Bella Clairiere and City of L...

By Szarada

104K 7.5K 781

Wenecja i jej duchy nawiedzają Anaisse w każdym śnie. Po zaprzedaniu własnego życia, by ocalić tych, których... More

Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 34.
Rozdział 35.
Rozdział 36.
Rozdział 37.
Rozdział 38.
Rozdział 39.
Rozdział 40.
Rozdział 41.
Rozdział 42.
Rozdział 43.
Rozdział 44.
Dalsza część opowiadania!

Rozdział 9.

3.4K 243 21
By Szarada

Nie pamiętałem ile odwiedziliśmy krypt i grobów zanim zgubiłem rachubę w ilości pokonywanych przez nas korytarzy. Przy każdym z nich zatrzymywaliśmy się na dłuższą chwilę, spuszczając wzrok na swoje dłonie, odliczając w myślach do dziesięciu. Gdy wybijała ostatnia sekunda Isse poruszała się niespokojnie, unosząc wzrok na podrapane w akcie desperacji przez paznokcie ściany, a w jej oczach ujrzałem niemalże odbicie tego, co ona sama widziała. Nawet gdy łapałem ją za dłoń w takich chwilach by podnieść ją na duchu i wesprzeć, nie pozwalała mi wedrzeć się do swojej głowy. Była taka uparta. I mógłbym stoczyć z nią o to koszmarną kłótnię, gdyby nie fakt, że świetnie ją rozumiałem. Kiedyś, bardzo dawno temu gdy dopiero poznawałem swój dar i jego siłę rażenia, zachowywałem się tak samo jak ona. Nie dopuszczałem do siebie nikogo. Nie pozwalałem innym widzieć tego co ja sam widziałem. Znosić tego ciężaru ze mną. Myślę, że po części pozwoliło mi to dorosnąć i pogodzić się z tym kim się stałem. Sprawiło to także, że stałem się odludkiem. Nie chciałem tego dla niej. Może i nawet dla samego siebie. Byłem na to zbyt wielkim egoistą. Nie chciałem zostawiać jej samej. Nie po tym jak dopiero co ją odzyskałem. Chciałem wraz z nią dzielić jej koszmary. Moje koszmary. Nasze najmroczniejsze sny. Ciemne chmury zbierające się nad naszymi głowami. 

- Pierre - jej cichy głos wybudził mnie z transu, w który sam się wprowadziłem. - To już ostatni. 

- Nie musiałaś płacić krwią przy każdym z nich. Jesteś jeszcze na to zbyt słaba.

- Tego właśnie chciała większość z nich. Ostatniej kropli płynu, przez który zginęli. Tylko tak mogłam pomóc im przejść na drugą stronę. 

- Nasza krew jest cenniejsza niż ci się wydaje - powiedziałem jedynie, spokojnie na nią patrząc. Na moich oczach jej rysy twarzy się zmieniały. Normalny człowiek dostrzegłby różnicę dopiero po kilku dniach, najbystrzejszy może po godzinach. A ja? Byłem wampirem, starym wampirem i znałem jej twarz na pamięć. I to o wiele lepiej niż swoją własną. Ze ściśniętym sercem obserwowałem jak dziewczyna, w której się zakochałem powoli znika pchana przez przemianę, której ja sam dokonałem. Nie wiedziałem czy kiedykolwiek to sobie wybaczę. - A teraz te całe katakumby są naznaczone twoją obecnością. Bardzo mi się to nie podoba - jedynie wzruszyła ramionami. Nie mogła nic na to poradzić. Chyba tak samo jak i ja sam. 

