BIBO

Por wikamarlega

130K 20.4K 11.9K

[zakończone] «blood in, blood out» Oh Joonki jest młodym wampirem, cierpiącym na dość absurdalną przypadłość... Mais

1 «Chłopak z zakrwawioną chusteczką»
2 «Umów się ze mną albo zacznę tupać»
3 «Żelki anyżowe i bloodle tea»
4 «Trochę roślin na good morning»
5 «Kiedyś ci powiem, że I'm in love with you»
6 «Miłość to tarapaty i jestem w nich»
7 «Moje niesforne kły»
8 «Uczuciowa amplituda»
9 «Siedem minut w nie... na dachu»
10 «Minjun uświadamia sobie, że jest debilem»
11 «Netflix i metr w maseczce»
12 «Chowam się w twojej bluzie»
13 «Podwójna (nie)randka»
14 «Gdy twoje rzęsy łaskoczą mnie w szyję»
15 «Przy tobie moje serce robi skrrt»
16 «W życiu nie chciałbym ci zrobić krzywdy»
17 «Zespół niespokojnych kłów»
18 «Wszystkie drogi prowadzą do Busan»
19 «Głodnemu krew na myśli»
20 «Miało być pięknie, a wyszło, jak wyszło»
21 «Lekko mówiąc... przekichane»
22 «Płonne nadzieje Kikiego»
23 «Krople do ust»
24 «Anyżowe love»
25 «Zabunkrowany w szafie»
26 «Niedaleko pada Sooah od Minjuna»
27 «Dobra... spłacę to w mizianiu»
28 «Tylko jeden łyczek»
29 «Apetyt rośnie w miarę jedzenia»
30 «Ząbkujący creep»
31 «Nie gryź warg, chyba że moje»
32 «Mur czosnkowy»
33 «Trafiłeś mi się jak najwspanialszy drop»
34 «Drobiażdżek i bladzioch»
35 «Mężczyzna o wysokiej tolerancji debilizmu»
36 «Buziaki sugar free»
37 «Hipoalergiczna krew»
38 «Twoja szyja pachnie jak Black Afgano»
40 «Chodźmy gdzieś, gdzie będziemy sami»
41 «Tylko, jeśli mi pozwolisz»
42 «Ciche dni i noce»
43 «Myśli lepkie jak ślina»
44 «Wyjdź z moich snów»
45 «Krew jak szal otula twą szyję»
46 «Odwyk i burza hormonów»
47 «Jesteśmy jak klucze i breloczki»
48 «Z tobą nie musi być idealnie»
49 «Aftercare i niewinny łyczek»
50 «Fantazje Hanjae»
51 «Gibon na spacerze»
52 «Smakuję dziś życie, językiem»
53 «Szlaban na kły i jointy»
54 «Chcę cię zwiedzać jak muzea»
55 «Prosto z mostu»
56 «Twoja krew pomazała mój policzek»
57 «Wciąż uczymy się siebie»
58 «Będę ci wierny jak Penelopa»
59 «Minjun upada, ale się podnosi»
60 «Dzielą nas kilometry, a łączą sny»
61 «Łaciaty problem»
62 «Moja zołza»
63 «Witaj w moich ramionach»
64 «Ugryź i poliż»
65 «House hubby material»
66 «Miodowych miesięcy ciąg dalszy»
67 «Kolejny punkt z listy fantazji Hanjae»
68 «Coś się naprawia, by coś mogło się zepsuć»
69 «Każdy już wie»
70 «Porozmawiaj ze mną, hyung»
71 «Karteczka z przeszłości»
72 «Nie rozumiem»
73 «Nie-randki z nie-chłopakami»
74 «Fioletowy krawat i czerwona muszka»
75 «Końca nie wróżą nam fusy z filiżanki»

39 «Mój chłopak łakomczuch»

1.7K 316 240
Por wikamarlega

miłej lektury, bibole! — wika

Stanąwszy przed lustrem bez koszulki, Hanjae zaczął przyglądać się uważnie swojej szyi. Mocniejsze ruchy głową przyprawiały go o mały dyskomfort, a gdy dotykał opuszkami palców bordowych plam, czuł lekkie pieczenie. Kilka śladów po ustach Joonkiego znajdowało się także na torsie. Je też omiótł spojrzeniem, czując jakieś dziwaczne podekscytowanie w dole spinającego się mimowolnie brzucha.

Nie sądził, że kiedykolwiek taki widok mu się spodoba albo że w ogóle pozwoli komuś, by go w ten sposób naznaczył. Hanjae nie miewał do tych pory żadnych fantazji, nie wyobrażał sobie związków, pocałunków, żadnych, ale to żadnych czułości. W ciągu ostatnich kilku lat zastanawiał się nawet niejednokrotnie, czy nie jest przypadkiem aseksualny i aromantyczny. Momentami był naprawdę zdezorientowany. Tymczasem teraz, gdy zdążył poznać i polubić Joonkiego, przyłapywał się na myśleniu o rzeczach, o które nigdy wcześniej by się nie posądził. Chyba faktycznie tracił dla niego głowę...

Lubił całować się z Joonkim — czule i leniwie, skupiając się na uczuciu miękkich, pełnych warg. Lubił bawić się jego włosami, przeczesując je lub nawijając na palec. Lubił, gdy ciepły oddech Joonkiego opadał na jego szyję, poprzedzając wygłodniałe usta i język. Lubił go obejmować, odpoczywać z głową na jego ramieniu, trzymać go za rękę — nawet jeśli wciąż denerwowało go, że złączone dłonie tak szybko się pocą.

