Droga zajmuje ponad jeden dzień, nam zajęła ponad dwa. Michaela światło osłabiało, ale mógł je znieść, dla mnie było zabójcze. Nowy Orlean wyglądał tak jak pamiętałam, może stał się bardziej nowoczesny, ale wciąż miał ten czar, tą magię, którą było czuć nawet w powietrzu. Uwielbiałam te uliczki, artystów, rytmy jazzowe. Zatrzymaliśmy się w naprawdę uroczym małym pensjonacie, z idealnym widokiem na ulice. Michale chciał na początku załatwić wszystko sam ale uparłam się, że też chce jechać.
— zaczyna się ściemniać? Jesteś gotowa? — zapytał Michael
— jak zawsze — odpowiedziałam
Pięknie oświetlone ulice, wręcz zachęcały do zwiedzana. Na środku grał na trąbce mężczyzna, kilka osób zaczęło tańczyć. Ja również obróciłam się do rytmu, a moja lekka sukienka pięknie zawirowała.
— to tutaj — brat otworzył mi drzwi, a ja wkroczyłam do klubu. W środku było jeszcze pusto, choć byłam pewna, że lada moment wypełni się żądnymi rozrywki ludźmi. Zza lady wyszła piękna kobieta o czekoladowej skórze z kasztanowymi włosami.
— Michael! — szeroki uśmiech wkradł się na jej usta, podeszła i ucałowała go
— Abria, jak zawsze czarująca
— przestań Ty... — delikatnie szturchnęła go ręką, a było w tym coś intymnego.
— Gaia — przywitałam się, wtedy na mnie spojrzeli
— och wybacz skarbie, przy nim zapominam o całym świecie
— Abria... — zaczął
— jak zwykle konkretny, chodźcie do baru
Patrzyłam na kobietę, chyba nigdy nie widziałam takiego odcienia włosów, był rudy, ale bardziej przypominał brąz. Chodź pod światło wyglądał rdzawo. Była niezaprzeczalnie piękna, duże pełne usta i ciemne oczy, owite gęstymi rzęsami. Uroczy mały nosek z niewielkim garbem na środku, co dodawało jej charakteru.
— są naturalne — uśmiechnęła się, gdy zauważyła, że jej się przyglądam — mój pra przodek był druidem, zakochał się w szamance — rozłożyła ręce —mieszanka genów
— wiem coś o tym, mam włoskie geny
— domyśliłam się, Gaia kiedyś bardzo popularne włoskie imię, sama znałam kilka
Spojrzałam na nią zdezorientowana
— jak to, to ty jesteś wampirem?
— a skąd — machnęła ręką — ale jestem starsza niż wyglądam — mrugnęła do mnie
— wybaczcie, że muszę przerwać tą rozmowę, ale mamy kilka spraw do omówienia
— już, bez nerwów — puściła do mnie oczko
Od razu ją polubiłam, ta kobietę, miała ten czar i urok, idealnie wpisujący się w Nowy Orlean.
— Abria, czy da się rozdzielić oblubienice od pradawnego?
— pytasz o historie bardzo skrywane i niebezpiecznie
— wiem
Spojrzała na mnie
— wybrał Cię prawda? — zapytała nagle, dotykając ręką moja dłoń
— tak
— nie chcesz tego?
Pokręciłam przecząco głową
— znasz historie jego powstania?— zapytała
— opowiedział mi
Zaśmiała się
— nie wierz, w to co mówi — kobieta odchrząknęła, chwyciła jakoś alkohol i zaczęła nalewać do trzech szklanek z lodem — był zwykłym człowiekiem z wielkimi aspiracjami, znalazł kobietę władająca magią. Powiedział, że odda jej wszystko, zawsze będzie ja miłował, ale musi dać mu siłę. Ta omamiona jego słowami, zrobiła to, dała mu moc o jakiej nie marzył. Gdy tylko stał się wampirem, zabił ja, a ona ostatkiem sił związała jego moce wraz ze swoimi trzema córkami. Dlatego potrzebuje trzech oblubienic. Trzy za trzy, inaczej słabnie, starzeje się.
— to jest prawda?
— ta historie przekazują u mnie z pokolenia, na pokolenie
— wiem, że tylko Ty możesz nam pomoc— dodał Michael
patrzyłam na nich zszokowana
— mogę, znam sposób, aby wam pomóc, przyjdzie jutro jak zacznie zapadać zmierzch
— dobrze — Michael chwycił dłoń kobiety i ucałował ja.
Patrzyli na siebie znacznie dłużej niż potrzeba.
— mogę zostawić was samych —powiedziałam z uśmiechem
Czekałam spokojnie, aż ta chwila napięcia ich opuści. Zdecydowanie czułam się zupełnie nie na miejscu tam w tej chwili, ale mój brat jak gdyby nigdy nic wstał i wspólnie wyszliśmy na zewnątrz.
To miasto tętniło życiem na okrągło. Będąc tutaj samoistnie się uśmiechasz, czujesz wręcz magię tego miejsca.
