Rozdział 34 Gdzieś pomiędzy życiem, a śmiercią

20 4 0
                                    

— Jesteś pewny, że to tutaj? — zapytałam Noah

— tak

Wyszliśmy z samochodu, stał zaparkowany w ciemnej uliczce. Reszta również opuściła swoje pojazdy. Uliczne lampy oświetlały teren. Byliśmy w gorszej części miasta, ale wciąż dość mocno uczęszczanej.

— dom nie ma właściciela, wszyscy wiedza co robić? — zapytał Noah

Kiwnęliśmy głowami. Chwyciłam gumkę z ręki i związałam włosy w wysoki kucyk. Rozdzieliliśmy się, ja z Aidenem ruszyłam na lewe skrzydło. Przed wejściem stał wysoki mężczyzna, pewne ochroniarz. Rzuciłam się na Aidena udając pijana

— uciekajcie stad! — krzyknął do nas

— oj przepraszam — ruszyłam w jego kierunku i udając, że się potykam wpadłam na niego. Spojrzałam w jego oczy — wpuścisz nas i znikniesz z kraju

Mężczyzna bez słowa to uczynił. Drzwi rozstąpiły się, a my weszliśmy do ciemnego korytarza. Gdy tylko drzwi się zamknęły, jednym ruchem skręciłam mu kark. Nikt nie miał stad wyjść żywy, przynajmniej nikt zły.

— co tutaj robicie?! — krzyknął czarnowłosy kolejny ochroniarz, wystawił zęby, zrobiłam to samo. Strzała mignęła mi przy uchu, godząc go prosto w serce. Padł, a jego skóra zacznę robić się marmurowa.

— piękny strzał

— ja nie pudłuje — szepnął do mnie, mijając mnie — może małe zawody, ja wampiry, ty tych złych?

— dawaj skarbie — uśmiechnęłam się

Doszliśmy do obdrapanej klatki schodowej

— góra czy dół?

— dół

Kierowaliśmy się bardzo cicho na dół schodami.

— słyszysz coś? — zapytał mój towarzysz

— ściany są zbyt grube

Przed nami były szklane drzwi, a to co tam zobaczyłam długo pozostanie w mojej pamięci. Aiden chwycił mnie i odciągnął na bok, aby dwóch ubranych na biało mężczyzn nie zauważyło nas. W jasnej sali stało kilkanaście łóżek, na nich leżałaby osoby z licznymi rurkami, aparatura sprawdzała ich stan.

— co oni im robią? — szepnął Aiden

— spuszczają im krew

Widziałam zaskoczenie na jego twarzy. Nigdy nie pomyślanym, że wampiry zniżają się do czegoś takiego.Noah na przykład przekupywał lekarza w szpitalu, wiec mieliśmy nieograniczony dostęp do krwi z torebki. Ale niektórzy nie lubią robić sobie zachodu i najwidoczniej kupują od razu u producenta.

— ja biorę tego z lewej ty z prawej?

— ja z lewej, Ty z prawej, ten z prawej to wampir

Kiwnął głową.

Otworzyłam drzwi i doskoczyłam do mężczyzny, był on człowiekiem wiec wystarczyło jedno uderzenie, a osunął się na podłogę. Aiden walczył z wysokim wampirem, musiałam przyznać, że świetnie władał bronią i widać, że był wyszkolony. Usiadłam na jednym z łóżku obok leżącego mężczyzny i podziwiałam jego zmagania. Gdy wampir rzucił go na podłogę zaczęłam się zastanawiać czy nie wkroczyć.

— może byś się pospieszył? Nie mamy całego dnia — powiedziałam z rozbawieniem

Wampir trzymał Aidena za gardło przy ścianie,

— jak myślisz uda mu się? —spojrzałam na mężczyznę przy którym siedziałam. Wyglądał na około 35 lat, choć był blady i miał widoczne sińce pod oczami. Spuszczanie krwi zbiera żniwo

Wiecznie martwiWhere stories live. Discover now