Pomocniczka YouTube

Από DYSIA00

53.1K 3.3K 1.4K

*kiedyś poprawie, miałam kisiel w głowie kiedy to pisałam, przepraszam z góry za utratę wzorku itp., chcę nap... Περισσότερα

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Epilog
Podsumowanie

Rozdział 7

2.2K 136 55
Από DYSIA00

                                                              *Perspektywa Sandry*

Obudziłam się, była godzina 10:36. Wstałam i podeszłam do szafy w celu wybrania ubrań na dzisiejszy dzień. Kiedy miałam już wykonać telefon do przyjaciela, ponieważ nie wiedziałam co na siebie założyć do szafy podszedł Puszek i trącił noskiem czarną bluzę hello gorgeous, do tego białe jeansy, obowiązkowo z dziurami na kolanach i czystą bieliznę. Na śniadanie zjadłam zwykłą sałatkę, chwyciłam plecak, założyłam buty i chustę. Zawołałam Puszka, postanowiłam się przejść trzymając cały czas pistolet w ręce. Tak to bardzo normalne chodzić z pistoletem w dłoni i mieć uczucie, że cały czas ktoś Cię obserwuje. Ja chyba jestem przewrażliwiona, niedługo jak usłyszę własny oddech to zacznę panikować. Szłam w stronę lasu, było tam coraz więcej drzew i krzewów. Weszłam w tą część lasu gdzie co prawie metr jest drzewo. Polecam jedyny krajobraz to drzewa, ale lepsze to niż takie stado żołnierzy. Usiadłam pod drzewem i zaczęłam się rozglądać. Na drzewach były jeszcze liście, ale wszystkie były w kolorach żółci, czerwieni i brązu. Na niebie były pojedyncze chmurki, które wyglądały jakby bały się do siebie zbliżyć, bały się że skrzywdzą tę drugą. Wiatr wiał delikatnie, unosząc małe listki i kołysając przy okazji małymi krzewami. Wszystko wyglądało pięknie, mogłabym siedzieć tu godzinami i rozmyślać np. o wczorajszych zdarzeniach. Tak swoją drogą ciekawe co oni teraz robią. Wpadłam właśnie na bardzo ryzykowny, a zarazem bardzo kuszący. Wstałam i ruszyłam do mojego celu. Co chciałam zrobić? Mam dwie opcje, pierwsza iść w stronę bazy youtuberów, po drodze jest ukryty sklep z bronią i mogę im zanieść, przy okazji spotkam się z Michałem, Adamem, Przemkiem i Remkiem. Została jeszcze druga opcja, która brzmi iść tam i po cichu wejść na drzewo i obserwować ich. Chyba jednak wybiorę tą pierwszą. Idę leśną ścieżką, i rozgałęzienie dróg oboma dostanę się do sklepu z bronią. (#życiowywybór) Spoglądałam na obie ścieżki, ostateczne jednak wybrałam lewą. Dlaczego, bo po lewej stronie mam serce, albo przynajmniej jego większą część. Szłam, obok mojej prawej nogi dreptał sobie Puszek, merdał ogonkiem i rozglądał się. Wzięłam z niego przykład, sklep z bronią jest ukryty, zauważyłam domek na drzewie. Tak, ten sklep jest bardzo dobrze ukryty, nikt nie wpadłby na to.(wyczujcie ten sarkazm) Podeszłam do drzewa, i zauważyłam drabinkę. Wyjęłam z plecaka pistolet i zaczęłam wchodzić do góry, uchyliłam klapę i nikogo nie było. Domek był malutki, zabrałam ze sobą bardzo dużo broni i trochę amunicji. Zeszłam powoli i udałam się z wilkiem do obozu moich "przyjaciół". Po tym co się ostatnio stało, mam do nich mieszane uczucia. Z jednej strony zastrzeliłabym niektórych jak kaczki, a z drugiej strony nie chcę im zrobić krzywdy. Widziałam już zarys bazy, przyśpieszyłam kroku. Podeszłam do bramy i zaczęłam pukać. Usłyszałam kroki, ktoś wyjrzał przez małe okienko, i uchylił bramę. Ujrzałam twarz Masterczułka, widziałam strach w jego oczach, a no tak przecież nie codziennie można zobaczyć oswojonego wilka.

