Can You Smile? (Sequel) ( ̳͒•...

By SongJiji

1.4K 53 75

Po 3 latach zawieszenia Woollim Entertainment ogłasza nagła współpracę z nowym damskim zespołem z SM Town. Gd... More

👑Role
Z tablicy ogłoszeń...
Rozdział 0„ Goodbye like yesterday"
Role II
Rozdział 1: „Witamy w rodzinie SM Town"
Rozdział 2: „How forget about you, love..."
Rozdział 3: „Dolina rozkoszy"
Rozdział 4 : „The lovenuts game"
Rozdział 5: „Twinkle Twinkle, little stars..." (cz.1)
Rozdział 5.5 „Twinkle Twinkle, little stars..." (cz.2)
Rozdział 6 „Twinkle Twinkle, little stars..." (cz. 3)
Rozdział 7 „Rozmowa od serca"
Rozdział 8 „ How many secrets do you have"
Rozdział 9: „With her it's easy to feel Spring in heart"
Rozdział 10: „Przyczajony niedźwiedź, ukryty wąż"
Rozdział 11 „Przyjaźń o smaku lukrecji i pomarańczy"
Rozdział 12 „Come back again"
Rozdział 13 „Pod pantoflem u chińskiej lalki"
Rozdział 14 „Playing with fire"
Rozdział 15 „Cool kids don't cry"
Rozdział 16 „Nagroda dla wytrwałych" (część 1)
Rozdział 16.5 „Nagroda dla wytrwałych" (część 2)
Rozdział 17 „Popatrz uważnie, a zauważysz płaczącą księżniczkę"
Rozdział 17.5 „Bittersweet reality"
Rozdział 18 „Obrót o 360°"
Rozdział 19 „El Dorado"
Rozdział 20 (R+)
Rozdział 21 „Roll Deep"
Rozdział 22 „Dylemat"
Rozdział 23 „Dobry uczynek"
Rozdział 24 „Dystopia w SM Town Family"
Rozdział 25 „Walka z amebami, to jak walka z wiatrakami"
Rozdział 26: "Hard times do not last forever"
Rozdział 27: „Oczekiwanie na gorzką prawdę"
Rozdział 28: „Otchłań dylematów"
Info - 12.11.2019
Rozdział 29: „Not here for your entertainment"
Informacja
Update - 24.04.2021
Update - 14.09.201
Rozdział 30 "If you cannot handle critic, don't become an idol" (cz.1)
Rozdział 32 "If You cannot handle critic don't become an idol" (Cz.3)

Rozdział 31 "If you cannot handle critic, don't become an idol" (Cz.2)

11 0 0
By SongJiji

(Da Ri)

     Seo Hee nadal posiadała telefon, który kiedyś otrzymała w prezencie od któregoś z Infinite. Ostatnio telefon w „magiczny sposób" trafił w posiadanie Sunggyu, ten służbowy też do Hyuny, jednak nie wykorzystali tego faktu w żaden sposób. A przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Układałam książki i notesy w pokoju kuzynki i w ten sposób dowiedziałam się, że nadal otrzymuje wiadomości na dawny numer. Urządzenie znajdowało się na małej szafce i co jakiś czas rozlegały się wibracje oznajmiając nadejście kolejnej wiadomości. Seo Hee nie zablokowała swojego telefonu, ale nie byłam wścibska i nie zamierzałam czytać smsów czy prywatnych DM-ów na social mediach, choć przez ostatnie kilka dni pojawiło się powyżej sześćdziesięciu wiadomości. Połowa z nich jako nadawcę miała zapisany numer pod nazwą 'Sunggyu hyung'. Czy Seo naprawdę zdawała sobie sprawę, że zostawienie rozmowy z „tym hyungiem" na sam koniec mogło już do prostych spraw nie należeć? Szczególnie teraz, gdy zaangażował się w uwierzenie Zhan Zhan? Tak mocno jak drażniła go na początku, tak teraz stanął po jej stronie, a winą o niepowodzenie Chinki obarczył Ye Bi. I pomyśleć, że miał dobre przeczucie – Kim Ye Bi rzeczywiście okazała się być Seo Hee...

Później mu przeszło i na krótko wróciło – jak został przymusowo zaangażowany do pierwszego sezonu serii muzycznej „Nawiedzone Melodie". Od tamtej pory dochodzi do tego, że Sunggyu wplątuje się w niepokojące sytuacje. Jak jakaś nieporadna życiowo żaba... Czy on uważa, że Seo Hee tylko udawała przez ten cały czas? Albo że ja udawałam? I za to mści się na Ye Bi nie wiedząc przy tym, że niepotrzebnie obarczył winą Seo o coś, czego nie pamiętała? Zrozumienie Sunggyu nie wydawało się skomplikowane. Było trudne, jednak do tej pory jakoś sobie radziłam. To, co Sunggyu wyczynia w ostatnim czasie, to wyjątkowy pokaz męskiego ego i dowód na to, że zmienni i humorzaści potrafią być również mężczyźni. Niektórzy nawet bardziej niż kobiety. Są jednak takie przypadki, iż takie zachowanie może być usprawiedliwione, jednak pełna akceptacja czy wybaczenie to skomplikowany proces, nad którym trzeba się dobrze zastanowić, żeby nikomu nie sprawić przykrości. Dlaczego on uważa, że całe nieszczęście, jakie na niego spłynęło, przybyło od Seo Hee? Najlepiej byłoby, gdyby Sunggyu otwarcie porozmawiał z Seo Hee, ale przywiązanie do toksycznych osób niestety jest chorobą, a jak wiadomo: jeśli nie zrobi się nic, by zapobiec dalszemu rozrostowi, to nawet wsparcie od innych nie będzie w stanie wyrwać osoby cierpiącej z tego amoku. Zaobserwowałam, że Sunggyu próbował, ale po pewnym czasie ten amok tak go pochłonął, że osobę, która pomogła mu wiele razy, traktował zwyczajnie nie fair. Dając sprzeczne sygnały zachowywał się tylko i wyłącznie jak idiota.

