Little Daddy's Girl

By kkmalik1

9.8M 285K 96K

Nigdy nie widziała kogoś bardziej pociągającego od niego. Pragnęła go każdą cząstka ciała, które same do nieg... More

Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
Part 2 - 1
Part 2 - 2
Part 2 - 3
Part 2 - 4
Part 2 - 5
' Deadly Angel '
Part 2 - 6
Part 2 - 7
Part 2 - 8
Part 2 - 9
Part 2 - 10
Part 2 - 11
Part 2 - 12
Part 2 - 13
Informacja
Part 2 - 14
Part 2 - 15
Part 2 - 16
Part 2 - 17
Czekając Na Rozdział!
Odpowiedzi Na Pytania.
Part 2 - 18
Part 2 - 19
Part 2 - 20
Part 2 - 21
Informacja
Part 2 - 22
Part 2 - 23
Part 2 - 24
Wyświetlenia
Part 2 - 25
Przepraszam!
Informacja2
Part 2 - 26
Part 3 - 1
Part 3 - 2
Powrót!
Part 3 - 3
Info!
Part 3 - 4
Part 3 - 5
Part 3 - 6
Part 3 - 7
Part 3 - 8
Part 3 - 9
Informacja!
REVENGE!
Part 3 - 11
Part 3 - 12
Part 3 - 13
Part 3 - 14
Part 3 - 15
Question Time!
Part 3 - 16
Part 3 - 17
Part 3 - 18
Part 3 - 19
Part 3 - 20
Message?
Part 3 - 21
Informacja!
Informacja2
Part 3 - 22
Info 3
Niespodzianka
Part 3 - 23
Part 4 - 1
Part 4 - 2
Part 4 - 3
Ogromne Przeprosiny!
Part 4 - 4
Part 4 - 5
Part 4 - 6
Part 4 - 7
Part 4 - 8
Part 4 - 9
Part 4 - 10
Part 4 - 11
INFO
Part 4 - 12
Part 4 - 13
Ogłoszenie!
Part 4 - 14
Part 4 - 15
Part 4 - 16
Part 4 - 17
Part 4 - 18
Part 4 - 19
Epilog
Podziękowania❤️
UNEXPECTED

Part 3 - 10

65.4K 2.4K 666
By kkmalik1

~ Zayn's P.O.V ~

- Kpisz sobie? – spytałem, niemalże dławiąc się ze złości. – Mów mi natychmiast co wy planujecie.

- Ja? – parsknęła śmiechem. – To McTyler ją sobie upatrzył, ja mam tą dziwkę w dupie.

- Zmuszasz mnie do poważnych kroków, Chachi – warknąłem. – Wylatujesz z hotelu.

- Co?! – krzyknęła, otwierając szeroko usta ze zdziwienia. – Nie możesz!

- Mogę, bo jestem właścicielem – uśmiechnąłem się zwycięsko.

- Ty jebana szujo... - syknęła. – Doskonale wiesz, że nie mam gdzie się podziać!

- Już mnie to w tej chwili nie obchodzi. Masz dzień na spakowanie swoich rzeczy i nie chcę Cię więcej widzieć na oczy.

- Dobra, wszystko powiem – odparła poważnie.

- To niczego nie zmieni.

- Mam to w dupie – prychnęła. – McTyler upatrzył sobie Watson na BAFTA. Od tamtej pory się mu spodobała i zapragnął ją mieć.

- Skąd się znacie?

- Przyszedł któregoś pięknego dnia do hotelu i mi się chłopczyna wyżalił – zaśmiała się gorzko. – Clairy miała by szczęście, koleś zajebiście bzyka.

- Mniejsza z tym – westchnąłem.

- A ja powiedziałam mu, że Cię bardzo dobrze znam i zaproponował układ.

- Jaki?

- Oboje będziemy wam niszczyć związek, dopóki nie zerwiecie, ja dostanę od niego kasę, a on Clairy.

- Jesteście popieprzeni – fuknąłem i spojrzałem na swoich ochroniarzy. – Panowie, zawieźcie Pannę May do hotelu, skończyłem z nią rozmawiać.

