Po kolejnej godzinie Otis zasnął, był pewnie nieźle zmęczony po imprezie. Bezszelestnie wyszłam z jego pokoju i postanowiłam wcześniej wrócić do siebie. To zabawne, gdy zaproponował seans, niby nie pomyślałabym, że wezmę w nim udział, ale nawet dobrze się bawiłam. Ruszyłam idealnie przystrzyżonym trawnikiem, weszłam do domu. Panował tutaj mrok, jedynie niewielkie światło wpadało z lamki w kuchni. Miałam wyostrzony wzrok wiec nie musiałam się wysilać, żeby coś dostrzec.
Dwie blondynki siedziały zauroczone w salonie, z nadgarstka jednej spływała strużka czerwonej krwi.
— co Ty tu robisz? nie miałaś nocować u Otisa? — zapytał zaskoczony Noah
— pięknie — zaśmiałam się — jako mój BRAT! — specjalnie położyłam nacisk na brat — chyba powinieneś się martwić tym, że Twoja nastoletnia siostra miała nocować u chłopaka
— martwię się, ale o niego — dodał
— dlaczego nie możesz mnie nauczyć kontroli? Też chce się normalnie żywić! — krzyknęłam
— sama musisz znaleźć w sobie sile, żeby się tego nauczyć, a jesteś tak niesubordynowana, że nie wiem czy to jest możliwe
Szkoda, że nie wiedział jak sprawni pożywiałam się na Evie, ale gdybym się przyznała, kłopoty by mnie nie ominęły, szczególnie, że Otis wszystko widział.
Mój stwórca niesamowicie mnie zdenerwował, odwróciłam się na pięcie i szybko wyszłam, trzaskając drzwiami. Myślałam, że będzie chciał mnie zatrzymać, ale nie zrobił tego. Szłam przed siebie, aż w końcu znalazłam się w tej gorszej części miała i postanowiłam się jednak zabawić. Udowodnię Noah, że potrafię się kontrolować. Niemal od razu napatoczył się jakiś pijany facet. Ludzie zupełnie nie przejmują się niebezpieczeństwem czyhającym w mroku. Nie miałam dużej ochoty na procenty, ale lepsze to niż torebka.
— chodź tutaj ślicznotko, zabawimy się, pokaże Ci jak to być z prawdziwym mężczyzną — uśmiechnął się do mnie obleśne, stojąc po przeciwnej stronie ulicy.
Zatrzymałam się
— och nie.. muszę iść.. — udałam przerażoną, ale nie ruszyłam się z miejsca, wiedziałam, że nie odpuści. W tym wszystkim nie chodzi im o sam akt, a o władze i dominację. Lubiłam widzieć jak zmieniają wyraz twarzy, gdy to tracą. Odchodzi pewność siebie, a następuje strach i przerażeniem gdy wysysam ich do ostatniej kropli krwi. Lubię myśleć, że bez nich świat staje się piękniejszy. Chyba jednak dziś odpuszczę kontrolę. Podszedł do mnie, śmierdział tanim alkoholem. Ehh, jak już pić to chociaż coś przyzwoitego. Przewróciłam oczami. Musiałam się upewnić, wiec chciałam odejść. Ale złapał mnie za rękę i docisnął do ściany, budynku. Położył rękę przy mojej głowie, tak, że nie miałam jak uciec.
— No kotku teraz się zabawimy — powiedział ochrypłym głosem
— mówię nie — odpowiedziałam stanowczo
— mówisz nie, ale wiem, że tego chcesz
— nie szanujesz odmowy? — zapytałam, a kącik moich ust mimowolnie się podniósł
— zawsze tego chcecie
I jest moja pewność, wbiłam mu kły, odchyliłam głowę, a krew trysnęła na mnie, już miałam ponownie zatopić zęby w pulsującej tętnicy, gdy usłyszałam chrząknięcie, a jego ciało upadło na podłogę. Za nim stał Noah
— czy Ty właśnie..., czy Ty skręciłeś mu kark? — zapytałam nie wierząc w to ci się właśnie wydarzyło. Noah rzadko odbierał życie, według jego zasad, ktoś naprawdę musiał zasłużyć.
