Rozdział 41 Dzikość, żądza i kłamstwa kłębiące

26 5 1
                                    

Od samego rana Noah studiował księgi, jakby miało mi to pomóc, pogodziłam się z końcem i wcale wizja nachodzącego kresu mnie nie przerażała, ale ich tak.

— Michaelu musisz odnaleźć Abrię, może ona coś wie — zwrócił się do swojego najstarszego syna

— oczywiście, wyruszę natychmiast — mój brat jakby już był gotowy do drogi

— Gaiu pójdzieszze mną do rezydencji, może uda się znaleźć Edgara

— boisz się mnie tutaj zostawić? — zapytałam choć znałam odpowiedz

— a ja co mam robić? — zapytał Otis

— poszukaj czegoś odnośnie zdziczenia w tych zapiskach

— skąd to masz? — zapytałam, podchodząc do porozrzucanych pożółkłych kartek

— zapiski Williama

Wtedy dostrzegłam w jego wzroku jakby nadzieję

—  on może sporo wiedzieć, ale poniżyłaś jego córkę może nie chcieć udzielić nam informacji —  dodał Noah

Mój stwórca wstał, omiótł wzrokiem zebranych i ruszył do wyjścia.

Jechaliśmy w ciszy. Rozumiałam dlaczego za wszelką cenę chce mnie uratować, to samo zrobiłabym dla niego, ale czułam, że jest to daremne.

Zatrzymaliśmy się przed znanym małym czarnym domkiem

—  myślałam, że jedziemy do rezydencji —  powiedziałam

—  najpierw muszę się czegoś dowiedzieć

Noah bez słowa wyszedł z samochodu i ruszył do środka. Ja podążyłam za nim. W środku panowała wręcz upiorna cisza, mój stwórca ruszył w głąb pomieszczenia, przyglądam się właśnie słoikom z dziwnymi środkami.

— nikogo tutaj niema — powiedział

— to wygląda jak jakiś szpon, skoro ona jest wiedźma to wilkołaki też istnieją? — zapytałam zszokowana

Noah popatrzył namnie, jakbym pytała w innym języku

— naprawdę w tej sytuacji interesuje Cię czy istniały wilkołaki?

— wiec istniały? Czy wyginęły tak jak łowcy? — zapytałam z rozbawieniem

— Myślałem, że dostaniemy jakieś odpowiedzi

— skoro zwiała, to znaczy, że nie była szczera — wzruszyłam ramionami — albo niewidziała za dużo

— może w rezydencji będziemy mieć więcej szczęścia — powiedziała Noah i ruszyliśmy do samochodu. Mój stwórca wyjął telefon i wysłał jedna wiadomość

Przed w części spalonym budynkiem stali Otis i Michael, spojrzałam zdziwiona na Noah

— uznałem, zelepiej żeby tez przyszli jakbyśmy natknęli się na Edgara

Wysiedliśmy z samochodu

— od czego zaczniemy?

Patrzyłam na kiedyś piękny i przerażający zamek, który teraz był w opłakanym stanie. Usłyszałam szelest, odwróciłam się. Czułam, że tam powinnyśmy iść i nie zwężając na nic kierowałam się w środek lasu. Jakby nieznana siła ciągnęła mnie tam. Oni podążyli za mną, ufając mi w pełni.

Zatrzymałam się przed sporym budynkiem, który przypominał kryptę

— też to słyszycie? — zapytałam

Kiwnęli głowami

Otworzyłam z hałasem drzwi, na których była metalowa krata. Ustąpiła przy mocniejszym pchnięciu. W środku znajdowały się cele. Pierwsze były puste, w drugiej siedziała Felicia i Lydia

— Jest i zdrajca —powiedziała Lydia poprawiając blond włosy

— co wy tutajrobicie? — zapytałam zdziwiona

— jak mogłaś — dodała Felicja — zdradziłaś nas

— nie was, a Edgara, chciałam go zabić

Lydia roześmiałasię

— jeśli on zginie, zginiemy i my

— co masz na myśli? — zapytał Noah

Wiedzieliśmy, że po połączeniu jest szansa, że oblubienice rownież zginą, ale mój stwórca chciał chyba zebrać jak najwiecej informacji.

Dziewczyna wskazała cele obok nas

— jeśli raz napijesz się jego krwi, już zawsze będziesz jej potrzebować, ale ona nie uchroni Cię przed tym co ma nadejść — powiedziała Felicja

Wszyscy zbliżyliśmy się do celi obok.

Na początku w mroku nie dostrzegłam wiele, ale gdy wyłoniła się z cienia, mogłam się lepiej przyjrzeć.

Patrzyłam na nią, wciąż była piękna. Pomimo szarej skory, krwisto czerwonych tęczówek. Nie wiem kiedy straciła włosy, ale rzęsy miała tak gęste, że na początku wydawało mi się, że nie jest to prawdziwe. Patrzyła na mnie intensywniej gdy przechyliłam głowę w lewo, zrobiła to samo, gdy przekręciłam ją na prawo znów uczyniła to samo. Jakbym patrzyła w lustro. Dopiero teraz dostrzegłam jej uszy, które były szpiczaste, szpony jak u dzikiego zwierzęcia. Przypominała postać z horroru, której pokazał mi Otis. Spojrzałam na nich. Michael patrzył z przejęciem, Otis zakrył dłonią usta i wyglądał na przestraszonego, a Noah stał jak posag, z którego nie można było odczytać emocji. Nagle doskoczyła do mnie, ale łańcuchy na jej nadgarstkach powstrzymały ją. Powoli z cichym stuknięciem, wciąż wpatrując się we mnie wystawiła kły, które były znacznie dłuższe niż u nas.Usłyszałam przerażone szept Otisa, ale ja patrzyłam na nią z fascynacja, nie strachem. Było w niej coś pierwotnego, niebezpiecznego, ale i znanego. Choć jej oczy nie pokazywały ani krzty człowieczeństwa. Być może już w niej nie było nic innego poza instynktami.

Wyszłam czym prędzej na zewnątrz, zapadał zmrok, księżyc oświetlał drogę. Od razu go dostrzegłam stał oparty o drzewo i palił papierosa. Patrzył na mnie, nie musiałam nawet pytać skąd wie, gdzie mnie szukać, gdy spojrzałam w jego oczy wiedziałam, że nie szukał zemsty. Był zawsze obok, pomimo krzywd, które wyrządziliśmy stał ramie w ramię jak obiecał. Patrzył na mnie, a w moich oczach mógł dostrzec uwielbienie i wdzięczność.




I tak światło zderzyło się zmrokiem. Jedno przyniosło zgubę, a drugie ocalenie"

Wiecznie martwiWhere stories live. Discover now