W okolicach siódmej zajrzała do niego Adria. Gdy spostrzegła, że Laurenty nie spał, zabrała go na śniadanie, którym była prosta jajecznica, kanapka i kubek herbaty. Rozmawiali na błahe tematy, dzięki czemu poczuł się swobodnie w jej towarzystwie. Mógł śmiało stwierdzić, że się zaprzyjaźnią i nawet, w jego mniemaniu, wybuchowy charakter dziewczyny tego nie zmieni.
Po paru minutach dołączył do nich Severy. Wszedł do kuchni, gwiżdżąc pod nosem. W ręku trzymał coś na wzór kartonika z soczkiem, jednak nim nie było. Laurenty przekonał się o tym, kiedy kartonik został postawiony przed nim. Na opakowaniu widniała słodka kura-wampir, a pod nią był napis "kurza krew".
– Musisz pić krew, jeśli nie chcesz znowu oszaleć – powiedział wampir, zaparzając sobie kawę.
Laurenty skinął twierdząco głową, co nie zostało zauważone. Rozpakował słomkę i wbił ją w wyznaczone do tego miejsce. Pociągnął pierwszy łyk, analizując jej smak. Nie była zbyt smaczna, czegoś jej brakowało, ale mimo to wypił ją do końca.
– Krew Severego była lepsza – rzucił bez namysłu, a wspomniany wampir o mało co nie zadławił się pitą kawą. Adria wodziła zaskoczonym wzrokiem od Laurentego do brata, zastanawiając się, czy dobrze usłyszała.
– Możesz mi powiedzieć, ile jeszcze głupich rzeczy zrobiłeś? – zapytała oskarżycielskim tonem, wpatrując się w Severego z dozą złości.
– Ta jest ostatnia – zapewnił, wycierając twarz ręcznikiem papierowym.
– Zdajesz sobie sprawę z tego, co się stanie, jeśli ktoś się dowie? – spytała. Wiedziała, że jej brat potrafił być nieodpowiedzialny, ale to przebiło wszystkie jego wybryki.
– Nikt się nie dowie. – Machnął ręką. – To miał być plan awaryjny, gdyby coś poszło nie tak. Obiecałem mu, że go uratuję.
Adria wypuściła powietrze z gwizdem i spojrzała na Laurentego, który nie miał pojęcia, o czym mówili. Przeczucie mu podpowiadało, że to nie było nic dobrego. Wzrok dziewczyny ponownie powędrował do brata. On coś ukrywał. W innym wypadku nie pozwoliłby, żeby ktoś go ukąsił.
– Ugryzienia wampirów w naszym społeczeństwie mają kilka znaczeń – zaczął Severy, widząc zdezorientowanie chłopaka. – Czasami to specjalna deklaracja miłości, a czasami to zwykłe żywicielstwo. Natomiast ugryzienie przez przemienionego jest traktowane jak pogarda. Musiałbym sporo się nagimnastykować, żeby wyjaśnić czemu mnie ukąsiłeś.
– Nie powinienem tego robić – mruknął. Spuścił wzrok na podłogę.
– Nie przejmuj się. To ja cię do tego zmusiłem – powiedział, po czym dopił kawę jednym łykiem. – W twoim pokoju są ubrania, leć się przebrać.
Chłopak znów kiwnął głową. Zgarnął kanapkę z talerza i poszedł do pokoju, gdzie czekały na niego świeże ubrania. Nieobecność Laurentego była dobrą okazją, żeby podpytać Severego o jego pobudki do przyprowadzania przybłędy. Przecież nie robił tego bezinteresownie.
– Od kiedy z ciebie taki altruista? – zapytała, zabierając się za zmywanie brudnych naczyń.
– Nie wiem, o czym do mnie mówisz – udał głupiego, odstawiając swój kubek do zlewu. – Zawsze byłem altruistą.
– Który pracuje w mordowni? Weź nie ściemniaj. – Spojrzała na niego wymownym wzrokiem, a on się poddał.
Odpowiedział jej o swojej dziwnej żądzy krwi, jaką poczuł poprzedniego dnia. Co chwilę zerkał na wejście, jakby za chwilę miał wrócić Laurenty. Nie chciał, żeby ten o tym wiedział. Są pewne rzeczy, które powinien zachować dla siebie, a ta właśnie taką była.
– Egoista z ciebie – zaśmiała się, trącając go łokciem.