- Czas na nas. Mamy chwilę by stąd wyjść. Nasza przewodniczka wraz z zachodem słońca otrzyma swoją wolność - powiedziała ruszając przed siebie. Natychmiast ją dogoniłem i objąłem ją swoim ramieniem. Drgnęła lekko pod ciężarem mojego dotyku. Nie odwzajemniła go. Nawet na niego nie zareagowała. Nie było to pierwszym razem tego dnia. Miałem wrażenie, że z każdą mijającą minutą, w której była wampirem, jej ludzkie odruchy po prostu znikały. Jej czułość, desperackie przywiązanie do mnie. Ciągła potrzeba bycia blisko, bliżej, jeszcze bliżej. Potrząsnąłem sfrustrowany głową, zdając sobie sprawę, że mój tok myślenia nie odbiegał za bardzo od tego, który mają nabuzowane hormonami, histeryczne nastolatki. - Musimy przyspieszyć - powiedziała jedynie i mocno chwytając mnie za dłoń, wrzuciła się przed siebie w wampirzym tempie. Nie widziałem niczego poza rozmazanym obrazem wokół. Byliśmy szybsi niż wiatr. Niż samo tchnienie. I gdy pokonaliśmy w zawrotnym tempie kolejne zakręty Anaisse przeklęła pod nosem i zatrzymała się nagle ze złością wyrzucając dłonie w górę. 

- Zgubiliśmy się, prawda? - spytałem jedynie, czując jak zaczyna narastać we mnie mieszkanka irytacji z małym atakiem paniki. 

- Zniknęła! - zawołała wściekła, szarpiąc swoje złote, długie włosy. - Po prostu zniknęła! - wskazała na miejsce, w którym, jak się domyślałem, jeszcze przed chwilą stała. - Ładne mi obietnice złożone przez umarlaków. 

- Co już umarło, nie może zginąć. 

- Co? - spojrzała na mnie skołowana. 

- Nie boją się konsekwencji swoich słów, bo i tak już nie żyją. To miałem na myśli. 

- Nie mam pojęcia jak jeszcze daleko jest do wyjścia - widząc jej spanikowane, błyszczące w ciemności oczy zdałem sobie sprawę, że pomimo swojej coraz wyraźniejszej niezależności nadal mnie potrzebowała. Mnie. Pierra. Jej kochanka. Jej stwórcę. Do tego drugiego nadal nie potrafiłem się przyzwyczaić. Miałem prawie 400 lat. Przeżyłem tak wiele. Musiałem to wykorzystać.  

- Shhh - uciszyłem ją i przyciągnąłem do siebie. - Zamknij oczy i powiedz mi co słyszysz - powiedziałem mocno ją obejmując i wsłuchując się w otaczającą nas ciszę. 

- Kapanie wody, stawianie małych łapek na ziemi, szmer wiatru. 

- Z której strony go słyszysz? - spytałem podążając za jej zmysłami. 

- Z naszej prawej. 

- I właśnie tam powinniśmy się udać - dotknąłem delikatnie jej szyi. - Czujesz zapach tamtego powietrza? Jest suchsze. Pójdźmy tym tropem, a dojdziemy do wyjścia. 

- Ciężko mi jeszcze odróżnić takie subtelności. 

- Nauczysz się tego z wiekiem - powiedziałem ruszając przed siebie. - Obiecuję. 

- Jest coś czego ty sam nauczyłeś się wraz z mijającym czasem? - spytała idąc ze mną ramię w ramię. Spoglądając pewnie przed siebie. 

- Panować nad swoim darem. Myślę, że i ty będziesz umiała swój uśpić na jakiś czas. 

Nic nie powiedziała, jedynie szła przed siebie prowadzona własnymi zmysłami, moimi wskazówkami i nadzieją, na wydostanie się na zewnątrz. Ja, choć sytuacja nie należała do najprzyjemniejszych, wiedziałem, że nie ważne ile czasu bym tutaj spędził, po jakimś czasie odnalazłbym drogę na zewnątrz. Byłem przecież nieśmiertelny i miałem tyle czasu ile tylko dusza zapragnie. Nie odczuwałem już takiego głodu. Nie musiałem żywić się tak często jak młode wampiry. A Isse? Była dopiero pisklęciem, a sama wizja pozostania w ciemnościach nawet na kilka godzin musiała ją paraliżować. 

Jak dobrze, że nie musiałem wymyślać nagłego planu awaryjnego, gdyż okazało się, że byliśmy bliżej wyjścia z tych koszmarnych podziemi niż oboje się spodziewaliśmy. W oddali usłyszałem szmer cichych głosów. Magnus i Blaise musieli nadal na nas czekać u wejścia do katakumb. 

