What is Love? |Zawieszone|

By KimNaYun

3.1K 383 14

Tytuł: What is Love? Paringi: Baekyeol, Taoris, Kaisoo, Hunhan Główni bohaterowie: Byun Baekhyun, Park Chanye... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Nominacja
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdzial 10
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17

Rozdział 11

159 21 2
By KimNaYun

Obudził mnie nieznośny ból głowy i brzucha. Przetarłem oczy łapiąc się za bolące miejsca i próbując się podnieść.

-Auć, moja dupa, co jest kurde...- Mozolnie przeniosłem się do pozycji siedzącej i z miną jakby ktoś mnie zarzynał próbowałem przypomnieć sobie, co się stało. Coś chyba jarałem i słabo pamiętam... - A idę spać...- Powiedziałem pod nosem właściwie do siebie i położyłem się z powrotem. Osoba leżąca obok mnie objęła mnie a ja tylko przysunąłem się bliżej pragnąc więcej ciepła. ''Chwila, stop, co?'' Znieruchomiałem na chwilę i powoli otworzyłem oczy, przed którymi ujrzałem twarz Krisa zdecydowanie za blisko mojej, który sobie po prostu spał.

-O MÓJ BOŻE, KRIS! - Wykrzyczałem podnosząc się momentalnie i budząc przy tym chłopaka, który niechętnie się uniósł.

-Jezu ciszej, ogłuchnę przez ciebie...- Wymamrotał pocierając kark i mrużąc oczy.

-C-co ty tu robisz?! - Rozejrzał się wokół i uniósł brew.

-Przecież to mój pokój, to jasne, że śpię.

-A co ja tu robię?!

-Ty się mnie pytasz? Przecież to ty leżysz w moim łóżku. - Przejrzał mnie wzrokiem i dotknął okolicy moich bioder. Wzdrygnąłem się zdając sobie sprawę z jednej istotnej sprawy. Byłem nagi...- Do tego jeszcze negliż mi tu robisz.

-Kris... Tyłek mnie boli... Co myśmy zrobili... -Powiedziałem zmarnowany łapiąc się za głowę.

-Pewnie się przespaliśmy.

-O MÓJ BOŻE... O MÓJ BOŻE! - Zacząłem panikować rozglądając się po całym pokoju.

-Ups?

-Jakie kurwa ups?! Dlaczego ty jesteś spokojny w takiej sytuacji?! Ja nie jestem gejem, dlaczego się z tobą miałbym przespać, coś ty mi kurwa dał?!

-Raz w dupę to jeszcze nie gej. I mnie nie pytaj to Chanyeol nam to załatwił.

-JESZCZE.

-A co przeżywasz jak mrówka okres, to nie koniec świata, trochę przyjemności nikomu nie zaszkodzi.

-Mam depresję...- Wyszeptałem kołysząc się na boki jak psychicznie chory. Kris po prostu wstał świecąc swoim gołym tyłkiem przed moimi oczami i udał się do łazienki. Wykorzystałem sytuację i jak najszybciej zerwałem się z łóżka szukając swoich rzeczy, których jak na złość kurwa nigdzie nie było. Nawet nie usłyszałem, kiedy z niej wyszedł już zakrywając swoją szanowną dupę i perfidnie na mnie patrząc oraz śmiejąc się pod nosem. Kiedy zdałem sobie sprawę z jego obecności zarzuciłem szybko na siebie jakąś za dużą koszulkę, która szczęśliwym trafem sięgała mi do połowy kolan zakrywając to, co trzeba.

-Przestań się śmiać, głupku. - Wycedziłem cały czerwony ze wstydu.

-Sory, po prostu śmiesznie to wygląda jak panikujesz.

-Ta jasne, a teraz mi powiedz gdzie moje rzeczy? Za chwilę wykłady a ja latam pół nagi po twoim pokoju.

