What is Love? |Zawieszone|

KimNaYun

3.1K 383 14

Tytuł: What is Love? Paringi: Baekyeol, Taoris, Kaisoo, Hunhan Główni bohaterowie: Byun Baekhyun, Park Chanye... Еще

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Nominacja
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdzial 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 17

Rozdział 16

111 14 2
KimNaYun

KAI POV

Rano obudziłem się przed Kyungsoo, który jeszcze sobie smacznie spał. Wstałem rozprostowując kości i odsłoniłem zasłony wpuszczając do środka trochę światła. Na zewnątrz kłębiły się szare chmury, jakby zbierało się na deszcz, mam jednak nadzieję, że nie. Z natury jestem leniwy, ale taka pogoda działa na mnie jeszcze pogarszając sytuację. Mam tylko ochotę rzucić się powrotem na łóżko, wtulić w ciepłego Dyo i przespać cały dzień, albo i wieczność. Tak, to byłby świetny pomysł gdyby nie to, że mój brzuch dawał o sobie znać. Wciąż byłem zaspany i pragnąłem ciepła, która mogła mi dać gruba kołderka, leżąca samotnie na łóżku. To znaczy nie tak samotnie, ale wiem, że mnie też wzywała. W końcu się przemogłem i udałem do łazienki, która swoją drogą była dwa razy większa niż ta w akademiku. Pozbyłem się wszelkich ubrań i wszedłem pod prysznic. Ciepła woda uderzała o moje ciało i twarz. To nic nie da, w takim tempie zasnę na stojąco. Odkręciłem zimną wodę i momentalnie pożałowałem swojego wyboru. Nie znosiłem chłodnej wody, ale czego się nie robi by nie spać? Postałem tak jeszcze kilka minut trzęsąc się pod wpływem zbyt zimnej wody, ale poskutkowało. Ożywiłem się natychmiastowo. Jak najszybciej wytarłem z siebie pozostałości wody i owinąłem wokół pasa ręcznik, bo oczywiście nie pomyślałem by wziąć od razu coś na przebranie. Wyszedłem z łazienki i starając się nie hałasować zacząłem szukać swojej walizki, która znalazła się pod łóżkiem. Kiedy ja ją tam dałem? Nie ważne, ważniejsze jest teraz gdzie moje wszystkie ubrania? Otworzyłem bagaż, ale w nim świeciło tylko pustkami. Miałem już przeklnąć pod nosem, za swoją nie uwagę, lecz kilka centymetrów od swojej twarzy ujrzałem Kyungsoo, który zdążył się obudzić i przyglądać moim poczynaniom.

-Co robisz? - Zapytał patrząc na mnie swoimi dużymi oczami niczym u sowy. Instynktownie odsunąłem się by zachować bezpieczną odległość. Niby to tylko mój współlokator, ale chwilami się przy nim cholernie denerwowałem. -Kai?

-Nic, tylko szukam... - Co ja szukałem? A tak. - Szukam swoich ubrań, bo jakimś magicznym sposobem zniknęły.

-Kai...

-Nie mam pojęcia gdzie ja je dałem, nawet nie pamiętam bym je wyciągał. Przecież nie piliśmy wczoraj dużo, prawda?

-Kaaaaai.

-Co?

-Ręcznik ci spadł. - Odparł odwracając wzrok i jeśli mi się nie przewidziało, rumieniąc się przy tym. Nie powiem uroczo wyglądał, ale czekaj zaraz... CO?! Zacząłem spanikowany szukać zguby, która ni stąd ni zowąd zsunęła się z moich bioder. Kiedy? Przez tego Kyungsoo, nawet nie poczułem, że stoję nago. Co mi się dzieje? Chory jestem? Przeziębienie? Grypa? A może to ebola?! Przepasałem szybko materiał na swoim odkrytym miejscu, którego akurat on nie powinien widzieć po przebudzeniu.

-Em, przepraszam, nie poczułem kiedy mi spadł...-Wydukałem zawstydzony swoją głupotą. Tak Kai, świetnie, już lepiej było zacząć tańczyć taniec małpy niż świecić swoim przyjacielem.