By nie świecić malinkami przed wykładowcami i innymi studentami, włożył czarny golf i szarą bluzę z kapturem naciągniętym na głowę. Nie był to najlepszy strój na wczesnojesienną pogodę, która w Korei oscylowała wokół dziewiętnastu stopni, ale zdecydowanie dało się tę niedogodność wytrzymać. Hanjae opanował do perfekcji ubieranie się za ciepło do temperatury, a ludzie z jego otoczenia już dawno temu przestali zwracać mu uwagę albo pytać, czy nie jest mu za gorąco.

Około czternastej skończył zajęcia — co prawda zazwyczaj z ostatniego wykładu wychodził kwadrans po siedemnastej, jednak wykładowca się rozchorował i Hanjae zyskał więcej wolnego czasu. Czasu, który zamierzał spożytkować na naukę w bibliotece razem z Sunghwanem. Zaopatrzyli się w napoje, zajęli najlepszy stolik z najwygodniejszymi siedziskami i wzięli się do roboty, wertując w ciszy stosy książek.

Hanjae odwrócił otwarty podręcznik wnętrzem do dołu, gdy poczuł wibracje telefonu schowanego w kieszeń sztruksowych spodni. Lista osób, które mogły do niego napisać (wszystkie inne powiadomienia niż te informujące o SMS-ach i połączeniach miał chronicznie wyłączone), była niezwykle szczupła. Numerem czerwonowłosego dysponowali bowiem jedynie jego rodzice, Sotae i Ahyoung, diler, u którego kupował zioło, Kiki, Sunghwan siedzący obok oraz Hoon. Koniec. Hanjae wyciągnął komórkę z kieszeni i odczytał wiadomość, nie unosząc jej spod stołu.

kiki

co tam? na zajęciach?

Zmarszczył brwi. Joonki nie zwykł pisać do niego o tej porze, przecież powinien był teraz przewracać się na drugi bok i obudzić się najwcześniej za cztery, pięć godzin. Hanjae przeczuwał już, że coś jest nie tak.

— Hej, możesz na to zerknąć?

Uniósł głowę, przenosząc spojrzenie z ekranu telefonu na Sunghwana, który właśnie przesuwał otwartą książkę w jego stronę. Wskazywał palcem na fragment zapisany drobnym drukiem. Hanjae pochylił się nad książką, uważając, by nie otrzeć się ramieniem o ramię kolegi. Wczytał się uważnie, a gdy dotarł do ostatniej kropki, parsknął kpiąco.

— Bzdura. Krzyżowanie gatunków homo nastąpiło szybciej niż rasogeneza — mruknął, spoglądając na Sunghwana niemal tak, jakby był na niego oburzony.

Zabrał się za odpisanie na SMS-a, w międzyczasie robiąc zdjęcie stołu, które załączył w wiadomości.

Kim Hanjae

Siedzimy z Sunghwanem w bibliotece.

*zdjęcie*

Dlaczego nie śpisz?

Starał się stukać palcami w ekran jak najciszej umiał, ale i tak wydawało mu się, że ten dźwięk słyszą wszyscy w bibliotece. Znów spojrzał na Sunghwana, który zamiast kontynuować wyszukiwanie brakującej informacji, się na niego gapił.

— Co?

Sunghwan sięgnął do torby i w milczeniu podał mu paczkę chusteczek. Dopiero wtedy Hanjae uświadomił sobie, że to łaskotanie pod nosem, które czuł, to nie malutki włosek czy strzępek nitki z bluzy, a cienka strużka krwi.

— Dzięki — westchnął, naprędce wyciągając jedną chusteczkę, którą zwinął tak, by włożyć jej różek w prawą dziurkę nosa.

— Chcesz zrobić sobie przerwę? — spytał Sunghwan, opierając dłoń o oparcie krzesła, na którym siedział Hanjae.

— Gdybym miał robić sobie przerwę za każdym razem, gdy leci mi krew, ruszałbym się mniej niż grzyb na drzewie.

Sunghwan parsknął śmiechem, a Hanjae spuścił wzrok na telefon, który trzymał pod stołem.

kiki

jakos tak n mg zasnac...

To było już trochę niepokojące. Z jednej strony Hanjae wiedział, że tak się czasem zdarza, że bezsenność przychodzi bez pytania, ale z drugiej... Wzdychał, patrząc w ekran, zaraz wciskał zęby w dolną wargę i mrużył oczy. Gdyby ktoś inny zawracał mu teraz w głowę — w czasie nauki — już dawno temu schowałby telefon na dno szmacianej torby, aby się niepotrzebnie nie rozpraszać. W tym momencie ta opcja nie wchodziła jednak w grę.

Kim Hanjae

Chcesz mi powiedzieć, że nie zmrużyłeś oka?

Kiki...

Idź spać.

kiki

n moge!! naprawde probuje ale predzej umre niz zasne

Teraz naprawdę się martwił. Gdzieś z tyłu głowy miał już pewną teorię, ale na razie wolał o tym nie myśleć. Tym razem również nie odpisał od razu, bo Sunghwan znów go zagadał, pokazując inny fragment książki. Hanjae wczytał się w akapit i pokiwał głową na znak aprobaty.

— Trzeba to będzie jakoś umiejętnie sparafrazować i będzie OK — powiedział, poprawiając wysuwającą się z nosa chusteczkę. Miał wrażenie, że od wieloletniego wypychania dziurek powiększył sobie nozdrza, ale to nie była prawda. Wciąż miał mały, szczupły nos o prostym grzbiecie i niskich skrzydełkach.

— Strasznie niewygodne są te krzesła — powiedział ni stąd, ni zowąd Sunghwan, wiercąc się, jakby szukał odpowiedniej pozycji. — Może przeniesiemy się później na kanapę?

