What is Love? |Zawieszone|

By KimNaYun

3.1K 383 14

Tytuł: What is Love? Paringi: Baekyeol, Taoris, Kaisoo, Hunhan Główni bohaterowie: Byun Baekhyun, Park Chanye... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Nominacja
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdzial 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16

Rozdział 17

101 14 0
By KimNaYun

KAI POV

-Dlaczego oglądamy reklamy? - Zapytał znudzony Kris.

-Star Wars będzie lecieć, zamkniesz się? - Odezwał się Luhan, który aktualnie piłował paznokcie i bił po głowie Krisa.

-Eh, to ja może przyniosę jakieś żarcie. - Dodałem wstając i kierując się do kuchni. Przeszukałem szafki gdzie znalazłem kilka przekąsek. Właściwie to gdzie jest Dyo? Chciałem usiąść koło niego na maratonie filmów a on nawet się nie pojawił. Nie widziałem go od obiadu, jest w pokoju? Ale dlaczego siedzi sam, kiedy wszyscy są tu. Zaniosłem na stół wszystkie znalezione paczki chipsów i ciastek. Słodyczy nie ruszałem, bo Kyung by mnie zabił i poćwiartował. To jest jakaś przykrywka? Wygląda tak słodko, ale naprawdę to diabeł wcielony.

-Widział ktoś gdzieś Kyungsoo?- Zapytałem wszystkich zebranych, których najwyraźniej reklamy wciągnęły bardziej niż film, który miał zaraz lecieć.

-Co? A, tak. - Odezwał się Bakehyun. - Chyba wychodził na zewnątrz. Nie jestem pewny.

-Na dwór? Okej dzięki. - Wyszedłem na zewnątrz i rozejrzałem się po okolicy. Sam tak wieczorem wyszedł? Nie mógł zrobić tego z kimś? Przecież chodzenie samemu nocą jest trochę niebezpieczne. Uh, Kai, zakochałeś się czy co? Po prostu wyszedł, przecież nie ma pięciu lat. Po raz ostatni się obróciłem i popatrzyłem w ciemne niebo z burzowymi chmurami, z których zaczął kropić deszcz. Z początku lekko, lecz po chwili lało jak z cebra. Wróciłem do środka i wybrałem numer Kyungsoo, po czym zadzwoniłem. Nie odbierał. Nie chcę być pesymistą, ale mam wrażenie, że coś mu się stało.

-Ale ulewa! - Krzyknął Luhan z salonu. - Kai gdzie ty chodzisz?

-Szukałem Kyungsoo, ale go nie ma. - Odezwałem się zmarnowany.

-W takim deszczu poszedł na spacer? On to ma narąbane w głowie. - Powiedział Sehun. Zignorowałem jego wypowiedź i zadzwoniłem jeszcze kilka razy. Już miałem zrezygnować kiedy nagle odebrał.

-O Kyngsoo? Gdzie ty jesteś? Wracasz już?

-KAI!!! Pomocy! Jestem- pip pip pip - Rozłączyło. Słysząc jego zapłakany głos wyleciałem niczym strzała z domu nie zamykając nawet drzwi. Za sobą słyszałem tylko pytające głosy.