-Nic się nie dzieję. Która godzina? - Odpowiedział już normalnie jakby w ogóle niczego nie było. Eh, co z tym człowiekiem, aż tak go nie interesuję? Ale! Zarumienił się! Przynajmniej tak mi się wydawało... Mogło to też być jakieś światło z zewnątrz czy coś. Nie, nie, nie. Kai, nie bądź pesymistą, zawsze jest jakaś nadzieja, że się mu podobasz. Ha! I jeszcze czego... Prędzej małpy zaczął latać albo Suho przestanie ćpać.

-Dochodzi jedenasta. - Odpowiedziałem wstając i rozglądając się po pokoju.

-Ubrania masz w szafie. - Odparł wskazując na duża szafę obok drzwi. - Przepraszam za zamieszanie, nie powiedziałem ci, ale wczoraj jak już zasnąłeś nie mogłem się powstrzymać i nas rozpakowałem. - Dodał wstając i kierując się do łazienki.

-Oh, naprawdę? W takim razie dzięki, nic się nie stało. - Powiedziałem i kiedy już wyszedł z pomieszczenia ubrałem na siebie bokserki i przeszukałem, w co mógłbym dziś ubrać moje dupsko. I tak po długich namysłach ubrałem pierwsze lepsze rurki i koszulkę. Akurat, kiedy zdążyłem ogarnąć swoje włosy, który sterczały we wszystkie strony świata do pokoju wszedł Kyung już przebrany. Jak zwykle był spokojny i kiedy zauważył, że mu się dłużej przyglądam odezwał się marszcząc brwi.

-Hm? Mam coś na twarzy? - Zapytał łapiąc się za policzek.

-Nie, nie! - Zaprzeczyłem aż nazbyt szybko. Kai, weź się zachowuj jak przystało na normalnego dorosłego faceta a nie jakaś baba przed okresem. - Idziesz na dół?

-Tak, zgłodniałem już, a ty?

-Też, to chodźmy. - Odparłem wychodząc za niższym chłopakiem. Oczywiście na dole świeciło pustkami, rozumiem, że mamy wolne, że jest jeszcze wcześnie, ale żeby tyle spać?! Chanyeol poczwaro, nie zostawiaj mnie samego z Dyo, zaczynam się bać jego i samego siebie. Nie wiem co się dzieje.

-Heh, wszyscy jeszcze spiął. Można się było tego spodziewać. Co chcesz zjeść?

-Co? A nie wiem. Cokolwiek zrobisz i tak zjem. - Powiedziałem siadając przy wyspie kuchennej.

-W takim razie wolisz tosty czy naleśniki? - Zapytał podchodząc do lodówki.

-Naleśniki! - Krzyknąłem i wstałem pomagając wyciągnąć niższemu potrzebne produkty. Na moją odpowiedź się tylko uśmiechnął pod nosem, co przypadkiem zauważyłem. Ślicznie mu z uśmiechem na twarzy, zdecydowanie lepiej niż wzrokiem zabójcy, którym czasem mnie zaszczycał jak miał zły dzień. W końcu udało nam się przygotować te naleśniki. Oczywiście moja pomoc wyglądała głównie na patrzeniu, ale wspierałem go mentalnie nie? To tez się liczy. Tak liczy. Usiadłem z powrotem na krześle a obok mnie po chwili przysiadł Dyo podając dwa talerze z pięknie ozdobionymi naleśnikami.

-Myślałeś kiedyś by zawodowo gotować? Bo wychodzi ci to świetnie, najlepsze jakie dotąd jadłem.

-Naprawdę? Dziękuje, ale nie są tak dobre jak mojej mamy. Ona to robi dopiero zajebiste naleśniki.

-Powaga? To muszę wpaść i ich koniecznie spróbować. - Zaśmiałem się zdając sobie sprawę, że się chyba trochę wpraszam.

-Jasne, kiedyś na pewno spróbujesz. - Odpowiedział zabierając się za jedzenie.

