Rozdział 35: You can bite me

352 29 5
                                    

  Poranek zapowiadał się spokojnie, a przynajmniej Laurenty tak to odczuł, gdyż jeszcze nie wyściubił nosa z sypialni i nie zamierzał tego robić w najbliższym czasie. Wylegiwał się w łóżku z laptopem na kolanach i przeglądał strony, które pokazał mu Severy. Nie pamiętał kiedy ostatni raz korzystał z internetu, ani tym bardziej kiedy używał urządzeń elektrycznych. To była całkiem miła odmiana.

  Jego uwagę przykuły stłumione krzyki, najprawdopodobniej dobiegające z salonu. Zagryzł dolną wargę, po czym postanowił pójść to sprawdzić. Odłożył laptop na bok. Wygramolił się spod pościeli i ruszył w tamtą stronę. Obawiał się tam iść, jednak ciekawość była silniejsza.

  – Nie zmienisz mojego zdania – prychnął Severy. Laurenty wychylił głowę zza ściany. Omiótł wzrokiem cały salon i dostrzegł wampira stojącego pod oknem z kubkiem w ręce.

  – Nie widzisz, co z tobą zrobił? Przez niego nie szanujesz własnej matki – rzuciła oskarżycielsko Agnes. Kobieta siedziała na kanapie. Była wyprostowana i miała założoną nogę na nogę. Patrzyła z wyższością na syna, który to ignorował.

  Ciekawe czy pamiętała nocne zajście? Nie wyglądała na zmęczoną, ani na taką co cierpi z powodu kaca.

  – Jak moja matka zacznie szanować miłość mojego życia, to może coś się zmieni – stwierdził po chwili namysłu. Upił łyka napoju, a następnie dodał: – Jeśli dalej będziesz taka nietolerancja, możesz przestać przyjeżdżać. To żadna strata.

  – Będziesz tego żałował – zagroziła mu, machając palcem, jakby karciła małe dziecko.

  – Śmiem wątpić. A teraz wybacz, bo mam coś do załatwienia – powiedział.

  Laurenty, jak zwykle zbyt późno zareagował i dał się przyłapać na podsłuchiwaniu. Severy jedynie się uśmiechnął. Chwycił go za dłoń i razem udali się do kuchni.

  – Wybrałeś coś? – spytał, kiedy dotarli na miejsce. Laurenty usiadł przy wyspie kuchennej i obserwował, jak wampir w końcu raczył się zająć przygotowaniem posiłku.

  – Jakoś nie potrafię zdecydować – przyznał. W rzeczywistości oglądał oferty tylko przelotem, gdyż jego myśli zajmowały się czymś innym, lecz nie potrafił zebrać się na odwagę, żeby spytać o to wampira.

  – Po śniadaniu wybierzemy coś razem – zaproponował. W odpowiedzi otrzymała twierdzące skinienie głową, którego nie zauważył.

  – A co z twoją pracą? – zapytał nagle. Wcześniej o tym nie pomyślał, jednak teraz zaczął się tym martwić. Nie chciał, żeby Severy miał przez to problemy.

  – Mam do odebrania zaległy urlop – wyjaśnił. Postawił przed chłopakiem talerz z omletem. – Smacznego.

  Laurenty odpowiedział to samo. Wampir usiadł obok niego ze swoją porcją jedzenia. Resztę śniadania spędzili w ciszy, wymieniając się uśmiechami.

*~*

  Po długich dyskusjach i przejrzeniu setki ofert, zdecydowali się na wyjazd w góry. Właśnie byli zajęci pakowaniem, chociaż Laurenty co chwilę odpływał gdzieś myślami. Severy próbował się dowiedzieć o co chodzi, lecz ciągle był zbywany. W końcu się poddał. Nie zamierzał tego z niego wyciągać na siłę.

  Kiedy wampir na chwilę wyszedł, żeby porozmawiać z siostrą, Laurenty usiadł na łóżku w lekkim rozkroku. Splótł ze sobą swoja palce. Czekał tak, dopóki nie wrócił Severy, a to nastąpiło parę minut później.

  – Severy... – zaczął dość niepewnie. Spojrzał na wampira, który dopiero co zamknął drzwi. Severy odwzajemnił spojrzenie. Trwali tak przez moment, aż Laurenty nareszcie zebrał się w sobie i powiedział: – Ugryź mnie.

  – Słucham? – Wampir nie ukrywał swojego zdziwienia. Nawet lekko rozdziawił usta. Nie spodziewał się takiego żądania od Laurentego, a przynajmniej jeszcze nie teraz. W zasadzie sam chciał to zaproponować w niedalekiej przyszłości.

