Between worlds / Newt ( W TRA...

Eff_infinty tarafından

171K 9.2K 3.8K

Nora. Z pozoru zwyczajna dziewczyna, ale nie jest taka. Zostaje wysłana do tajemniczej Strefy, w której jak s... Daha Fazla

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Epilog
~ BOHATEROWIE ~

Rozdział 5

6.8K 357 184
Eff_infinty tarafından


Lekki dreszcz przeszył mnie całą, gdy wraz z Newtem szłam pod jedno z okolicznych drzew, łączących się z małym lasem. Wszyscy powoli kończyli robić swoje codzienne prace. Usiadłam obok blondyna na lekko mokrej trawie, która zdążyła już nasiąknąć wieczornym wilgotnym powietrzem. Starałam się nie drżeć, ale nie wychodziło mi to za dobrze. Ciągle zgrzytałam zębami, aż w pewnym momencie zaczęłam się martwić o to, czy mi nie wypadną razem z podniebieniem. Newt patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, a potem poczułam na swoich ramionach jakiś materiał. Spojrzałam na blondyna, ale on wyglądał na równie zdziwionego tak, jak ja. Przeniosłam wzrok trochę dalej i zobaczyłam odchodzącego Liama. To pewnie on musiał mi dać ten koc. Biedny, miałam ochotę mu odpowiedzieć, ale był już w takiej odległości, że pewnie by mnie nie usłyszał. Musiałam przyznać, że pomimo porannego incydentu, polubiłam go.

- No, opowiadaj. - Ponaglił mnie Newt, gdy już zaskoczenie minęło.

- Tak, tak. - Odparłam szybko. Odetchnęłam głęboko, starając się przywołać z pamięci jakieś kopie zapasowe mojego nocnego koszmaru.

- No, więc? Nie męcz mnie, gadaj, no szybko!

- Ok! Ok! No więc główną częścią było to, w jaki sposób się tu dostałam.

Chłopak uniósł brew i utkwił we mnie wzrok, który teraz był jeszcze bardziej natarczywy niż parę minut wcześniej.

- Na początku siedziałam w jakimś jasnym pokoju z kobietą. Mówiła mi, że Labirynt jest dla bezpieczeństwa. Wszystko działo się szybko. Do pokoju wpadł jakiś mężczyzna i oznajmił, że mają kłopoty. Na korytarzu były drzwi, do których ktoś się dobijał. Nie pamiętam już jego słów, ale pamiętam, że coś mówił. Potem ta kobieta pociągnęła mnie za sobą i doszłyśmy do jednego obszernego pokoju z kabinami wypełnionymi wodą. Kazała mi wejść do środka, a woda zalała całą kabinę. Widziałam też komputery... różne światła...

- Zaraz... - Przerwał mi gestem ręki, nakazując, bym się na chwilę zamknęła. - Wodą? Kabiny z wodą?

- Tak, a bo co?

- Pewnie to jest przypadek albo nie, ale ci którzy przeszli przez Przemianę, widzieli zupełnie to samo. - Na końcu języka miałam już pytanie na temat Przemiany i co to jest, ale jednak go nie zadałam, bo szybko usłyszałam odpowiedź. - Przemiana następuje wtedy, kiedy użądli cię jeden z tych cholernych Bóldożerców. Oczywiście, jeśli dostaniesz Serum, co z kolei oznacza, że Serum bólu ratuje twój tyłek przed śmiercią.

Wzruszyłam ramionami, niezbyt rozumiejąc jego tok myślenia. Postanowiłam kontynuować i wyjawić mu również to, że miałam pewne sugestie co do tej kobiety...

- Pamiętam, że ta kobieta płakała...

Newt szybko uniósł głowę i przestał grzebać palcami w ziemi, czasami odrywając kępkę trawy. Teraz, zaprzestał. Znieruchomiał zupełnie tak, jakby go kto wyłączył. Pokiwałam głową i zagryzłam wargę.

- Wiesz, Newt... wydaje mi się... to znaczy mam takie przeczucie...

- No? - Ponaglił.

- Mam takie przeczucie, jakby ta kobieta była moją matką.

- Matką?! - Na wpół wykrzyczał, na wpół zapytał, otwierając buzię.

