Rozdział 15: Follow everywhere I go

456 33 6
                                    

  – Brian? Ty żyjesz? – wydukał, nie mogąc uwierzyć w to, co widział. Mrugnął kilkukrotnie i przetarł oczy. Przez chwilę był przekonany, że widział ducha, ale tak nie było.

  – Powinienem zapytać o to samo – zaśmiał się. Podszedł bliżej i chwycił Laurentego za ramiona. Zlustrował go od stóp do głów. – Strasznie się zapuściłeś.

  – Widzę, że się znacie – zauważył wampir, będący właścicielem tego miejsca.

  – To długa historia – powiedział Brian, odsuwając się od chłopaka. – Niech szef się nie martwi, wszystko mu pokażę.

  – No dobrze. Powodzenia młody. – Po tym odszedł, machając im na pożegnanie. Nawet cieszył się, że nie będzie musiał go niańczyć. Miał dużo papierkowej roboty, którą wolał się zająć, zamiast marnować swój cenny czas.

  Brian oprowadził go po całej fermie. Pokazując kolejne pomieszczenia i wybiegi, opowiadał, co tam się robiło. Ferma była ogromna, więc wycieczka po całym obiekcie zajęła sporo czasu. Laurenty zabrał się za prawdziwą pracę dopiero po przerwie obiadowej.

  Chwycił za wiadro z ziarnem, które było cięższe niż wyglądało. Z trudem je podniósł i wszedł na plac, gdzie pałętało się mnóstwo kurczaków. Wziął garść ziarna i rozrzucił je. Zwierzęta rzuciły się, jak dzikie. W mgnieniu oka był otoczony przez chmarę kur. Próbował je wyminąć, jednak było ich za dużo. Między nimi nie było żadnej wolnej przestrzeni, żeby postawić stopę. Był uziemiony.

  Mimo to nie poddawał się. Rzucił kolejną garścią ziarna, część kurczaków od razu pobiegła w tamtą stronę. Laurenty w końcu mógł przejść, ale nie zaszedł daleko. Jedna z kur przebiegła mu pod nogami. Starał się jakoś wyjść z tej opresji, lecz nie zdołał. Przewrócił się, a razem z nim upadło wiadro. Cała jego zawartość rozsypała się. Kurczaki przepychały się w tamto miejsce, robiąc sobie z niego deptak.

  – No już. Sio, sio! – Z odsieczą przyszedł Brian, który odgonił kurczaki, a następnie pomógł wstać Laurentemu. Ten otrzepał swoje obranie ze słomy i ziarna.

  – Dzięki – powiedział. Spojrzał na wiadro, do którego nie miał jak się dostać. Westchnął i posłał przepraszające spojrzenie w stronę Briana.

  – Nie przejmuj się. Każdemu się zdarza, zwłaszcza nowicjuszom – mówił to z ciepłym na ustach.

  – Bardzo pocieszające. – Wrócił oczami. Czekał, aż kurczaki skończą się pożywiać, ale nie zanosiło się na to, że to stanie się w najbliższym czasie.

  – Jak ci się podoba życie wampira? – zapytał nagle Brian. Spojrzał na Laurentego, który nie wiedział, co powiedzieć. Jego prawdziwe życie zaczęło się dopiero wczoraj i jeszcze nie potrafił stwierdzić, jak się z tym czuł.

  – Całkiem dobrze – odpowiedział po chwili namysłu. Brian nie był usatysfakcjonowany tą odpowiedzią.

  – Jesteś pewien? Nie tęsknisz za rodziną? – pytał dalej.

  – Tęsknię, ale to nic nie zmieni. Przecież nie możemy wrócić do prawdziwego domu.

  – Nie muszą wiedzieć, że staliśmy się tymi pokrakami. – Zbliżył się do Laurentego na tyle, żeby tylko on mógł go usłyszeć. Słowa te wypowiedział szeptem, że ledwo przebiły się przez kurzy gwar.

