Epilog: We're always and forever

433 36 10
                                    

  Severy zadał sobie wiele trudu, żeby przygotować niespodziankę na dwudzieste piąte urodziny swojego narzeczonego. Z tego względu więcej czasu spędzał w pracy. Wychodził wcześnie rano i wracał późno w nocy. Miał przez to ogromne wyrzuty sumienia, w końcu trochę zaniedbał Laurentego, jednak był pewien, że dla tej chwili było warto.

  Jechali samochodem. Severy był kierowcą, a Laurenty siedział obok z opaską na oczach, której pod żadnym pozorem nie mógł zdjąć, w przeciwnym razie zepsułby niespodziankę. Laurenty na początku trochę marudził, jednak grzecznie siedział. Chociaż czasami zadawał standardowe pytanie: "daleko jeszcze?".

  Przez ostatnie lata dużo się zmieniło. Adria kogoś poznała i się wyprowadziła. Czasami wpadała w odwiedziny, ale to było bardzo rzadko. Apis natomiast przy pomocy Severego zbudował w lesie drewnianą chatkę, w której zamieszkał razem ze swoim stadem. Nawet w pełni zaakceptował Laurentego, co bardzo cieszyło wampira.

  Matka wampira – Agnes – nie polubiła Laurentego, ani nie próbowała. To był główny powód jej rozstania z Henrym, który wciąż utrzymuje kontakt z synem i przyszłym zięciem.

  – Daleko jeszcze? – spytał Laurenty. Ostatni raz pytał o to jakieś pół godziny temu. Już sięgał dłonią, żeby ściągnąć opaskę, lecz wampir złapał go za nadgarstek.

  – Jeszcze pięć minut – powiedział, a Laurenty coś fuknął pod nosem. Zaczął bawić się pierścieniem na swoim palcu.

  – Ostatnim razem też tak mówiłeś – fuknął.

  – Tym razem serio – zaśmiał się. Jednocześnie rozumiał frustrację Laurentego. Siedzieli w tym samochodzie dobre pięć godzin, albo i dłużej. Sam też miał dość, ale nie zamierzał wracać, gdy byli tak blisko.

  Myśl o tym, jaką wywoła radość u Laurentego, sprawiała, że sam zaczynał uśmiechać się od ucha do ucha. Był tak podekscytowany, że nie mógł wytrzymać.

  Po paru minutach zjechał na pobocze, po czym zgasił silnik. Wysiadł z auta i obszedł je naokoło. Pomógł wysiąść Laurentemu. Razem z nim przeszedł kilka kroków. Przemieniony szedł ostrożnie, żeby przypadkiem się nie potknąć.

  – Gotowy? – zapytał. W odpowiedzi otrzymał jedynie skinięcie głową. Jednym ruchem ściągnął opaskę z twarzy swojego narzeczonego i czekał na jego reakcję.

  Laurenty najpierw mrugnął oczami, przyzwyczajając się do jasnego otoczenia. Potem spojrzał na budynek przed sobą. Jego oczy naszły łzami, gdy rozpoznał w nim swój rodzinny dom. Zerknął na wampira, który był z siebie niewyobrażalnie dumny. Wodził oczami od Severego do domu, aż ostatecznie zatrzymał spojrzenie na tym drugim. Nawet się uszczypnął. Ból tym wywołany potwierdził, że to się działo naprawdę.

  – Kochanie, co ty robisz? – spytał zaniepokojony Severy, kiedy zauważył, że na jednym uszczypnięciu się nie skończyło. Ujął jego ręce, przez co Laurenty spojrzał na niego.

  – Po prostu nie mogę w to uwierzyć – szepnął. Jego zielone oczy, wpatrzone w Severego, łaknęły odpowiedzi. Chciał wiedzieć, co tu robią, a przede wszystkim, jak Severy znalazł jego rodzinną wioskę. Wampir to widział, więc postanowił odpowiedzieć na pytania, wiszące w powietrzu.

  – Wiesz, dlaczego ostatnio brałem tyle nadgodzin? – Przeczące kręcenie głową. – To jeszcze nieoficjalne, ale niedawno podpisaliśmy traktat pokojowy. Z tego powodu zacząłem szukać twojego rodzinnego domu, co było trudne, ale po wielu dniach udało mi się.

  – Dziękuję, tak bardzo dziękuję – niemal wykrzyknął, wtulając się w wampira. To był już trzeci najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Nie było tajemnicą, że pierwszym było ich zejście się, a drugim zaręczyny.

  – Dla ciebie jestem w stanie zrobić wszystko – zapewnił go. Odsunął się od niego, po czym spojrzał na budynek. – Leć, na pewno się ucieszą.

  – Musisz iść ze mną. Muszę poznać wybranka mojego życia – powiedział z uśmiechem na ustach. Zanim Severy zdążył cokolwiek powiedzieć, został złapany za nadgarstek i pociągnięty w stronę domu.

  Stanęli przed drzwiami. Laurenty wyciągnął rękę w ich stronę, która zawisła przed nimi. Był odrobinę zestresowany, jednak Severy dodał mu otuchy, przytulając go, a potem ściskając jego dłoń. Przemieniony przełknął ślinę, a następnie zapukał.

  Gdy te się otworzyły, stał w nich mężczyzna. Laurenty nie wytrzymał i popłakał się, widząc swojego ojca, który od razu zawołał swoją żonę.

  To była chwila płaczu, emocji i silnej tęsknoty. To było, jak wypełnienie dziury w sercu Laurentego, który po wielu latach spełnił swoje skryte marzenie. Nigdy go nie porzucił, ale jednocześnie nie wierzył, że kiedyś ono się spełni, lecz tak się właśnie stało. Ten dzień przypomniał najpiękniejszy sen, z którego nie chciał się budzić.

  Spojrzał na wampira, który wymieniał się grzecznościami z jego rodzicami. Ci byli bardzo ciekawi kogoś, kto opiekował się ich jedynym dzieckiem przez ostatnie lata.

  Małżeństwo zaprosiło ich do środka. Sami zniknęli w głębi domu, mówiąc, że przygotują herbatę i coś do jedzenia. Zanim do nich dołączyli, Laurenty krótko pocałował Severego.

  – Kocham cię – wyznał. Wampir po raz kolejny się zaśmiał i tym razem to on skradł mu całusa.

  – Też cię kocham i będę kochał przez wieczność.

/Piosenka z mediów: "End of time" – K-391, Alan Walker, Ahrix

I tym akcentem kończę tą opowieść. Dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz oraz za to, że chcieliście to przeczytać.

Do zaczytania kiedyś tam!/

Artificial Vampire |Boys Love|Where stories live. Discover now