-To jest Puszek.-powiedziałam i uśmiechnęłam się, czekałam na reakcję chłopaka

-Ta, po co tu przyszłaś?-zapytał

-Przyniosłam broń, może się wam przyda.-powiedziałam i wyjęłam z plecaka kilka sztuk broni i kilka paczuszek z amunicją. 

-Może wejdziesz?-zapytał

-Po co może żebyście mnie zamknęli w małym pokoiku i zgwałcili? Podziękuje.-powiedziałam i zaśmiałam się pod nosem. Do Czułka podszedł Poszukiwacz. Tylko tego tu brakowało...

-Sandra zaczekaj.-powiedział Poszukiwacz-Proszę.

-Masz 10 minut.-powiedziałam stanowczym tonem i założyłam ręce na piersi

-Chciałbym Cię przeprosić za to co miało miejsce ostatnio. Strasznie żałuje tego. Przepraszam. Mogę Ci to jakoś wynagrodzić?-zapytał

-Tak, to ma nie powtórzyć się już nigdy.-powiedziałam-Ja już pójdę. Do zobaczenia.-powiedziałam i pomachałam chłopakom. Spojrzałam na zegarek, wskazywał godzinę 14. Usiadłam pod drzewem i zaczęłam myśleć. Nagle usłyszałam trzask chwyciłam broń i wstałam, wymierzyłam w źródło dźwięku.

                                                             *Perspektywa ReZiego*

-Dobra chłopaki zbieramy się, zaraz idziemy na patrol. -Razem z Michałem,Przemkiem i Naruciakiem szliśmy w stronę pokoju dowódców. Zapukałem, nie musieliśmy długo czekać, drzwi otworzył nam Florian. Weszliśmy do pokoju i bez słowa wzięliśmy broń, spojrzeliśmy oczekując na informacje jaki teren mamy sprawdzić.

-Wy dziś sprawdzicie teren ok.5-7 kilometrów przed bazą i pobliskie okolice.-powiedział Poszukiwacz patrząc na mapę-Wróćcie mniej więcej około 20, jakby coś się działo dzwońcie.-Powiedział patrząc na naszą bandę. Wyszliśmy bez słowa, udaliśmy się w kierunku drzwi. Wyszliśmy z budynku, spojrzałem na mój obecny dom i prosiłem w myślach Boga, żebym wrócił tu cały i zdrowy. Po chwili ruszyliśmy w drogę, poprawiłem tylko plecak i wziąłem do ręki broń. Chłopaki uczynili to samo i zaczęliśmy iść w głąb lasu. Liście na drzewach zaczynały przybierać ciepłe barwy, takie jak czerwony, żółty, pomarańczowy i brązowy. Idąc rozglądałem się. Ustaliliśmy, że Przemek będzie naszą nawigacją, ja i Michał rozglądamy się, a Naruciak kryje tyły. Szliśmy w ciszy, spojrzałem przed siebie, nic. Spojrzałem w lewo, zauważyłem coś, a raczej kogoś pod drzewem. Zatrzymałem się.

-Tam ktoś jest, nie jest sam.-wyszeptałem w stronę towarzyszy, i wskazałem palcem miejsce

-Ok, ja idę z prawej, Remek z lewej, a Michał i Przemek stoją na czatach.-wyszeptał Naruciak, zacząłem skradać się z lewej strony, tak jak mi kazano.Szedłem powoli, oddech mi przyśpieszył, a serce uderzało coraz szybciej i intensywniej. Żeby szlak to trafił, nadepnąłem na patyk. Karciłem siebie w myślach. Tajemnicza postać spojrzała w moją stronę, w tym samym czasie Adam przyłożył jej pistolet do głowy. Podbiegł do mnie wilk, warczał, wymierzyłem w niego już miałem strzelić, kiedy usłyszałem głos.

