi dla mnie problemu, w szkole średniej byłam zawodniczką szkolnej drużyny siatkarskiej. Jednak perspektywa rozdartej koszulki, którą mam na sobie skutecznie zniechęca mnie od uprawiania jakiegokolwiek sportu (http://www.faslook.pl/collection/5-106/).

-Pożyczę ci moją.- Mruga do mnie, niemal na siłę wciągając do nieco zatłoczonego już pomieszczenia. Gdy tylko wchodzimy do środka, wśród zebranych mężczyzn rozlegają się gwizdy, przez co lekko panikuję i cofam się. Harry, jakby odruchowo, staje przede mną pozwalając ukryć się za swoimi plecami. Przystaję na to z więcej niż chęcią.

-Zamknijcie mordy.- Warczy chłopak, napinając mięśnie na plecach. Stojąc za nim, mam tę wygodę, że nikt mnie nie widzi. Unoszę ostrożnie dłoń i przykładam ją do spiętego ciała Harry'ego. Wzdryga się najpierw na nieznany wcześniej dotyk, aby po chwili rozluźnić się i wyciągnąć mnie przed siebie.

-To jest Zoey. Będzie z nami grać.

-Cholera, mogłem zadzwonić po Perrie.- Mówi Zayn, spoglądając po twarzach zebranych.

-To już!- Pośpiesza go Harry.- Zaraz zaczynamy.- Dodaje, po chwili zwracając się tylko do mnie.- Chodź po koszulkę.

Posłusznie kieruję się za nim, czując na sobie palące spojrzenia kilku młodych mężczyzn. Czuję się niekomfortowo, kiedy każdy z nich bada wzrokiem każdy centymetr mojego odkrytego i zakrytego ciała.

-Włóż to.- Głos Harry'ego skutecznie sprowadza mnie na ziemię. Okazuje się, że stoimy na środku jego pokoju. Liam coś bąknął, że wstępu do jego pokoju nie ma nikt poza nim samym. Miętoszę w palcach cienki czarny materiał, rozglądając się wokoło z ciekawością. Jest to duże pomieszczenie z wyłożonymi ciemnymi panelami. Musiały być niedawno polerowane, ponieważ odbijam się w nich niemal jak w lustrze. W centralnym punkcie, tuż pod sporych rozmiarów żyrandolem leży puszysty dywan zajmujący dokładny kwadrat z całego pokoju. Po prawej stronie znajduje się dwuosobowe łóżko okryte czarną, satynową pościelą. Na wprost mnie są okna, okryte ciemnymi żaluzjami. Szafa, drzwi i wszystkie inne meble wykonane są z niemal czarnego drewna. Całość wydaje się jednocześnie mroczna i urzekająca.

Harry odchrząkuje, czym zwraca moją uwagę. Rumienię się gdy zdaję sobie sprawę, że stoję pośrodku jego sypialni i gapię się na wszystko, co wpadnie mi w oczy.

-P… przepraszam…- Dukam, spuszczając głowę. Po chwili czuję bliskość chłopaka, który przysuwa do mojego ucha swoje usta:

-Jesteś jedyną, która widziała mój pokój. Jak się z tym czujesz?

-Um… Ja…

Śmieje się z mojego inteligentnie utworzonego zdania, po czym odsuwa się i ruchem dłoni wskazuje drzwi na lewo.

-Łazienka. Możesz iść się przebrać. Chociaż nie miałbym nic przeciwko, gdybyś ze mną została.- Rzuca mi pożądliwe spojrzenie, na co chichoczę się nerwowo i ruszam we wskazaną przez niego stronę.

-Cóż, może następnym razem!- Mówi, zanim znikam za drzwiami.

-Jasne.- Mamroczę sądząc, że tylko ja to usłyszę. Z błędnego twierdzenia wyciąga mnie Harry, śmiejąc się w głos. Zatrzaskuję szybko drzwi i kilka razy sprawdzam czy na pewno są zamknięte, zanim zbieram w sobie na tyle odwagi, aby ściągnąć bluzkę. Gdy moje ciało okrywa miękka koszulka chłopaka, przeglądam się w lustrze. Sięga mi do połowy ud, przez co całkiem zasłania moje krótkie spodenki. Wiodę wzrokiem na swoje oczy. Znajduję w nich niesamowite błyski i nadzieję.

-Zooooey.- Marudzi chłopak, starając się szybciej wyciągnąć mnie z łazienki. Specjalnie przedłuża drugą literę mojego imienia, aby pokazać swoje zniecierpliwienie.

Biorę koszulę i otwieram drzwi. Stoję w progu, ponieważ Harry opiera się przedramieniem o górą framugę, całkowicie odgradzając mi przejście do jego pokoju.

Lustruje mnie od góry do dołu, przez co czuję się mocno skrępowana. Zakładam ręce i wpatruję się w swoje buty, zanim chłopak odciąga ode mnie ręce i opuszcza z powrotem wzdłuż mojego ciała. Jego dłonie wędrują od bioder, przez boki aż do szyi. Jedną z nich kładzie mi na policzku, a drugą wraca na biodro.

-Jesteś piękna.- Szepcze, wpatrując się w moje ciemne oczy. W jego tęczówkach błyska pożądanie, kiedy zagryzam wargę. Wysuwa język, aby zwilżyć zaschnięte na popiół usta.

-Ch… chodźmy już.- Dlaczego w jego obecności nigdy mogę poprawnie się wysłowić? Z dnia na dzień staje się to coraz bardziej frustrujące.