  – Ugryź mnie – powtórzył z większą pewnością siebie. Wstał z łóżka i podszedł do wampira. Objął jego dłonie swoimi, po czym ponownie spojrzał w jego ciemne, niebieskie oczy. – Mówiłeś, że to znak miłości. Ja już cię ugryzłem, teraz twoja kolej.

  Pierwszy raz od bardzo dawna Severy nie wiedział, jak się zachować. Owszem, Laurenty kiedyś go ugryzł, ale wtedy były inne okoliczności. Nie będzie to miało tego samego znaczenia, jakiego teraz od niego oczekiwał. Mimo to postanowił spełnić prośbę swojego chłopaka, lecz wpierw chciał się upewnić, że on naprawdę tego chciał.

  – Po tym zostają blizny – oświadczył. Na dowód swoich słów podwinął rękaw bluzki. Na przedramieniu widniały zbliźniałe ślady zębów, które niegdyś zostawił Laurenty. Chłopak przejechał po  nich palcem, wywołując dreszcz u Severego. Wcześniej nie zauważył tego, ponieważ wampir ciągle nosił bluzki z długimi rękawami.

  – Nie przeszkadza mi to – rzekł cicho. Z fascynacją patrzył na bliznę. Nie mógł się doczekać, aż on też będzie miał taką.

  – W takim razie ty też będziesz musiał mnie ukąsić – powiedział. Zakrył rękę, po czym położył dłonie na biodrach Laurentego. Chłopak lekko przechylił głowę w bok.

  – Dlaczego? – spytał. – Przecież już to zrobiłem.

  – Tamto nie liczy się. Wtedy była inna sytuacja. Byłem tak jakby twoim żywicielem – wyjaśnił. – Oznaka miłości powinna być odwzajemniona. Ugryzienie za ugryzienie.

  Laurenty mrugnął oczami, analizując usłyszane słowa. Trwało to dobre kilka sekund. Gdy zrozumiał przekaz, ponownie spojrzał Severemu głęboko w oczy. Złapał za materiał swojej koszulki, naciągając ją, żeby odkryć swój obojczyk.

  Wampir dłużej nie czekał. Pochylił się nad odsłoniętą skórą. Musnął ustami wybrane miejsce, po czym wbił w nie zęby. Laurenty zagryzł dolną wargę, by nie pisnąć z bólu, który szybko przeminął. Severy zlizał krew, która wolno wypływała z rany. Była tak samo dobra, jak zapamiętał. Lizanie zamienił na pocałunki, którymi sunął aż do ust przemienionego. Krew jego chłopaka działała na niego niczym afrodyzjak.

  Mocniej zacisnął dłonie na biodrach Laurentego. Przysunął go do siebie jeszcze bliżej, a Laurenty zaskoczony takim nagłym postępowaniem prawie się przewrócił. Na szczęście wampir mocno go trzymał i nie zamierzał puścić. Nie teraz.

  Pocałunek stawał się głębszy, oddech cięższy do złapania, a pożądanie między nimi rosło z każdą chwilą. W miarę możliwości chcieli dotrzeć na łóżko, żeby dać upust swoim emocjom, jednak nie było im to dane.

  – Ej, Severy... – Do pokoju wpadła Adria. Obaj odsunęli się od siebie, jakby przyłapano ich na gorącym uczynku. Poniekąd tak było. – Ups...

  – Puka się – prychnął Severy, patrząc na zdziwioną siostrę.

  – Ja już sobie pójdę – powiedziała z głupim uśmiechem na ustach i uciekła z pokoju. Wampir jedynie wywrócił oczami.

  – Na pewno coś chciała. Potem z nią pogadam – westchnął. Wrócił spojrzeniem do Laurentego, a następnie musnął jego usta. – Na czym stanęło?

  Już miał zamiar kontynuować, lecz został powstrzymany przez dłoń Laurentego, która wylądowała na jego ustach. Spojrzał na niego, niczym zbity szczeniak.

  – Resztę zostawmy na wieczór – szepnął mu do ucha. Potem zabrał się do dalszego pakowania, jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło.

  "A niech cię, Adria" – przeklął ją w myślach. Ona była winna zepsuciu tej pięknej chwili i zamierzał ją za to skarcić.

  – W takim razie pójdę sprawdzić, co chciała – rzekł, a następnie wyszedł z sypialni. Ale zanim pójdzie rozmówić się z siostrą, musiał się zająć swoim problemem w spodniach.

/Piosenka z mediów: "Bite me" – NEFFEX/

Artificial Vampire |Boys Love|Where stories live. Discover now