potomkowie ⚡ hp

By aniielka

113K 6K 1.2K

❝przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego ❞ { He was charismatic, magnetic, electric and everybody kn... More

1 ⚡ prolog
2 ⚡ powrót do domu
3 ⚡ to chyba żart
4 ⚡ spotkanie z diabłem
5 ⚡ ogień
6 ⚡ sekret
7 ⚡ komplikacje
8 ⚡ morze łez
9 ⚡ podejrzenia
10 ⚡ cała prawda
11 ⚡ sowiarnia
12 ⚡ szafka zniknięć
13 ⚡ śmierciożercy
14 ⚡ pożegnanie
15 ⚡ nowy początek
16 ⚡ hogwart
17 ⚡ niespodziewana zmiana
18 ⚡ małe zamieszanie
19 ⚡ dwór mafoya
21 ⚡ przedstawienie rozpoczęte
22 ⚡ moc żywiołów
23 ⚡ gorzej być nie mogło
24 ⚡ mój bohater
25 ⚡ wybór
26 ⚡ ostateczne starcie
27 ⚡ epilog

20 ⚡ tick tock

3.1K 171 110
By aniielka

Ku mojemu zaskoczeniu nie miałam kłopotów po powrocie z misji ratunkowej w dworze Malfoy'ów. Snape posłał mi jedynie wymowne spojrzenie, gdy minęłam go po raz pierwszy od tego zdarzenia na korytarzu, jakby chciał mnie poinformować, że o wszystkim wie, ale nie zamierza nic z tym robić. Musiałam przyznać, że było mi to na rękę. Jak widać nie taki diabeł straszny jak go malują.

Dni mijały mi jak wcześniej: na niechcianym przebywaniu na zajęciach oraz dyskretnym szykowaniu Gwardii Dumbledore'a na ewentualne komplikacje. Kilkakrotnie nawet Draco próbował się ze mną kontaktować. Pytał czy wszystko w porządku, jednak ani razu mu nie odpowiedziałam. Chciałam wreszcie oderwać się od niego, chociaż w jakieś części. Próbowałam też jakoś blokować możliwość wnikania przez niego do mojej świadomości, jednak aż tak zdolna nie byłam. Jeszcze!

Leżałam wygodnie wyciągnięta w Pokoju Życzeń, na jednym z prowizorycznych hamaków, które służyły nam jako łóżka. Używając słowa „my" mam na myśli Gwardię Dumbledore'a, której stałam się członkinią. Przynależność do tej niewielkiej grupy cudownych osób dodawała mi skrzydeł każdego dnia. Czułam się naprawdę świetnie z faktem, że w razie jakichkolwiek problemów będę miała ludzi, którzy staną za mną murem i to było cudowne.

W pewnym momencie moja chwila relaksu została zakłócona. Spowodowane to było powrotem Nevilla z Hogsmeade. Chłopak stał na skraju wejścia do tunelu z szerokim uśmiechem.

- Mam dla was niespodziankę – oznajmił wesoło. Już dawno nie słyszałam w jego głosie tyle entuzjazmu.

- Tylko nie żarcie od Aberfortha, bo to niestrawna niespodzianka –rzuciła Seamus, co wywołało cichy śmiech u pozostałych.

Longbottom odsunął się jednak kawałek, aby wszyscy mogli dostrzec postać Harry'ego Pottera. Wtedy w pokoju rozbrzmiała salwa oklasków i okrzyków radości. Mimowolnie i na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Niezdarnie próbowałam wydostać się z hamaka, jednak dzięki swojej słabej koordynacji spadłam twarzą wprost na materac znajdujący się pod nim. I dobrze, że tam był, bo inaczej nastawienie mojego nosa na pewno stałoby się większą atrakcją niż powrót „złotej trójki".

Nie pchając się na środek obserwowałam wszystko z tyłu. Udało mi się nawet dostrzec, że Neville polecił jednemu z chłopaków poinformowanie Zakonu o powrocie naszego małego „wybrańca", a to oznaczało, że i oni pojawią się w zamku. Wtedy na moją twarz wkradł się jeszcze szerszy uśmiech, ponieważ marzyłam o tym, aby ponownie móc zobaczyć nie tylko Freda, ale także pozostałych. Tak cholernie już za nimi tęskniłam!

