Już z oddali widziałam światło ogniska, podeszłam tam lekko zdenerwowana. Gdyby moje serce biło, na pewno teraz znacznie by przyspieszało. Michael miał rację, za bardzo wpływały ludzkie uczucia. Choć ostatnio ku mojemu zaskoczeniu Noah przyprowadzał dziewczynę, abym się na niej pożywiała, jednocześnie pilnując żebym nie zrobiła jej krzywdy. Ale to było jakby dostała wielki tort przed sobą, ale mogła zjeść jedynie łyżeczkę lukru. Ani się nie najadłam, ani nie posmakowałam, ale mój stwórca stwierdził, że na razie wystarczy, kluczem do kontroli jest dyscyplina. Rana też zaczęła się goić, choć dość wolno przez co Noah zatrzymał mnie kilka dni w domu, dla pewności.
— ona żyje!! — krzyknął do mnie Carter z szerokim uśmiechem — dwa dni nie dawać znaku życia? Nieładnie sąsiadko, trzy razy do was pukałem.
— wybacz, byłam chora i większość czasu spałam — odpowiedziałam z uśmiechem
Obok niego siedziała blondynka o krótkich włosach z szerokim uśmiechem. Na przeciwko Otis całował się z Fioną. Nieźle mnie zaskoczyła ta scena. Poczułam jak ktoś chwyta mnie od tylu i przeciąga. Czułam jego zapach od razu, wiec nawet nie walczyłam. Oparł mnie na drzewie, a sam pochylał się nade mną z ręka oparta o drzewo.
— gdzie się podziewałaś rudzielcu?— zapytał, a pachniał tak słodko i kusząco — najpierw prowokujesz, a potem znikasz bez słowa
— przyzwyczaj się — odparłam
Odgarnął pasemko moich włosów
— nudno było w szkole bez Ciebie
— czyli dostarczam Ci rozrywki? — zapytałam zadziornie. Kącik jego ust drgnął. Zbliżył się do mnie.
— dostarczasz mi wielu... emocji, chce jeszcze więcej
Nachylił się nade mną , jedną rękę wsunął za moje plecy. Przyciągając mnie do siebie odnalazł moje usta i pocałował. Jeździł językiem po mojej dolnej wardze. Odszukałam jego język i pozwoliłam sobie na tą pieszczotę. Miałam nieodpartą ochotę go ugryźć, ale się powstrzymałam. Chciałam zarzucić mu ramiona na szyje, ale rana odezwała się i syknęłam krzywiąc się. Spojrzał na mnie zdezorientowany
— co się stało?
— upadlałam i nabiłam sobie siniaka— skłamałam
Patrzył na mnie podejrzliwie, ale gdy odnalazłam znów jego usta, poddał się temu.
— przestańcie się tam migdalić i chodźcie do nas!! — krzyknął Carter
Odsunęliśmy się od siebie, zaśmialiśmy się jednocześnie i ruszaliśmy w stronę ogniska.
— No w końcu gołąbeczki —zaśmiał się mój sąsiad
— i kto to mówi, widziałem jak obściskujesz się z tamtą blondyną — powiedzial Aiden
Otis z Fioną usiedli obok nas
— co się z Tobą działo? — zapytał szeptem
— później Ci opowiem — wzruszyłam ramionami
Otis nie widział o moim małym wypadzie na kolacje, ani o strzale przebijającą moje ramie.
Wciąż czułam ranę, goiła się wyjątkowo wolno. Nie przeszkadzało mi to, tutaj czułam się wolna. Spojrzałam na nich, zwykłych ludzi, którymi wcześniej nigdy nie zaprzątałam sobie głowy. A tu nagle taka zmiana, Otis nawet poznał kim jestem i nawet nie uciekł. Ciekawe czy dalej chodzi mu po głowie przemiana?
Muzyka rozbrzmiała z głośników bagażnika, jakiegoś samochodu. Kilka osób zaczęło tańczyć. Aiden wstał i wyciągnął rękę w moja stronę.
— No chodź — uśmiechnął się, a jego brązowe oczy błyszczały
Podałam mu dłoń. Zakręcił mną i chwycił w ramiona. Tańczyliśmy, wygłupiając się i śmiejąc. Czułam się jak zwykła nastolatka, która spędza czas w gronie znajomych. Dużo piliśmy i rozmawialiśmy, to było takie grzeszne. Jako wampir nawet nie powinnam w tym uczestniczyć. Zaczynało mnie to przerażać, nie chciałam już podważać swojej egzystencji. Widziałam, że tu nie pasuje, że to dobiegnie końca, ale niepotrafiłam odpuścić.
— wciąż mi się wymykasz rudzielcu —szepnął do mnie, gdy bujaliśmy się w rytm muzyki
— lepiej się przyzwyczaj, nie zabawie tutaj dłużej
— może będziesz miała powód żeby zostać — dodał
— tak, może w końcu się jakiś pojawi — droczyłam się
— lubisz mnie prowokować — stwierdził
— bardzo, mogę zaliczyć to do hobby — zaśmiałam się
— więc jestem Twoim hobby? — kącik jego ust drgnął, lubiłam gdy tak na mnie patrzył.