- Cicho! - Zbeształam go. Nie miałam zbytniej ochoty, by wszyscy wiedzieli o tym, co działo się w mojej głowie. Gdybym chciała robić z siebie ofiarę, zrobiłabym to już dawno. - Tak, tak właśnie mi się wydaje. - Zmierzyłam go wzrokiem i poczułam kolejny dreszcz. Zawiał wiaterek i musiałam mocniej się opatulić kocem. Zataiłam przed nim fakt, że widziałam ich imiona i twarze i to, że należeli do DRESZCZu. Usłyszałam ciche jego westchnienie.

Spojrzałam na niego. Siedział obok i nerwowo przeczesywał dłońmi włosy, czasami zaciskając na nich pięści. Zjechał ręką na twarz i teraz leciutko szarpał górną wargę z oczami utkwionymi w oddali i przymrużonymi oczami, jakby właśnie się nad czymś mocno i uparcie zastanawiał. W końcu znowu wydał z siebie westchnienie i poruszył wargami.

- To wszystko jest takie porąbane. - Wyjął z kieszeni spodni kartkę i podał mi ją, unikając mojego wzroku. Wzięłam od niego papier i spojrzałam na nabazgrane słowa.

- Co to jest? - Zapytałam, gdy w końcu dotarł do mnie sens tych słów.

- Mnie się pytasz? Leżało to obok ciebie, kiedy się tu dostałaś, ale chyba tego nie zauważyłaś.

- "Ona jest ostatnia". Wybacz, ale brzmi to jak zwiastowanie jakieś zagłady. - Burknęłam. - Z resztą, dlaczego pokazujesz mi to teraz, a nie wcześniej?

- Zapomniałem. - Odparł. - Przypomniałem sobie, dopiero gdy skończyłaś opowiadać swój sen.

- Ale co to ma znaczyć? Jestem ostatnia? Nie będzie już nikogo więcej?

- Na to wygląda. - Wstał i otrzepał się, podając mi dłoń, a kiedy ją ujęłam w geście pomocy, szarpnął mną w górę tak mocno, że poczułam, jakby mi ramię wypadło z zawiasów. - Wiem jedynie tyle, że jesteś cholernie ważna, skoro teraz cię przysłali i skoro postanowili oddać ci trochę twojej cennej pamięci.

Uśmiechnęłam się blado. Rozmasowałam sobie ramię i w końcu zorientowałam się, że wszędzie nastała już prawie ciemność, a nigdzie nie było widać Thomasa i Minho. Zmartwiona zaczęłam kierować się w stronę wielkich ścian. Byłam świadoma tego, że w każdej chwili mogą się one zamknąć na dobre. Poczułam niemiły skurcz. W tej chwili najbardziej chciałam tego, żeby wyszli zza najbliższego zakrętu cali i zdrowi. Stałam tam. Czekałam. Lekka mgła zaczęła obrastać coraz to większą część Strefy. Newt podszedł do mnie i jakby rozumiejąc, o co mi chodzi, stanął i bez słowa wyczekiwał ich ze mną. W końcu ściany zaczęły przesuwać się ku sobie, by jak co noc zamknąć się z żelaznym uścisku.

- Gdzie oni są? - Zapytałam niemal płaczliwym tonem.

- Tam! - Zawołał Newt i wskazał palcem na ciemną uliczkę.

Wyostrzyłam wzrok i dostrzegłam poruszający się kształt, który szybko rósł. Chwilę potem stali już na trawie poza zasięgiem Labiryntu, jego dziedzińca i siatki, odgradzającej łąkę od koszmaru.

- Gdzie wy się szlajaliście tak długo!? - Niemal nawrzeszczałam na nich. Byłam zła, bo gdyby tak nie zdążyli...

- A co? - Minho się wyprostował i uśmiechnął. - Tęskniłaś za mną?

- Tak, po prostu nie mogłam się doczekać, aż zobaczę twoje oczy, te twoje WIELKIE, piękne oczy. - Fuknęłam.

Newt wybuchnął śmiechem, a ja wraz z nim. Azjata skrzyżował ręce na piersi i prychnął, ale mimo to nie przestał się uśmiechać.