- Dlaczego... - zacząłem gdy stanęliśmy w polu ich widzenia.

- Polują na nas - odparł Blaise, spokojnie patrząc przez otwór nad nami, na rozgwieżdżone niebo. - I z tego co usłyszałem z ich rozmów zorientowali się, że nadal jesteśmy w mieście. Powinniśmy byli wszystko ze sobą zabrać, albo spalić. 

- Robert - wyrwało się z ust Isse. Postanowiłem zignorować ukłucie zazdrości na samo wspomnienie o tym mężczyźnie. 

- Zdążył opuścić Włochy przed zmrokiem. 

- Skąd...

- Napisał mi esemesa - powiedział prosto, wzruszając ramionami. Nadal szokowało mnie tak jak obojętną przyjął postawę po tym co się dzisiaj wydarzyło. Mogłem sobie jedynie wyobrazić co działo się w jego środku. Przez jak potworną przechodził tragedię. Widziałem to jedynie po zdradzającym go smutnym błysku w oku. On nie przechodził przez tragedię. On przeżywał żałobę. Po miłości, którą czuł wobec człowieka, który nigdy nie istniał. Może nawet po samym sobie i tym kim był przy Nicolasie. Nicku, który nigdy nie żył. Sama myśl mnie zabijała. Kochałem go. Może dlatego, że sprawiał, że wszyscy byliśmy lepszymi istotami. Nie miałem pojęcia jakim cudem osoba o tak wielu twarzach potrafiła odegrać tą jedną rolę tak dobrze. Kim był stwórca Blaise'a? A może tak naprawdę nigdy nikim nie był? - Zanim się wściekniesz, to może dodam, że ty swój utopiłaś w jednym z tysięcy kanałów tego miasta. 

- Dziękuję, że przypomniałeś mi o najgorszej nocy mojego życia - te słowa były niczym cios w sam splot słoneczny.

- A proszę cię bardzo - Blaise sprzedał jej swój trochę wybrakowany firmowy uśmiech. Pomruk, który opuścił moje usta zwrócił na mnie uwagę nie tylko Isse ale i Magnusa, który siedział oparty o mur z zamkniętymi oczami. 

- Nie widzę cię, a i tak wiem, że właśnie się zadręczasz Marcelieu - zdążyłem zapomnieć jak czasem bywał irytujący. Minęło ponad sto lat od kiedy go ostatnio widziałem. Od tamtego czasu nie zmienił się nawet o krztynę. 

- Och Pierre - Isse dotknęła mojego ramienia skruszona. - Przepraszam. Nie miałam na myśli całego wieczora, tylko co najwyżej jego zakończenie. 

- Przez ciebie staję się bohaterem dramatycznym.

- Zawsze nim byłeś i nawet nie próbuj temu zaprzeczać. 

- Poczekajcie - Blaise uciął naszą dyskusję jednym gestem dłoni. - Słuchajcie - skazał na wejście do katakumb. - Ktoś tu idzie. 

- Czas na akt II scenę V. 

- Zamknij się Magnusie - powiedziała twardo Isse i podniosła go z ziemi z siłą, która nadal mnie zaskakiwała. - Lepiej żeby nikt ciebie tutaj nie znalazł. Miałeś nie żyć, pamiętasz? 

- Tak jak i wy. 

- Jeszcze jedno słowo a... - nie dosłyszałem zakończenia tej pogróżki, gdyż nagle obok nas zmaterializowali się dwaj mężczyźni. 