- To co robimy? – zapytał podekscytowany Neville.

Wszyscy zamilkli i ze zniecierpliwieniem wpatrywali się w postać Harry'ego, który wyglądał na lekko zmieszanego tym faktem. Szybko jednak się otrząsnął i wszystko wyjaśnił :

- Musimy coś odnaleźć – zaczął. – Coś co jest schowane tu, w naszej szkole. To pomoże pokonać Sami-Wiecie-Kogo.

- Jasne! Co to jest? – dopytywał Longbottom.

- Tego nie wiem – rzucił jak gdyby nigdy nic Potter.

Czy on sobie żartował?!

- A gdzie to jest? – wtrącił Dean próbując znaleźć jakiś punkt zaczepienia.

- Tego też nie wiem... Informacji mam niewiele.

- To właściwie nic – podsumował Seamus.

No brawo! Oto był właśnie Harry Potter. Poszukiwał czegoś, co tylko sam mógł znaleźć. Jak więc my, mięlibyśmy mu pomóc? Przecież nie posiadaliśmy jego zmysłów, „połączenia" z Czarnym Panem, takiego jak on.

- Mogło należeć do Roveny Ravenclaw. Raczej jest małe, coś co łatwo ukryć... Macie jakieś pomysły?

- No kiedyś zaginął diadem Roveny Ravenclaw – wtrąciła Luna.

Wtedy zaczęła się dyskusja o tym, czy coś takiego na pewno miało miejsce. W końcu ta historia była legendą, zwykłą pogłoską. Z kolei Ron musiał koniecznie dowiedzieć się co to jest diadem, więc znów trzeba było tłumaczyć. Wszystkie głosy ucichły dopiero, gdy do pomieszczenia wpadła Ginny.

- Całe pół roku mnie nie było, a ona nawet na mnie nie spojrzy. Tak kocha brata – bąknął rozżalony Weasley spoglądając na Hermionę.

- Braci ma kilku. Harry jest tylko jeden – podsumował szybko Seamus, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Słuszna uwaga!

- Co jest Ginny? – wtrącił Neville, wyraźnie dostrzegając zaniepokojenie na twarzy rudowłosej.

- Snape wie – wydukała nie odrywając wzroku od ukochanego. – Wie, że widziano Harry'ego w Hogsmeade.

No i cudownie! Chyba nie mogliśmy wyobrazić sobie lepszego rozkręcenia sytuacji, prawda? Wiedząc, że nie mamy na co czekać wróciliśmy do swoich dormitoriów. W końcu nie wiadomo było, co stanie się dalej. O dziwo Potter zdecydował się pójść z nami, podczas gdy Ron i Hermiona postanowili zaczekać na Zakon.

Tak jak przypuszczałam, dyrektor nie zamierzał tak zostawić całej sprawy. Zwołał nagłe zebranie całej społeczności uczniowskiej w Wielkiej Sali. Wraz z opiekunami członkowie każdego z domów pokonali w zwartych rzędach drogę do wyznaczonego miejsca spotkania, a tam stojąc w czterech grupach oczekiwali na to, co powie Snape.

Mężczyzna stanął na podwyższeniu, w towarzystwie rodzeństwa Carrow. Dyrektor poinformował uczniów iż tego wieczoru Harry pojawił się w Hosmeade, co wywołało nie lada poruszenie wśród zgromadzonych. W tym momencie mój wzrok nerwowo powędrował w kierunku stojącego obok mnie poszukiwanego, który ze złością wymalowaną na twarzy wpatrywał się w postać przemawiającego czarodzieja. Ech, gdyby tylko wiedział ile ten dla niego zrobił...

- Jeśli ktokolwiek z zebranych tu, uczniów bądź nauczycieli, zapragnie wesprzeć pana Pottera za to wykroczenie zostanie ukarany z największą surowością – rzucił chłodno spoglądając po zebranych. – A co więcej, jeśli ktokolwiek posiada wiedzę o takich zdarzeniach, a wiedzy tej nie zechce ujawnić, będzie uznany za równie winnego... - dodał po chwili. – No, słucham...

W pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Ludzie wyglądali na wstrząśniętych tym co usłyszeli, a ponad to przerażonych. Nawet jeśli ktokolwiek z nich zauważył Harry'ego, co raczej było mało prawdopodobne, nie odezwałby się, właśnie ze względu na ten paraliżujący strach, który nawet mnie zaczynał ogarniać, a przecież miałam świadomość tego, że jestem potężniejsza od wszystkich czarodziejów zebranych w tym pomieszczeniu.

- Jeśli ktoś z tu obecnych wie coś, gdzie obecnie podziewa się pan Potter, niech łaskawie wystąpi z szeregu – rzucił stając na środku sali, pomiędzy wszystkimi grupami. – Teraz!

Jak na jego życzenie chłopak wystąpił na środek, co wywołało jeszcze większe poruszenie, niż sama wiadomość o jego powrocie. Jednak nie ma się co dziwić. W końcu to słynny „chłopiec, który przeżył", poszukiwany przez wszystkich śmieciożerców. Pewnie niektórzy uważali go za głupca, że w ogóle wrócił. Inni z kolei mogli postrzegać go, jako odważnego bohatera, który nie bał się stawiać czoła przeciwnościom losu. I właśnie do tej grupy zaliczałam się i ja!

- Zdaje mi się, że mimo zastosowania obronnych strategii, jednak ma pan problem z ochroną, panie dyrektorze – wtrącił pewnym siebie głosem Harry, a w drzwiach do Wielkiej Sali stanęli wszyscy członkowie Zakonu wraz z Hermioną i Ronem. – I to raczej dość poważny...

Mój wzrok momentalnie zlokalizował mojego ukochanego. Chłopak stał na samym końcu, w towarzystwie swojego bliźniaka. Pomimo tego iż wyglądał mizerniej niż zawsze na jego twarzy widniał dobrze znany mi uśmiech.

Potter z kolei zaczął wypominać Snape'owi wydarzenia z wieży astronomicznej. Mężczyzna wpatrywał się w niego z niedowierzaniem, a kiedy ten skończył wysuwać względem niego swoje oskarżenia wyciągnął różdżkę i skierował wprost na chłopaka. W tym momencie, ku zaskoczeniu wszystkich, profesor McGonagall odepchnęła Harry'ego na bok stając do pojedynku z dyrektorem. Zaczęła posyłać w kierunku czarodzieja swoje płomieniste zaklęcia, którymi rykoszetem dostali śmieciożercy, a sam zaatakowany uciekł.

Minerva od razu rozpaliła wszystkie światła w pomieszczeniu wywołując swoim tryumfem huraoptymizm u wszystkich uczniów. Nie chcąc marnować więcej czasu niemalże rzuciłam się na swojego ukochanego mocno wtulając się w jego ramiona. Tak dobrze było znów móc poczuć bijące od niego ciepło!

Mimowolnie i na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę był to początek wielkich kłopotów. I wcale się nie myliła, ponieważ kilka chwil później w pomieszczeniu rozległ się przerażający krzyk jednej z dziewczynek, a następnie kolejnej. Dopiero potem byliśmy w stanie usłyszeć głos Czarnego Pana informującego nas, że doskonale wie iż staniemy do walki, ale jeśli wydamy Harry'ego oszczędzi on budynek szkoły, oraz uczniów. Na owe wydanie mięliśmy godzinę.

Kiedy „przemowa" się skończyła w pomieszczeniu znów zrobiło się normalnie. Wtedy Pansy zaczęła krzyczeć, aby ktoś złapał Pottera i wykonał polecenie Voldemorta. Wszyscy wpatrywali się w nią z niedowierzaniem. Ginny nie czekając ani chwili stanęła tuż przed chłopakiem, częściowo go zasłaniając, dając tym samym znak, że do tego nie dopuści. W jej ślady poszła Hermiona, a następnie członkowie GD i Zakonu wraz ze mną.