— O ile jakaś się zwolni — mruknął Hanjae, rozglądając się dookoła. Biblioteka nie była przepełniona, ale dorwanie stolika z kanapą zamiast krzeseł zawsze graniczyło z cudem. — Dobra, chyba mam pomysł, jak sformułować odpowiedź na to pytanie. Podyktuję ci, a ty zapisz, dobra?

Sunghwan pokiwał głową i chwycił za rysik od iPada. Następnie włączył aplikację do pisania notatek i uśmiechnął się do czerwonowłosego, dając mu znać, że jest gotowy. Hanjae zaglądał koledze przez ramię, patrząc, czy ten nadąża z zapisywaniem jego słów, a potem poprosił, by Sunghwan przeczytał na głos całość w celu dostrzeżenia ewentualnych błędów czy nieścisłości.

Dopiero gdy mieli już to za sobą, znów chwycił za telefon i wreszcie wystukał wiadomość zwrotną do Joonkiego.

Kim Hanjae

Wszystko OK?

Źle się czujesz?

Z nerwów rozbolał go brzuch, a że Joonki nie odpisywał tak szybko, jak zwykle, myśli Hanjae zaczęły zalewać fale najczarniejszych scenariuszy. Bez przerwy sprawdzał telefon, nie odrywając wzroku od wyświetlacza. Siedzący obok Sunghwan musiał to zauważyć, lecz chociaż zapewne korciło go, by o cokolwiek zapytać, siedział cicho.

Hanjae poruszył się niespokojnie, gdy wreszcie otrzymał SMS-a.

kiki

meczy mnie głód:(

ale wiem ze jestem zbyt lakomy

i ze to nie najlepsza pora

wiec musze poczekac az przejdzie

Niewiele myśląc, natychmiast mu odpisał. Dopiero gdy obok świeżo wysłanej wiadomości pojawił się komunikat, iż dotarła ona do odbiorcy, Hanjae jeszcze raz przeczytał treść swojego SMS-a i zdziwił się własnymi słowami:

Kim Hanjae

Jeśli masz siłę, przyjdź do biblioteki.

Zrobię sobie pięć minut przerwy.

Oczywiście, że chciał, by Joonki przyszedł tutaj w wiadomym celu. W chwilach takich jak te Hanjae wydawało się, że postradał rozum. Jeszcze niedawno pilnował, by wampir nosił przy nim maseczkę, a teraz... teraz sam proponował mu swoją krew. Hanjae nie miał odwagi, by powiedzieć to na głos, ale w jakiś sposób zdążył to polubić. Bycie gryzionym przez Joonkiego kręciło go coraz bardziej.

— Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha. Może wyjdziemy na zewnątrz? — zaproponował Sunghwan, pochylając się w jego stronę. Znów położył dłoń na oparciu krzesła Hanjae, co poskutkowało tym, że dotykał jego pleców.

Hanjae pokręcił głową i odsunął się, wyginając plecy tak, aby Sunghwan go dłużej nie dotykał. Na jego twarzy pojawił się kwaśny grymas, a w oczach rozbłysło poirytowanie.

— Już ostatnim razem prosiłem cię, byś nie naruszał mojej przestrzeni osobistej — burknął. — Nie obchodzi mnie, jak dobrymi znajomymi jesteśmy, po prostu tego nie lubię.

Sunghwan zabrał rękę i skinął przepraszająco głową. Chwilę później podniósł się lekko, by móc przesunąć krzesło, na którym siedział, zwiększając tym samym odległość między nim a Hanjae. Atmosfera zrobiła się gęstsza, ale czerwonowłosy dość szybko ją rozrzedził, zarządzając powrót do nauki. W międzyczasie Sunghwan jeszcze raz przeprosił za swoje zachowanie, na co Hanjae machnął ręką. Nie był obrażony, co najwyżej czuł przez jakiś czas dyskomfort, zwłaszcza iż nie był to pierwszy raz, gdy Sunghwan się zapominał.

Skupianie się na nauce było niezwykle trudne, gdy gdzieś z tyłu głowy Hanjae wciąż myślał o Joonkim. Piesza droga z akademika do biblioteki zajmowała około dwudziestu minut, autobusem siedem, ale trzeba było wziąć pod uwagę, że linia kursowała co kwadrans, i że Joonki musiał się jeszcze ubrać, wyjść z akademika i przedostać na oddalony o kilkadziesiąt metrów przystanek.

Musiał zaczekać prawie pół godziny, aż wreszcie dostrzegł zbliżającego się do stolika, fioletowłosego wampira.

— Hej — mruknął, gdy Joonki zatrzymał się tuż obok niego. Odwrócił się do niego przodem, odsuwając krzesło.

— Hej.

— Jak się czujesz? — spytał, podnosząc się. — Wyglądasz bardzo blado.

Młodszy uśmiechnął się, ale nawet ten gest wydawał się sprawiać mu wyraźną trudność. Miał niemal białe wargi i zmęczone spojrzenie. Hanjae sięgnął dłonią do jego czoła częściowo przykrytego fioletowymi kosmykami. Niegorące, ale za ciepłe jak na wampira. Gorączka potomków Draculi zaczynała się zresztą już przy trzydziestu sześciu stopniach.

— Teraz już trochę lepiej — odparł Joonki, jeszcze przez chwilę nie zdejmując wzroku z twarzy starszego chłopaka. Potem spojrzał jednak na Sunghwana i mimowolnie zmarszczył brwi. Gdyby strzelał laserami z oczu, Sunghwan już dawno stałby się kupką popiołu.

Hanjae również spojrzał na kolegę, przypomniawszy sobie o jego obecności.

— Zróbmy sobie krótką przerwę, dobrze? — poprosił. — Wrócę za kwadrans.