Ubrani byli w brudne i podarte łachmany. Nawet jeśli znajdowali się o kilka metrów od nas wyczuwałem od nich opary alkoholu wymieszanego z krwią. Wampirzą krwią, może dodam. Po ich zapadniętych oczach i ciemnych sińcach na twarzy domyśliłem się kim są. Byli istotami zawieszonymi pomiędzy śmiertelnością, a życiem wiecznym. Zawsze na każde wezwanie i skinienie swojego pana. Zanim się zorientowali, że nie są w ciemnościach sami, Blaise rzucił się na nich, a ja natychmiast do niego dołączyłem. Głowa jednego z nich świsnęła obok mojego ramienia, a ja skrzywiłem się z obrzydzenia. Blaise wygrał dzięki efektowi zaskoczenia, który wywołał. Ze mną było inaczej. Władowałem się do walki z lekkim opóźnieniem, za co miałem słono zapłacić. Słudzy wampirów nie byli zwykłymi ludźmi. Byli niezwykle silni, szybcy i wytrzymali, a przy odpowiednim treningu potrafili być równie dobrymi wojownikami co my. Miałem nieprzyjemność trafić na właśnie takiego przeciwnika. Blaise odskoczył od nas, osłaniając swoim ciałem Isse i Magnusa, którzy nie byli w stanie walczyć. Magnus był na to o wiele za słaby, a Isse? W ogóle nie potrafiła walczyć. Była najbezbronniejszą i za razem najsilniejszą istotą jaką widziałem na własne oczy. Na ułamek sekundy rzuciłem okiem w ich stronę, by upewnić się, że są bezpieczni, co okazało się ogromnym błędem. Niczym zwierze targane wścieklizną, mężczyzna rzucił się na mnie i wgryzł mi się w ramię. Wrzasnąłem z bólu, z całej siły go od siebie odrzucając. Uderzył plecami o najbliższą ścianę z hukiem. Od razu podniósł się z ziemi i syknął na mnie całkowicie zdziczały. Po jego zębach i wargach spływała moja krew. Z każdą jej kropą stawał się coraz silniejszy. 

- No dobra, koniec zabawy - powiedziałem bardziej do siebie, niż do przeciwnika i podciągnąłem rękawy od kompletnie zrujnowanej koszuli. - Chodź tutaj - gestem dłoni zaprosiłem go do walki, na co on zareagował rechotem. Skoczył na mnie, ale ja uskoczyłem w bok, uderzając go z całej siły w plecy. Runął na podłogę z łoskotem. Przeturlał się po paru chwilach głośno charcząc na plecy i spojrzał na mnie z dołu.

- Już jesteście trupami. 

- Myślę, że to nie czas na tak suche żarty - odparłem jedynie. 

- Znajdą was i zabiją. Nienawiść do was przekroczyła waszą wartość. 

- Bardzo mnie to cieszy - posłałem mu swój firmowy uśmiech, tym samym na chwilę go rozpraszając. Napotkałem jego wzrok, co mogło oznaczać dla niego tylko i wyłącznie koniec. Zesztywniał odczytując moje żądanie i wstał, podchodząc do mnie wolnym krokiem. Cały drżał, jakby za wszelką cenę starał się zrzucić moją wolę ze swoich barków. Już wcześniej byłem świadkiem podobnej walki wewnętrznej. Po tak wielu stuleciach przestałem się tym przejmować. Mężczyzna stanął naprzeciw mnie, a ja jedyne co mogłem uczynić, to odebrać mu życie. Nie mógł nikomu powiedzieć, że nas widział. Że nadal żyjemy. Pewnie uważacie, że mogłem darować mu życie, zmusić by zapomniał o tym co wydarzyło się w ostatnich minutach. Nie mogłem jednak tego zrobić. Ryzyko było zbyt wielkie. Zamachnąłem się, a moja dłoń zatopiła się w jego piersi. Nadal ciepłe i bijące serce wypadło z mojej dłoni z cichym plaśnięciem na piaszczystą ziemię. Ciało pozbawione życia upadło u moich stóp głucho na ziemię. 

- Zaraz wracamy - Blaise podszedł do mnie i chwycił za jedno z martwych ciał. Nie mogliśmy zostawić ich u samego wejścia do katakumb. Natychmiast by je wytropiono. Zaciągnięcie ich do ciemnego kąta zajęło nam dosłownie kilka chwil. Kilka następnych zajęło nam wydostanie się z podziemi na powierzchnię i sprawdzenie najbliżej okolicy w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia. Blaise sprawdził kilka najbliższych przecznic, podczas gdy ja wspiąłem się na najbliższy budynek i przyczajony niczym drapieżnik do ataku obserwowałem wszystko z góry. Nie mogliśmy ryzykować wytropienia. Tej nocy nasze życia były warte więcej niż kiedykolwiek. Gdy zeskoczyłem z dachu wprost pod nogi Isse i Magnusa, wampirzyca wydała z siebie cichy okrzyk zaskoczenia. Uśmiechnąłem się do niej szeroko, zapisując sobie w pamięci by nauczyć jej paru sztuczek. W końcu było to jednym z obowiązków stwórcy, prawda? Przygotować swoje pisklę do nowego życia, prawda? 