-Kai! Gdzie ty idziesz, ulewa jest! - Krzyknął za mną Chanyeol. Nie interesowało mnie, że pada. Dyo coś się stało, w dupie ma teraz wszystko inne. Nie wiedziałem nawet gdzie biegnę, po prostu przed siebie jak najszybciej się da. Po krótkiej chwili już nie miałem siły, ale nie zważając na zmęczenie w nogach i ciężki oddech wciąż biegłem. Gdzie ty jesteś Kyungsoo?! Krzyczałem jego imię wciąż na nowo z wszystkich sił, które mi pozostały. Kilka sekund później z nieznanej mi strony usłyszałem stłumiony krzyk. Przystanąłem by zorientować się skąd dochodził i dostrzegłem przed wysokimi krzewami dwójkę ludzi. Instynktownie wznowiłem bieg niemal przewracając się. Kiedy byłem wystarczająco blisko mogłem się przyjrzeć dwójce mężczyzn leżących na mokrym piasku. Jednych z nich był Kyungsoo, który wił się i bił mężczyznę nad nim. Widziałem jak ściągnął mu spodnie dobierając się do bokserek. Niemal wybuchłem jak wulkan i kiedy już znalazłem się przy nich, zerwałem faceta z jego przestraszonego ciała i przywaliłem pięścią z wszystkich sił. Zawisłem nad nim obijając po twarzy. Nie mogłem się pozbyć tego obrazu z myśli. Wciąż na nowo się pojawiał. Nie panowałem nad sobą, nie mogłem przestać bić tego człowieka, jakie on ma prawo by dotykać Kyungsoo? Nikt nie ma takich praw bez jego zgody! Zaraz poczułem na sobie drżącą dłoń. Odwróciłem się wciąż trzymając niedoszłego gwałciciela za kołnierz i dostrzegłem smutne spojrzenie Dyo i pełno łez w oczach. Miałem ochotę rozpłakać się wraz z nim.

-Zostaw go już...- Wydukał zdartym głosem, zapewne od krzyku. Serce mi się kroiło, kiedy patrzyłem na krzywdę osoby mi bliskiej. Jak tak w ogóle można? Czy ludzie naprawdę mają narąbane w głowach? Chwyciłem go za nadgarstek i odciągnąłem od tego miejsca. Kiedy byliśmy już wystarczająco daleko zza ramienia spojrzałem na wciąż przestraszonego chłopaka. To musiało być straszne przeżycie. Pociągnąłem go do siebie i przytuliłem roztrzęsione ciało, które wymagało ciepła i troski. Na mój czyn się wzdrygnął, lecz po chwili sam wtulił się w moje ramiona cicho szlochając a ja zamknąłem go jeszcze w szczelniejszym uścisku nie chcą wypuścić.

-Kai... Naprawdę się cieszę, że się pojawiłeś...Modliłem się o to, chciałem cię zobaczyć, chciałem byś mnie uratował, bałem się... co ja mówię, ja byłem przerażony, jak nigdy. Nawet nie potrafię sam nic zdziałać, tylko polegać na tobie, ale jestem słaby, taka racja. Mimo wszystko chciałem byś się pojawił i pojawiłeś. Naprawdę się ucieszyłem, nie wiem co by się stało gdyby on-

-Już... To nie ważne, do niczego na szczęście nie doszło, mam ochotę zabić tego człowieka, ale nie zrobię tego, nie chcę się zniżać do jego poziomu.

-Dziękuje, naprawdę dziękuje... - Wydukał i znów ucichł. Chwyciłem jego drobną dłoń i spokojnym krokiem wróciliśmy do domu. W środku było ciemno, chłopaki oglądali Star Wars więc nawet nie zauważyli kiedy weszliśmy, z czego się w duchu cieszyłem. Nie miałem ochoty teraz z nimi rozmawiać, tym bardziej Kyung. Weszliśmy na górę i pokierowaliśmy się do naszego pokoju. Byliśmy cali przemoknięci przez deszcz, który nieszczęśliwym trafem zaczął padać w najodpowiedniejszym momencie. Od razu pokierowałem się z niższym do łazienki gdzie usadziłem go na krawędzi wanny. W świetle można było ujrzeć jego obitą twarz. Uderzył go ? Co za chuj, mogłem go jednak mocniej obić. Z zatroskanym wzorkiem obmyłem jego twarz i przykleiłem na rozcięty policzek plaster.

-Umyj się Kyungsoo, jak skończysz przyniosę ci ciuchy. Idę się przebrać.

-Nie! - Zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek. - Zostań.

-No dobrze, ale chodź przyniosę suche ubrania. - Kiwną głową i wraz ze mną udał się do pokoju gdzie pochwyciłem czyste rzeczy i wróciliśmy do łazienki. Ale skoro mam z nim zostać... To mam patrzeć jak się myje czy co? Ściągnął z siebie przemokniętą bluzę i uniósł na mnie swój zawstydzony wzrok.