— zatańczymy — złapałam Michaela ciągnąć go w tańczący tłum
— jedna — nakazał bez możliwość sprzeciwu
Tańczyliśmy wspólnie, śmiejąc się. Nie znałam dobrze mojego brata, wybrał samotne życie, choć większość woli trzymać się razem.
— chodźmy, zabawny się trochę —wskazałam na pobliski pub
— nie ma mowy, mamy zadanie
— daj spokój sztywniaku
— nie jestem sztywniakiem, musimy się skupić na zadaniu
— powiedział sztywniak — odparłam z uśmiechem
Michael wziął wdech, jakby było mu to potrzebne, ale wśród ludzi nabiera się niektórych nawyków.
— godzinę — pogroził mi palcem
— znikniemy przed świtem — uśmiechnęłam się
— co Cię łączyło z Abrią
pogroził mi palcem uśmiechając się
— pewnie gorący romans
Pokręcił głową i weszliśmy do klubu, panowała tam duchota i czuć było dym papierosowy. Wszędzie cisnęli się ludzie. Usiedliśmy na wysokim stoliku barowym, oczywiście Michael zadbał o to żeby stały się wolne, bo pub był najwidoczniej oblegany. Lekko bujałam się do jazzowych rytmów. Kocham Nowy Orlean, przez te lata nie stracił nic ze swojego piękna, choć stał się bardziej nowoczesny.
— krwawa Mary dla Ciebie — usłyszałam głos i odwróciłam głowę
— pieprzony Archi Bringhton!
— teraz Johns — mrugnął do mnie — dawno się nie widzieliśmy
Patrzyliśmy na siebie z uśmiecham.Wyglądała równie dobrze jak wtedy, gdy widzieliśmy się ostatnim razem. Jeansowe spodnie i przylegająca jasna koszulka idealnie ukazywał jego mięśnie. Ciemno blond włosy lekko kręcone były w nieładzie. A oczy patrzyły zadziornie i psotnie. Nie wyglądał nawięcej niż dwadzieścia lat, choć miała około trzystu.
— zmieniłeś styl — stwierdziłam
— choć z wielkim bólem, lata dwudzieste się skończyły i trzeba było się dostosować
Wtedy widzieliśmy się ostatni raz
— pasuje Ci ten
— Tobie tym bardziej, jak zawsze błyszczysz — szepnął do mnie
— może nas przedstawiasz? —wytracił się w końcu Michael, który chyba obserwował nas od początku
— wybacz, Archi to Michael mój brat
— słynny Michael — uścisnęli sobie dłonie — jesteś podziwiany w naszej społeczności
— przez niektórych na pewno, przez większość chyba znienawidzony — odpowiedział i wrócił do swojego drinka
Styl życia mojego najstarszego brata wciąż budził kontrowersje.
— zatańczysz? — zapytał Johns —jak za starych czasów
Zaśmiałam się
— całkiem jak za starych? —prowokowałam go
— mam taka nadzieję — odpowiedział łobuziarsko
Nasze spotkania, zawsze kończyły się maratonami i to nie było nic związanego z dyscyplina sportu. Było, dużo tańca, zabawy, krwi i innych rzeczy.
Podałam mu rękę, ruszyliśmy na parkiet. Chwycił mnie w tali i dociągnął do siebie. Przykładając usta do mojej szyi. Znał mnie, znał moje ciało, jego idealnie współgrało ze mną. W końcu mieliśmy kilkanaście lat aby je testować.
— co Cię sprowadza do naszego miasta?— zapytał
Tutaj poznaliśmy się i cześć mnie miała nadzieje i dziś go spotkać. Kochał to miejsce równie mocno co ja.
— interesy
— słyszałem, zostałaś jedna z trzech
Spojrzałam na niego. Wzruszył ramionami
— wampiry lubią plotki
— a podobno to ludzie są wstrętni —dodałam
Jego ręce błądziły po mojej tali i plecach. Ja swoje ręce wplotłam w jego kark. Patrzyłam w jego jasne oczy. Przysunął się do mnie, rozchylił lekko usta. Nie wiem dlaczego zobaczyłam przed oczami pewne brązowe oczy. Z Archim wszystko było jasne, proste. Lubiłam prostotę.
— to może być ostatnie nasze takie spotkanie
— co masz namyśli? — zapytałam
— Edgar nie pozwoli Ci na spotkania z innymi, będziesz jego własnością
Zaśmiałam się
— te czasy minęły, kobiety nie są już niczyją własnością i ja też nie będę
— przeciwstawisz się mu — zapytał z niedowierzaniem
Nie odpowiedziałam, po głowie krążyły mi różne scenariusze.
Archi nachylił się do mnie
— może skończymy tą rozmowę u umie?
— coś mi się wydaje, że mamy różne definicje rozmowy — patrzyłam na niego prowokacyjnie.
Zagryzam lekko wargę, a jego oczy się rozszerzyły. On mógłby zakończyć moją relację z Aidenem, która nie powinna mieć miejsca, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić.