Nie czekając na odpowiedź, chwycił Joonkiego za rękaw T-shirtu. Jednakże zdążył wykonać jedynie jeden krok, gdy Sunghwan postanowił zatrzymać go pytaniem.

— Idziecie do kafeterii? Mogę...

— Nie idziemy — przerwał studentowi. — Musimy... umm, pogadać w cztery oczy.

— Rozumiem.

Dopiero wtedy on i Joonki ruszyli w stronę korytarza prowadzącego do łazienek oraz specjalnie wydzielonych pomieszczeń do uczenia się w absolutnej ciszy. Hanjae prowadził młodszego za rękę, otuliwszy palcami jego szczupły nadgarstek.

— Ten Sunghwan jest jakiś dziwny — mruknął wampir, szurając butami o podłogę. Nie miał siły, by unosić nogi i iść normalnie.

— Nie jest dziwny — zaoponował Hanjae. Westchnął krótko. — Po prostu zazdrość zniekształca twoje osądy.

— No nie wiem... Gdybyś miał tak przystojnego chłopaka jak ja, też byłbyś zazdrosny...

— Czyli miałem rację.

— Teraz powinieneś powiedzieć, że ty też masz przystojnego chłopaka — bąknął Joonki.

— No nie wiem... — westchnął Hanjae, przedrzeźniając go z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. — Powiedziałbym raczej, że mój chłopak jest śliczny.

Joonki uśmiechnął się pod nosem. Był tak uradowany, że na chwilę zapomniał, iż wciąż słabo się czuje. Szybko jednak zakręciło mu się w głowie, więc zatrzymał się w pół kroku, podpierając o ramię Hanjae. Przymknął powieki, jednak zaraz potem je otworzył, gdy zrobiło mu się tak słabo, że aż niedobrze.

— Dasz radę dojść do łazienki? — spytał zatroskany Hanjae. — Jeszcze kilka kroków i dam ci się napić krwi.

— Będziemy to robić w łazience?! — wyrwało się Joonkiemu. Wybałuszał oczy, a Hanjae rozglądał się dookoła, mając nadzieję, że nikt nie zwraca na nich uwagi. Zaczął się czerwienić.

— Zamknij się, bo ktoś jeszcze usłyszy i pomyśli sobie nie wiadomo co — burknął.

Joonki zasłonił usta dłonią i skinął głową w przepraszającym geście. Wyglądał na zaskoczonego tym, co usłyszał. Hanjae tego nie rozumiał — wydawało mu się oczywiste, że zaprosił wampira po to, by pomóc mu uporać się z męczącym głodem. Przecież nie ściągałby go tutaj tylko po to, by popatrzyli sobie w oczy.

Kilka metrów później znajdowała się łazienka. Na szczęście była pusta, więc para czym prędzej zamknęła się w jednej z kabin. Joonki opierał się plecami o zimne kafelki, a Hanjae stał tuż przed nim, chwytając za dół bluzy, którą planował siebie zdjąć. Następnie zaczął pozbywać się czarnego golfu, odsłaniając obsypaną malinkami szyję.

— Skoro mówiliśmy ostatnio o swoich pierwszych razach... To jest mój pierwszy raz, gdy jestem z kimś w kabinie publicznej toalety — szepnął wampir, lustrując swojego chłopaka od góry do dołu.

— Ale ty jesteś głupi — westchnął Hanjae, wywracając oczyma.

— Ale to prawda!

— Ciszej... A najlepiej przestań mówić takie zawstydzające rzeczy albo będziesz mógł wgryźć się w powietrze — ostrzegł, popatrując na niego z góry.

— Jesteś okrutny — stwierdził Joonki. — Zołza.

Hanjae aż połknął haust powietrza, unosząc odsłoniętą pierś. Chciał już założyć golf z powrotem i nawet chwycił za ubranie, ale gdy tylko trzymał je nad głową, wampir chwycił go za przedramię.

— A co z moim łyczkiem...?

Golf wylądował z powrotem na zamkniętej desce, tak samo jak bluza czerwonowłosego. Dotknął dłonią obolałej szyi i przesunął palcami w stronę ramienia, zatrzymując się nieco poniżej barku.

— Tutaj — zadecydował, wybrawszy miejsce, w które Joonki może się wgryźć. Reszta ręki była zbyt gęsto pokryta siniakami.

— A mogę najpierw cię pocałować?

Uniósł wzrok z powrotem na twarz Joonkiego, mrużąc oczy. Wystarczyło jednak, że tylko pokiwał głową, a dłonie wampira już dotykały jego policzków, przyciągając do siebie. Wpił się w jego usta dość gwałtownie, jednak Hanjae nie miał nic przeciwko, a nawet bardzo mu się to spodobało — tak bardzo, że kiedy Joonki przerwał pocałunek, jęknął z niepocieszenia.

Nim się zorientował, poczuł to charakterystyczne ukłucie, poprzedzone łaskotaniem ciepłego oddechu. Otworzył buzię, połykając łyk powietrza za łykiem, a wolną ręką sięgnął do włosów Joonkiego. Wsunął palce pomiędzy miękkie, fioletowe pasma, pociągając je lekko tuż przy skalpie. To było takie dziwne. Być gryzionym przez wampira i odczuwać z tego powodu coraz to większą przyjemność.

Kiedy zaczął coraz ciężej dyszeć i zmiękły mu kolana, wychrypiał, że już starczy. Joonki posłusznie się od niego odsunął, choć wydawało się, że przerwanie tak absorbującej czynności było nie lada wyzwaniem. On też teraz dyszał, ścierając strużkę krwi ściekającą po brodzie wierzchem dłoni. Miał zabarwione nie tylko kły, ale i resztę zębów, wargi i kąciki, które zaczął przecierać palcem.