- Skończyliście już? - Thomas zabrał głos. Nie zmienił się od poranka. Ten sam zimny i stanowczy. Czy przypadkiem nie zamienił się miejscami charakterem z Newtem? Teraz bardziej przypominał mi blondyna z wczoraj, a nie Thomasa, który już w pierwszej chwili postanowił się zaopiekować nową, nikogo nieznającą przerażoną dziewczyną.

- Tak. - Odparłam sucho. Miałam nadzieję pokazać się od tej zimniejszej strony, ale chyba się nie udało. Moja wrażliwa dusza miała zbyt małe pazurki.

- Skoro tak, to mamy wiadomość. Znaleźliśmy coś, a mianowicie napis na jednej ze ścian w ósmym sektorze. Nie mieliśmy czasu się mu przyjrzeć, ale jestem pewny, że był on z dopiskiem DRESZCZ.

- To już coś. - Newt podchwycił temat, ale wydawało mi się, że ma nieco inny ton głosu, gdy zwracał się do ciemnowłosego. Czy teraz już tak będzie? Czy tutaj zawsze jedno wydarzenie zmienia ludzi o sto osiemdziesiąt stopni?

- Tak, ale jutro musimy tam wrócić, by dowiedzieć się czegoś więcej. Będziemy mieć więcej czasu, bo przynajmniej pamiętamy drogę.

- Dobra chłopaki. - Odparłam, mając nadzieję, że nie zbesztają mnie za to, że za chwilę coś im rozkażę. - Wio do Patelniaka, póki jeszcze tam siedzi, a potem do wyra. Wasze ciała aż krzyczą o odrobinę snu.

- Wiesz... - Minho podszedł do mnie z uśmiechem na ustach i tym figlarnym błyskiem w oku, który miał zawsze, kiedy chciał mi dociąć. - ...moje ciało ma ochotę, ale jednak na co innego.

Dałam mu kuksańca w bok, zanosząc się śmiechem. W przeciwieństwie do reszty wiedziałam, kiedy Minho żartuje, a kiedy nie. Wraz z Newtem, towarzyszyliśmy im przez resztę drogi do kuchni, ale ani słowem nie odezwałam się do Thomasa, a i on nawet na mnie nie spojrzał, co mnie lekko, ale tylko lekko zasmuciło.



***



Otworzyłam wodę i weszłam pod prysznic. Gorąco rozlało się po moim ciele, idealnie spłukując ze mnie zmęczenie, brud i wszelkie oznaki irytacji. Minęły trzy kolejne dni, w których zdążyłam poznać Strefę, wmieszać się w ich życie, nauczyć się slangu i w końcu zacząć wykonywać jakąś pracę. Nie udało nam się znaleźć tej najlepszej, więc zostałam Plastrem, Oraczem (tylko jeśli chodziło o owoce i warzywa) i osobą na liście do prawej ręki Newta. Sama byłam nieźle zdziwiona, gdy to usłyszałam. Newt w końcu otworzył się przede mną i dał jasno do zrozumienia, że już nie jestem dla niego wrogiem, a przyjacielem. To mnie cieszyło. 

Z kolei Thomasa nie widywałam już wprawie wcale. Tylko wtedy, kiedy rano wstawałam i szłam, by jak zawsze nastraszyć Patelniaka, a nawet w takich okolicznościach widziałam tylko i wyłącznie jego plecy, bo co rano wbiegał z Minho do Labiryntu.

Oplotłam się szczelnie ręcznikiem. Mokre włosy również zaplotłam i wysuszyłam jako tako, pocierając je ręcznikiem. Nie miałam nawet okazji zapytać ich o to, skąd oni mają te wszystkie rzeczy. Skąd mają mydło, wodę, ręczniki, ubrania, czy chociażby prąd. To stanowiło dla mnie największą zagadkę. Założyłam nowe ubrania, które wcześniej ktoś poskładał i zostawił w moim pokoju. 

To również było zagadką. Pamiętałam wiele rzeczy, praktycznie wszystko, ale brakowało im tego środka, bez którego nie ma całości. Właśnie tego typu sprawy zostały wymazane. Imiona i nazwiska znanych mi osób, z wyjątkiem gwiazd, które gdzieś słyszałam lub widziałam. Szybko wciągnęłam na siebie białą bluzkę na ramiączkach i czarne, obcisłe spodnie. Właśnie... nie pamiętałam ich nazwy... kolejna rzecz, którą mi wymazali...