- I radzę Ci teraz iść do The Five Fields, teraz za pewne jedzą ze sobą romantyczny obiad – dodała z krzywym uśmiechem. – Chyba, że Ci na niej nie zależy i ja...

- Skończ – powiedziałem stanowczo, a ona się zamknęła. – Panowie, zróbcie co wam kazałem.

- Tak jest – odparli równo.

- A ja idę ratować swój związek, znowu – westchnąłem i opuściłem restaurację.

~ Clairy's P.O.V ~

- I jak Ci smakowało jedzenie? – zapytał mnie Jackson, gdy kelner przyszedł zabrać rachunek i napiwek.

- Było bardzo dobre, dziękuję, że mnie tutaj przyprowadziłeś – powiedziałam z lekkim uśmiechem. Jackson wydawał się zupełnie innym człowiekiem. Nie był tym, którego opisywali na papierach policyjnych. Lecz to też musiałam wziąć pod uwagę.

- I co teraz zrobisz? – ponownie spytał.

- Cóż... Wrócę do David'a po moją psinę i wracam do domu – odparłam.

- Do niego? – zdziwił się, a ja niewzruszona skinęłam głową. A co on do cholery myślał? Że może pojadę do niego?

- Nie mam wyboru, tam mieszkam – rzekłam.

- Zawsze możesz przyjechać do hotelu, w którym jestem. Mam wolny pokój...

- Nie, dzięki, poradzę sobie – parsknęłam śmiechem, choć coś w środku mówiło mi, że nie od tak mi o tym mówił.

- Powinnam już jechać, zaraz jest osiemnasta – powiedziałam, wstając z krzesła. – Dziękuję Ci za obiad...

- Clairy?! – usłyszałam za swoimi plecami jak ktoś woła mnie. Doskonale znałam ten głos.

- Malik – westchnął zirytowany McTyler.

- Co się dzieje, Zayn? – zapytałam, gdy ciężko oddychający Zayn stanął obok naszego stolika. – Chachi odprawiła Cię z kwitkiem?

- Zapytaj tego skurwiela – syknął Zayn, wskazując na Jackson'a. Blondyn zamarł, patrząc na Zayn'a.

- O czym ty mówisz? – zapytałam Zayn'a, marszcząc brwi w konsternacji.

- On i Chachi są w jebanej zmowie – wycharczał, a ja spojrzałam na Jackson'a, który tylko spoglądał na Malika zawistnym wzrokiem. – Powiedziała mi.

- Nie wierzę... - szepnęłam, patrząc na nich obu.

- To uwierz. Twój wspólnik oznaczył Cię jako cel do zdobycia – rzekł poważnie Zayn. – Przy okazji pozbywając się i mnie.

- On mówi prawdę, Jackson? – spytałam blondyna ze ściśniętym gardłem. Z niewiadomego powodu byłam bliska łez.

- Clairy, to nie jest tak... - zaczął, ale ja za dobrze znałam tą kwestię, aby się na nią nabrać.

- Więc ten cały projekt to bujda? Chciałeś mnie po prostu zdobyć wiedząc, że mam narzeczonego? – powiedziałam słabo. Jackson spuścił głowę. – Nigdy więcej do mnie nie dzwoń. Jesteś zwykłą, kłamliwą szują.

- Pierdolona Chachi, zawsze wszystko wszystkim powie – zaśmiał się cynicznie Jackson, a po moim ciele przebiegł zimny pot.

- Clairy, idziemy stąd – mruknął do mnie Zayn, a ja skinęłam głową i ruszyłam do wyjścia.

- Jeszcze z Tobą nie skończyłem Watson! – krzyknął za mną McTyler, ale go zignorowałam i razem z Zayn'em opuściłam lokal, kierując się na parking

- Clairy...

- Nawet nie zaczynaj – przerwałam mu ostro, wsiadając do samochodu od strony kierowcy. Zayn niechętnie usiadł na miejscu pasażera. – Musimy jeszcze podjechać do David'a po Scarleth – odparłam cicho.