Hanjae spuścił wzrok na swoje ramię, a raczej na znajdujące się na nim ugryzienie, z którego wciąż sączyła się krew. Tak jak poprzednim razem, nie było mowy o wartkim strumieniu, jedynie leniwie spływająca w stronę łokcia strużka.

Usłyszawszy mlaśnięcie, spojrzał na oblizującego się wampira.

— Po prostu zapytaj — mruknął, rozpoznawszy wyraz twarzy Joonkiego.

— Mogę to zlizać...?

Wypieki, które rozsiadły się na policzkach dwudziestoczterolatka, były jeszcze czerwieńsze od krwi. Choć w łazience było dość chłodno przez podkręconą klimatyzację, a on nie miał na sobie żadnej koszulki, z jakiegoś powodu i tak było mu duszno. Miał ochotę zacząć wachlować się dłonią.

Zaschło mu w gardle tak bardzo, że zamiast odpowiedzieć, zdołał jedynie pokiwać energicznie głową. Wówczas Joonki odepchnął się od zimnej ściany, o którą się opierał, i pochylił się, rozchylając usta. Hanjae był zbyt onieśmielony, by patrzeć. Zacisnął powieki, czując rozgrzany język, sunący po jego skórze w stronę ugryzionego miejsca.

— Och... Chyba mam zwidy — mruknął wampir, prostując się. Znów przetarł usta wierzchem dłoni. Miał roztrzepane włosy, a gdy mówił, wciąż świecił wysuniętymi kłami.

— Zwidy? — spytał skonfundowany Hanjae.

Wystarczyło jednak, że spojrzał na swoje ramię, by zorientować się, o czym mówił młodszy.

— To niemożliwe. Nigdy nie przestaje tak szybko lecieć — skomentował, ze zdziwieniem patrząc na ranę składającą się z dwóch zaczerwienionych dziurek. — Przecież nawet...

— A wydawało mi się, że całkiem głęboko się w ciebie... — Joonki urwał w połowie zdania, usłyszawszy skrzypnięcie otwieranych drzwi. Wybałuszył oczy i przełknął ślinę, która wciąż miała w sobie posmak słodkiej krwi. — Ktoś wszedł — dodał szeptem.

Hanjae sięgnął natychmiast po swój golf, a także bluzę. Ubierał się w pośpiechu, pilnując jednak, by nie założyć niczego tył na przód. Potem spojrzał na wampira i pogroził mu palcem.

— Ja wyjdę pierwszy, ty odczekaj jeszcze kilka minut.

Usta Joonkiego rozciągnął filuterny uśmieszek. Zakrył palec Hanjae swoją dłonią.

— A co, boisz się, że ktoś przyłapie nas na tym, że robiliśmy sprośne rzeczy w toalecie biblioteki uniwersyteckiej?

Jego słowa sprawiły, że Hanjae się zapowietrzył. Spojrzał na młodszego z miną pełną dezaprobaty i czmychnął z kabiny, nie pożegnawszy się ani słowem. Kierując się do wyjścia z toalet, minął stojącego przy pisuarze studenta, który nie poświęcił mu jednak cienia uwagi. Hanjae umył naprędce dłonie, a potem się stąd ulotnił, mając nadzieję, że na twarzy nie ma wymalowanych emocji, które odczuwał przez ostatnich kilka minut.

— Gdzie twój chłopak? — spytał Sunghwan, gdy tylko czerwonowłosy powrócił na swoje miejsce i w ciszy usiadł przy stole, rozglądając się po rozłożonych notatkach i książkach.

— Wpadł tylko na chwilę — wytłumaczył Hanjae, starając się zabrzmieć tak bezemocjonalnie, jak zwykle. Niestety przed oczy bez przerwy wskakiwały mu obrazy z łazienkowej kabiny, zupełnie go rozpraszając. Jego serce dudniło jak oszalałe, a mięśnie nóg spinały się mimowolnie i rozluźniały, tak jakby skończył przed chwilą długi wyścig. — Ach... Chyba skoczę po coś do picia. Masz ochotę na wodę, kawę, energetyka...?

Sunghwan udał, że się zastanawia, pocierając palcami szczupły podbródek.

— Hmm... Mam ochotę na... chyba nie ma tego w żadnym najbliższym automacie — stwierdził smutno, wzruszając ramionami. — W takim razie może być po prostu butelka wody. Dzięki.

Hanjae nie marnował czasu na zastanawianie się nad słowami kolegi. Po prostu pokiwał głową i ruszył do najbliższego automatu, po drodze upewniając się, że ma przy sobie drobne. Wziął także telefon, bo już chwilę temu poczuł wibracje i wiedział, że Joonki zdążył do niego napisać.

kiki

dziekuje :*

jestes najprzystojniejszy i naaajsmaczniejszy na swiecie :]

Dobrze, że w pobliżu nie było widać żywej duszy, bo Hanjae spąsowiał do tego stopnia, że stał się ludzkim pomidorem. Schował twarz w dłoniach, zaczerpując głębszy oddech, po czym wypuścił powietrze nosem, a to połaskotało go w palce. Zanim wyciszył telefon i wrzucił go na dno torby, wysłał Joonkiemu krótkiego, aczkolwiek niezwykle treściwego SMS-a.

Kim Hanjae

Creep.

« bibo bibo bibo »

Termin podwójnej randki Hanjae, Joonkiego, Hoona i Minjuna został ustalony na sobotni wieczór, choć miejsce wciąż pozostawało zagadką. Dzień wcześniej, po zajęciach czerwonowłosego, Hanjae i Joonki zostali zaproszeni na wspólną wizytę u doktor Park. Jako iż kobieta zajmowała się przede wszystkim wampirzymi sprawami, godzina wizyty również była bardziej... wampirza.

