62 «Moja zołza»

1.3K 277 171
                                    

miłej lekturki, bibole! — wika

Joonki znalazł się w patowej sytuacji, z której nie wiedział, jak wybrnąć

К сожалению, это изображение не соответствует нашим правилам. Чтобы продолжить публикацию, пожалуйста, удалите изображение или загрузите другое.

Joonki znalazł się w patowej sytuacji, z której nie wiedział, jak wybrnąć. Znowu.

Zwołał zebranie w pokoju Hanjae, wzywając Sanghyuna i Minjuna, na których musiał poczekać wraz z Sooah prawie pół godziny. Przez ten czas chodził gorączkowo po pokoju, co jakiś czas zatrzymując się przy wielgachnym terrarium, by sprawdzić, czy plamy na karapaksie Gibona nie zniknęły magicznym trafem, usuwając cały problem. Miał duszności i niespokojnie oddychał, a każąca mu się nie martwić wampirzyca kompletnie nie pomagała mu w odzyskaniu równowagi.

Sanghyun i Minjun w końcu się pojawili. Nie zdejmując butów, od razu podążyli za Joonkim, a chwilę później już pochylali się nad siedzącym w bezruchu żółwiem.

— Nie mam bladego pojęcia, co to jest — wypalił jako pierwszy Minjun, mrużąc oczy. — Jestem ekspertem w uciekaniu od odpowiedzialności, ale na żółwiach to ja się chuja znam, tak szczerze.

— Może to grzybica? — spytał Sanghyun, ignorując Minjuna, którego przesunął na bok. Odwrócił telefon ekranem w stronę pozostałej dwójki przyjaciół, by pokazać im znaleziony na forum internetowym artykuł. — Wpisałem „plamy na skorupie żółwia" w wyszukiwarkę i wyskoczyło mi to.

Joonki przejął od niego telefon w pośpiechu i zaczytał się wątku poruszonym na jednym z forów internetowych poświęconych hodowli gadów. Jeden z internautów dołączył zdjęcia, więc wampir mógł porównać plamy Gibona z tymi, które posiadał chory żółw forumowicza. Wyglądały łudząco podobnie.

— I co teraz? — spytał przerażony, odwracając się z powrotem w stronę przyjaciół.

— Chyba powinniśmy zabrać go do weterynarza — zastanowił się na głos Sanghyun. On z całej czwórki podejmował najrozsądniejsze decyzje, więc reszta przytaknęła jego słowom. — Tylko... jak my to niby zrobimy?

— W szafie jest transporter! — przypomniał sobie Joonki. Nie mógł wystać w jednym miejscu, więc przeskakiwał z nogi na nogę, dotykał twarzy dłońmi albo drapał się w losowe miejsca. — Po prostu włóżmy go do transportera i pojedźmy do weterynarza. Tak.

— Ja go nie dotknę — odparł Sanghyun, unosząc ręce w poddańczym geście. — Cenię sobie wszystkie moje palce.

— Ja tym bardziej — odezwała się Sooah. — Mogę wrzucić mu jedzenie do terrarium albo zebrać odchody łopatką, ale nie ma szans, żebym go złapała i jeszcze przeniosła do transportera.

Minjun uśmiechnął się nerwowo, czując na sobie wszystkie spojrzenia.

— Mnie tam obojętnie, czy stracę palec czy nie, ale... jeśli się wykrwawię na śmierć, to nie pójdę do terapeuty, a muszę mu opowiedzieć o tym, że trochę mnie poniosło i kupiłem bilet na pociąg, żeby pojechać do rodzinnego miasta Hoona i go tam poszukać.

BIBOМесто, где живут истории. Откройте их для себя