     Z rozmyślań, na które sobie przypadkowo pozwoliłam, wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam. Kuzynka chyba również. Może zapomniała przez obecny kryzys? Byłoby to logiczne. Mimo to poszłam, aby sprawdzić tożsamość niespodziewanego gościa. Zdziwiła mnie obecność nieznanej mi dziewczyny. Nie wiedziałam, kim była, skąd zna adres zamieszkania Seo Hee oraz w jakim celu się tu zjawiła. Wolałam nie wyciągać pochopnych wniosków, jednak wariatów nie brakowało.

- O? Pomyliłam mieszkania? – spytała ze zdziwieniem nowo przybyła osoba. – Pani to chyba nie Kim Ye Bi, prawda?

- Przepraszam, nie sądzę, by prywatne wizyty do mieszkań k-popowych artystów były na porządku dziennym.

- Miałam coś dostarczyć od managera Younga, pracował w SM i był odpowiedzialny za girlband Can You Smile.

Wpuszczenie do mieszkania mojej kuzynki obcej dziewczyny w ogóle nie przyszło mi na myśl, a to, że przedstawiła się jako Roh Kyung Joo, nic mi nie dawało. Poprosiłam, aby poczekała przed wejściem; zgodziła się. Zaryglowałam drzwi i udałam się do pokoju, by na spokojnie zatelefonować do Seo Hee, lecz w tym właśnie momencie na ekranie mojego telefonu wyświetlił się numer lidera Infinite. Czy jemu się nudziło, że dzwonił po ludziach w najmniej odpowiednim momencie?

- Coś się stało, że dzwonisz, Sunggyu-sshi? – spytałam po przesunięciu ikonki z zieloną słuchawką.

- Tak, chciałbym porozmawiać, ale nie przez telefon.

- W tej chwili jestem poza domem...

- Jakoś mnie nie dziwi. Też bym miał dość po pewnym czasie i poszedł poszpiegować.

- Nie rozumiem. Mógłbyś prościej?

- Mam pewne podejrzenia i chcę pogadać. Prościej się nie da.

- Ech, okej. Możesz oddzwonić za czterdzieści minut? Akurat wystarczy, by dojść do studia Doyounga.

- Akurat od niego wróciłem. Ech, Da Ri... dlaczego po prostu nie powiesz, że przebywasz w mieszkaniu, gdzie obecnie mieszka Kim Ye Bi? Wszyscy wiedzą, że przyjaźnisz się z nią tak jak Hyuna i do niej łazisz.

Nie wiedziałam, co on znowu takiego wymyślił, więc wygrała ciekawość, bo jednak mimo wszystko byłam zainteresowana powodem spotkania. Z drugiej strony miałam pewność, że tzw. Chomik nie uniknie upomnienia, jakie od dłuższego czasu zamierzałam mu sprawić.

- Przypomnij tylko numer drzwi, będę wdzięczny. – dodał, co mu nawet ładnie wyszło, biorąc pod uwagę jego fatalne zachowanie.

Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać z jego strony. Co do Kyung Joo – czekała cierpliwie za drzwiami, dopóki nie postanowiłam, że może przekroczyć próg mieszkania.

- Nie znam twoich zamiarów, ale cokolwiek sobie obmyśliłaś, to radzę ci się ponownie zastanowić. – ostrzegłam dziewczynę.

- Roh Kyung Joo, pracuję z Ye Bi-sshi.- przeszła do wyjaśnień. – Poznałam ją przypadkiem, ale nie robię jej cyrków i nie ganiam za nią, żeby nie mogła wrócić do mieszkania. Próbowałam się z nią wiele razy dogadać, że mogę ją odwozić, ale nie wyraziła chęci.

- Wiem, że pracowała dorywczo w kafejce „Seventh Heaven". Nic mi nie wiadomo o innym miejscu.

- To na obrzeżach, takie miejsce, gdzie można przyjść i zjeść. Jest też soju, ale głównie posiłki. Pan Hoon jest dzielnicowym.

- Rozumiem. Uliczna budka. Mnóstwo takich.

- Tak! Ale corn dogi u „pana dziadka" z budki są jedyną budką na osiedlu. I jeden 7eleven!

- Jakieś odludzie w lub za Seoulem, okej. Niewykluczone. – przytaknęłam, ale z żadnej strony nie dzwoniło. Wbrew pozorom nie byłam typem nocnej seoulskiej sowy. – Skąd znasz managera CYS?

- Uhm... Zorientowałam się, że przyszedł do nas i zostawił dokumenty. Zadzwoniłam na numer przy dokumentach... Zauważyłam też, że nie ma nigdzie mojego czworonoga... Dogadałam się z nim, że dostarczę dokumenty, a potem przyjdę odebrać Popiołka... bo okazało się, że poszedł za panem Youngiem.