Szybko zeszłam po schodach i wyszłam na podwórze. Dzisiaj miałam być Plastrem i zajmować się opatrzeniami. Ustaliłam z Newtem, zaraz po tym, gdy opowiedział Tommy'emu i Minho mój sen, że codziennie będę wykonywać inną pracę. W jeden dzień jestem Plastrem, w drugi Oraczem, w trzeci miałam pomagać Newtowi przez cały dzień. Taki był grafik i co trzy dni czynności się powtarzały. Skierowałam się w stronę Mordowni, gdzie zazwyczaj poranki spędzał Jake, patrząc, jak Winston zarzyna kolejne biedne zwierzęta.

- Cześć, Jake! - Przywitałam go z wymuszonym uśmiechem. Nie lubiłam kręcić się w pobliżu zagrody, pamiętając moją ostatnią reakcję.

- Nora! - Uśmiechnął się do mnie i przeczesał mi włosy. Jego zielone oczy połyskiwały w słońcu i miały te iskierki szczęścia. - Miło cię widzieć kolejny dzień żywą.

- Dzięki, naprawdę, dzięki. - Burknęłam, ale jednak zachowałam dystans i by nie wyszło na to, że mnie uraził, wystawiłam mu język, a potem uśmiechnęłam się lekko.

- Cześć, kruszyno. - Winston wyszedł z budynku, prawdopodobnie tylko i wyłącznie po to, by złapać jakiegoś kurczaka i go wypatroszyć. Boże, jak on może to robić, nie puszczając przy tym pawia?

- Hej, Winston. - Włosy chłopaka stanęły mu dęba, gdy kura, do której podszedł, mocno wpiła mu się dziobem w palca.

- Chodź tu ty mały, wstrętny krótasie! - Krzyknął, biegnąc za kurą, która z kolei uciekając od niego, gubiła swoje pióra i wydzierała się wniebogłosy.

Zmarszczyłam nos, gdy dotarł do mnie niemiły odór. Spojrzałam trochę dalej i już nie byłam zdziwiona. Pies Winstona (wcześniej nawet nie zauważyłam tego czworaka, więc nieco się zdziwiłam) właśnie załatwił swoje potrzeby na samym środku zagrody, sprawiając, że rozpędzony i skupiony na bawieniu się w berka z nielotnym ptakiem, nie wyhamował i wpadł butem prosto w odchody.

Starając się powstrzymać śmiech, zasłoniłam ręką usta, ale wybuchłam, gdy usłyszałam rechot tuż przy moim uchu. Byłam pewna, że to Jake, ale gdy się odwróciłam, stał za mną Liam. Śmiał się tak, że powoli zaczynałam wątpić w jego zdrowie psychiczne.

- No, Winston, ładne masz zajęcie, nie ma co. - Rzucił w stronę chłopaka, na co ten spiorunował go wzrokiem.

- Zawrzyj twarzostan, smrodasie. - Burkną Winston i wkurzony odszedł w tył budynku, by poszukać ścierki.

- Daj nam znać, jak już uda ci się coś złapać, ale sądzę, że ci się nie uda, bo nawet moja babcia byłaby szybsza od ciebie.

- Ha ha. - Warknął głośno, by jego irytacja doszła do naszych uszu.

- No Jake, a gdzie Alex? - Zapytałam, mając nadzieję, że nie będzie mi dzisiaj zawracał głowy głupotami, jak miał to w zwyczaju.

- Nie wiem. Nie widziałem sztamaka od rana, a już jest prawie południe. - Odparł, biorąc się pod boki. - A dlaczego pytasz?

- Tak sobie, po prostu czasami potrafi być gadatliwy, a ja mam słabe jeszcze nerwy.

Jake wzruszył ramionami i zaczął kierować się w stronę głównego placu. Po drodze szturchnął Liama w ramię i gestem zaprosił go, by poszedł z nami. Zauważyłam, że w Strefie wszyscy inni tolerują Liama, tylko Thomas nie. Ciekawa byłam, co takiego stało się w przeszłości, że chłopak tak go znienawidził. Nie dawało mi to spokoju, zżerało mnie od środka.

- Poradzisz sobie w klinice beze mnie? - Jake wychylił się lekko do przodu, by móc na mnie spojrzeć.