Po skończonym śniadaniu rozsiedliśmy się w salonie i włączyłem jakiś teleturniej. Powoli zaczęła się schodzić reszta towarzystwa, co powodowało, że w domu było coraz to głośniej. Baekhyun wraz z zaspanym Chanyeolem dosiedli się obok nas na sofie. Ranek powoli i spokojnie mijał, ale oczywiście coś musiał przerwać mój wewnętrzny spokój. A był to Baek, który nagle zerwał się z siedzenia.

-Co się stało? - Zapytałem trochę zaskoczony.

-Kurwa. - Powiedział pod nosem

-Ej, o co chodzi - Odezwał się jak dotąd nieżywy Park.

-Channie, co ja narobiłem?! On już pewnie nie żyje.

-Co...? - Wymamrotałem pod nosem nic z tego nie rozumiejąc

-Kto? - Zapytał Chanyeol wstając i uspokajając swojego nie wiem, chłopaka? Nie mam pojęcia na jakim oni stopniu swojej znajomości są. Park nawet nie raczył mnie poinformować.

-No Suho! - Krzyknął spanikowany Byun. - Zabiłem go!

-Kto, kogo zabił? - Zapytał wchodzący do salonu Sehun z ręcznikiem na głowie i jakimś zielonym czymś na twarzy.

-Co ty kurwa masz na twarzy? Hawaje poczułeś? - Zapytałem marząc nos.

-No a jak, trochę maseczki nikomu ni zaszkodzi. Jak chcesz mogę ci trochę dać, świetnie działa.

-LUDZIE?! Ja sobie wyrywam włosy, bo zostawiłem na wpół żyjącego Suho w bagażniku a wy o maseczkach ?! On jak był trupem, to teraz zostanie z niego sam proch.

-Może zamiast panikować idź go wyciąg? - Zaproponował opanowany Sehun i pomaszerował do kuchni nie przejmując się niczym. Po chwili wraz z Baekiem, Chanyeolem i Kyungsoo znaleźliśmy się przy aucie i spanikowany Baek zaczął otwierać bagażnik. Ale widok, jaki zastaliśmy był nie powiem, zaskakujący. Suho wyparował.

-Miałeś rację, sam proch z niego został. - Odparłem przytakując do siebie głową.

-Kurwa gdzie ten trup się podział?! - Krzyczał blady już Baekhyun. Teraz to on wyglądał jak śmierć, ale nie będę go o tym powiadamiać. Wróciliśmy do środka i zaczęliśmy przeszukiwać każde pomieszczenia po kolei.

-No dlaczego nigdzie go nie ma?! Jak on w ogóle się wydostał?

-Spokojnie Baek jeszcze nie sprawdziliśmy w łazience i u Krisa. - Odpowiedział Chanyeol uspokajając go i trzymając za rękę. No, więc jak powiedział tak zrobiliśmy. Weszliśmy do pokoju Krisa nie racząc nawet zapukać, ale widok, który tu zastaliśmy był jeszcze dziwniejszy. Wszyscy jednocześnie wypowiedzielismy ciche '' Co'' pod nosem nie wierząc w widok przed sobą. Co to za jakiś trójkąt?! Tao śpiący sobie spokojnie na środku. Kris z prawej wtulający się w niego jak jakiś rzep a z lewej tak samo Suho. Czy ja o czymś nie wiem? Co tu się odpierdalało? Nie chce w sumie wiedzieć... Baek uderzył się w twarz i wyszedł. On przeżywał, że zabił człowieka a tu jego ofiara jakieś nocne atrakcje miała.

Południem cała święta trójca raczyła zejść na dół. Nie obyło się bez dziwnych spojrzeń z naszej strony kierowane do nich. Kris miał to oczywiście w dupie szedł przed siebie, Suho w ogóle nie był obecny, zastanawiam się czy on znajduje się w naszym świecie, czy może już umarł za życia? Tao oczywiście pytającym wzrokiem spoglądał w naszą stronę, ale nikt nie raczył wytłumaczyć o co chodzi. Nie wiedziałem, że Tao lubi się bawić w trójkąty. Ale co najlepsze, nie spodziewałem się tego po Krisie, przecież on prędzej sobie dał nogi obciąć niż robić to z dwoma facetami, ale może zmienił orientacje czy coś. Nie wnikam.

KYUNGSOO POV

-Przydało by się zrobić zakupy. - Westchnął Park.