-Kai, mógłbyś się obrócić? Umyję się szybko.

-Co? A tak jasne. - Potwierdziłem i obróciłem się tyłem do chłopaka, który po chwili wszedł do kabiny prysznicowej i puścił wodę. Korzystając z okazji zrzuciłem z siebie mokre ciuchy i ubrałem suche. Czułem się dziwnie. Zaraz za moimi plecami mył się obiekt moich westchnień, a ja po prostu stoję i podziwiam ścianę. Chciałbym się obrócić, ale to było by nie w porządku, skoro mi zaufał nie będę tego wykorzystywać. Tak jak mówił, szybko wziął prysznic i zaraz już ubrany, pozwolił mi się obrócić. Troszkę się uspokoił, ale jego oczy wciąż wyrażały strach. Jak mogę mu pomóc? Nie wiem co robić w takiej sytuacji. Wróciłem do pokoju i powiesiłem na grzejniku mokre ciuchy. Kyungsoo w tym czasie zdążył się położyć się na łóżku i nakryć szczelnie kołdrą. Niepewnie ułożyłem się obok twarzą do chłopaka. Pogłaskałem go po włosach i uśmiechnąłem się pocieszająco.

-Naprawdę dziękuje...

-Kyungsoo, proszę zapomnij już o tym, nie ma sensu się zadręczać. Ten palant dostał to na co zasłużył i tak powinienem był zrobić to mocniej, nikt nie ma prawa cię krzywdzić. Tym bardziej jakiś obcy człowiek, który nie wie co zrobić z swoim durnym życiem. Proszę nie płacz już, nie mogę patrzeć na twoją smutną twarz a tym bardziej łzy, bo mam wyrzuty, że nie przybiegłem wcześniej.

-Nie! Nawet tak nie myśl, to ani trochę nie jest twoja wina, tylko i wyłącznie moja, bo sam wyszedłem nocą i, i jeszcze zaszedłem za daleko. Zamyślałem się.

-Następnym razem poproś mnie, z chęcią z tobą wyjdę pospacerować, dobrze?

-Tak , dobrze. Kai... Jeżeli chcesz możesz do nich iść, już mi lepiej. Twój ulubiony film leci.

-Myślisz, że mogę w tej chwili po prostu wyjść zostawiając cię samego by oglądać jakiś głupi film? Nie zrobię tego, za bardzo się martwię, zależy mi na tobie. - Chyba trochę się zapędziłem, po co ja mu to w ogóle mówię? Pomyśli, że jestem jakiś nienormalny.

-Naprawdę?- Odezwał się a mi serce stanęło. Proszę nie obrażaj się

-Tak...- Wymamrotałem i już sekundę później poczułem na policzku ciepło jego warg. Pocałował mnie czule i z powrotem opadł na poduszkę.

-Cieszę się Jongin, te słowa wiele dla mnie znaczą. - A teraz to już nie wiedziałem, co się dzieje. On mnie pocałował prawda? W policzek, ale pocałował prawda? Nie wydawało mi się prawda? To nie moja wyobraźnia prawda? Nie... To było prawdziwe. Nie chcę mi się wierzyć, może ja mu się też podobam? Chciałbym spytać, ale głupio tak wprost, może po prostu źle to wszystko odbieram? Nie, nie, nie. To po prostu było w podzięce, Kai nie rób sobie nadziei na coś, czego nie będzie.

-Idziesz już spać?

-Chyba tak. - Odpowiedział a ja zgasiłem lampkę i wróciłem do łóżka. Może go przytulę? Nie lepiej nie, bo się speszy albo zdenerwuje a nie chcę tego. W pokoju było ciemno, ledwo dostrzegałem jego twarz. Zamknąłem oczy i próbowałem zasnąć. Poczułem na sobie niewielkie dłonie. Otworzyłem oczy i ujrzałem Dyo, który starał się wtulić w moją klatkę. Myśli, że już śpię? Uśmiechnąłem się w duchu i przyciągnąłem jeszcze bliżej mniejszego chłopaka.