                                                             *Perspektywa Sandry*

Wstałam i zaczęłam się rozglądać, w moją stronę szedł chłopak z bronią, nagle poczułam coś zimnego przy mojej skroni. Przełknęłam ślinę, Puszek podszedł w stronę osoby, która skradała się do mnie, wilk zaczął warczeć, chłopak wymierzył w jego stronę. Nie wytrzymałam.

-Zostaw go!-krzyknęłam, chciałam się wyrwać, ale ktoś trzymał z tyłu moje ręce. Osoba, która trzymała pistolet przy mojej głowie puściła go, tak samo zrobiła z rękoma. Obróciła mnie, spojrzałam na twarz osobnika, moim oczom ukazał się Adam. Rzuciłam się chłopakowi na szyję. Usłyszałam kroki kilku osób, ale w tej chwili liczyło się to że go widzę. Wiem, że nie widziałam go jeden dzień i od razu rzucam mu się na szyję, ale zależy mi na nim. W końcu to może być mój brat. Chłopak puścił mnie, odwróciłam się i ujrzałam znane mi twarze Remka, Przemka i Michała. Pomachałam im, oni mieli miny w stylu "Co tu się właśnie odpier*oliło?". 

-Zacięliście się czy co?-zapytałam, uśmiechając się. W tym momencie coś mi nie pasowało, poczułam chłód na moich policzkach. Dotknęłam twarzy, nie miałam na niej chusty. Wytrzeszczyłam oczy, spojrzałam w stronę Naruciaka czyli winowajcy tego zajścia. Kiedy go przytuliłam odwiązał mi chustę, a ja głupia nawet tego nie zauważyłam. Spojrzałam na chłopaka morderczym wzrokiem, miałam ochotę mu przyłożyć, ale powstrzymałam się.

-Ciebie Bóg opuścił zapytałam?-chłopak i jego towarzysze się zaśmiali

-Przecież ładnie Ci bez tej chusty.-powiedział Przemek, podeszłam do Adama z zamysłem zabrania mu chusty, ale ten zaczął nią wymachiwać, i podawać swoim towarzyszom.

-Ja nie mogę, jakie dzieci.-wyszeptałam 

-Kim jesteśmy?-zapytał Disowskyy podchodząc do mnie

-Dziećmi.-powtórzyłam patrząc na chłopaka, który zaczął wymachiwać mi chustą przed oczami, wyrwałam mu ją i zawiązałam na co chłopak posmutniał

-Idziecie na patrol czy będziecie tak stać w miejscu?-zapytałam

-Mamy iść z tobą?-zapytał Michał

-Chcecie broń?-odpowiedziałam pytaniem i ruszyłam w drogę, a za mną Puszek a po chwili namysłu także chłopaki. Szliśmy już około 10 minut w ciszy. Cały czas czułam ich wzrok na sobie. Odwróciłam się w ich stronę.

-Mam do was prośbę, możecie nie gapić mi się na tyłek?-zapytałam patrząc na każdego po kolei

-Skąd wiesz, że patrzymy się na Ciebie?-zapytał Remek

-Może dlatego, że Puszek cały czas odwraca pysk i warczy na was.-powiedziałam wyczekując ich reakcji

-Kurde i cały plan legł w guzach przez tego wilka.-powiedział Michał

-Przykro mi.-powiedziałam, ocierając z policzka niewidzialną łzę-Ruszcie te dupska, trochę pobiegamy.-powiedziałam i zaczęłam biec. Biegliśmy już około 15 minut dosyć szybko. Zatrzymałam się przy rozwidleniu dróg, po chwili namysłu skręciłam w lewo.

-Dlaczego w lewo?-zapytał Michał

-Bo po lewej mam serce, albo przynajmniej jego większą część.-odpowiedziałam, rozglądając się-Szukajcie górki na której rośnie krzak z jagodami.-powiedziałam do chłopaków. Szukałam wzrokiem górki, i po kilku minutach zauważyłam, wyjęłam broń i zaczęłam się rozglądać.