– To nie jest śmieszne. Jak ja mam teraz funkcjonować? Tak się nie da żyć – powiedział cicho. Zaczął krążyć po kuchni, chcąc znaleźć rozwiązanie. Może popełnił błąd? Zatrzymał się w połowie kroku. Nie, to nie był błąd. Nawet jeśli miał to dziwne pragnienie, to cieszył go fakt, że uratował tego dzieciaka.
– No nie wiem, co ci radzić – westchnęła, zakręcając wodę. – Może zacznij pić więcej krwi i zapomnisz o tym.
– Wątpię – prychnął. Jednak zamierzał tego spróbować. W końcu co miał do stracenia? Na pewno nie kontrolę, bo ją by utracił, gdyby zaczął się głodować. Pragnienie to inny rodzaj głodu. Był nieznany i wywoływał strach u każdego, kto go doświadczył.
– Nie martw się, będzie dobrze. – Posłała mu uśmiech, który został odwzajemniony.
W tym samym czasie do kuchni wrócił Laurenty. Był ubrany w zwykłą, niebieską koszulkę i szare dresy. Severy pożegnał się, siostrą, a następnie wyszedł z pomieszczenia, ciągnąc za sobą Laurentego. Chłopak również pożegnał się z dziewczyną, jednak nie miał pewności, czy ta go usłyszała
Wsiedli do auta i po chwili jechali już do miejsca, gdzie miał pracować Laurenty. Jeszcze nie wiedział, co będzie robił, ale nie chciał tego robić. W głowie wciąż miał tą pogardę i niechęć, z którymi patrzyły na niego wampiry z ośrodka.
Po jakiejś godzinie byli już na miejscu. Severy zaparkował samochód przed bramą. Chciał już wysiadać, jednak zauważył tą niepewność i strach w oczach Laurentego. Na tyle, na ile pozwalała mu przestrzeń, obrócił się w stronę Laurentego. Położył rękę na jego ramieniu. Wtedy chłopak spojrzał na niego.
– Nie chcę tam iść – mruknął. Zacisnął ręce na pasach bezpieczeństwa. Czuł drżenie swojego głosu.
– Nic ci się nie stanie. To miejsce jest pełne takich jak ty – wyjaśnił spokojnie. – Nikt nie będzie wytykał cię palcami.
– Nie jesteś zbyt przekonujący – zauważył.
– Nie będę cię oszukiwał. W oczach innych wampirów zawsze będziesz sztucznym wampirem i nic tego nie zmieni. Kiedyś byłeś człowiekiem, więc stąd ich nienawiść. Ale nie wszyscy są tacy, zdarzają się wyjątki – powiedział bez cienia emocji w głosie. Same te słowa ciężko mu przeszły bez gardło. Większość przemienionych chciała zacząć od nowa i wszyscy zetknęli się z dyskryminacją. Severy nigdy nie rozumiał tego zachowania swoich pobratymców. Gardził nimi.
Laurenty znów zamilkł. Bez słowa wysiadł z samochodu, a Severy zaraz za nim. Nie szli w kompletnej ciszy, gdyż wampir postanowił wyjaśnić mu, na czym będzie polegała jego praca i nie była niczym trudnym, a przynajmniej nie powinna być. Dla kogoś, kto wychował się na gospodarstwie, wypasanie kurczaków powinno być bułką z masłem.
Gdy dotarli do budynku, Severy zamienił kilka słów z właścicielem. Potem zajęli się formalnościami, a na sam koniec Laurenty otrzymał swój komplet kluczy, jak i odzież roboczą. Spojrzał na wampira, który posłał mu ciepły uśmiech.
– Wszystko będzie dobrze – powiedział, śmiejąc się w duchu ze słów, których nie tak dawno użyła jego siostra. – Odbiorę cię wieczorem.
– Pożegnał się i wyszedł, samemu pędząc do pracy. Był strasznie spóźniony, lecz na swoje szczęście miał wymówkę, która powinna być skuteczna.
W tym samym czasie Laurenty zdążył się przebrać. Był gotów na swój pierwszy dzień. Kiedy szef zaprowadził go na plac i przedstawił jego współpracownika, chłopak nie mógł uwierzyć to, co widział.
/Piosenka z mediów: "Aurora" – K-391, RØRY/
आप पढ़ रहे हैं
Artificial Vampire |Boys Love|
काल्पनिकŚwiat pogrążył się w chaosie, pojawiły się wampiry. Zaczęły się ciągle wojny, przez które zaczęło brakować żołnierzy. Wtedy podjęto jedną z gorszych decyzji - posłanie młodych na front. Podczas bitwy, w której brał udział Laurenty, coś poszło nie ta...