2 «Umów się ze mną albo zacznę tupać»

2.5K 313 221
                                    

Jak wspaniale jest móc znów to napisać: miłej lekturki, bibole! — wika

Nastrój Joonkiego był jeszcze paskudniejszy od obecnej pogody, która nie pozwalała studentom Uniwersytetu Dankook na wychylenie nosa z akademików, zrzucając na teren kampusu obfite, niekończące się burze

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Nastrój Joonkiego był jeszcze paskudniejszy od obecnej pogody, która nie pozwalała studentom Uniwersytetu Dankook na wychylenie nosa z akademików, zrzucając na teren kampusu obfite, niekończące się burze. Jako iż wampir zapominał zazwyczaj parasola i na zajęcia wpadał przemoczony do suchej nitki, przez resztę tygodnia męczył się z okropnym katarem. Wydawało mu się wówczas, że cały świat zwrócił się przeciwko niemu — i nie dość, że się przeziębił, to jeszcze dalej nie mógł pogodzić się z tym, że Hanjae zablokował go na Messengerze.

Owszem, miał go sobie odpuścić, oznajmił to nawet swoim znajomym, lecz koniec końców wciąż myślał o nim tak często, że z tego powodu nie mógł ani jeść, ani spać. Bez przerwy trzymał swój telefon w dłoni i z uporem maniaka sprawdzał, czy przypadkiem nie został przez niego odblokowany. Wzrok od ekranu odrywał niestety za każdym razem z ogromnym zawodem wymalowanym na bladej twarzy.

Nadal nie udało mu się go spotkać, co tłumaczył sobie jednak przede wszystkim niesprzyjającą pogodą. Kiedy tylko przestawało padać, wychodził przed akademik i krążył pod sąsiednim budynkiem, co jakiś czas przywołując słowa Minjuna, który niedawno nazwał go stalkerem.

No dobra — może faktycznie zachowywał się teraz jak kompletny obłąkaniec, ale nie potrafił nad tym zapanować. Ostatni raz zadurzył się w kimkolwiek w podstawówce, ale niestety nic z tego nie wyszło. Gayeul go nie lubił. Łamał świecowe kredki, które Joonki dawał mu w prezencie, i nazywał go „pizdokleszczem", a dziesięcioletni wampir topił smutki w truskawkowym mleku z roślinną hemoglobiną i dalej do niego wzdychał, póki Gayeul nie zmienił szkoły.

Na szczęście resztę szkolnych lat udało mu się przetrwać bez miłosnych rozterek. Od czasu do czasu ktoś wpadał mu w oko — na przykład Jaehyo — ale zazwyczaj Joonki nie zaprzątał sobie tym zbyt długo głowy. Potem poszedł na studia, po roku zmienił kierunek, a następnie jeszcze jeden, aż wylądował na tym obecnym, mając nadzieję, że w końcu uda mu się cokolwiek skończyć. No i spotkał Hanjae, który przywitał go krwotokiem z nosa, a niedługo później zablokował, choć przecież wampir nie dał mu do tego żadnego powodu.

— Może właśnie w tym problem — stwierdził któregoś dnia Sanghyun, gdy we dwójkę wypacali hektolitry potu na uczelnianej siłowni. — Może on po prostu nie lubi wampirów?

Joonki nie wziął tego wcześniej pod uwagę, choć niechęć ludzi do krwiopijców była niestety wciąż częstym zjawiskiem. Nawet tutaj, na Uniwersytecie Dankook, znaleźć można było plakaty stowarzyszeń oferujących wsparcie wobec tejże mniejszości, a na tylnej ścianie budynku głównej biblioteki, na tak zwanej palarni, widniał ogromny napis „WAMPIRY TEŻ SIĘ LICZĄ", do którego ktoś dopisał „nie" pomiędzy trzecim a czwartym słowem.

Dwudziestodwulatkowi nie wydawało się jednak, że Hanjae jest... taki. Że może być nietolerancyjny. Nie znał go — owszem — ale miał szczerą nadzieję, że jego obiekt westchnień ma w sobie chociażby krztynę empatii i zrozumienia. Joonki oraz inni krwiopijcy po prostu się tacy urodzili. Żeby żyć, potrzebują hemoglobiny, którą muszą pozyskiwać z zewnątrz, ponieważ ich organizm nie jest w stanie wyprodukować tego białka samodzielnie. Nie atakują ludzi. Nie rozszarpują im gardeł. Są trochę bledsi i trochę zimniejsi, ale tak naprawdę niewiele różnią się od zwykłych śmiertelników.

BIBODonde viven las historias. Descúbrelo ahora