-A bo ja wiem, weź sobie coś mojego. - Wskazał palcem na szafę w rogu pokoju i mimo iż nie chciałem zakładać jego rzeczy to innego wyjścia nie było. Bo jakimś magicznym sposobem moje ubrania wyparowały. Otworzyłem drzwiczki szafy gdzie zastałem porządek, uniosłem wysoko brwi dziwiąc się tym widokiem. Nie ogarnięty Kris, alkoholik i leń a ma tak czysto w szafie? No nie wierze, zaskakuje mnie ten człowiek. Wyciągnąłem z mniejszej szuflady bokserki i kiedy miałem już je wkładać zatrzymałem się odwracając się za siebie.

-Przestań się na mnie patrzeć, chcę się ubrać spokoju.

-I tak już cię widziałem nago. - Powiedział perfidnie śmiejąc mi się w twarz. Wkurzony obróciłem się z powrotem i włożyłem na siebie bieliznę, po czym zabrałem się za szukanie jakiś najmniejszych spodni, jakie mógłbym znaleźć ale wszystko leciało mi z dupy w tempie natychmiastowym.

-Kris no... To wszystko jest za duże. - Marudziłem wzdychając i strzelając miny.

-Przesuń się sieroto, daj działać mistrzowi. - Powiedział podchodząc do mnie i szukając po półkach potrzebnej mi rzeczy.

-Jakiemu kurde mistrzowi... Szmateksu czy co? - Powiedziałem do siebie.

- Nie narzekaj, bo zaraz wyjdziesz stąd nago, jeśli coś ci nie pasuje. -Pomruczałem jeszcze pod nosem i w końcu odpuściłem sobie dogadywanie. Po jakimś czasie w końcu coś znalazł.

-Masz, to jest najmniejsze z tego co tu mam.

- Nie założę tego. To w ogóle spodnie są?

-Ta nie narzekaj tylko wkładaj.

- Nie, daj coś innego.

-Tao, ta masz i nie pierdol.

-Nie i tyle. - Sprzeczaliśmy się jeszcze chwilę, po czym Kris najwyraźniej się wkurzył, bo zaczął ubierać samodzielnie na mnie tą rzecz, którą nazywał spodniami. Upadłem na podłogę wierzgając się na boki. Przykucnął przy mnie dalej próbując to na mnie założyć. Przez to rzucanie kopnąłem go w żebra a ten jeszcze bardziej rozjuszony rzucił się na mnie umożliwiając mi poruszanie się. Wszystko było by okej gdyby nie to, że był w samych bokserkach, a ja bez nich i jego przyrodzenie ocierało się o moje, wywołując u mnie te cholernie dziwne uczucie. Uniósł się na rękach patrząc na mnie nie pewnie.

-Już, uspokoiłeś się? - Powiedział w końcu. Miałem mu odpowiedzieć ale po prostu zajebistym trafem do pokoju wbił sobie uhahany Chanyeol prowadząc monolog sam ze sobą, a za nim Baek obgryzający paznokcie i Luhan, który siedział z głową telefonie. Super, my na podłodze w bardzo ciekawiej pozie do tego pół nadzy a ja swoim członem świecę. Wszyscy zastygliśmy w miejscu widząc się wzajemnie. Luhanowi dosłownie oczy wyskoczyły i odruchowo zrobił nam zdjęcie. Wnioskuję po tym, że niezręczną ciszę przerwało głośne ''pstryk'' aparatu.

-T-tao? - Wymamrotał Baekhyun. Kris podniósł się ze mnie a ja zmarnowany zaciągnąłem na siebie te dziwne spodnie nie mając już wyjścia.

-Em, to my wyjdziemy, sorka, że przeszkodziliśmy. - Powiedział Chanyeol zamykając buzię Baekowi i wyprowadzając sparaliżowanego Luhana, który już wymyślał w swojej głowie teorie spiskowe na nasz temat. W końcu, kiedy drzwi się zamknęły strzeliłem sobie z dłoni w czoło i usiadłem na dywanie.

-No nie, no ja cię po prostu zabiję...