— czy Ty właśnie, chciałaś się na nim pożywić? — odpowiedział pytaniem na pytanie
— nie mogę być cały czas na krwi z torebki, nie dobrze mi od tego! — założyłam ręce na piersi —to śmieć, nikt by się nie przejął
— nie traktuj tak frywolnie ludzkiego życia — odpowiedział, a ja widziałam jak jego oczy ciemnieją
— mówi to ten, który mu je zabrał — przewróciłam oczami
— do auta, ale już!
Jechaliśmy w milczeniu, widziałam, że mam kłopoty. Już całkiem się przejaśniło, ale słońce było ukryte za chmurami. Potrzebowałam odpoczynku. Usiadłam w kuchni przy wyspie, a Noah rzucił we mnie gazetą.
— makulatura? Wow dzięki, przyda mi się — powiedziałam z sarkazmem
Rozłożył ja przede mną i wskazał fragment palcem
— czytaj — nakazał
— ciało znalezione za miastem — spojrzałam na niego — tutaj też zdarzaj się takie rzeczy, a to niespodzianka, to cię tak zszokowało?
— tutaj — wskazał odpowiedni fragment
— ciało pozbawione krwi —spojrzałam na niego zaskoczona — Ty myślisz, że to moja spawka?
— a niby czyja, nie słuchasz się, jesteś nie ostrożna
— to nie ja! — odpowiedziałam zdenerwowana wstając
— wiec chcesz mi powiedzieć, że to zbieg okoliczności?
— chce Ci powiedzieć, że jest tutaj jeszcze jakiś wampir
Spojrzał na mnie i wiedziałam, że mi nie wierzy
— to było dwa dni temu, byłam w domu
— wtedy niby poszłaś na imprezę
— byłam na tej imprezie, ale wróciłam prosto do domu — nie wspomniałam Noah, że pożywiłam się na cheerleaderce, ani, że Otis to widział, a ja nie byłam wstanie wymazać mu pamięci.
— a to dziś, to też był jakiś inny wampir, łudząco podobny do Ciebie — kpił ze mnie
— miałam dość krwi z torebki!, wybrałam zwykłego zboka, nikt by za nim nie płakał, skąd się wogóle tam wziąłeś
— wiec to moja wina, bo się tam pojawiłem?
— to tutaj — wskazałam na gazetę —to naprawdę nie ja
Czułam, że mi nie dowierza
— przyjrzę się temu i muszę zgłosić to radzie. A Ty masz być ostrożna, nie chce Ci nakazywać, ale zrobię to jeśli mnie zmusisz
— No już Noah — uśmiechnąłem się do niego najładniej jak potrafiłam — wiem, że nie potrafisz się na mnie złościć
— nawet nie próbuj — pogroził mi palcem
— dobra, krew z torebki, a ja grzeczny wampirek —przewróciłam oczami
— dlaczego dwoje z moich trojga dzieci nie potrafią dostosować się do zasad?
— Ty mi powiedz, ty nas wychowałeś — zaśmiałam się
— gdzie popełniłem błąd? — widziałam jak kącik jego ust lekko drgnął.
Większość stwórców nazywa swoich zmienionych dziećmi, chyba dlatego, że nie mogą mieć własnych. Często wspominał o Michaelu, którego nie poznałam. To ten typ, który przestrzega zasad i jest bezgranicznie posłuszny czego nie można powiedzieć o drugim z jego synów i o mnie.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i nie czekając na jakąkolwiek reakcje gość wszedł do środka
— dzień dobry Noah, Gaia, dlaczego Ty nie masz telefonu?! — krzyknął od wejścia Otis
Spojrzał na mnie i zatrzymał wzrok na moich piersiach, co mnie zdziwiło, spojrzałam na siebie, cała byłam w małych czerwonych kroplach. Cóż technika ładnego jedzenia była mi jeszcze dość obca.
— czy to krew
— tak — odparł Noah — Gaia miewa krwotoki z nosa, ale sytuacja już opanowana, idź się przebrać —zwrócił się do mnie.
— chodźmy do mnie — powiedziałam do Otisa i ruszyłam na górę. Weszliśmy do mojego pokoju, a Otis usiadł w fotelu przy biurku.
— a Ty nie miałeś mieć szlabanu? —zapytałam
— mam, ale matki nie ma, a do szkoły chodzić mogę, przypomniałem sobie coś z imprezy
Serce niemal mi stanęło, nie żeby to było możliwe. Włączyłam nagłośnienie i z głośników rozbrzmiała muzyka, aby Noah nic nie usłyszał.