-Mogę się tym zająć. - Odparłem wstając z sofy rozprostowując nogi.

-Naprawdę? Byłbym wdzięczny, ale umiesz prowadzić? - No tak, czym ja się tam dostane.

-Ja z nim pojadę. - Odezwał się Kai unosząc palec do góry. No tak, Jongin ma prawko.

-Okej, to chodźmy w takim razie. - Powiedziałem zabierając pieniądze i telefon. Usadowiłem się wygodnie w aucie Parka czekając aż Kai ruszy z miejsca. W końcu odpalił samochód i znaleźliśmy się na ruchliwej drodze, kierując się do najbliższego marketu. W środku panowała niezręczna cisza, tak jakby chciałem się odezwać, ale ciężko było zacząć. Przy Kaiu trochę się stresuję, nie wiem zbytnio jak z nim rozmawiać, na zewnątrz wyglądam całkiem normalnie, obojętnie, ale w środku wyrywam sobie włosy by nie walnąć czegoś głupiego. Dzisiejszego ranka to już w ogóle. Mogłem mu nie ruszać prywatnych rzeczy, dobrze, że się nie wydarł. No niby tylko podziękował, ale wydaję mi się, że był na mnie zły, ach i jeszcze ten wypadek z ręcznikiem. Mogłem się chociaż tak bezczelnie nie gapić, aish jaki jestem głupi. Znów się rumienię. Złapałem za swoje rozgrzane policzki starając się oddychać głęboko.

-Kyungsoo? Wszystko dobrze? - Zapytał Kai ze zmartwionym wzrokiem odrywając na chwilę wzrok z drogi na mnie. No tak przecież siedzę obok niego, pewnie zauważył, kiedy się trochę rzucałem jak ryba na słońcu.

-W porządku, tylko głowa mnie trochę boli. - Odparłem wymyślając pierwszą lepszą wymówkę na moje dość dziwne zachowanie. Co prawda głowa faktycznie mnie trochę bolała. Napił bym się kawy.

-Może kupić ci jakieś leki? Albo kawę?

-Nie no, aż tak bardzo mnie nie boli, kawa wystarczy.

-Okej, czyli pojedziemy wpierw do Starbucksa? - Przytaknąłem na jego pytanie i znów nastała cisza, ale nie na długo, bo zaraz znaleźliśmy się przed wspomnianym przed chwilą obiektem. Zostałem w aucie zdając się na intuicje Jonigna, bo nie zdążyłem nawet poinformować, jaką kawę chcę. Po chwili nudnego czekania pojawił się z dwoma kubkami, po czym podał mi jeden.

-Zapomniałem zapytać, jaką lubisz, nie wiem czy ci będzie smakować. - Powiedział zakłopotany, nie no dla tej miny wypije nawet taką, co nie lubię.

-A jaka to?- Zapytałem upijając łyk.

-Espresso z mlekiem.

-Mmm, dobrze trafiłeś. - Odparłem delektując się smakiem.

-Poważnie? -Zapytał mnie nie dowierzając, że szczęśliwym trafem akurat to lubię.

-Tak, jedźmy już do tego marketu.

Zakupy trochę nam zajęły, przy okazji kupiłem kilka łakoci, na które miałem ochotę, a Kai patrzył na mnie nie dowierzając gdzie to wszystko zmieszczę. Wspomniał, że jestem chudziutki jak jego ręka. Zacząłem się z nim wykłócać, że to nie prawda a ten by udowodnić zaczął mnie nosić po sklepie. Myślałem, że umrę ze wstydu, a przede wszystkim przez jego palący dotyk. Zwiesił mnie sobie jak jakiś bagaż na ramieniu a ja spanikowany trzymałem jego dłoń by nie upaść. Byłem czerwony jak dorodny burak. Kiedy mnie odstawił swój kolor twarzy zwaliłem na to, że miałem głowę w dole i przez to poczerwieniałem. Na szczęście uwierzył w tą gadkę szmatkę. W końcu, kiedy znalazłem się w domu zabrałem się za przygotowanie obiadu. Kai już zasiedlił się z Chanyeolem w salonie pijąc jakiś trunek, a biedny Baek próbował mi pomóc. Szczerze bardziej przeszkadzał, ale chcąc być miłym kazałem mu umyć łyżkę, bo noża lepiej niech nie myje sam. Tradycyjnie każdy wychwalał moje danie, z czego się cieszyłem jak głupi, ale najbardziej zależało mi na zdaniu Kaia.