-Ja ich tu nie spraszałem to nie moje wina. - Bronił się Kris, po czym sięgnął po papierosy, które leżały na półce i odpalił jednego. - Chcesz?

-Nie, nie chce. - Odwarknąłem i zacząłem się rozglądać za telefonem.

-Tego szukasz? - Powiedział Kris machając moim telefonem to w prawo to w lewo.

-Tak, daj.

-Nie.

-Jakie nie. To moje, oddaj.

-Najpierw zapal i się uspokój, w ciąży nie będziesz to co ty tak przeżywasz? - Dodał ze spokojem w głosie.

-No tak, ty kurwa zawsze pełen chilloucik, zajara, popije i żyje. - Powiedziałem wyrywając mu z ręki papierosa, którego już palił i w nerwach spaliłem go w ekspresowym tempie pochłaniając duże kłęby dymu. Wyrzuciłem peta przez okno i wróciłem do Krisa prosząc go by oddał moją własność. Dał mi go po chwili i już miałem wychodzić, kiedy jeszcze mnie zatrzymał.

-Pamiętasz coś z wczoraj w ogóle?

-Urywki, ale nie do końca. Ty też? - Zapytałem odwracając się w jego stronę.

-Właściwie to pamiętam praktycznie wszystko.

-Poważnie? Może opowiesz jak to zacząłeś?

-Właściwie, to ty zacząłeś - Odpowiedział a mi po chwili zastanowienia włosy dęba stanęły, kiedy przypomniała mi się ta scena. Faktycznie to ja zainicjowałem wszystko. - Ta spoko nic się nie stało, ja przeżyje, gorzej z tobą. Co z tobą, to twój pierwszy raz czy co? - Zaśmiał się i po chwili ucichł widząc moją minę. - Poważnie? Jestem pierwszy? - Otworzył szerzej oczy a ja tylko przytaknął głową i pożegnałem go wychodząc czym prędzej.

-Nie wierzę, co ja najlepszego uczyniłem? Swój pierwszy raz z taką osobą... Świetnie, jeszcze zaraz Baek z Luhanem obrzucą mnie pytaniami. - Mamrotałem pod nosem wracając do pokoju. Przebrałem się i pośpiesznie udałem na wykłady, na które zdążyłem na styk.

BAEKHYUN POV

Właśnie przysypiałem na tych nudzących wykładach a Kyungsoo jak nigdy robił notatki jak szalony. To znaczy on zawsze je robił, ale dziś to jakoś tak za bardzo się przykłada.

-Kyungsoo - Szepnąłem, szturchając go łokciem. - Wszystko w porządku? Coś się stało?

-Co? Nie nic. Dlaczego pytasz?

-Jak nic? Coś się stało, widzę przecież.

-Jest okej, naprawdę. - Wymigiwał się zawzięcie, ciekawe o co chodziło. Może znowu jego współlokator zaczął go olewać, a ten biedy tak się stara z nim zaprzyjaźnić.

-Chodzi o Kaia? - Zapytałem patrząc na reakcje Dyo i od razu wiedziałem, że to ma związek z nim. Ten wzrok, kiedy o nim wspomniałem, jak nic to o niego chodzi.

-Nie. - Powiedział pośpiesznie a ja zaśmiałem się pod nosem. Później go o to wypytam.
Południem udałem się na dach akademiku by sobie odpocząć i zadzwonić do cioci aby ją powiadomić, że zamierzam wpaść. Po kilku sygnałach odebrała.

-Cześć ciociu.

-O Baekhyun, dawno nie dzwoniłeś, co tam u ciebie słychać? Jak nauka? Dobrze się odżywiasz?

-Tak, tak ciociu, dobrze. Jesteś w domu?

-To cieszę się, tak jestem.

-Bo właściwie to mógłbym wpaść na weekend.

-Naprawdę? Och, to świetnie, o której będziesz?

-Późnym południem, a no bo jest jeszcze sprawa.

-Dobrze, to zrobię pyszną kolację. Jaka?