  – Czy ty planujesz ucieczkę!? – wrzasnął, jednak szybko został uciszony przez rękę Briana.

  – Nie drzyj się tak – warknął. Zmarszczył brwi w złości. – Tak, planuję ucieczkę, ale sam nie dam rady. Chciałem skorzystać z czyjejś pomocy. Jak widzisz pracuję na tej części całkiem sam i nie mam z kim tego zrobić.

  – Nie mogę... – Odsunął się od niego. Zaczął miętolić kraniec koszulki. – Obiecałem, że nie będę sprawiał problemów.

  – Problemów? – powtórzył. Drugi raz zlustrował nastolatka wzrokiem, zatrzymując go na obroży. Już wcześniej ją widział, jednak zbagatelizował jej znaczenie. – Więc to tak... Musimy rozegrać to inaczej.

  – Przepraszam Brian, ale nie. Nie mogę – powiedział hardo.

  – Przecież tęsknisz za rodziną – zauważył. – Nie chcesz ich odwiedzić? Nawet jeśli to by był ostatni raz?

  Laurenty zamilkł. Po raz kolejny tego dnia nie wiedział, co powiedzieć. Walczył ze swoimi myślami. Jedna część chciała to wszystko rzucić i wrócić do prawdziwego domu, a ta druga wolała zostać tutaj i zacząć wszystko od nowa. Był zmieszany, jednak Brian miał rację. Chciał ich zobaczyć po raz ostatni.

  – To nie będzie takie łatwe – powiedział w końcu. Uniósł spojrzenie na Briana, który wyglądał na zamyślonego.

  – W takim razie musimy poczekać. Zdobądź jego zaufanie, a potem pójdzie jak z płatka – zapewnił. – A teraz wracajmy do pracy.

  Tak jak powiedział Brian, tak też zrobili. Laurenty podniósł wiadro z ziemi i odniósł je do magazynu. Tam napełnił je na nowo. Tym razem bez niepotrzebnego sypania ziarna dotarł do koryt, do których wsypał ziarno, dzieląc ja na prawie równe porcje. Dolał wody do poideł, po czym kręcił się po całym wybiegu. Doglądał kurczaków, które przez większość czasu jadły lub grzebały w ziemi.

  Gdy wybiła osiemnasta, wraz z Brianem zagonił zwierzęta do kurnika. Potem udali się do szatni. Przebrał się w swoje ubranie. Kiedy miał już wychodzić, Brian złapał go za ramię i ponownie wciągnął w głąb pomieszczenia.

  – Mam nadzieję, że potraktujesz to poważnie – szepnął, mimo to jego słowa rozległy się echem po całym pomieszczeniu.

  – Potraktuję. Podążę za tobą wszędzie – zapewnił, na co starszy odetchnął z ulgą. Puścił go, więc Laurenty mógł bez żadnych przeszkód wyjść z szatni, a następnie z budynku.

  Stanął za bramą i bujając się na boki, czekał na Severego. W głowie miał rozmowę z Brianem. Zaczął się zastanawiać, czy nie podjął zbyt pochopnej decyzji. Owszem, chciał się pożegnać z rodzicami, ale nie w taki sposób. Nie chciał oszukiwać, a tym bardziej ponownie uciekać. Nie miał najmniejszych szans. Może z nim tam, ale jakie były szansę, że obaj dadzą radę się wydostać.

  Jego rozmyślania zostały przerwane przez trąbiący samochód. Potrząsnął głową, unosząc wzrok na pojazd. Za kierownicą siedział Severy. Popędził do auta i usiadł na miejscu pasażera. Wampir nie odzywał się, więc Laurenty również postanowił zachować milczenie. Zapiął pasy, po czym oparł się wygodniej o siedzenie. Wkrótce pogrążył się we śnie.

/Piosenka z mediów: "Lily" – Alan Walker, K-391, Emilie Hollow/

Artificial Vampire |Boys Love|Where stories live. Discover now