- A tego Popiołka skąd masz?

- Został adoptowany cztery lata temu w S.K.R.I.T.-cie.

- Słuchaj, za chwilę ktoś jeszcze przyjdzie, ale nie jestem pewna, jak zareaguje na twoją obecność tutaj, więc może nie wspominaj o Ye Bi...

- Kim Sunggyu, tak. Wszyscy w fandomie Bang Seo Hee są też i w jego fandomie. Poza tym kontaktowałam się z nim, więc wie.

- Jesteś stalkerką czy jak?! – po tym, co powiedziała automatycznie nabrałam podejrzeń i przestałam się do niej miło zwracać. Bo niby skąd wiedziała, że mówiłam akurat o Sunggyu?

- Nie, po prostu przypadkiem na mnie wpadł na profilu Bang Seo Hee.

- A znasz ją?

- Tylko dlatego, że mamy wspólnych znajomych na kontach SNS nie oznacza, że znamy się osobiście. I nie. Nie stalkuję ludzi. Hyuna-sshi dzwoniła i poinformowała.

     No proszę. Nie znałam Sunggyu od tej strony. Wiedziałam, że lubił mieć kontrolę nad znajomościami Seo Hee, ale nie do takiego stopnia, aby szukać na jej social mediach osób, z którymi Seo mogła być blisko i prosić je na spotkanie. Czy była to tylko jednorazowa akcja? Oj, będzie musiał mi się tłumaczyć. Co się z nim ostatnio dzieje? A Hyuna? Skąd wiedziała, że Sunggyu będzie chciał tu teraz się zjawić?

* * *

(Sunggyu)

     Jadąc do dawnego mieszkania Bang Seo Hee nie spodziewałem się, że oprócz Da Ri będzie tu ktoś jeszcze, a na dodatek zupełnie obcy. Dziewczyna, która przedstawiła się jako Roh Kyung Joo, nie wzbudzała negatywnych emocji, lecz co innego można było powiedzieć o Da Ri. Z racji tego, iż oboje niezbyt dobrze znaliśmy naszego wspólnego gościa, Da Ri specjalnie wstrzymywała się, by czegoś złego o mnie nie powiedzieć. Widziałem jej niezadowolenie przy próbie wyjaśnienia, iż kontaktowanie się z Roh nie było moją inicjatywą. Po relacji Roh przypomniałem sobie, że pokazywałem ZhanZhan profil Infinite na telefonie. Musiałem go zostawić albo po to, żeby się naładował. Jedna z tych dwóch opcji. Wtedy ZhanZhan żebrała u dosłownie każdego o jakiekolwiek informacje dotyczące Bang Seo Hee. A potem ta akcja z wiadomościami o „treści xx" – niby od ZhanZhan, a tak naprawdę to Shim złamała zabezpieczenie do telefonu Chinki czy też go ukradła. Ten incydent wydarzył się parę miesięcy temu, kiedy zapomniałem zabezpieczyć telefon, Roh próbowała mi wmówić, że to ja do niej dobijałem się na ig celem wypytania o Bang, ale nie robiłem tego! Może padła ofiarą wybryków Zhan? Była również dręczona pytaniami o Kim Ye Bi... Rozczarowało mnie podejście Chinki, a to, że u Seo Hee pojawiły się symptomy i chęci na bawienie się w ulzzanga – to mnie ani nie dziwiło, ani nie denerwowało. Miałem co do tego neutralne nastawienie... tak mi się przynajmniej wydawało. Roh Kyung Joo była aspirującą ulzzang, ale jak poinformowała, nie znała i nie zna żadnej Bang Seo Hee osobiście. Chyba, że coś zataiła, ale to już nie do mnie z tym problemem. Jedyne tylko, że jest w jej fandomie z czystej ciekawości i kurtuazji. Zna się natomiast z Ye Bi – z eventów, co mimo swej prostoty, nie było łatwo akceptowalną informacją. Z drugiej strony winę ponoszą cechy charakterystyczne Kluski Kim: nieustępliwy pracoholizm oraz wszędobylstwo, co suma summarum, nie stawia jej w pozytywnym świetle! Dlaczego wszędzie jej zawsze musi być pełno, dlaczego nie może być po prostu taką osobą, jaką SM chce, by była? Dla kogo i po co się tak stara? Jak sama raczyła mnie poprawić (w dodatku wielokrotnie), nie była Ye Bi z manhwy... do czego jednak mam wątpliwości. Po co ta zabawa moim kosztem? Jinnie już dawno nie gości w mojej głowie ani sercu.

       Ostatecznie informacje, którymi Roh Kyung Joo podzieliła się, nijak miały się do faktu, iż tak jak ślimaka nie było, tak nie ma. Jak dla mnie ta Roh coś wie. Nie wiedziałem, na co mi będą potrzebne informacje o tym, że m.in. Kluska Kim utrzymuje się z trzech dorywczych prac, z czego dwie wykonywała nieodpłatnie, a tak jakby nie można nazwać tych zajęć pracą.

- Zdecydowanie potrzebujesz wakacji, bo od przebywania w toksycznym środowisku podejmujesz złe decyzje. Gorzej niż idiota, to już tak głęboki poziom otępienia, że brak mi słów. – stwierdziła S.D., gdy zostaliśmy we dwoje w mieszkaniu młodszej Bang. – Przypomnę ci tylko, że za takie teksty czy stalking w takiej formie, jaką ty prezentujesz, nie trzeba długo czekać na karmę.