- Tak, chyba tak. - Bąknęłam, choć wcale nie byłam tego taka pewna. Usłyszałam swoje imię i po drugiej stronie zobaczyłam machającego do mnie blondyna. Odwzajemniłam gest, przeprosiłam chłopaków i odbiegłam w stronę przyjaciela.

- No co jest? - Z uśmiechem na ustach stanęłam naprzeciwko niego.

- Szybka jesteś. - Skwitował, ale nie odpowiedział na moje pytanie, co mnie zbiło z tropu. Nie lubiłam, gdy mnie ktoś ignoruje, a zwłaszcza jeśli nie odpowiada na pytania.

- Dzięki. - Poklepałam go po ramieniu, tylko dlatego, że nie wiedziałam co zrobić z rękami. Był to odruch niekontrolowany.

Newt spojrzał na mnie dziwnym jak dla mnie wzrokiem.

- Nora, księżniczko, dobrze się czujesz? - Zapytał z udawaną troską, a może nie udawał? W każdym razie byłam pewna, że wiem dokładnie jaka myśl zaświtała mu teraz pod tą gęstą czupryną, ale nie wypowiedziałam jej ani w myślach, ani na głos.

- Czy wyglądam, jakbym była niezrównoważona psychicznie?

- Aż tak nie. - Posłał mi uśmieszek i skinął głową na Pudło. - Zaopatrzenie ma dzisiaj przyjść. Parę minut temu dostaliśmy alarm. Czekam tutaj, bo może przyjść w każdej chwili.

- Jasne. - Odparłam, patrząc na windę. To przez nią się tu dostałam. Tkwiłam tu dopiero pięć dni, a mam wrażenie, jakby minęły wieki.

- Ładnie ci tak. - Uśmiechnął się do mnie ponownie.

- Hm? - Mruknęłam wyrwana z transu.

- Mówiłem, że ci ładnie. - Skinął głową na moje ubrania, a ja poczułam, jak robię się czerwona.

- Dziękuję. - To było miłe. Na tyle miłe, że zrobiło mi się tak ciepło, a humor jeszcze bardziej mi się polepszył. Za to ja zwróciłam uwagę na jego ubiór, a właściwie na koszulkę. Brązowa na szelkach. Uwydatniała jego mięśnie. - A skoro o ubraniach mowa... nie wiesz może, skąd się wzięły w moim pokoju te leżące na łóżku?

- Akurat wiem.

- Tak?

- A tak. Ja je kazałem tam przynieść.

- Ale... - To pytanie nie dawało mi spokoju, więc postanowiłam je zadać. - Skąd je wziąłeś?

- Pudło przywiozło. Chyba specjalnie dla ciebie, byś nie musiała chodzić w męskich. Nawet bieliznę masz kobiecą. - Kolejny burak strzelony prosto przed nim.

- Ok.

Znowu usłyszałam swoje imię. Tym razem biegł w naszą stronę jakiś chłopak średniego wzrostu. Miał tak jasne włosy, że niemal białe. Nie pamiętałam dokładnie jego imienia. Zdawało mi się, że zaczynało się na M.

Michael? Mason? Max? Mario? Słodki Jezu! Z tymi imionami!

- Nora, jak dobrze, że cię znalazłem.

- Co jest? - Bąknęłam w jego stronę, by nie wkopać się z tym, że nie wiem, jak się nazywa.

- Przeciąłem się. - Pokazał mi krwawiącą rękę. - Opatrzysz?  


Okumaya devam et

Bunları da Beğeneceksin

25.5K 1.3K 14
"Nasze spojrzenia przenikały się, wzajemnie prowadziły po Sali. Muskały swym żywym blaskiem od rozmigotanego srebrnego szronu oraz rozgwieżdżonego sk...
61.4K 4.5K 87
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
19.8K 1.2K 50
[PREQUEL] Czy jedno dziecko może zmienić losy wojny? Cóż, według mistrza Yody - tak. Tylko czy aby na pewno na lepsze? Katie to ośmioletnia dziewczy...
30.9K 1.5K 34
Aspołeczna Claire Folk z dużym temperamentem i żyjąca we własnym świecie, wkracza w drogę szkolnej gwieździe, intrygując sobą Jasona Blossoma. Los st...