- W porządku – powiedział Zayn, wbijając swój wzrok w deskę rozdzielczą. Tak minęła nam cała droga do domu David'a : w ciszy i niezręczności. Nienawidziłam tych momentów. Zayn doskonale wiedział, że to jego wina. Gdyby nie jego „wybryk" nie doszłoby do tego całego zamieszania, ani tym bardziej do spotkania z tym chujem. Jednak... jest dobre w tej sytuacji to, że Jackson pokazał swoją prawdziwą twarz.

Ale nie ukrywałam faktu, że byłam chorobliwie zła na Zayn'a. Musiał się jeszcze trochę pomęczyć, a ja mogłam na to popatrzeć z małym, ironicznym uśmieszkiem.

Za swoje błędy się płaci, Zayn'ie Maliku. Niezależnie od sytuacji.

***

Nigdy tak długo z Zayn'em nie rozmawiałam. Żadne z nas nie ważyło się przerwać ciszy. Ja się non stop bawiłam ze Scarleth, którą ostatnimi czasy zaniedbywałam.

- To co maleńka, idziemy Cię w końcu umyć, co? – parsknęłam śmiechem, gdy jej wzrok spoważniał, jakby mnie rozumiała. Scar nigdy nie lubiła kąpieli. Czasami zastanawiałam się czy w poprzednim życiu nie była kotem. – Wiem, że to uwielbiasz – uśmiechnęłam się złośliwie, biorąc ją na ręce. Westchnęłam głęboko, gdy uświadomiłam sobie, że już nie była taka lekka. Scarleth położyła swoje łapy na moich ramionach, a ja trzymając ją za tułów, zaniosłam do łazienki.

- Co robisz? – zapytał mnie Zayn zatrzymując w połowie drogi, wyglądając zza drzwi od swojego gabinetu.

- Muszę ją wykąpać – oświadczyłam, spoglądając na niego. Nie podejrzewałam, że odezwie się pierwszy.

- Pomóc Ci?

- Jasne – odparłam zakłopotana. Zayn wyszedł z gabinetu i deptał mi po piętach, gdy szliśmy do łazienki. Gdy do niej weszliśmy, Scar od razu zaczęła się szamotać. Westchnęłam zirytowana. – To teraz będzie wojna – burknęłam, z trudem wkładając Scar do wanny. – Przytrzymasz ją? – zwróciłam się do Zayn'a, który skinął głową i chwycił ją w tułowiu. Wzięłam prysznic do swoich rąk i nastawiłam wodę na ciepłą. Scarleth zawyła piskliwie, gdy strumień wody zetknął się z jej sierścią. Zaśmiałam się cicho i poklepałam ją lekko po głowie.

- Po raz kolejny stwierdzę, że jesteście do siebie podobne – odparł Zayn, zerkając na mnie.

- Tak? W czym niby? – zapytałam go cicho.

- Obie jesteście uparte – spojrzałam na niego zdziwiona.

- Czyżby? – parsknęłam.

- A ty w szczególności, gdy chodzi o inne kobiety – uśmiechnął się złośliwie.

- Jesteś bezczelny! – stwierdziłam z oburzeniem. – To nie jest miłe uczucie zobaczyć Twoje i zdjęcie Chachi na głównej stronie The Sun!

- A ty doskonale wiesz, że nie będę zadowolony, gdy dowiem się o Twoim obiedzie z McTylerem! – powiedział podniesionym głosem.

- Gdyby nie ty, do tego by nie doszło!

- Może i tak, ale nie musiałaś lecieć od razu w ramiona Jacksona!

- Ty chyba sobie żartujesz?! – fuknęłam, kładąc prysznic w wannie. – Byłam na Ciebie zła!

- I przy okazji chciałaś zrobić na złość mi!

- Może i co z tego? – zaśmiałam się gorzko. – Jakbyś zauważył, to już jest drugi raz, gdy dowiaduję się o Twoim pseudo spotkaniu biznesowym z Twoją byłą uległą! Mogłeś mi powiedzieć.