-Kai? Nie śpisz?

-Nie mogę zasnąć, muszę się przytulić, wtedy mi się lepiej zasypia.

-Mnie też. Więc dobranoc, Jongin.

-Dobranoc, Kyunggie. - Odpowiedziałem i szybciutko zasnąłem trzymając w objęciach chłopaka, w którym się chyba zakochałem.

KRIS POV

Aktualnie trwał męski wieczór oglądania Star Wars. Nie jestem jakiś wielkim fanem tego, ale jak leci to z chęcią obejrzę. Kaia gdzieś zwiało i siedziałem obok Luhana, który nie oszczędził sobie całowania podczas seansu z tym tęczowo włosym. A tak narzekał by wszyscy byli cicho a teraz połowę filmu się będzie miziać. A propos tego, czy mi się tylko wydaje, czy Suho przystawia się do Tao? Nie widzę dokładnie, bo siedzą na końcu sofy, ale nie jestem też ślepy.

-Czy wy wszyscy przestaniecie romansować? Chyba przyszliśmy tu oglądać. - Odezwałem się w końcu spoglądając na Tao.

-O co ci chodzi? - Odezwał się.

-O nic.

-Jak masz jakiś problem to wyjdź. - Odpowiedział Tao. Wszyscy najwyraźniej bardziej zainteresowali się nami niż filmem.

-Nie mam żadnego problemu. Może wy już sobie wyjdziecie?

-Jacy wy?

-Ty i twój nowy chłopak.

-Co kurwa? - Zdziwił się Tao odrywając się od oparcia sofy.

-No ten trup, Suhy.

-Sam jesteś trup, chcesz dostać Kris? - Odezwał się nagle Suho.

-Chcę, dawaj. - Odpowiedziałem już wstając.

-Jasne załatwione.- Dodał, po czym sam również wstał. Tao zerwał się z siedzenia wchodząc między nas.

-Uspokójcie się!

-Czemu to wygląda jak scena z jakieś telenoweli? - Odezwał się Sehun do Luhana.

-O co wam obu chodzi teraz? - Zapytał, po czym po prostu wyszedł. Stałem i patrzyłem tak na tego dupka przede mną i sam wyszedłem. Dogoniłem Tao i zatrzymałem chwytając za rękę.

-Jezu Kris, przestań.

-Nie. To ty przestań uciekać przede mną.

-Nie uciekam, chcę byś mi dał po prostu spokój. - Odpowiedział odwracając wzrok.

-Dlaczego?

- To wszystko było jednym wielkim błędem, nie rozumiesz? Nawet cię nie lubię.

-Tak, wmawiaj to sobie. W takim razie powiedz mi, dlaczego się ze mną przespałeś, i dlaczego odwzajemniłeś pocałunek? Wydaje mi się, że takich rzeczy nie robi się z osobą, którą się nie lubi. Znasz odpowiedź?

-Kris... Nie wiem, to po prostu było-

-Nie. Dobrze wiesz, co to było, ale nie chcesz nawet przed samym sobą przyznać.

-Proszę, idź już...

-Nie pójdę, dopóki tego nie przyznasz. Mam ci udowodnić, że czujesz coś do mnie? - Nim nawet zdążył odpowiedzieć przybliżyłem się od niego, przez co napotkał się ze ścianą za sobą i musnąłem jego usta własnymi. Przejechałem delikatnie dłonią po jego szyi i spojrzałem w oczy.

-Proszę przestań... - Wymamrotał przymykając oczy. Od razu było widać, że to, co robię mu się podoba, więc dlaczego on tak zawzięcie uciekał?

-Nie mogę. - Odpowiedziałem wpijając się jego usta. Chwyciłem jedną dłonią jego twarz a drugą ułożyłem na plecach przyciągając go do siebie. Próbował uwolnić się z uścisku, lecz na nic, bo nie miałem zamiaru go puścić. Nie trwało to długo i przestał się szamotać ulegając. Pogłębiłem pocałunek, który odwzajemnił. Trwało to dość długo, aż musieliśmy przerwać by zaczerpnąć powietrza, którego zaczynało brakować. Popatrzyłem prosto w jego oczy i zaczerwienioną twarz. Z rumieńcami było mu do twarzy.