- Musimy się rozdzielić - powiedziałem widząc jak Blaise mknie w naszą stronę. Spojrzeliśmy po sobie obierając strategię. Odwróciłem się twarzą w stronę Blaise'a.

- Bierzemy ziemię - powiedział stając u boku Magnusa. Wyglądał trochę lepiej niż gdy wyciągaliśmy go z jego celi, nadal jednak sprawiał wrażenie, jakby mógł w każdej chwili zemdleć. - Znam każdy zakamarek tego miasta, więc w razie potrzeby będziemy mogli robić sobie małe przerwy pomiędzy spacerem a...spacerem. Spotkamy się o świcie przy Santa Maria della Salute. 

- W takim razie nam zostały jedynie dachy - powiedziałem patrząc na zestresowaną Isse. - Przy okazji nauczysz się czegoś nowego skarbie. 

- Nie podoba mi się pomysł na podzielenie się na pary. Powinniśmy trzymać się razem. 

- Jest nas zbyt wielu. Nie mamy wyjścia - Blaise jedynie na nią patrzył. - Dasz radę. 

- To nie o siebie się boję - powiedziała patrząc mu prosto w oczy. - Boję się, że wpakujesz się w kłopoty i w połowie poddasz się bez walki - powiedziała na głos moje własne obawy. Bałem się, że Blaise zechce zginąć tej nocy. Szaleńcy ze złamanym sercem byli najgorsi. 

- Czy w krypcie się poddałem? - odparł jedynie. W jego oczach ujrzałem niebezpieczny błysk. - Nie będę tej nocy dbał tylko o siebie. 

- Będę go pilnował - Magnus odparł zaskakująco silnym głosem. - Obiecuję. 

- Widzimy się o świcie. Nie wcześniej, nie później - Isse patrzyła prosto w oczy Blaise'a. - Przysięgnij. 

- Przysięgam - powiedział, widziałam jak z trudem przełyka ślinę. Nasze obietnice były wiążące. 

- W takim razie w drogę! - zawołałem i chwyciłem Isse za dłoń. - Nie mamy wiele czasu. 

----------------

Wybaczcie, że czekałyście tak długo na nowy rozdział! To pierwszy od bardzo długiego czasu, który napisałam na bieżąco. Aż do teraz czytałyście jedynie treść napisaną już jakiś czas temu. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam i że przebieg historii się wam podoba. 

Dajcie znać co myślicie w komentarzach. Sprawiacie mi nimi ogromną przyjemność + nie bójcie się do mnie napisać. Zawsze odpowiadam :)

+ chodzi mi po głowie pomysł na opowiadanie związane z Shadowhunters. Czy znalazłby się ktoś, kto chciałby to przeczytać? 

+ zapraszałam was kiedykolwiek do mojego drugiego opowiadania "fantasy"? Nazywa się "Pozwolenie na śmierć". Znajdziecie je na moim profilu!

All the love! S.

Continue Reading

You'll Also Like

46.9K 1.4K 22
PIERWSZA CZEŚĆ DYLOGII FURII ,,Niektóre sekrety odsłaniają się tylko przed tymi, którzy są ich warci." Historia pokazująca życie dwóch różnych świat...
1.5K 125 7
zbiór opowiadań pełnych świątecznego klimatu, które, mam nadzieję, pomogą wam wczuć się choć trochę w ten czas powiązane (kontynuacje): project × op...
339K 6.9K 9
River Hansen pragnie jedynie przetrwać drugi rok na uczelni, nie zwracając na siebie uwagi i trzymając się z dala od ludzi, co po traumie z przeszłoś...
204K 8.4K 198
Zapraszam serdecznie do poprzednich części i zajrzenia na mój profil! ?