Postanowili opuścić akademik około północy, by spokojnie zdążyć do szpitala na pierwszą trzydzieści. Do tego czasu mieli posiedzieć u Hanjae, który odkąd się spotkali, prawie w ogóle się nie odzywał. Wyglądał na zmęczonego, jednak Joonki początkowo zupełnie tego nie zauważył, tkwiąc w swojej radosnej bańce.

— Wiesz, tak sobie myślałem, że... — zaczął wampir, kiwając się na brzegu łóżka, na którym dopiero co przysiadł. Starszy chłopak zajął miejsce obok, ale w pewnej odległości i bawił się telefonem. — Wiem, że nie lubisz, gdy wybiegam w przeszłość, ale tak tylko hipotetycznie...

— Skoro wiesz, że tego nie lubię, to po co w ogóle zaczynasz? — przerwał mu Hanjae, marszcząc brwi. Jego oschły, wręcz pretensjonalny ton głosu sprawił, że Joonki wyprostował się jak strzała, spinając całe ciało.

— Coś cię ugryzło...?

Hanjae westchnął, odkładając telefon. Zmęczenie malujące się na twarzy przybrało formę przygnębienia. Zgarbił się i spuścił głowę, a Joonki ostrożnie się do niego przysunął i sięgnął ręką do kaptura, by powoli zdjąć go, odsłaniając krwistoczerwone kosmyki Hanjae.

— Wybacz — mruknął cicho starszy. Mówił niewyraźnie, ledwie poruszając ustami. — Nie mam dziś humoru. Chyba zawaliłem dzisiejsze kolokwium.

— To niemożliwe, a nawet jeśli faktycznie poszło ci trochę słabiej, to żadna tragedia — zapewnił go Joonki, obejmując ramieniem jego chude ciało. Cmoknął go w skroń. — Dla mnie i tak jesteś najmądrzejszą osobą na świecie.

— Ech, nie warto o tym gadać — westchnął Hanjae, nieprzerwanie wykrzywiając usta w kwaśnym grymasie.

Joonki też zaczął się garbić, jakby czerwonowłosy zaraził go swoim smutkiem.

— Jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić, żebyś poczuł się lepiej?

— Możemy pomilczeć i się... poprzytulać? — spytał Hanjae, odwróciwszy głowę w jego kierunku.

Wampir omiótł spojrzeniem jego bladą, szczupłą buzię, poświęcając krótką chwilę na każdy siniak przeplatający się z drobnymi, bordowymi wybroczynami. Zatrzymał wzrok na pieprzyku w kształcie serduszka, zdobiącym policzek, a potem wreszcie pokiwał głową i położył się jako pierwszy, zapraszając Hanjae w swoje ramiona.

Faktycznie ze sobą nie rozmawiali, ale cisza wypełniająca pokój okazała się przyjemna i kojąca. Nie potrzeba było nawet posiłkować się żadną muzyką, więc mężczyźni słyszeli jedynie swoje oddechy, westchnienia i dźwięki przełykanej śliny. Leżeli, patrząc sobie w oczy, powoli błądząc dłońmi po włosach, twarzach, ramionach.

Joonki mógł wreszcie odetchnąć z ulgą, gdy kąciki warg Hanjae wygięły się ku górze, tworząc mały uśmiech. Wyglądał na odprężonego, choć wciąż daleko było mu do tryskania radością. Z drugiej strony... Hanjae niemal zawsze był spokojny i opanowany. Pożytkował energię w sposób oszczędny i rozsądny, podczas gdy jego chłopak przez większość czasu zachowywał się, jakby najadł się różowych piguł.

Oddech Joonkiego na krótką chwilę ugrzązł mu w płucach, gdy Hanjae niespodziewanie odkręcił się do niego tyłem. Już miał go spytać, czy zrobił coś nie tak, gdy zauważył, że chłopak sięga po telefon.

— Powinniśmy się zbierać — oznajmił niechętnie Hanjae, zerknąwszy na wyświetlającą się godzinę. — Pójdę jeszcze umyć zęby i możemy iść.

Tak też zrobili — Hanjae odświeżył się w łazience, a w jego ślady poszedł Joonki, który jak zwykle potrzebował nieco więcej czasu. Z tego powodu, gdy prawie pół godziny później powrócił do pokoju, Hanjae spytał:

— Co ty tam tak długo robiłeś?

— Umyłem zęby trzy razy, potem je jeszcze nitkowałem i przepłukałem na wypadek, gdyby doktor Park znowu chciała przyjrzeć się moim kłom — wytłumaczył wampir, po czym wyszczerzył się, ukazując lśniące uzębienie. — Mam tak miętowy oddech, że zaraz odpadnie mi język.

— No... mówi się trudno — skwitował bezemocjonalnie Hanjae, zaglądając do szmacianej torby. — Odpoczną mi uszy.

— I właśnie dlatego twoje drugie imię to „Zołza" — fuknął Joonki, krzyżując przedramiona na piersi. — Jeszcze byś zatęsknił za moim...

— Wychodzimy — przerwał mu Hanjae, ruszając prędkim krokiem w stronę drzwi. Choć znów zarzucił kaptur na głowę, naciągając szary materiał na oczy, nie zdołał zakryć poczerwieniałych policzków.

Pełne wargi wampira rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, gdy wyszedł na korytarz, dołączając do swojego chłopaka. Przyglądał mu się z rozanielonym wyrazem twarzy, wzdychając co i raz, natomiast Hanjae udawał, że go ignoruje. W ciszy przekręcił klucz w zamku, szarpnął za klamkę, by upewnić się, że pokój jest zamknięty, a następnie ruszył do windy.