— co takiego?
— wydaje mi się, że rozmawiałem z jakąś brunetką i ona się śmiała — zarzucił mnie tą rewelacją, a ja odetchnęłam.
Otis się zaśmiał. Jednym ruchem zdjęłam bluzkę, i założyłam czystą, a on odwrócił wzrok i się zarumienił.
— dlaczego Cię to krępuje, przecież nie jestem naga
— poważnie pytasz? — jego zdziwione spojrzenie, sprawiło, że chyba zrobiłam jakaś gafę. Jako wampir przez większość czasu tłumiłam emocje. Poza tym zawsze mogłam wymazać komuś pamięć wiec nagość mnie nie krępowała. Zapomniałam tylko, że Otisowi nie byłam wstanie wymazać pamięci, tylko dlaczego? Czy to przez krew z torebki? Wcześniej nigdy takiej nie piłam. Podeszłam do niego i spojrzałam w oczy.
— co wiesz?
— dlaczego tak dziwnie patrzysz? Coś Ci dolega? — zapytał znów zdezorientowany
— alergia, nieważne
Odsunęłam się od niego, opadłam na łóżko i głośno westchnęłam.
— a Tobie co?
— mam kryzys egzystencjalny
Do pokoju właśnie wszedł Noah
— Otis, czy mógłbyś wpaść później, muszę porozmawiać z Gaią
— naturalnie, to do zobaczenia w szkole — pożegnał się, wstając
— pa — odpowiedziałam
Noah podszedł do mnie, a ja podniosłam się i oparłam o ścianę. Podciągnęła nogi pod brodę.
— zbliża się dzień Twojej przemiany, zawsze wtedy jesteś drażliwa — zaczął
Miał racje, zawsze gdy zbliża się ta data, czuje rozdrażnienie. Wracać pamięcią co straciłam i kim mogłam być. Przez resztę czasu, tłumie emocje i wychodzi mi to całkiem nieźle. Popatrzyłam na niego.
— po prostu musimy uważać, rada wysłała nas tutaj, żebyśmy byli bezpieczni
— co wiesz o łowcach? — zapytałam
— tak naprawdę wiemy, o nich niewiele. Gdy zaczęły się pojawiać, było ich sporo. Zabijały wampiry bez mrugnięcia okiem, byli szybcy i silni. Gdy rada znalazła ich wioskę, zrobiła obławę — zrobił przerwę — zabili wszystkich, kobiety, dzieci. Później co jakiś czas pojawiał się jakiś łowca, jeden czy dwa, ale szybko sobie z nimi radziliśmy. Ostatni widziany był w latach czterdziestych. Zaskoczeniem było pojawieniem się nowego.
— można ich jakoś rozpoznać? — zapytałam zaciekawiona
— maja tatuaż sztylet z podwójną rękojeścią, podobno na niej zapisują ilość zabitych wampirów. Tatuują go po pierwszym zabójstwie.
— są osoby odporne na perswazje?
— dlaczego o to pytasz? — zapytał podejrzliwie
Nigdy nie oszukiwałam Noah, czasem niemówiłam całej prawdy, ale kłamstwo prosto w oczy nie wchodziło w grę
— chce się dowiedzieć? — uśmiechnęłam się do niego, bo to była prawda
— spotkałem kiedyś taka osobę, trzeba być sędziwym wampirem, żeby ja przekonać
— dlaczego są odporni?
— nie wiadomo
Podszedł do mnie i pocałował mnie w czubek głowy.
— może w rocznicę Twojej przemiany zaszalejemy? Pojedziemy za miasta, gdzieś dalej i zaszalejemy?
— chętnie — uśmiechnęłam się
— a teraz do szkoły — mrugnął domnie i wyszedł z pokoju
— powinnam odpocząć! — krzyknęłam gdy zaczął kierować się do wyjścia
— trzeba było nie szlajać się za krwią, to byś odpoczęła — zaśmiał się
Zmrużyła oczy
— a wiec to tak?
— ktoś musi być odpowiedzialny
Noah był mi trochę jak ojciec, też widziałam, że traktuje mnie jak córkę. Wcześniej dobrze nam się wspólnie funkcjonowało, zawsze potrafiliśmy się porozumieć, ale teraz sytuacja była trochę inna.