Artificial Vampire |Boys Love|

By Arti-chan

18.9K 1.3K 142

Świat pogrążył się w chaosie, pojawiły się wampiry. Zaczęły się ciągle wojny, przez które zaczęło brakować żo... More

Rozdział 1: It was long ago now
Rozdział 2: Don't be afraid
Rozdział 3: We are the worriors
Rozdział 4: But with the beast inside
Rozdział 5: Let's raise a toast
Rozdział 6: I can hear the wolves, they're howling
Rozdział 7: Just something in your eyes
Rozdział 8: My hands are tied
Rozdział 9: I lost control again
Rozdział 10: If you think that you can save me
Rozdział 11: Someone take me home
Rozdział 12: What you gon' do when they's blood in the water?
Rozdział 13: You take control of me
Rozdział 14: Would you tell me all your secrets?
Rozdział 15: Follow everywhere I go
Rozdział 16: I don't understand why you're so forgiving
Rozdział 17: Now you know
Rozdział 18: I'm dreaming of
Rozdział 19: Who's gonna save me now?
Rozdział 20: Some kind of hero
Rozdział 21: So sing for all the tears we cry
Rozdział 22: Can't seem to get away
Rozdział 23: You should be scared
Rozdział 24: I'm sorry
Rozdział 25: One touch and somethings in the air
Rozdział 26: You can't believe
Rozdział 27: So I'm doing everything I can
Rozdział 29: Did we waste it all?
Rozdział 30: Welcome to the panic room
Rozdział 31: Although the rain might pour
Rozdział 32: But we got time
Rozdział 33: Just let me love you
Rozdział 34: In the dark of night
Rozdział 35: You can bite me
Epilog: We're always and forever

Rozdział 28: Tell me one more beautiful lie

400 31 5
By Arti-chan

  Ocknął się dość szybko. Był cały obolały, jednak wstał z jękiem. Usiadł na masce ciężarówki i rozejrzał się naokoło. Kierowca i Brian wydawali się być nieprzytomni, a raczej musieli być. W końcu Brian dostał w głowę, a drugi mężczyzna miał rozbite czoło, a z rany wolno sączyła się krew.

  Wsunął się do wnętrza kabiny. Przeszukał dokładnie oba wampiry w poszukiwaniu czegoś potrzebnego, lecz nic takiego nie znalazł. Komórka, którą miał kierowca, nie działała. Nie miał jak wezwać pomocy i do tego był bezbronny, gdyż pistolet Briana okazał się być atrapą.

  Pogrzebał jeszcze chwilę w ciężarówce z nadzieją, że może jednak coś znajdzie, ale nic z tego. Jedyną praktyczną rzeczą, jaka leżała w schowku, była apteczka. Z jej pomocą opatrzył ranę na głowie kierowcy. Drugi bandaż wykorzystał do przywiązania rąk Briana do uchwytu na suficie kabiny.

  Wyszedł na zewnątrz, mrużąc oczy od zbyt jasnego światła słonecznego, wychylającego się zza chmur. Chłopak ponownie rozejrzał się po otoczeniu. Zastanawiał się, co powinien zrobić w tej sytuacji. Czekać na pomoc, która może nie nadejść? Spróbować wrócić i mieć nadzieję, że dotrze do domu?

  Po długim kwadransie rozmyślań wybrał drugą opcję. Bał się tego, co mogło nastąpić po obudzeniu się Briana. Co prawda był związany, jednak bandaż nie był wytrzymałą liną, żeby utrzymać wampira.

  Szedł wolnym krokiem w kierunku, z którego przyjechała ciężarówka. Nie spieszył się, ponieważ bolało go dosłownie wszystko i był zmęczony. Jedyne o czym w tej chwili marzył to odrobina snu w ciepłym łóżku. Nie musiało być wygodne, ważne żeby było.