Odezwał się, dopiero gdy wyszli przed akademik, a spragniony bliskości Joonki chwycił jego dłoń.

— Nie stresujesz się? — spytał Hanjae, poprawiając ich splecione palce tak, by to jego kciuk znajdował się na wierzchu.

Joonki pokręcił głową i zmarszczył nos.

— Od miesiąca chodzę po dentystach i lekarzach i niczego się nie dowiedziałem, więc... — urwał, wzruszając ramionami.

Hanjae nie podchodził do tej całej sytuacji w tak beztroski sposób i choć ostatnimi czasy nie zaprzątał sobie głowy dziwacznym uczuleniem fioletowowłosego, wciąż się o niego martwił. Męczyły go niewiadome i absurdy, a najbardziej to, że Joonki coraz częściej czuł się źle i wtedy pomagała mu tylko krew Hanjae. Starszy nie miał nic przeciwko, aby podarować mu łyczek bądź dwa, ale... przecież nie mógł być na każde zawołanie Joonkiego, nie mógł też tak często tracić krwi.

Doktor Park przywitała ich serdecznym uśmiechem i mrożoną matchą, już na starcie informując, że dzisiejsza wizyta może trochę potrwać. Chciała najpierw jeszcze raz przedyskutować wyniki badań alergicznych Joonkiego, a następnie wyniki krwi Hanjae. Później rozpoczęła obszerny wywiad — wyciągnęła plik kartek z czarnej teczki oznaczonej imieniem i nazwiskiem wampira, skąd czytała przygotowane wcześniej pytania. Interesowały ją nie tylko odpowiedzi ze strony Joonkiego, ale również Hanjae, który w porównaniu do młodszego wydawał się przygotowany i rzucał wyczerpującymi responsami na lewo i prawo. Para postawiła na szczerość, więc opowiadała ze szczegółami także i o momentach pojenia. Obaj darowali sobie jedynie wspominki o erekcji, a właściwie erekcjach, bo przecież nie tylko Joonki stawał się wtedy pobudzony.

W pewnym momencie kobieta zamilkła, by w spokoju zeskanować wzrokiem wszystkie zapełnione kartki. Gdzieniegdzie coś podkreśliła lub zaznaczyła pętlą, w innym miejscu coś dopisała, kiwając głową i poruszając niemo ustami. Kiedy spojrzała na Hanjae i się uśmiechnęła, Joonkiemu wydawało się, jakby jako jedyny z trójki o czymś nie wiedział.

— No dobrze — odezwała się wreszcie doktor Park, kładąc dłonie na wierzchniej kartce. Miała zadbane, beżowe paznokcie. — Podsumujmy sobie dzisiejszy wywiad. Piłeś krew Hanjae kilka razy, w różnych okolicznościach — powiedziała, spoglądając na Joonkiego, który od razu kiwnął głową.

— Zgadza się.

— Zazwyczaj dlatego, że towarzyszył ci nieprzyjemny głód i robiło ci się słabo — kontynuowała lekarka, dyskretnie zerkając na swoje notatki. — Doświadczałeś niemal wszystkich objawów zespołu abstynencyjnego, które ustawały, gdy napiłeś się kilku łyków krwi swojego partnera.

— Chyba można tak to określić — mruknął Joonki, znów kiwając głową.

— A twoje rany po ugryzieniach, Hanjae, choć chorujesz na skazę krwotoczną, za każdym razem bardzo szybko się goiły, tak? — spytała doktor Park, tym razem patrząc na czerwonowłosego. Rozmawiali o tym wcześniej, jednak kobieta chciała się upewnić, że wszystko dobrze zrozumiała.

Hanjae zmrużył oczy, powracając myślami do wcześniejszych wydarzeń.

— Za pierwszym i drugim razem nie, ale wtedy sam się skaleczyłem — przypomniał sobie, przywołując wspomnienie z jazdy autobusem, kiedy poczęstował Joonkiego krwią sączącą się z palca oraz moment w szpitalu, gdy zgryzł naskórek z wargi. — Za trzecim razem Kiki... ugryzł mnie w usta, ale rana też dość szybko się zagoiła. Następne goiły się w przeciągu dnia, maksymalnie dwóch.

— To niezwykle interesujące — podsumowała kobieta, mówiąc dokładnie te same słowa, które wypowiedziała kwadrans temu.

Joonki uniósł dłoń, jakby chciał zwrócić na siebie uwagę.

— Interesujące, w sensie że pani doktor nigdy się z czymś takim nie spotkała, czy interesujące, bo ma pani pomysł, co się dzieje? — spytał z nutką nadziei w głosie.

— Będę miała pewność, gdy przebadamy twoją ślinę — oznajmiła doktor Park, sprawiając, że Joonki niemal natychmiast wybałuszył oczy i wyprostował plecy nienaturalnie mocno, aż zabolały go łopatki. — Jeśli jest tak, jak myślę, Dracula obdarzył cię wyjątkową umiejętnością.

Zgarbił się i westchnął, patrząc na swoje dłonie, którymi zaczął się bawić.

— To nie brzmi zbyt naukowo...

— Nauka jest potężniejsza niż ludzki umysł, choć sami ją wymyśliliśmy — rzekła spokojnym tonem kobieta. Jak na prawdziwego lekarza przystało, miała niezwykle kojący, opanowany głos. Nadawałaby się do prowadzenia nocnych audycji radiowych. — Nie wszystko jesteśmy w stanie zrozumieć. W pewne rzeczy trzeba po prostu uwierzyć.