      Zauważyłem, że od pewnego czasu Da Ri zbytnio wtrącała się do tego, jak traktuję Kluskę Kim. Rozumiem, że ona i Hyuna mają mi za złe mój rodzaj opiekowania się „Ślimakiem Bang", ale że jak Kluska, to przesada?

- Nie rozumiem. Możesz powiedzieć w normalny sposób?

- Owszem, mogę... ale wtedy będzie jeszcze gorzej.

- Sunggyu.... Zapominasz się znowu, a to bardzo źle. Proszę cię, panuj nad sobą, bo obawiam się, że nie będę w stanie dłużej ciebie usprawiedliwiać. Zastanów się, co robisz i czy to na pewno w porządku nadużywać cierpliwości Ye Bi i jak to może wpłynąć na relacje z Seo Hee.

    Miałem nadzieję na szybko odbytą rozmowę, jednak po nastawieniu Da Ri szanse na spokojny i miły dialog przepadły. Gdybym wiedział, że będzie taka humorzasta, nie szykowałbym się na rozmowę jak ze starym kumplem po latach... Właściwie nie tak ważną, lecz wygrała chęć wyciągnięcia od S.D. informacji, które w pewnym stopniu była mi winna przekazać. Zachowywała się tak, jakbym to ja był winny wszystkiemu złemu, co przytrafiło się Klusce Kim. Poza tym S.D. za bardzo się wtrącała, co nie było zbyt kulturalne.

- Wspomniałeś coś o podejrzeniach... Co ci tym razem się ubzdurało?

- Byłoby miło, gdybyś nie wmawiała mi winy za coś, czym sam jestem niemile zaskoczony. Pozwól, że w czymś cię uświadomię: tak, toleruję zachowanie Wu ZhanZhan, ale są limity. Nawet jeśli niezbyt przepadam za Ye Bi, to nie zmienia to faktu, iż nie pochwalałem i nie pochwalam takiego sposobu traktowania Chinki względem młodszej. To, co zrobiła w ogóle nie powinno mieć miejsca.

- Nie zauważyłam.

- No tak, najłatwiej oceniać kogoś innego, ale o swoich błędach to już się nie pamięta. – odgryzłem się jej, ponieważ straciłem już cierpliwość. Nikt jej nie bronił zainteresować się rodziną, ale najwidoczniej samolubność i snobizm wśród tych Bangów, to nie tylko wynik traumy, tylko po prostu jakieś wadliwe cechy dziedziczone w genach.

- Widzisz, jaki jesteś? Znowu roztrząsasz coś, co dawno już wyjaśniłam. Nie mam obowiązku czuć się wobec ciebie dłużną, ale jak już tak mi wypominasz, to może wyjaśnij mi może, dlaczego jak wy zawsze zobaczycie kawałek sznurka, to zamiast pomóc, to jeszcze wspieracie takie rozlazłe żaby? A potem zdziwienie, jaka taka jedna z drugą chce więcej. Ptaszek uda, że złamał skrzydełko i tak zwyczajnie się mu pomaga?!

     Nie miałem zamiaru kłócić się z Soo Da Ri, a tym bardziej nie chciałem, aby kiedykolwiek został poruszony temat Jin Ae. Nie dość, że męczyłem się z Zhan, to jeszcze z Hyuną i czasem z Woohyune, to szlag mnie trafiał, jak jeszcze ta nawiedzona kuzynka Seo Hee startowała ze swoimi wyrzutami! Nie chcę i nie będę rozmawiał o moich upodobaniach czy sposobach. Nie chcę i nie będę się nikomu tłumaczył z zachowań czy samosatysfakcji na wspomnienie o pewnych „udogodnieniach".

Niestety koszmar trwał w najlepsze, szczególnie po tym, co uczyniła Shim. Dla Hyuny też wyglądała sprawa podejrzanie. Wcale nie byłem wyjątkiem, a ktoś Kluskę musiał kontrolować, żeby w razie czego wbić rozum do głowy.

- Myślałeś o propozycji Roh? – Da Ri zmieniła temat jak gdyby nigdy nic, a ja nie byłem przekonany, czy jest sens udawać, że tolerowanie jej chamstwa i wścibstwa, to dobre rozwiązanie. – Odnośnie wybrania się do Ye Bi?

- Jeżeli będziesz kontynuować robienie mi wyrzutów, to następnym razem skończysz tłumacząc się w sądzie, a nie sądzę, by ci zależało na zaostrzeniu naszej nikłej znajomości, dlatego radzę ci skończyć! Tak, mam parę błędów na sumieniu, ale to nie powód, by przy każdej okazji, gdy mnie widzisz, wypominać mi je. Wolałbym, abyś zamilkła, jeśli nie masz pojęcia, o czym mówisz, a jeśli już zaczniesz mnie o coś oskarżać, miej przygotowane konkretne argumenty, bo na plotkach nic nie ugrasz, a wręcz na odwrót. A co do sprawdzenia wiarygodności słów tej Roh, to nie jestem chętny.

- Aha, a sam to niby możesz, tak?

- Co niby takiego robię?! Pomyliłem się, tak czy nie?

