Rozdział 6 Serce czy kark

25 5 2
                                    

Po kolejnej godzinie Otis zasnął, był pewnie nieźle zmęczony po imprezie. Bezszelestnie wyszłam z jego pokoju i postanowiłam wcześniej wrócić do siebie. To zabawne, gdy zaproponował seans, niby nie pomyślałabym, że wezmę w nim udział, ale nawet dobrze się bawiłam. Ruszyłam idealnie przystrzyżonym trawnikiem, weszłam do domu. Panował tutaj mrok, jedynie niewielkie światło wpadało z lamki w kuchni. Miałam wyostrzony wzrok wiec nie musiałam się wysilać, żeby coś dostrzec.

Dwie blondynki siedziały zauroczone w salonie, z nadgarstka jednej spływała strużka czerwonej krwi.

— co Ty tu robisz? nie miałaś nocować u Otisa? — zapytał zaskoczony Noah

— pięknie — zaśmiałam się — jako mój BRAT! — specjalnie położyłam nacisk na brat — chyba powinieneś się martwić tym, że Twoja nastoletnia siostra miała nocować u chłopaka

— martwię się, ale o niego — dodał

— dlaczego nie możesz mnie nauczyć kontroli? Też chce się normalnie żywić! — krzyknęłam

— sama musisz znaleźć w sobie sile, żeby się tego nauczyć, a jesteś tak niesubordynowana, że nie wiem czy to jest możliwe

Szkoda, że nie wiedział jak sprawni pożywiałam się na Evie, ale gdybym się przyznała, kłopoty by mnie nie ominęły, szczególnie, że Otis wszystko widział.

Mój stwórca niesamowicie mnie zdenerwował, odwróciłam się na pięcie i szybko wyszłam, trzaskając drzwiami. Myślałam, że będzie chciał mnie zatrzymać, ale nie zrobił tego. Szłam przed siebie, aż w końcu znalazłam się w tej gorszej części miała i postanowiłam się jednak zabawić. Udowodnię Noah, że potrafię się kontrolować. Niemal od razu napatoczył się jakiś pijany facet. Ludzie zupełnie nie przejmują się niebezpieczeństwem czyhającym w mroku. Nie miałam dużej ochoty na procenty, ale lepsze to niż torebka.

— chodź tutaj ślicznotko, zabawimy się, pokaże Ci jak to być z prawdziwym mężczyzną — uśmiechnął się do mnie obleśne, stojąc po przeciwnej stronie ulicy.

Zatrzymałam się

— och nie.. muszę iść.. — udałam przerażoną, ale nie ruszyłam się z miejsca, wiedziałam, że nie odpuści. W tym wszystkim nie chodzi im o sam akt, a o władze i dominację. Lubiłam widzieć jak zmieniają wyraz twarzy, gdy to tracą. Odchodzi pewność siebie, a następuje strach i przerażeniem gdy wysysam ich do ostatniej kropli krwi. Lubię myśleć, że bez nich świat staje się piękniejszy. Chyba jednak dziś odpuszczę kontrolę. Podszedł do mnie, śmierdział tanim alkoholem. Ehh, jak już pić to chociaż coś przyzwoitego. Przewróciłam oczami. Musiałam się upewnić, wiec chciałam odejść. Ale złapał mnie za rękę i docisnął do ściany, budynku. Położył rękę przy mojej głowie, tak, że nie miałam jak uciec.

— No kotku teraz się zabawimy — powiedział ochrypłym głosem

— mówię nie — odpowiedziałam stanowczo

— mówisz nie, ale wiem, że tego chcesz

— nie szanujesz odmowy? — zapytałam, a kącik moich ust mimowolnie się podniósł

— zawsze tego chcecie

I jest moja pewność, wbiłam mu kły, odchyliłam głowę, a krew trysnęła na mnie, już miałam ponownie zatopić zęby w pulsującej tętnicy, gdy usłyszałam chrząknięcie, a jego ciało upadło na podłogę. Za nim stał Noah

— czy Ty właśnie..., czy Ty skręciłeś mu kark? — zapytałam nie wierząc w to ci się właśnie wydarzyło.  Noah rzadko odbierał życie, według jego zasad, ktoś naprawdę musiał zasłużyć.

Wiecznie martwiWhere stories live. Discover now