- Chciałbym zabrać ze sobą no ten.. kolegę.

-Czyli muszę zrobić większe zakupy. Kto to? Mówisz o Kyungsoo?

-Nie, nie, taki nowy, Chanyeol.

-Masz nowych kolegów? To dobrze z chęcią go poznam.

-Ok, nie zabieram ci już czasu, do zobaczenia.- Pożegnałem się, po czym wróciłem do leżenia na murku i patrzenia w niebo. Z każdym dniem robiło się coraz chłodniej, ale w końcu już połowa października, to co się dziwić. Właściwie to i tak jest za ciepło jak na ten miesiąc. Kiedy zaczęło padać wróciłem do swojego pokoju i już z korytarzu słyszałem głośną muzykę brazylijską.

-No nie... Luhan znowu tańczy sambę? - Wszedłem niepewnie przytykając sobie uszy.

-O hej Baek! Dołącz się! - Przekazał mi Luhan przekrzykując muzykę.

-Ta chyba nie. - Wzdrygnąłem się na samą myśl. - Idź weź Lu leki, bo z tobą już źle. - Podszedłem do jego telefonu i ściszyłem muzykę tak, aby można było normalnie rozmawiać.

-Oj Baekie, ja musze dbać o linię, żeby mieć taką figurę jak ja, to trzeba się dużo ruszać. - Zamrugałem oczami patrząc z miną '' a ty się dobrze czujesz?''.

-Ja może wyjdę...

-Baek no, nie ignoruj mnie. Mam randkę chce wyglądać dobrze. - Tupnął nogą teatralnie.

-Randkę? - Zapytałem unosząc brew ku górze.

-No tak, z Sehunem. - Potwierdził.

-Oho, to powodzenia.

-Dzięki, ale i tak bardziej ciekawi mnie co z tym Tao, że też akurat Kris, no naprawdę kiepsko wybrał - Powiedział Luhan tym razem wywijając jakieś piruety na podłodze.

-Luhan, dziecko, opanuj emocje. - Zatrzymałem go pośpiesznie i zaprowadziłem na łóżko. - No, od razu lepiej, a co do Tao, to nie możliwe. Ja naprawdę nie wiem co on tam robił pół nagi, ale na pewno jest inaczej niż myślimy.

-Możliwe. - Przytaknął Luhan. Zacząłem pakować do plecaka kilka najpotrzebniejszy rzeczy, ponieważ połowę ubrań zostawiłem w domu.

-Ty się gdzieś wybierasz? - Zapytał Luhan przeszukując szafę z góry do dołu.

-Tak, do ciotki na weekend.

-Ee, myślałem już, że Chanyeol gdzieś cie zabiera.

-Właściwie to z nim tam jadę. - Odpowiedziałem a oczy Luhana zaświeciły się jak dwie gwiazdy sygnalizując mi bym działał.

LUHAN POV

Przygotowania do randki zajęły mi wieki. Przez całe południe szukałem odpowiedniego stroju i w końcu zdecydowałem się na czarne rurki, bluzę zakładaną przez głowę i szarą Beanie. Trochę kiepsko, ponieważ pogoda się zepsuła i deszcz co chwila kropi. To psuje całą magię wyjścia ale przeżyje. Następnym etapem przygotowań były włosy, które już umyłem i aktualnie suszyłem. W końcu zabrałem się za układanie ich, co stanowiło nie lada wyzwanie. Zdecydowanie za dużo czasu mi to zabrało, ale nie narzekajmy jeszcze mam kilka minut. Poprawiłem jeszcze oczy kredką i użyłem trochę perfum, które niedawno kupiłem na specjalne okazje. I kiedy miałem już wychodzić z łazienki zapukano do drzwi. Przejrzałem się jeszcze w lustrze ostatni raz i podreptałem otworzyć. Tak jak myślałem był to Sehun. Na jego widok nogi mi się ugięły a serce waliło jak szalone. Dlaczego on tak dobrze wygląda we wszystkim? Czuję się przy nim jak jakiś obdarciuch. Przytuliłem go na powitanie i zaciągnąłem się jego zapachem, który sprawiał, że odlatuje.