- Tak? I potem słuchałbym Cię i Twojego narzekania?!

- Tak? To po cholerę się ze mną zaręczyłeś? – warknęłam.

- Bo Cię kocham? – uniósł zagadkowo brwi do góry.

- Jak mam się z Tobą ożenić, jeśli nie jesteś do końca ze mną szczery? Dlaczego tak bardzo boisz się mówić mi prawdę?! – krzyknęłam.

- Nie boję – zaoponował.

- To czemu się tak zachowujesz?! – wzniosłam ręce do góry, by pokazać swoje zirytowanie.

- Nie lubię o tym mówić – westchnął.

- No nic nowego mi nie powiedziałeś – wywróciłam oczami, powracając do mycia Scarleth. Psina tylko nas obserwowała, cała mokra i z dużymi oczami. Jej wzrok mówił : „zachowujecie się jak rozpuszczone dzieci!". Zayn podniósł się z klęczek. Już miałam nadzieję, że opuścił łazienkę, lecz po niecałej minucie poczułam, jak coś mokrego pokrywa moje włosy i plecy. Krzyknęłam przez zimną temperaturę wody i poderwałam się do góry patrząc na Zayn'a, który miał na twarzy wymalowany szeroki uśmiech. – Co ty robisz do cholery?!

- Ostudzam Twój temperament – odparł, ponownie nalewając do dużego plastikowego kubka wodę.

- O nie nie nie... - fuknęłam, kierując prysznic prosto na niego. Zayn zesztywniał i popatrzył na mnie z politowaniem. – Sam zacząłeś – wzruszyłam ramionami. W jednej chwili Zayn podszedł do mnie w dwóch dużych susach i nakierował siłą prysznic na mnie. Pisnęłam, próbując jakoś powstrzymać wodę, która tryskała w moją twarz i resztę ciała. – Ty idioto! – uderzałam w nim pięściami. – Jestem przez Ciebie cała mokra!

- Patrz, ja też – powiedział ironicznie, wkładając prysznic pod moją koszulkę.

- Przestań! – zaśmiałam się głośno, szamocząc w jego ramionach, nieudolnie próbując się uwolnić. – Proszę!

- Powinnaś mnie wysłuchać, nim zaczęłaś wyciągać pochopne wnioski – stwierdził, wyjmując prysznic i rzucił go do wanny, po czym mocno przyciągnął mnie do siebie. Mokre materiały naszych koszulek przylepiły się do siebie. – Na drugi raz zadzwoń do mnie, a nie czytasz wszystko na The Sun.

- Nienawidzę, gdy widzę Twoje byłe uległe przy Tobie – powiedziałam.

- Wiem – rzekł, głaszcząc mnie delikatnie po policzku. – A mi się nie podoba, że przy Tobie kręcą się takie typy jak McTyler.

- Już nie będzie – odparłam.

- A tylko on spróbuje się do Ciebie zbliżyć, to z jego twarzy nie zostanie nic.

- Spokojnie, mój furiacie – zaśmiałam się krótko.

- Teraz, za tą Twoją niewyparzoną buzię, mam ochotę tak Cię... - nie zdążył dokończyć, bo Scarleth głośno szczeknęła, zwracając na siebie uwagę. Wlepiła w nas swoje duże, czarne oczka i wyczekiwała grzecznie, aż do niej wróćmy.

- To jest złota psina – uśmiechnęłam się słodko do niej, a ona wesoło zamerdała ogonem. – Muszę pomyśleć, aby niedługo znaleźć dla niej jakiegoś psa...

- Nie mów, że chcesz szczeniaki – Zayn popatrzył na mnie z politowaniem.

- A będzie ich przynajmniej pięć lub więcej – odparłam, a on jęknął z dezaprobatą. Zaśmiałam się cicho i cmoknęłam w podbródek.

- Chociaż... tyle psów ucieszyłoby nasze przyszłe dziecko – powiedział, a ja przez chwilę zamarłam.