  Po kilku kilometrach zatrzymał się. Usiadł na przewalonym pniu drzewa, który leżał na poboczu. Chciał chwilę odpocząć, zanim ruszy w dalszą drogę. Głęboko oddychać, rozglądając się dookoła. Odkąd tylko siadł, czuł na sobie czyjeś spojrzenie. Miał wrażenie, że z każdej strony ktoś na niego patrzy.

  Nagle dostrzegł czarną smugę, przebiegającą na drugą stronę ulicy. Zniknęła w głębi lasu, nim Laurenty zdążył zareagować.

  "Apis?" – przeszło mu przez myśl. Sam nie był pewien, czy to był wilkołak, lecz jedynie on przychodził mu do głowy. Może i był głupi, mając nadzieję, że to był wilk, ale obecnie miał tylko to.

  Wstał z miejsca i poszedł w tamtym kierunku. Przedzierał się przez gęste zarośla, które raniły jego policzki i próbowały podrzeć jego ubranie. Gdy udało mu się z nich wydostać, trafił na obszerną polanę. Stanął na jej środku, szukając czarnego obiektu, którego nigdzie nie dostrzegł. Cicho westchnął. Był trochę rozczarowany, że nic tu nie zastał. Gdy już miał wracać, usłyszał za sobą:

  – Dostałeś za dużo swobody, prawda? – Głos Severego był chłodny, wręcz mroził krew w żyłach.

  Laurenty nic nie odpowiedział. Powoli odwrócił się w stronę wampira. Jego oczy naszły łzami, które momentalnie spłynęły po policzkach. Bez zbędnego namysłu przytulił się do Severego, łkając.

  – Przepraszam... Tak bardzo przepraszam... – jąkał się z przerwami na pociągnięcia nosem. – Ja nie chciałem...

  – Ciężko mi uwierzyć, że jesteś tu z jakiegoś innego powodu niż chęć ucieczki – rzekł z przekonaniem w głosie. Odepchnął od siebie chłopaka, który poleciał do tyłu i finalnie upadł na tyłek. Nie spodziewał się takiego potraktowania.

  – Naprawdę nie chciałem uciec... – Kolejne pociągnięcie nosem. – Może na początku... Ale zmieniłem zdanie... Zostałem porwany... Wiem, jak to brzmi... Ale to prawda...

  – Ciekawy zbieg okoliczności – prychnął. Kucnął przed Laurentym. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, po czym odpalił jednego z nich. Zaciągnął się używką i chuchnął dymem prosto w twarz chłopaka.

  – Mówię prawdę. Jak mam ci to udowodnić? – spytał błagająco. Otarł łzy rękawem, jednak niezbyt to pomogło, gdyż te wciąż płynęły, niczym dwa wodospady.

  – Zdam się na twoją kreatywność. Skłam w piękny sposób. – Znów dmuchnął w twarz Laurentego.

  Chłopak nie odezwał się słowem. Czuł, że w oczach Severego został skreślony i nie miał pojęcia, jak mógł zmienić jego zdanie. Zostało mu jedynie czekać na cud, którego najprawdopodobniej nigdy się nie doczeka. Był przemieniony i w wielu kwestiach nie będzie traktowany jak prawdziwy wampir. Zamiast tego otrzymywał samą pogardę.

  Jednocześnie rozumiał wampira. Dobrze wiedział, co Severy w tej chwili sobie myślał. Był na niego zły i czuł się zdradzony. Podobne emocje targały Laurentym kilka godzin temu, gdy Brian pokazał swoją prawdziwą twarz.

  – Naprawdę zostałem porwany – szepnął.

  – Skończ z tymi bredniami. Ty siebie słyszysz? Mówisz, że chciałeś uciec, a teraz nagle zostałeś porwany. Przedszkolak potrafi wymyślić bardziej przekonującą historyjkę.

  – Uwierz mi, proszę – błagał, czując zbliżający się potok kolejnych łez. Wpatrywał się w Severego, szukając oznak litości, lecz jak zwykle nie potrafił nic z niego wyczytać.

  – Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo chcę to zrobić, jednak nie potrafię. – Zgasił niedopałek, wycierając go o wnętrze paczki. – Zaufałem ci, a ty to tak perfidnie wykorzystałeś.

  – Ja wcale nie... – zaczął, ale nie dane mu było skończyć.

  Severy chwycił go za kołnierz kamizelki i przyciągnął do siebie. Złączył ich usta na krótki moment. Zanim Laurenty zareagował, wampir odsunął się od niego. Potem wstał, żeby patrzeć na chłopaka z góry.

  – Nawet cię pokochałem, przez co ta zdrada boli podwójnie – szepnął.

  Laurenty nie potrafił wydębić choćby słowa. Po prostu patrzył na Severego z niedowierzaniem, czując jak jego policzki pokrywały się warstwą płonącej czerwieni. Był zaskoczony tym gestem, chociaż to za mało powiedziane. Nigdy by nie podejrzewał Severego o jakiekolwiek głębsze uczucia względem niego. To sprawiało, że zaczęły go męczyć wyrzuty sumienia. Mimo, że nie zrobił nic złego, to czuł się okropnie, że dał się wciągnąć w intrygę Briana.

  – Wracajmy do domu – powiedział Severy. Wampir odwrócił się i zaczął powoli iść w tylko sobie znanym kierunku. Laurenty patrzył na niego przez chwilę, po czym podniósł się i dogonił go. Nie zamierzał zostać w tym lesie.

  Szli w milczeniu. Laurenty był pogrążony w myślach i pilnowaniu się, żeby nie zgubić się. Po kilku minutach dotarli do leśnego parkingu, gdzie stał samochód, a przed nim leżał Apis w wilczej formie. Uniósł głowę, kiedy usłyszał zbliżające się kroki. Podbiegł do Severego i niczym kot otarł się o nogi wampira. Zwykle po tym był głaskany, ale nie tym razem. Automatycznie spojrzał na Laurentego, którego słusznie podejrzewał o smętne zachowanie wampira.

  – Apis, nawet się nie waż – został ostrzeżony, nim zdążył choćby pomyśleć o zrobieniu krzywdy chłopakowi. Tylko warknął na Laurentego, a następnie wskoczył do samochodu przez drzwi, które otworzył mu Severy. Nie zamierzał przybierać ludzkiej formy.

  Laurenty został zmuszony do zajęcia miejsca obok kierowcy. Starał się ukryć swoje zakłopotanie i inne emocje najlepiej, jak potrafił. Atmosfera była napięta i tak przytłaczająca, że każdy w samochodzie ją odczuwał.

  "Dlaczego nie zginąłem w tamtym lesie?" – zapytał się w myślach, opierając się o szybę. Wpatrywał się w widok za oknem, błagając, żeby to już się skończyło i wszystko wróciło do normy.

/Piosenka z mediów: "Ignite" – Alan Walker, K-391, Julie Bergan/

Continue Reading

You'll Also Like

17.8K 1.8K 11
Odebrano mu ją. Uwięziono. Ukryto. Gdy Souline trafiła w ręce wroga, potwór czyhający pod skórą króla Ognia, wypełznął na wierzch. Ames zrobi wszystk...
57.6K 4.2K 112
__To nie moja manhwa...ja tylko tłumaczę__ Zapraszam na dalsze losy naszych bohaterów. ~~Sezon 1 również na moim kanale :)~~
21.3K 2.5K 29
Gotowi na legendę o smoku wawelskim w nieco innym wydaniu? Jako książę, Shirumi ma na głowie mnóstwo obowiązków - nauka szermierki, jazdy konnej, prz...
12.7K 1.8K 37
Mateusz Wilk uczeń, na którego każdy patrzył z przymrużeniem oka przez pewien incydent z początku roku, pewnego razu zaczyna dostawać listy od niejak...