- Weź kurtkę, Lu. Chłodno się zrobiło. - Powiedział, kiedy już miałem wychodzić z pokoju. No tak, kurtka, przez niego zapomniałem co się wokół dzieje. Wróciłem się zabierając ze sobą potrzebną rzecz i udaliśmy się na zewnątrz do auta Sehuna.

-Gdzie mam jechać?- Zapytał spoglądając na mnie i odpalając przy tym samochód.

-Właściwie to myślałem o kręglach, ale nie wiem czy lubisz...- Zacząłem niepewnie nie przemyślając do końca, co będzie, jeśli nie przypadnie mu do gustu mój pomysł.

-Okej, może być. - Zgodził się, na co odetchnąłem z ulgą. Większość drogi rozmawialiśmy o bzdetach a nawet wspomniałem, co wydarzyło się dziś rano u Krisa. Sehun w towarzystwie zwykle nie słucha co się do niego mówi, ale przy mnie to jakoś inaczej się zachowuje. Mimo iż prowadzi to ma podzielną uwagę i wyraźnie widzę, że przysłuchuje mi się z zaciekawieniem.

-Naprawdę nie wiem co o nich myśleć, że niby Kris i Tao razem? Ten Kris i związek? - Mówiłem nie dowierzając własnym słowom.

-Skąd ta pewność, że są w związku? Kris nie jest z tych, on się w miłość nie bawi. Nie raz to słyszałem, pewnie po prostu się ze sobą przespali.

-Ale Tao nie jest z takich.

-No właśnie wiem. Luhannie, to nie nasza sprawa może nic się nie wydarzyło tylko sytuacja, której ich zastaliście była dwuznaczna.

-Całkiem możliwe.- Przytaknąłem zgadzając się z Sehunem. Chwilę później byliśmy na miejscu i zaczynaliśmy grę. Rzucałem pierwszy i zbiłem prawie wszystkie. Jak byłem młodszy często grywałem, więc powinno mi pójść sprawnie. Kiedy przyszła kolej Sehuna wstał i trochę niepewnie wybrał sobie odpowiednią kulę. Kiedy przyszła kolej rzutu chwilę stał w miejscu zabierając się za to.

-Czemu nie rzucasz? - Zapytałem wstając. Podrapał się po czole odwracając wzrok. - Nie wiesz jak? Mogłeś mówić, że nie umiesz grać. Pomogę ci. - Podszedłem go od tyłu ustawiając odpowiednio i łapiąc jego rękę oddałem rzut.

-Po prostu nie chciałem się kompromitować... -Powiedział odwracając się do mnie.

-Hunnie, ale to nic, nie obchodzi mnie czy umiesz grać czy nie. Ważne jest, że spędzamy ze sobą czas.

-No rozumiem, to mi wystarcza, ale nie chce byś widział we mnie jakieś beztalencie. W razie ewentualności ja powinienem ci pomagać a nie ty mnie.

-Oj no nie przejmuj się, dla mnie jesteś idealny pod każdym względem. - Dodałem, po czym wtuliłem się w jego ramiona a ten zamknął mnie w swoim uścisku.

-Dziękuje za twoje słowa, Lu. - Odpowiedział i wróciliśmy do gry. Nie chciałem już tak zwracać na siebie uwagi ludzi obok, którzy dość dziwnie na nas patrzyli. No helo czy dwóch gejów w kręgielni to w tych czasach coś niezwykłego? Moim zdaniem nie. Jeszcze przy kilku rzutach pomogłem Sehunowi śmiejąc się kiedy coś mu nie wychodziło, a później szło mu całkiem dobrze i zdarzało się, że zbił więcej kręgli ode mnie. Ale w końcu i tak wygrałem a kiedy wyszliśmy zażądałem nagrody.