- Ty weź się ogarnij naprawdę, co? Bo co chwilę zmieniasz zdanie, a to nie jest ani zdrowe, ani pociągające. Po co godziłeś się prywatnie i publicznie z Kim Ye Bi, żeby ją nadal bezkarnie upokarzać?

- Kiedy ją upokorzyłem ostatnio?

- Poza tym wypisujesz do Seo Hee, tylko pytam się po co, jeżeli jest ci obojętny jej fandom i comeback? Czy tak się zachowuje dobry hyung? A może ty jesteś chorobliwie zazdrosny? To samo z Kim Ye Bi.

Nie rozumiałem zarzutów Da Ri, ale z drugiej strony dowiedziałem się, co o mnie myśli. Nie sądziłem, że jest dwulicową zołzą jak Jin Ae, czemu zresztą sama wielokrotnie zaprzeczała. Da Ri niejednokrotnie udowodniła, że poza prawieniem reprymend sama zachowuje się jak najgorszy przykład hipokrytki. Była specyficzna, lecz dogadanie się ze sobą nie sprawiało nam większych problemów. Ostatnio zmieniło się to, lecz przyczyna jest mi nieznana. Z Hyuną też nie działo się zbyt dobrze w ostatnim czasie, jednak w porę się opamiętała. Inaczej zaś było z Da Ri – tylko dlatego, że częściej pomagałem liderce CYS?

Przez te negatywne zmiany u Soo, również u Hyuny zacząłem dostrzegać niepokojące symptomy będące oznaką nieznanego mi z nazwy psychicznego położenia. Początkowo sądziłem, iż to najzwyczajniejsze w świecie kobiece abstrakcyjne humorki, jednak coraz częściej takie coś zauważam nie tylko u dziewczyn, z którymi się kumpluję, lecz również u reszty znajomych – także spoza kręgu tzw. „infinickiej rodziny". Do tej pory traktowałem wszystko jako jeden dobry i szeroko rozgałęziony żart – zrozumiały w kręgu Hallyu stars i pojedynczych przypadków wśród fandomu danego zespołu. Kto by pomyślał, że jeden mały ślimak może spowodować aż tak spore zamieszanie? Nie wspominając już o aferzystce Kim Ye Bi. Media mają wielkie pole do popisu – temu nie mogę zaprzeczyć.

- Co do „wypisywania do Seo Hee" to się dowiedz, że nie lubię dowiadywać się od osób trzecich czy za pośrednictwem portali społecznościowych. To samo z Kluską.

- A po co w ogóle jej spamować i zaśmiecać telefon? Nowe hobby czy sposób na przetestowanie cierpliwości i wytrzymałości ślimaka? Co to za dziwne podchody? Czy do ciebie nie dotarło, że to właśnie przez twoje działania opóźnia się comeback Seo?

- Nie robię żadnej z czynności, o które mnie teraz bezpodstawnie oskarżasz!

- Nie pomyślałeś może, dlaczego ci już nie odpisuje? Tym bardziej Kluska?

- Domyślam się, że znalazła sobie lepszych i bogatszych znajomych.

- Przypominam ci, że nadal rozmawiamy o Bang Seo Hee.

- Och, a to nowość. Z tobą nie da się o niczym innym porozmawiać. Rozumiem wszystko, ale nie jakieś chorobliwe urojenia, które mogą doprowadzić na dno!

- O czym ty teraz mówisz, bo chyba się pogubiłam? Jakie „chorobliwe urojenia"?

- No te wszystkie zarzuty pod moim adresem odnośnie ślimaka. Nie znasz sytuacji, jaka panowała, więc nie zrozumiesz też obecnej relacji. Nie wiesz, jak to jest, gdy ci się ciągle udowadnia, że nic nie potrafisz, albo gdy ta druga osoba urządza sceny na najgorszym z możliwych szczeblu zażenowania.

- Ech, teraz to już całkiem się pogubiłam. Możesz swoje słowa przełożyć na coś prostszego?

- Też się w tym pogubiłem, Da Ri, ale przemyślałem sobie pewne sprawy i zachowanie pewnych osób i to znacznie ułatwiło postępowanie wobec nich.

   Po tym jak mnie potraktowała, nie miałem dalszej ochoty na dzielenie się z nią przemyśleniami, ale chciałem zobaczyć, jak zareaguje. Skoro Doyoung i tak się wygadał, nie było sensu, aby Da Ri odstawiała szopki po to, żeby opóźnić proces dotarcia do prawdziwych informacji. Trochę to trwało: nadal jestem w szoku... Po tygodniu otrząśnięcia się z szoku, nadeszła pora skonfrontowania z S.D.

- Nie podoba mi się twój ton, ale skoro już się tu pofatygowałeś, to zamieniam się w słuch. Jaką to teorię wymyśliłeś tym razem?

- Cóż wydaje mi się, że jest kopia i oryginał, to na pewno. Tylko jeszcze nie wiem, która kopiuje...bo w tej chwili obie są do tego zdolne.

- O czym ty znowu mówisz?

- O szalonej wariatce, której zachciało się robić ze mnie żarty! Cóż, nie tylko ze mnie, lecz również bliskich. A co do Ślimaka – wygląda na to, iż ta znajomość obróciła się przeciwko mi i teraz jakiś mało inteligentny przedstawiciel płci przeciwnej wykorzystuje fakt, że miałem słabość do dziewczyn jak Jin Ae. A Ślimak to ślimak, kłopoty miał nie tylko z orientacją, ale i myśleniem.