Wieczorem chcąc pobyć sam ubrałem się ciepło i wyszedłem na zewnątrz. Starałem się uwolnić od przytłaczających myśli, a spacer po plaży, kiedy jest ciemno i nikogo na pewno nie spotkam, był najlepszą opcją. Niebo przybrało barwę granatu a gdzie niegdzie można było dostrzec małe gwiazdki, które lśniły niczym diamenty. Mimo wszystko pierwszym, co można myło ujrzeć na niebie był piękny, okrągły księżyc w pełni, który swoim światłem oświetlał mi trochę drogę. Jakby było ciemniej nie wyszedłbym samotnie, ale jakoś mam dziś taką potrzebę. Ciekawe, co robi Jongin? Nie widziałem go po obiedzie. Kyungsoo, przestań ciągle o nim myśleć, to tylko zwykły przyjaciel, nie każdy od razu jest odmiennej orientacji. Myśląc o różnych ważnych i mniej ważniejszych sprawach zaszedłem za daleko. Zdecydowanie za daleko, nawet nie wiem, gdzie jestem. Ale wystarczy, że zawrócę w końcu trafię na dom Chana. Moje postanowienia przerwał cichy jęk z nieznanego mi kierunku. W krzakach po prawej dosłyszałem szelest i mimo, że byłem trochę przestraszony chciałem sprawdzić co to. Nieco zbliżyłem się i rozchyliłem gałęzie krzewu. Ni stad ni zowąd wyszedł z nich młody mężczyzna zataczając się. Zapewne był pijany, eh, co alkohol robi z człowiekiem.

-Nic ci nie jest? - Zapytałem pochylając się i sprawdzając czy on w ogóle kontaktuje. Nie dostałem odpowiedzi natomiast jego silna dłoń złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła w jego stronę. Przestraszony zacząłem się wyrywać, ale na marne, bo osoba, która trzymała mnie w objęciach była za silna. Rzucił mnie na zimny piasek i zawisł nade mną rozpinając moją kurtkę. Teraz się już nie bałem, byłem wręcz przerażony. Z wszystkich sił starałem się wyrwać, uciec, lecz wszystko na nic. Za swoje gwałtowne ruchy dostałem tylko pięścią w twarz. Przez zimno nie odczułem prawdziwego bólu, jaki powinien mi towarzyszyć. Byłem zszokowany, że przez chwilę nie mogłem się poruszyć. Mężczyzna nade mną wepchnął swoje ręce pod ubranie i swoimi szorstkimi dłońmi błądził po moim roztrzęsionym ciele. Zagryzłem wargę i poczułem w ustach krew, zapewne podczas uderzenia rozcięło mi usta. Po chwili zaczął dobierać się do moich spodni i odpiął pasek, rozpinając mi przy tym rozporek. Zacząłem krzyczeć, wiercić się i płakać. Tak, byłem żałosny, nawet nie potrafiłem się sam obronić przed gwałcicielem. Przez zimno moje gardło nie dawało już rady a jakby tego było mało zaczął padać deszcz. Kai... proszę, pomóż mi... proszę...

Annyeong!

Już 16 rozdział napisany. Nie mam pojęcia ile jeszcze do końca, ale na pewno nie dużo. Mam już wiele pomysłow na nowe ff i mam nadzieję, że również się wam spodobają. Trochę Kaisoo się pojawiło w tym rozdziale. Przepraszam za wszelkie błędy i dziękuje za gwiazdki. Do następnego! ~ saranghaeyo

Продолжить чтение

Вам также понравится

4.3K 573 24
Lee Felix pisał znakomite wypracowania, co zaimponowało jego nauczycielowi, panu Hwangowi. Uczeń zupełnie przypadkowo nabrał bliższą relację z profe...
3.6K 161 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...
63.1K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
55.3K 6K 52
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...