Ścisnęłam kurczowo dłoń Freda spoglądając na niego niepewnie. Rudzielec puścił mi tylko oczko delikatnie gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni. Jeśli miałam tej nocy stanąć do walki, to wyłącznie przy jego boku. Jeśli natomiast miałabym umrzeć, to nie chciałabym, aby na to patrzył. I tak źle i tak niedobrze.

Napiętą atmosferę, która zrodziła się w pomieszczeniu przerwał głos pana Filcha, który panikował, że „uczniowie nie są w łóżkach". To niepotrzebne zaaferowanie tym faktem spotkało się z natychmiastową krytyką ze strony profesor McGonagall, która poinformowała go iż uczniowie są tam, gdzie powinni, ale skoro już przyszedł, to może odtransportować Ślizgonów do lochów. A to z kolei spotkało się z ponownym huraoptymizmem ze strony członków pozostałych domów i wywołało śmiech nawet u mnie. Jakoś nie było mi ich żal. Za takie głupie gadanie należała im się jakaś kara.

Fred stanął przede mną ze swoim promiennym uśmiechem na twarzy. Doskonale wiedziałam, że nie był on wywołany słowami nauczycielki, a jedynie moją obecnością, faktem iż znów mogliśmy się zobaczyć, nawet jeśli okoliczności tego spotkania nie były tak do końca sprzyjające.

- Wiesz co teraz będzie? – odezwał się niepewnie. Miałam nawet wrażenie, że jego głos lekko drżał.

- Skopiemy tyłki śmieciożercom – odpowiedziałam bez zastanowienia wzruszając przy tym ramionami.

- Jesteś niemożliwa – rzucił cicho się śmiejąc. – Masz na siebie uważać, jasne? – przytaknęłam skinięciem głowy. – Obiecuję, że jak to wszystko się skończy, to naprawdę się tobie oświadczę i nie będziesz mogła mi odmówić.

- Nie zrobiłabym tego – uśmiechnęłam się blado. – Za bardzo cię kocham.

- Ja też cię kocham. Najbardziej na świecie. Dlatego masz na siebie uważać!

- Ty na siebie też!!

- Ja zawsze uważam.

Chłopak przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Czułam jak łzy wzbierają w moich oczach. Tak cholernie się wtedy bałam, ale nie chciałam się przed nim do tego przyznać. Gdybym to zrobiła zacząłby martwić się o mnie, zamiast koncentrować na ważniejszych celach. Chciałam jak najlepiej zapamiętać wtedy jego zapach, dotyk. Chciałam, żeby ta chwila nigdy się nie kończyła. Kiedy podniosłam na niego spojrzenie moje serce pękło na dobre kawałki. Fred pocałował mnie w czoło szepcząc ciche „do zobaczenia, maleńka" i odszedł w kierunku George'a, aby zająć swoje stanowisko bojowe.

Wpatrywałam się przez chwilę w jego oddalającą się sylwetkę, a następnie dołączyłam do grupy przyjaciół. Zostałam przydzielona do niewielkiego oddziału wraz z Ginny, Seamusem i Nevillem. Jakie było nasze zadanie? Wysadzenie mostu. Wręcz spełnienie marzeń, dla zafascynowanego pirotechniką Finnigana i maga władającego ogniem. Czyż nie? 

Continue Reading

You'll Also Like

532 75 13
❝ twój własny wróg zrozumie cię najlepiej, wiesz? zna cię od podszewki, ponieważ chce cię unicestwić. to rodzaj miłości. to miłość. ❞
2.2K 69 23
Newt został zabrany przez DRESZCZ podczas pamiętnej nocy. Hope zrobi wszystko, żeby odzyskać ukochanego. Razem z przyjaciółmi ruszy na ratunek, lecz...
12.8K 823 41
❝ Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać, Blythe. ❞ ❝ Och, tej dotrzymam. ❞ © -HVMMINGS | 2023-2024
56K 4.7K 37
Jej wewnętrzny monolog przerwał szept bruneta, zapatrzonego w ciemne, nocne niebo. "Nie doprowadza cię to do szaleństwa?"Zapytał, zerkając na Elsę z...