- Nie powiedziałeś nic nowego, a co do „upodobań", to je akurat można zmienić. Potrzeba trochę czasu, ale to nie jest coś, na co nie ma się wpływu.

- To nie wszystko. Kopia, świadomie lub nie, ale chce się do mnie dopchać, a oryginał wręcz na odwrót. Cokolwiek, jednak nie zmienia to faktu, iż w obu przypadkach jest niezręcznie.

- Co rozumiesz przez „kopia"? – spytała.

- Kopii wydaje się, że udało się jej złapać mnie w sidła, a to nie tak, że każda mnie może mieć i to w taki perfidny sposób. A już na pewno nie po prześmiewczym sposobie okazywania zainteresowania różnym panom w tym samym czasie.

- Okej, kontynuuj. Co to za nagła zmiana stanowiska do Chinki?

- Nie. Żadna nagła. Co to w ogóle za pomysł, żeby myśleć, że takie coś na mnie podziała...to znaczy, takie głupie naśladowanie jak się nie potrafi? A może ja właśnie znalazłem sposób na ucięcie zasięgów kopii? Może dlatego „męczę" Kluskę – bo próbuję z nią razem nauczyć Zhan?!

- Nie powiem, że to miłe... ale z drugiej strony, jeśli pozwoliłeś na taki wyciek informacji, to musisz ponieść konsekwencje. Innego rozwiązania nie ma.

- ZhanZhan jest lekkomyślna i popełniła już wystarczająco dużo błędów, by móc wyciągnąć wnioski. Z drugiej strony osoby, które dawno straciły swoją mocną stronę, na przykład bycie kreatywnym i niezależnym, są w tej samej kategorii co oszuści i hipokryci.

- No, jeśli uważasz, że to załatwi sprawę, to przyjazd tutaj nie był trafionym pomysłem. Czyli... według ciebie „kopia" to Kluska? Bo ci nie odpisuje?

- Widzę i słyszę, że nabrałaś brzydkiego zwyczaju wtrącania się w nie swoje sprawy i oceniania wyborów innych, choć sama też nie zawsze myślisz rozsądnie. Mimo wszystko ani przez moment nie pomyślałem, że wykłócanie się będzie najlepszym rozwiązaniem. Nie zgadzam się z tobą w wielu sprawach, jednak nie jestem za tym, aby jeden konflikt załatwiać drugim konfliktem, i tak w kółko bez końca. Z mojej strony to jeszcze nie wszystko i byłoby miło, gdybyś chociaż zechciała wysłuchać. Nie oczekuję, abyś zgadzała się z każdym twierdzeniem lub domysłem. A do tematu Kluski wkrótce nawiążę, bo to, co powiedziałaś, to głupota.

- To ja może pójdę i przygotuję coś do picia. Jakąś herbatę może byś chciał? – zaproponowała dziwnie uprzejmym tonem głosu.

- Może chcę, dzięki. – rozmawianie z Soo Da Ri nigdy nie było tak trudne jak dzisiaj, ale jak mówią „kiedyś na wszystko przychodzi pora", dlatego wolałem mieć już to spotkanie za sobą, aniżeli przeciągać i przekładać – wiecznie na inną okazję. A herbata była dobrym pomysłem. Przez ostatnie kilka tygodni na samo wspomnienie o alkoholu robiło mi się niedobrze. Nawet jeżeli na trzeźwo cokolwiek trudno było pojąć. Jeszcze nie wiadomo do końca, co tak naprawdę L namieszał w tym kraju, gdzie się wybrał. Mam jednak nadzieję, że nic więcej nie zataił i że po prostu przyssała się do niego jakaś dziewczyna z typu głodnych na pieniądze. Z takim problemem Infinite dałoby sobie radę; gorzej jeżeli wytwórnia będzie kontynuowała praktykowanie utrzymywania kontaktu z tajemniczą trzecią osobą. Jako wytwórnia Woollim radziło sobie dobrze, aż do momentu pojawienia się młodszej siostry Jin Ae. Nie obchodziło mnie jej życie osobiste, ale gamonie nie pomyśleli, że pewne zagrywki z mojej strony były celowe. Nawet zerwanie kontaktu, co zostało na Infinite wymuszone, nie polepszyło sytuacji. Na domiar złego pech się do nas uczepił i nie chciał zniknąć. Nowe plotki, sfotoszopowane zdjęcia Kluski i rozsyłanie w Internecie wiadomości, po których każdy by się wycofał... Kluska jednak tego nie uczyniła, tylko może trafiła „z deszczu pod rynnę". Absolutnie nie obchodziło mnie, co robi, jak, kiedy, gdzie oraz z kim, ale z drugiej strony gorzej być chyba już nie mogło. Zaczęto prowadzić inwestygacje odnośnie znajomości Byun Baekhyuna z Kim Ye Bi...i tak jakoś trafiło to i do naszej wytwórni. W całym Infinite, chyba tylko ja nie uwierzyłem w tę bzdurną teorię spiskową, ale dla świętego spokoju dodałem też i parę słów od siebie, chociaż po namyśle doszedłem do wniosku, że to może przez to Kluska zrobiła się podejrzanie humorzasta. Mimo to nie miała powodu do ignorowania moich prób skontaktowania się z nią, gdyż w zasadzie już tą kwestię omówiliśmy. Czyżby jednak Soo Da Ri miała słuszność zwracając mi uwagę? Ale przecież Kluska to nie Seo Hee... a właśnie o to Da Ri chyba się na mnie gniewała. I to było właśnie dziwne – nawet Hyuna traktowała Ye Bi jak Seo Hee, a to przecież były dwie różne osoby. Możliwe, że mogłem się pomylić... ale odwoływanie fancamu przez Seo Hee wydało mi się normalną procedurą, a to, że tego dnia to Kluska spotkała się z fanami było dowodem na to, że wytwórnia, do której należą dziewczyny z Can You smile, nie traktowała ich fair. Już prędzej byłem skłonny uwierzyć, że to ta Chinka z CYS mogłaby się okazać oszustką. Przez chwilę rzeczywiście mogłem stracić rozum, bo w sumie to wieczne udawanie ślimaka i obiecywanie, że już nie zostawi Infinite – to jej się udało, ale najwidoczniej geny musiały o sobie dać znać. Bajka wiecznie trwać nie mogła.