-A teraz cicho i za mną.-wyszeptałam, odsłoniłam krzewy i moim oczom ukazały się małe drewniane drzwi.(składzik z bronią to nie dom bohaterki) Weszłam do środka, a za mną chłopaki. Kiedy zobaczyli broń wytrzeszczyli oczy.

-Bierzcie co chcecie.-powiedziałam i podeszłam do półki, spakowałam do plecaka gaz pieprzowy, trochę naboi . Po kilku minutach chłopaki skończyli pakować broń.

-To stąd miałaś broń, którą dzisiaj przyniosłaś?-zapytał Disowskyy

-Nie, to z innego składu, ale ten jest najbliżej was, jeśli zabraknie wam czegoś to przychodźcie tutaj.-powiedziałam udając się w stronę wyjścia. Otworzyłam drzwi, wyszłam razem z chłopakami, spojrzałam na telefon była godziną 16. Mamy jeszcze czas. 

-Teraz przydałoby się iść zbadać teren.-powiedział Michał

-Ok, widzieliście gdzieś Puszka?-zapytałam moich towarzyszy

-Nie, ale chodził gdzieś tutaj jak wchodziliśmy do środka.-powiedział Remek, wskazując pobliskie krzaki. 

-Pomożecie mi go poszukać, pewnie jest gdzieś w pobliżu.-powiedziałam,a chłopaki tylko przytaknęli. Wszyscy zaczęliśmy się rozglądać i chodzić w okolicy.(maksimum 20 metrów od składziku) Weszłam w jakieś krzaki, szukałam i mówiłam imię wilka, zwykle reagował, coś jest nie tak.

Ja pier*ole.-usłyszałam głos Przemka, pobiegłam w jego stronę.

                                                  *Perspektywa Disowskiego*

Zacząłem szukać wilka, widać było że Sandra przywiązała się do niego. Szukałem, rozglądałem się, zobaczyłem przed sobą krzaki, wyjąłem na wszelki wypadek broń. Podszedłem w stronę krzewu i ujrzałem tam...martwego zwierzaka. 

-Ja pierd*le.-powiedziałem, usłyszałem kroki, odwróciłem się i zobaczyłem Sandrę. Zatrzymałem dziewczynę, nie chciałem żeby to widziała. (wrażliwi niech nie czytają opisu, zaznaczę jego początek i koniec gwiazdkami*) *Ciało jej przyjaciela, było zmasakrowane. Wilk miał odciętą przednią łapę. Z drugiej przedniej łapy wystawała kość. Z jego pyska leciała krew, cały pyszczek był pocięty, oko dosłownie było wyjęte, ucho miało ogromny otwór. Gardło było delikatnie poderżnięte. Tułów, były w nim widoczne rany postrzałowe, kawałek skóry został wycięty, wyglądało to jakby ktoś włożył mu nóż w brzuch i zaczął ruszać nim we wszystkie możliwe strony. Tyle łapy, ich nie było, ogon był złamany na pół.* Dziewczyna wyrwała się i zobaczyła swojego martwego przyjaciela. Uklękła przy nim i zaczęła płakać.

                                                     *Perspektywa Sandry*

Wyrwałam się Przemkowi, zobaczyłam zmasakrowane ciało Puszka. Kto był na tyle bezduszny, żeby tak skatować, małego bezbronnego wilczka. Dotknęłam delikatnie zmasakrowany pyszczek przyjaciela. Poczułam stróżki łez na moich policzkach. Usłyszałam kroki chłopaków. Szczerze teraz miałam ich gdzieś. Przed chwilą ktoś zamordował mojego przyjaciela. W tym momencie przypomniałam sobie dzień w którym go poznałam. Mimo iż nie znaliśmy się długo bardzo się do niego przywiązałam. Tak, szybko przywiązuje się do ludzi i zwierząt. Patrzyłam na jego ciało i przypomniałam sobie jak lizał mnie po policzku rano, albo wybierał rankiem ubrania. Na te myśli uśmiechnęłam się. Nagle zauważyłam obok ciała karteczkę, zaczęłam czytać na głos:

                                                                  Witaj! 