Słyszałam bicie jego serca, przyspieszony oddech i tą słodka krew płynąca w jego żyłach. Cały był apetyczny, gdybym mogła dorwać się do jego cudownej szyi, albo nadgarstka.... zdecydowanie tego pragnęłam i chyba po raz pierwszy w moim nie życiu czegoś pragnęłam tak bardzo. No może poza zabiciem Lucasa, to pragnienie trwało nieustannie i było niezaprzeczanie sensem mojego istnienia. Naprawdę w to wierzyłam, że uwolnię świat od tego psychopaty, ale najpierw musiałam uwolnić się spod zakazu Noah.
— Gaia! — krzyknął Otis, wyrywając mnie z zadumy
Spojrzałam w jego stronę wciąż rozbawiona. Wtedy dostrzegłam postać w ciemny garniturze. Ręce miał włożone do kieszeni spodni i patrzył na mnie groźnie.
— to mój brat — powiedziałam do Aidena, który wpatrywał się w Noah.
— to jest Twój brat? — zapytał
— tak, muszę iść
Ruszyłam w jego stronę, bez słowa go omijając, a on szedł za mną. Złapał mnie za rękę, dopiero jak wyszliśmy na parking
— wiesz co sobie myślałem, jak zniknęłaś bez słowa? — zapytał spokojnie lecz mocno
— miało was nie być przez noc
— i to jest zgoda na takie zachowanie?— zapytał groźnie
Wziął głęboki oddech.
— prawie zginęłaś, nawet nie wiesz jak się martwiliśmy, już myślałem, że łowcy Cię dopadli i torturują
— martwiłeś się o mnie czy o ludzi? przecież sobie radziłam sama
Noah się uśmiechnął
— Gaia moje zaprzyjaźnione wampiry zawsze miały na Ciebie oko
Patrzyłam na niego zdziwiona
— jak to?
— jesteś moją jedyna córka, chciałem dać Ci swobodę, ale musiałem być pewny czy wszystko dobrze u Ciebie
Powinnam być zła, a uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego. Czym totalnie go zaskoczyłam, ale objął mnie ręka
— wracamy do domu
Weszliśmy wspólnie do samochodu
— ile Michael u nas zostanie? —zapytałam
— do momentu złapania łowcy, rada zaczęła się niecierpliwić — nawet na chwile nie oderwał wzroku od kierownicy
— dlaczego rada wyznaczyła Ciebie?
Spojrzałam jak zaciska szczękę
— poprosili o to, nie mogłem odmówić
— sami nie mogli tego zrobić?
— nie, dość pytań Gaia, radzie się nie odmawia
— dlaczego?
— Gaia — upomniał mnie —porozmawiajmy lepiej o Twoich przyjaciołach
Tym razem zerknął na mnie
— wiem, spokojnie nie angażuje się
— czyżby?
— wiem, że nie mogą się dowiedzieć, spokojnie, na razie chce korzystać z takiego życia i cieszyć się nim.
W głowie wirowały mi te brązowe oczy, gdyby tylko wiedział kim jestem, pewnie by się mnie bał, albo czuł odrazę.
— rozmawiałaś z Michelem — było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie
Uśmiechnęłam się do niego szeroko
— posłuchaj wiesz, że to się skończy, a my wrócimy skąd przybyliśmy? — zapytał
— tak, wrócimy do dziury z której wypełzliśmy. Ale póki co chyba powinieneś się cieszyć w końcu pozory — dodałam lekko rozbawiona
Widziałam jak lekko się uśmiecha, ale nie skomentował moich słów. Nie musiała, doskonale zdawałam sobie sprawę, że to się skończy i znikniemy bez pożegnania jak już nie raz. Ale co mogłam poradzić, że to życie nadawało trochę emocji i uczuć, których tak pragnęłam? Nie jest łatwo żyć tak długo, bez planów, gdy każdy dzień nie różni się od poprzedniego, a jedyną rozrywka są polowania. I to nie tak, że tego nie lubiłam, bo gdy stałam się wampirem, w końcu przestały mnie obowiązywać zasady. „Siedź prosto, uśmiechaj się, bądź damą, wyjdź za mąż i urodź gromadkę dzieci, w tym koniecznie syna", wtedy czasy były inne, tego oczekiwali rodzice, a ja nie miałam wyboru. Myślałam nawet, że tego chce. Chciało mi się śmiać jak wspomnę, że jako siedemnastolatka, marzyłam o ślubie. Wyobrażałam sobie mojego męża i co gorsza wyobrażałam sobie, że to Lucas. Na samo wspomnienie przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia, a przed oczami miałam przerażony wzrok rodziców, a później tylko ich puste oczy. Najgorsza jednak była strata mojego małego brata, to rozdarło mi serce. Wspominania wciąż są żywe i cholernie bolesne, a gdy wracają jeszcze bardziej nienawidzę Lucasa i marzę, żeby zniknął z mojego życia raz na zawsze. Nie potrafiłam się nad nim litować, ani mu współczuć. Nawet jeśli Noah prosił o jakieś zrozumienie. Dla mnie był potworem i choć spotykałam różnych wampirów na swojej drodze, on był najgorszy.