- To do jakich wniosków doszedłeś? Od razu ostrzegam, że jeśli to jakiś idiotyczny pomysł, to następnym razem będę udawać, że cię nie znam, pasuje?

- Cóż, stawiasz bardzo wygórowane warunki, ale niech będzie.

- Och? Dziękuję za pochwałę. Czyli czegoś się od ciebie nauczyłam. Niesamowite, jaki ty masz wpływ na ludzi.

    W tej chwili nie potrafiłem określić źródła wredności emanującej z panny Soo. Była taka zawsze czy po częstszym przebywaniu z Choi Minkim? Ten jej sarkazm i ironia były już nie do zniesienia, a ktoś jej jednak musiał uświadomić, że tak jak ona postępuje, to jest bardzo niekulturalne – nie tylko względem rozmówcy, ale także i jej samej.

- No mów w końcu, żartowałam. Przecież ja tak z ludźmi nie postępuję.

Świetny żart! Co z nią jest nie tak?!

Nie przygotowywałem się, a decyzja o tym, że chcę porozmawiać z Soo została podjęta w trakcie jazdy. Nieprzemyślanie palnąłem głupotę i muszę teraz tak to rozegrać, żeby Da Ri nie zaczęła wierzyć, że naprawdę pragnę zemścić się na jedynej żyjącej Bang. Była denerwująca- w ostatnim czasie nawet bardziej niż kiedy Infinite miało ją pod swoim dachem. Irytowała i rzeczywiście złowróżyłem pod jej adresem, ale nie do tego stopnia, aby jej życzyć najgorszego.

- Zacznę od tego, że nie chcę kontynuować czy kultywować hejtu na Kim Ye Bi, i nikt oraz nic nie zmieni mojego zdania. Na to, że nie rozumie, że tylko się z nią droczyłem, nie mam wpływu. Komunikacja z nią wymaga wiele cierpliwości, a ja nie zawsze jestem w stanie sprostać temu niekoniecznie łatwemu zadaniu. Nie obchodzi mnie, ale nie życzę najgorzej.

- To po co te wszystkie akcje, jeśli nie zauważyłeś poprawy w kwestii polepszenia stosunków wytwórni z zespołem? Mimo tego, jak was traktowano to udawałeś, żeby się im przypodobać?

- Nic nie udawałem, żeby się przypodobać, choć może tak to wyglądało! Zresztą ślimak sam przyznał się do stosowania tej strategii, ale to ma też negatywną stronę, bo pokazuje, kto tak naprawdę stoi za kimś murem.

- Chwila, Sunggyu. Stop! Do czego ty teraz nawiązujesz? Sam chwilę temu powiedziałeś, że specjalnie robiłeś najazd publiczny na Kim Ye Bi, a teraz twierdzisz, że nie robiłeś tego, by się przypodobać? I mimo wszystko wychodzi jednak na to, że sprawia ci satysfakcję robienie na złość Klusce.

- Chyba coś źle zrozumiałaś, bo nic takiego nie...

- Dla własnego bezpieczeństwa już się nie odzywaj. Chcesz, to skończ swoją herbatę, a jeśli nie, to znasz drogę do drzwi. Nie mam ochoty marnować czasu na picie herbatki i zajadanie się ciastkami w towarzystwie obsesyjnego hipokryty, a zarazem perfidnego stalkera. Woohyun na pewno bardzo się cieszy, że przyjaciel niszczy mu robotę! Namówienie na wyjazd tej dwójki wcale nie było łatwe, uch, nie mogę uwierzyć, że to był jednak „jego" pomysł, ale nie spodziewałam się, że będziesz czynił to samo!

Wybuch Da Ri nie był ani miły, ani przyjemny. Nie wiedziałem już, co się dzieje. Czy to jednak możliwe, by Woohyun wspierał Byuna i Kim?!