Jak  tam humor? Teraz pewnie trochę gorzej, bo straciłaś coś co było dla Ciebie ważne. Mogę Cię pocieszyć, że dopiero początek. :) Tak skończą Twoi przyjaciele jeśli nie poddasz się. Czy nie warto poświęcić się, żeby uratować resztę? Chyba warto i tak nic nie znaczysz, nikomu na Tobie nie zależy, jesteś... W sumie to jesteś nikim, nic nie wartym człowieczkiem, który jedyne co umie robić to stwarzać problemy. Jeśli chcesz oddać krew to przyjdź pod stary szpital.

                                                                                              Kochany tatuś <3

-On ma rację, tylko stwarzam problemy i narażam was wszystkich. Gdyby mnie wtedy nie znaleźli, byłoby lepiej dla wszystkich. Przepraszam was.-ostatnie słowa wyszeptałam, wstałam i odwróciłam się. Chłopaki byli przerażeni tym co właśnie się tu stało. Ja uśmiechnęłam się sztucznie.

-Idziemy czy będziemy tu tak stać?-zapytałam

-Sandra...-powiedział Adam, podszedł do mnie i przytulił, zaczęłam płakać jak dziecko, chłopak wziął mnie na ręce i zaczęliśmy iść. Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki chłopak mnie odstawił, ja podeszłam w stronę dźwięku zobaczyłam tam wysokiego chłopaka, jego ubranie było całe we krwi. To on zamordował Puszka, byłam tego pewna. Muszę go pomścić.

-Zostańcie tu, ja to załatwię.-wyszeptałam, zakradłam się, złapałam chłopaka za nogi i szybko pociągnęłam, ten runął na ziemię. Usiadłam na jego plecach i złapałam ręce, przyłożyłam pistolet do głowy.

-To ty zabiłeś Puszka?-zapytałam po cichu, dociskając pistolet do jego głowy

-Tak zabiłem tego kundla.-odpowiedział

-Powinieneś zdychać w męczarniach skur*ielu, a teraz zadam Ci pytanie jesteś tu sam czy z hrzyjaciółmi?-zapytałam spokojnie

-Sam, reszta wróciła do głównej bazy w szpitali.-powiedział

-Dziękuje i żegnam.-powiedziałam-Gnij w piekle.-wyszeptałam i strzeliłam. Wstałam z  ciała chłopaka, uniosłam koszulkę, żeby upewnić się czy jest od polityków, nie myliłam się. Z tylnej kieszeni wyjęłam dokumenty, nic szczególnego. Wróciłam do moich towarzyszy, którzy chyba byli pod wrażeniem mojego wyczynu.

-Nie zmasakrujesz tego ciała?-zapytał Przemek

-Nie, ja w porównaniu mam serce, może nie jest najczystsze, ale ja je mam.-powiedziałam do chłopaka, patrząc w jego brązowe oczy.

Hej! Przepraszam za wszelkie błędy (około 2030 słów)

Dzisiaj trochę dłuższy rozdział, czy tylko ja uroniłam łezkę czytają to potem? Wiem, że teraz zabijecie mnie, bo Adam może być bratem głównej bohaterki i uśmierciłam jej "przyjaciela", przepraszam ale nie chciałam na tym etapie uśmiercać jakiegoś youtubera. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Dziękuje za przeczytanie.

Papa Dysia



Συνέχεια Ανάγνωσης

Θα σας αρέσει επίσης

84.3K 2.9K 47
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
3.6K 244 21
Filip zostaje adoptowany z domu dziecka przez państwa Rupińskich którzy mają syna z niemałymi problemami na psychice. Chłopak jest bardzo chętny do p...
67.9K 1.6K 43
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
70.5K 3.7K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...