-A co byś chciał?- Zapytał Sehun a ja udawałem, że się zastanawiam, ale od początku jedno myśl chodziła mi po głowie.

-W takim razie chce buziaka w policzek. - Powiedziałem błądząc wzrokiem po każdym przedmiocie byle nie obiekcie moich westchnień. Po chwili pochwycił mnie dłońmi za policzki abym popatrzył na niego. W końcu skierowałem wzrok na chłopaka rumieniąc się i po chwili poczułem na ustach jego wargi. Zaskoczony otworzyłem szeroko oczy nie spodziewając się takiego czynu z jego strony. Nogi miałem jak z waty i Sehun wyczuwając to pochwycił mnie w tali przytrzymując i pogłębiając pocałunek. Zamknąłem oczy i odwzajemniłem go a w oczach zaczęło mi się zbierać na łzy. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłem, kiedy deszcz zaczął padać. W końcu Sehun przerwał pocałunek ciągnąc mnie za rękę pod jakiś dach. Byliśmy cali przemoczeni a ja zacząłem kichać.

-Zimno ci? Kurde, chodź wracamy, bo się przeziębisz. - Powiedział Sehun otulając mnie i prowadząc na parking gdzie stało jego auto.

-Nie, nic mi nie jest. Nie musimy wracać.- Zacząłem mówić, pociągając nosem. Nie chciałem, aby taki piękny moment się skończył przez jakiś głupi deszcz.
-Bez dyskusji Luhan, możemy razem posiedzieć w akademiku. Nic się nie dzieje, dobrze się bawiłem, zresztą co byśmy nie robili to z tobą zawsze będzie fajnie. A teraz się pośpiesz, bo zaraz będziemy całkowicie mokrzy. - Posłuchałem go i pobiegliśmy do samochodu.
Wieczorem siedzieliśmy pod kołdrą w moim pokoju i oglądaliśmy dramy. Piłem herbatę z cytryną, ponieważ Sehun twierdził, że jestem chory i mam leżeć. Baekhyuna nie było, więc pokój był całkowicie do naszej dyspozycji. Położyłem głowę na jego ramieniu wtulając się mocniej w jego ciało.

-Luhannie. - Uniosłem głowę na słowa Sehuna i popatrzyłem na niego pytająco. Wtedy złożył na moich ustach subtelny, krótki pocałunek i popatrzył na mnie głaskając po włosach. -Chyba się w tobie zakochałem...

No i wreszcie napisałam XD Już myślałam, że nigdy nie skończę tego rozdziału, ale jednak się udało i nawet najdłuższy jak dotąd wyszedł. Hyhy, miałam jeszcze wiele pomysłów, ale się nie rozpisywałam, bo pisałam to środkiem nocy śpiąc na klawiaturze. Niestety musze pisać nocą, bo w dzień w ogóle weny mi brak. Mam nadzieję, że się spodobało, trochę Hunhanów było a w następnym rozdziale Baekyeol ^^ Osobiście coś mi się teraz nie podobają te rozdziały :c i przepraszam za błędy.

Continue Reading

You'll Also Like

920K 101K 124
Wiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystk...
11.1K 839 25
𝐎𝐊𝐎 𝐙𝐀 𝐎𝐊𝐎, 𝐊𝐑𝐄𝐖 𝐙𝐀 𝐊𝐑𝐄𝐖 "𝐃𝐑𝐄𝐀𝐌𝐒 𝐃𝐈𝐃𝐍'𝐓 𝐌𝐀𝐊𝐄 𝐔𝐒 𝐊𝐈𝐍𝐆𝐒, 𝐃𝐑𝐀𝐆𝐎𝐍𝐒 𝐃𝐈𝐃" ➡︎ 𝐎 𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚𝐧𝐤𝐚𝐜𝐡 𝐩𝐨...
78.2K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
16.8K 1.5K 54
Czasem jedno, przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie potrafi kompletnie zmienić całe życie, przewartościowując je dokumentnie. Doskonale przekona się o...