- Dziecko? – powtórzyłam.

- Tak, dziecko – parsknął śmiechem, widząc moją minę.

- Przed chwilą byliśmy pokłóceni, nie odzywaliśmy się do siebie, miałam ochotę roztrzaskać Ci twarz, a ty teraz mówisz mi, że chcesz dziecko?

- Czemu nie? – uśmiechnął się lekko i przyciągnął moją twarz do swojej.

- Zayn...

- Nah, żadnych słów – szepnął w moje wargi, przedzierając się między nie swoim językiem.

~ Jackson's P.O.V ~

- Miałaś siedzieć cicho, suko! – wydarłem się na Chachi, która z miną zbitego szczeniaka przyszła do mnie. Była to ostatnia osoba, z którą chciałem się widzieć. – Co ty tu robisz? – zapytałem, a po chwili zauważyłem u jej boku walizkę. – Czyżby Malik wyrzucił Cię z hotelu? – zaśmiałem się z pogardą.

- Tak i to przez Ciebie, tępy chuju! – krzyknęła, wskazując na mnie palcem. – Teraz przez Ciebie i Twoją psychiczną manię Watson nie mam gdzie mieszkać!

- Byłaś w tylu burdelach, wracaj do któregoś – wzruszyłem ramionami, podchodząc do swojego barku z alkoholem. Po kryjomu wyjąłem z niego pistolet i butelkę whiskey. Napiłem się z trunku z gwinta i chwyciłem broń. Zauważyłem, że Chachi wybałuszyła na mnie oczy.

- Co ty zamierzasz zrobić, Jackson? – spytała mnie drżącym głosem.

- Myślałem, że mogę Ci ufać, wiesz? Ale ty jesteś tylko dziwką i aby dostać kasę zrobisz wszystko – prychnąłem, celując w Chachi.

- Nie, Jackson... Nie, proszę... Przepraszam - wyszeptała jękliwie.

- Teraz przepraszasz?! – wrzasnąłem rozwścieczony. Chachi zadrżała i zaczęła się cofać do tyłu. – Wyjawiłaś Malikowi prawdę i zniszczyłaś moje jakiekolwiek szanse na zdobycie Watson.

- I tak byś nie miał szans z Malikiem! Miałaby Cię głęboko w dupie! – wykrzyczała. Adrenalina, która buzowała w moich żyłach spowodowała, że nacisnąłem spust. Kula wylądowała w nadmuchanej klatce piersiowej Chachi. Dziewczyna zachłystując się powietrzem upadła na podłogę, a jej ubrania zalewały krwią. Zaśmiałem się ironicznie i rzuciłem broń na łóżko. Podszedłem do swojego bagażu i wyjąłem z samego dna nóż. Gdy spojrzałem na Chachi, ta już miała zamknięte oczy, a jej klatka się nie unosiła. Uśmiechnąłem się szeroko i stawiając małe kroki w jej stronę, obracałem nóż w swojej dłoni. Musiałem się jakoś pozbyć ciała, lecz od razu personel by to zauważył.

- Widzisz, Chachi? Tak się kończy igranie ze mną.


***************

Jackson mordercą? Kto by się tego spodziewa ;'D

Kochani, NIECAŁE 29 TYSIĘCY DO MILIONA WYŚWIETLEŃ *-* <3 <3 <3

Do zobaczenia! xoxo.

Continue Reading

You'll Also Like

168K 5.1K 23
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
5.8M 31.9K 18
Szybki seks i następna, szybki seks i następna, szybki seks i następna, szybki seks i...urocza blondynka od które nie da się oczu oderwać. Taką metod...
Sex Elevator By K

Teen Fiction

1.3M 31.8K 52
- Pieprzmy się. - Ale co tak w windzie? - A co boisz się, że nas przyłapią? © 2014 SofiaKarlberg #StopPlagiatom Opowia...
445K 994 1
Phoenix Weston: Kontynuacja Braci Weston. (47.6144042, -122.3340139) Zagramy?