-Dalej sądzisz, że mnie nie lubisz? - Zapytałem wciąż pochylając się nad nim. Widziałem jak starał się uciekać wzrokiem patrząc w dół, ale nie pozwoliłem mu. Uniosłem jego twarz wysoko, by na mnie popatrzył i odpowiedział. - Tao, dlaczego się tego wypierasz? Czy to źle mnie kochać?

-Nie chce tych uczuć... Ty sobie tylko ze mnie żartujesz, jesteś jak każdy facet, chcesz po prostu zdobyć, wykorzystać i odejść.

-Naprawdę tak o mnie myślisz? - Zapytałem niedowierzając.

-Każdy tak mówi, więc to musi być prawda...

-Nie obchodzi mnie co o mnie mówią, chce zdać twoje i tylko twoje zdanie. Więc pytam jeszcze raz, naprawdę tak o mnie myślisz? Czy uważasz, że jestem taką osobą?

-Nie wiem, co myśleć. Kris, naprawdę nie wiem.

-Ale ja się próbuję starać, nigdy tego dla nikogo nie robiłem, nie widzisz, że zależy mi na tobie?

-Mówisz poważnie? Czy to kłamstwo? Kolejne kłamstwo, bo chcesz mieć kogoś do łóżka.

-Kurwa Tao. Jestem szczery, jak nigdy, zrozum wreszcie co do ciebie czuję. - Powiedziałem unosząc się niepotrzebnie, ale już mnie zdenerwował, czy tak trudno mi uwierzyć. - Tao, boisz się mnie? Nie skrzywdzę cię przecież.

-Boję się jedynie tego, że się zakocham. Boję się tego bardziej niż niczego innego. Boję się, że zakocham się w tobie i boję się tego, że mnie zostawisz - Nie pozwoliłem mu skończyć tylko przyciągnąłem jego smukłe ciało do siebie i przytuliłem mocno.

-Rozumiem... Jeśli mi kiedyś pozwolisz to udowodnię ci, że się mylisz.- Powiedziałem wciąż go tuląc. - Chcesz wrócić oglądać?

-Nie, idę się położyć.

-W takim razie dobranoc. - Powiedziałem odchodząc.

-Kris, czekaj. - Powiedział zatrzymując mnie.

-Hm?

-Nie uważam cię za takiego, mimo, że wydajesz się być na wszystko obojętny to masz serce i troszczysz się na swój sposób o przyjaciół. -Uśmiechnął się i puścił moją dłoń.

-A pieprzyć ten film. - Odpowiedziałem i objąłem ramieniem szyję niższego.-Też idę spać.- Wyszczerzył tylko żeby w uśmiechu na moje słowa i poszliśmy do pokoju na końcu korytarza. Całe szczęście, że się na mnie już nie złości, ale tak naprawdę dalej nie wiem co z nami. Mam nadzieję, że się przekona co do mnie.

Nowy rozdział ^^ Tak jakoś szybko dodaję, bo wena wróciła to póki ją mam to piszę :))

Przepraszam za błędy i dziękuje za gwiazdki, mile widziane komentarze co o tym sądzicie. :))

Do następnego ^^

Continue Reading

You'll Also Like

5.7K 452 23
Przez całe życie staramy się uciec od przeszłości, licząc, że konsekwencje naszych dawnych czynów nas nie dopadną. Nicole Jade uciekła od przeszłości...
920K 101K 124
Wiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystk...
16.7K 1.5K 54
Czasem jedno, przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie potrafi kompletnie zmienić całe życie, przewartościowując je dokumentnie. Doskonale przekona się o...
6K 565 30
Erwin i Gregory byli kiedyś nierozłączni, łączyła ich prawdziwa miłość, która wydawała się niezniszczalna. Jednak z czasem ich relacja zaczęła się po...