— No dobrze, ale czy mógłbym się w końcu dowiedzieć, dlaczego zachowuję się jak uzależniony? — spytał zniecierpliwiony Joonki. Miał ochotę podnieść się z krzesła i zacząć krążyć po gabinecie, byle rozładować kumulującą się w nim energię.

— Bo jest pan w rzeczy samej uzależniony — wytłumaczyła doktor Park.

— Ale to nie ma sensu.

— Może jednak ma — wtrącił się Hanjae, a Joonki od razu na niego spojrzał, wytrzeszczając oczy najszerzej, jak umiał. — Gdy rozmawiałem z panią Park na początku tego tygodnia... naprowadziła mnie na pewien trop — wytłumaczył.

Joonki czuł się jak bohater programu rozrywkowego, który mógłby nazywać się „Wkręceni". Spojrzał w stronę drzwi, wyczekując, aż do gabinetu wpadnie ekipa filmowa, jednak te ani drgnęły. Znów odwrócił się do Hanjae, a następnie zerknął na siedzącą po drugiej stronie biurka kobietę.

— Hę? Zostanę wtajemniczony czy...?

— Twój dom rodzinny znajduje się w Busan, prawda? — spytała doktor Park, jeszcze mocniej konfundując biednego wampira.

— Tak, ale co to ma do rzeczy? — odpowiedział pytaniem na pytanie Joonki i skrzywił się.

— A gdzie się urodziłeś i mieszkałeś, zanim zaadoptowały cię twoje mamy?

— A bo ja wiem.... Musiałbym zapytać — mruknął, po czym na chwilę złapał dolną wargę w zęby i zmrużył oczy. Jego niezwykle intensywne rozmyślania trwały dobrą minutę, lecz ostatecznie wiedział tyle samo, co wcześniej. — Ja... nie bardzo rozumiem, jaki to ma związek, gdzie się urodziłem. Wiem, że mój mózg nie jest zbyt wydajny i że wolniej łapię pewne rzeczy, ale... Hyung?

Zagubienie malujące się na twarzy Joonkiego było w pewien sposób rozczulające, więc Hanjae, zamiast od razu odpowiedzieć, poświęcił chwilę na to, by rozkoszować się tym widokiem.

— Gdy byłem mały, zostałem ugryziony na placu zabaw — wytłumaczył w końcu, zerkając to na wampira, to na lekarkę. Widać było, że kobieta nie jest ani trochę zaskoczona jego wyznaniem. Musiał powiedzieć jej wcześniej, gdy spotkali się na początku tygodnia. — Żeby było ciekawiej, wampir, który mnie dziabnął, był tak mały, że nie miał nawet kłów. Może to i lepiej, bo dzięki temu nic poważnego mi się nie stało... — zastanowił się na głos.

Joonki zamrugał głupio, usilnie próbując zlepić w sensowną całość wszystko, co usłyszał.

— Wciąż nie rozumiem — bąknął po chwili.

— Co, jeśli to ty jesteś tym dzieckiem, które ugryzło mnie w dzieciństwie?

— To...

— Nie możemy brać tego za pewnik, ale warto byłoby wziąć ten scenariusz pod uwagę — wtrąciła się doktor Park. — Jeśli rzeczywiście jesteś wampirem, który ugryzł Hanjae w dzieciństwie, to wiele by nam wytłumaczyło. Czy jest szansa, abyś mógł dowiedzieć się, gdzie się urodziłeś i gdzie mieszkałeś dziewiętnaście lat te... Wszystko w porządku?

Joonki z trudem przełknął ogromną gulę śliny, która nie wiadomo kiedy zebrała się w jego buzi. Następnie zwilżył usta językiem, mlaskając mimowolnie, a gdy rozchylił je, jak na zawołanie wysunęły mu się kły. Nieproszony głód zaczął dawać się we znaki, widok rozmazał się, jakby do pomieszczenia napłynęły gęste kłęby dymu, wzrok Joonkiego zaś spoczął na szyi Hanjae, a dokładnie na pulsującej żyle. Ją z jakiegoś powodu widział bardzo wyraźnie. Wpatrywał się w nią, ciężko dysząc.

— Chcecie mi powiedzieć, że tyle lat żyłem z myślą, że mam alergię, a tak naprawdę... Aua! — przerwał, przykładając palec do dolnej wargi, w którą przez przypadek się wgryzł.

Potem zakręciło mu się w głowie — tak mocno, że nie był nawet pewien, czy opadł na krzesło, z którego nie wiedzieć kiedy się podniósł, czy może jednak przewrócił się na podłogę.

Ostatni dźwięk, jaki udało mu się zarejestrować, zanim stracił przytomność, to szum krwi krążącej w naczyniach Hanjae.











◇◆◇

[krwawy kącik wiki]

To by jeszcze bardziej tłumaczyło, dlaczego Hanjae tak bardzo nie lubił wampirów na początku...

*muzyka w tle* Jestem dziabnięty, dziabnięty to jaaaaaaaa

Jak zwykle dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze! <3

—> #BIBO <—

— wika

Continuar a ler

Também vai Gostar

238K 55.7K 160
gdzie chanyeol to brzydki chłopiec piszący dziennik, a baekhyun to ten, który jako jedyny chciał się z nim zaprzyjaźnić >>> ©xjunsu | 2017...
94.4K 8.9K 33
Yoongi, były dowódca głównej seulskiej jednostki straży pożarnej, przeprowadza się do miasta portowego Gunsan po tragicznej śmierci najlepszego przyj...
57.9K 1.8K 16
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
880K 134K 150
"dzisiaj nauczycielka wywaliła mnie z klasy za to, że narysowałem na dalmatyńczyku swastyki zamiast łatek."