— sytuacja się zmieniła Archi
Spojrzał na mnie i od razu wiedziałam, że zrozumiał, nie musiałam mówić nic więcej.
— zaczyna świtać Gaia — upomniał mnie Michael, który zjawił się bezszelestnie
— Umiesz zepsuć zabawę —skomentowałam
— jak to starszy brat — wzruszył ramionami, ale był rozbawiony
Zabrałam ręce z mojego towarzysza
— do następnego Archi Johns
— oby jak najszybciej
odprowadził mnie wzrokiem , gdy wychodziłam z bratem
— chyba ktoś tu miał płomienny romans — zaśmiała się Michael przytaczając moje słowa
— nawet nie wiesz jak płomienny
On jedynie pokręcił głowa, zaczął się przyzwyczajać do moich frywolnych wypowiedzi.
Tak jak obiecał po godzinie zaciągnął mnie do naszego pokoju. Podszedł do okien i szczelnie zasłonił kotary.
— odpocznij — nakazał i sam położyłsię do łóżka zamykając oczy
Nie lubiłam spać, ale nie miałam wyboru. Co chwila zerkałam w okno czy już zaczyna się ściemniać,choć przez czarne, ciężkie kotary nie widziałam za wiele.
— wstawaj Gaia, nie mamy dużo czasu —nakazał mi Michael
Szybko podniosłam się i nie czekając jak dojdę do siebie skierował się do wyjścia, a ja podążyłam za nim. Ruszyliśmy do znanego już nam baru, wtedy zatrzymał mnie jedną ręką, a sam z szybkością światła wskoczył do środka.Podążyłam za nim, w środku panowała wręcz upiorna cisza, poczułam znajomy zapach, usłyszałam szelest na zapleczu i skierowałam się tam. Na podłodze leżała zakrwawiona Abria. Obok był wampir przebity, podejrzewam, że to mój brat go tak urządził.
— napij się mojej krwi, uleczy Cię —Michale podciągnął rękaw koszuli
— jeszcze nie — wyszeptała —butelka
Na podłodze zauważyłam mały flakon. Wyciągnęła po niego rękę a ja jej go podałam. Postawiła zranioną rękę, a krew spływała do środka.
— moja krew — popatrzyła na Michaela, mówiła z trudem — bo jestem potomkiem szamanki, która rzucała czar, wymieszana z krwią jej ukochanego, to zerwie połączenie bez jego wiedzy...
Michael jednym ruchem rozciął rękę i podał jej krew, kobieta powili zaczęła się leczyć. Podeszłam i wyjęłam jej buteleczkę z ręki, to jest moja droga do wolności.
— już lepiej — odpowiedziała
Mój brat, podtrzymywał ją, aby mogła wstać
— kto to był? Co chciał?
— ktoś was śledzi
— Edgar wie o Twojej obecności?
— nie, ten tutaj — wskazała na przebite ciało — pytał czego chcieliście, zorientował się, że nie działa perswazja
— wyjedź z miasta, natychmiast — nakazał jej Michael
Kiwnęła jedynie głowa, ale wciąż miała za mało siły, żeby sama ustać. Jednym sprawnym ruchem chwycił ją na ręce i wyszyliśmy na zewnątrz. Zatrzymałam taksówkę, a brat włożył ja do środka, wyjął duży plik banknotów i podał kobiecie
— nie trzeba
— jedz prosto na lotnisko, uważaj na siebie
Dotknęła jego ramienia, odwróciłam się, bo czułam, że potrzebują chwili samotności.
— Michaelu..
— znajdę Cię, po wszystkim obiecuje Abria, że odnajdę Cię
Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i jak taksówka rusza. Poczułam jak Michael chwyta mnie za przedramię
— musimy wracać
— dobrze
Choć chciałam jeszcze chwile zostać, nacieszyć się tym dawno nie widzianym miejscem, wiedziałam, że to nie wchodzi w grę. Musimy czym prędzej pokonać Edgara. Zabraliśmy swoje ręczy z motelu i już byliśmy w trasie.
— skąd ją znasz? — zapytałam
— spotkałem ja w miejscu, w którym nie spodziewałem się nikogo spotkać. Ona poznawała swój dar.
— miałeś z nią ten gorący romans?— zapytałam, czym wywołałam uśmiech na jego twarzy
— tak, ale wiedzieliśmy, że to chwilowe, ona nigdy nie chciała stać się tym czym jesteśmy, a ja nie zmienię tego kim jestem
— to słodkie, że się o nią troszczysz
— zapewne o Aidena, tez się będziesz troszczyć, nawet jeśli nie zdecyduje się na przemianę, choć ja i Abria mamy więcej czasu niż wy.
Wiedziałam, że mówi prawdę, już zawsze będę o niego dbać, ale ludzkie życie jest kruche i to bardzo mnie przeraża. Dodatkowo nie mogę czekać na jego poświęcenie, nie w takiej kwestii, a innej drogi nie ma.