Udajemy się na parter, gdzie cała reszta już na nas czeka, zostawiając w swoich drużynach miejsce dla naszej dwójki. Zgodnie stwierdzają, że powinnam być w drużynie przeciwnej dla Harry'ego, aby zbytnio się nie rozpraszał. Chłopak syczy coś w ich kierunku, podczas gdy ja śmieję się, przechodząc już na, o dziwo ciepły piasek. Przegrodzony jest wysoko ustawioną siatką. Zostawiam swoje buty na ceglanych kafelkach, ustawione idealnie obok siebie, podczas gdy chłopcy rzucają je gdzie popadnie, chcąc jak najszybciej znaleźć się na boisku. Jestem jedyną dziewczyną, przez co za każdym razem czuję na sobie ogrom spojrzeń i warknięcia Harry'ego, aby przestali to robić.

Gra toczy się całkiem sprawnie. Kilka razy postanawiam ściąć, w czym nie przeszkadza mi nawet wysoka siatka.

-Spokojnie, skarbie.- Mówi w końcu Harry, starając się mnie rozproszyć. Jego drużyna przegrywa, dlatego robi co w jego mocy aby męska duma nie została urażona.

-Nie masz co liczyć na fory, kochanie.- Odgryzam się, unosząc jedną brew w górę. Ustawiam w pozycji siatkarskiej i czekam, aż Louis zaserwuje.- Grzeczny chłopiec.- Mruczę uwodzicielsko, kiedy poprawnie odbija piłkę. Dekoncentruję go do tego stopnia, że zamiast wykonać ścięcie, wpada na siatkę, a okrągły przedmiot upada na miejsce, w którym chłopak powinien się znajdować. Zayn wybucha śmiechem i podchodzi do mnie ze swojego miejsca, przybijając mi piątkę. Ostatecznie nasza drużyna wygrywa wszystkie trzy sety, nie zostawiając na przeciwnikach suchej nitki. Harry mruczy coś ciągle pod nosem, kiedy pewnie kieruje się do swojego pokoju, a ja niemal biegiem kroczę za nim, chcąc dorównać mu tępa. W końcu daję za wygraną i spokojnym krokiem wchodzę do sypialni kilkanaście sekund później. Odstawiam buty obok drzwi i prostuję się, zaczynając bawić palcami. Nie bardzo wiem jak się teraz zachować, zwłaszcza że chłopak zdaje się nie zwracać na mnie uwagi. Przegląda rzeczy w szafie, odwrócony do mnie tyłem. Bez przeszkód mogę patrzeć jak jego mięśnie poruszają się pod materiałem koszulki. Bezwiednie robi mi się gorąco. Oddycham głośno, co przykuwa uwagę Harry'ego. Spogląda na mnie, odwracając na chwilę głowę, po czym wraca do przerwanej czynności. Gdy tylko znajduje to, czego szukał zwraca się przodem do mnie, a jego nogi kierują go ku mnie.

-Chcesz wziąć prysznic?

Kiwam potakująco głową. Podaje mi ręcznik, złożony idealnie w kostkę. Biorę go, lecz zanim zdążam schować się w łazience, chwyta mnie za nadgarstek i odwraca przodem do siebie.

-Może chcesz wziąć go ze mną?- Bezczelny uśmieszek zagaszcza na jego pełnych wargach, kiedy czuję że oblewam się purpurą.

-Poradzę sobie sama.- Mówię, zdziwiona pewnym tonem, jakim się wypowiadam. Jestem dumna, ponieważ ani raz mi nie zadrżał.

Harry ściąga brwi, przez chwilę zastanawiając się nad melodią w moim głosie. Ostatecznie stwierdza, że uzna to za żart, ponieważ rozchmurza się, ukazując szereg białych zębów.

-Gdybyś jednak zmieniła zdanie, wiesz gdzie mnie szukać.

Przewracam oczami i zamykam się w łazience. Postanawiam zrobić to najszybciej jak potrafię, żeby nie kusić losu. Szybko spłukuję z siebie cały piasek, wcześniej wiążąc włosy w wysokiego koka. Wytrzepuję wszystkie ubrania do wanny i ubieram się, rozczesując splątane włosy. Robię z nich wysokiego kucyka i dopinam ostatni guziczek w bluzce zanim wychodzę do Harry'ego. Mija mnie, również chcąc się odświeżyć, a ja w tym czasie postanawiam przyjrzeć się jego sypialni. Nie wiem co sobie myśli, zostawiając lekko uchylone drzwi, jednak w żadnym wypadku nie chcę z tego skorzystać. Przechadzam się od ściany do ściany patrząc na wszystko, tylko nie na wąską strużkę światła i to, co być może, może się w niej kryć. Oglądam wszystkie nieliczne zdjęcia, jak mi się wydaje, rodziny chłopaka. Ma bardzo ładną mamę.

Kątem oka zauważam przejście do drugiego pomieszczenia, na które wcześniej nie zwracam uwagi. Kierowana czystą ciekawością, kierują się prosto do niego, przechodząc przez ciemny wąski i króciutki korytarz.

__________________

I jak wam się podoba ?:D Hahahaha, jeszcze dłuższy ! Zaczynam się wprawiać XD Komentujcie ! Widzę , że dużo osób czyta , a tylko jedna komentuje ;c Liczę na was :) Następny jutro xd

Continue Reading

You'll Also Like

60.5K 4.5K 87
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
71.3K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
674K 51.9K 34
„(..)Przeniosłam wzrok na panią Hemmings, która teraz uśmiechała się do mnie, doskonale zdając sobie sprawę, że nie potrafiłabym odmówić dziewczynce...
26.2K 1.3K 46
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...