* * *

(Da Ri)

    Poziom irytacji niestety przekroczył dopuszczalną skalę. Od dawna zauważyłam, że Sunggyu nie był sobą, coś go przytłaczało. Raz zaprzeczał, potem potwierdzał. Obiecałam sobie, że będę nad sobą panować, ale każdy chciałby poznać prawdę. Teraz przynajmniej nie musiałam drążyć tematu, bo wizytujący sam z siebie przyznał, że zarówno Ye Bi, jak i Seo Hee działały mu na nerwy. Zgodziłam się wysłać kuzynkę na wyjazd z Byun Baekhyunem wiedząc o zmianach nastroju u Kima, dlatego odradzałam jej jakichkolwiek działań. Cóż, nie do końca jej posłuchałam w kwestii nie wtrącania się między nią a „tego hyunga". Specjalnie go podpuszczałam, żeby włączył myślenie, jednak moje działania nie skończyły się pozytywnie. Skoro przyłapałam go na mało eleganckim czynie, uznałam że mogę mu delikatnie wygarnąć, co ja myślę na temat traktowania przez niego Seo Hee. Jeśli już tak wyszło, że akurat przede mną zaliczył poplątania w zeznaniach, mógł sobie darować kontynuowanie kłamstwa. Za kogo on się uważał? Za ninję? I co, może miałam mu jeszcze podziękować? Przecież gdyby się nie wtrącił, to stalkerzy z krwi i kości nie poczuliby się pewniej! Co on chciał udowodnić oraz komu?

- Jesteś głucha czy nie lubisz respektować wypowiedzi innych? Specjalnie dla ciebie powtórzę. Tak, owszem. Zmieniłem stanowisko z neutralnego na przychylne wytwórni. Jednak nie zrobiłem tego z własnej i nieprzymuszonej woli. Nigdy nie twierdziłem, że Kluska zareagowała nieodpowiednio, z drugiej strony dwie szanse panna Wu zmarnowała. Niby żaliła się, że przeszkadza jej Klucha. Mimo wszystko nie powinna dawać się zaskoczyć Shim i doszukiwać się winy u Kim. Nie mam zamiaru dłużej tracić czasu, bo to zmierza donikąd, a dodatkowo muszę ogarnąć syf, który narobiła i do którego nie raczyła się nawet przyznać! Wniosek jest jednak taki, że nawet jeśli ktoś coś zrobi źle, ale się mu to zarzuci, a samemu czyni się znacznie gorzej... hipokrytyzm to choroba, a takie można i nawet trzeba leczyć. Widzę, że pozostał w tobie brzydki zwyczaj przeinaczania słów innych, wielka szkoda, że nic z tym nie robisz, a sama czepiasz się do spraw, które cię nie dotyczą. Nie chcę i nie będę składał ci jakichkolwiek raportów odnośnie jednej czy drugiej! Cukrowy Jednorożec z CYS jest nie do odratowania, natomiast ślimak miał wiele okazji na konsultacje. Nie wiedziałem, że komunikowanie się nabrało nowego znaczenia. Niech nie robi z siebie takiej biednej i poszkodowanej.

- Po prostu przestań wysyłać sprzeczne sygnały, a problem sam się rozwiąże. A, i radzę ci zastanowić się dwa razy nim znów nazwiesz Kluskę rozlazłą żabą, bo z waszej dwójki, to o tobie można tak powiedzieć.

- Dowiedz się, że ta nazwa nie była moją inicjatywą, bo mam ważniejsze rzeczy do roboty, niż śledzenie każdej dramy z udziałem CYS – razem i każdej z osobna.

- Nie zaprzeczyłeś jednak, że sam użyłeś wobec niej tego określenia.

- Nie rozumiem jednego: nie ty jesteś tu psychologiem, więc po kiego czorta non-stop interweniujesz i wciskasz łapki w sprawy, które cię nie dotyczą? Jeżeli oboje z Renem tak się zachowujecie, to mnie wcale nie dziwi ani nie rusza, skąd te dziwne nawyki u Seol Ah. Jak dla mnie to już po spotkaniu, bo zadawanie się z hipokrytami źle robi dla psychiki.

    Tematu nie można było zamknąć, nawet jeśli Sunggyu nabrał wody w usta. Z Zhan Zhan rozmawiał, a ze mną nie chce? I jeszcze ma czelność nazywać mnie hipokrytką... Może ciutkę przesadziłam, ale to jeszcze nie powód, by tak się o mnie wyrażać. Ze swojej strony chciałam dać temu panu do zrozumienia, że nie pochwalałam i nie pochwalam jego postępowania względem ye Bi, ale najwyraźniej jest zbyt dumny i ma zbyt wysokie mniemanie o sobie. Ech, mężczyźni.

* * *

(Ye Bi)

   Choć wyjazd trwał od kilku dni, to tak naprawdę wciąż nic szczególnego się nie wydarzyło – nie licząc pewnego osobnika, który „niby przypadkiem" znalazł się w miejscu, w którym przebywałam z sunbae. Albo to ja i on znaleźliśmy się w złym miejscu i o złym czasie? Niewykluczone. Pierwszy dzień, a dokładniej wieczór tak zwanego urlopu spędziliśmy głównie na jeździe, bo trzeba było znaleźć inne miejsce, gdyż kafejka muzyczna była zarezerwowana, a drugi budynek to był właśnie ten pechowy. Mimo to starałam się skorzystać z atrakcji, które sobie znalazłam. Sunbae chyba również, choć monitorował moje znikania lub łażenie do pobliskiego lasu, czego nie przewidziałam. Ogarnął się dopiero, jak spędziliśmy dzień wolny w bardzo dziwny, choć kreatywny sposób. Nie wierzę, że sunbae wymyślił to wszystko na poczekaniu - skądś jednak musiał zaczerpnąć wiedzę, żeby mieć co robić. Świadczył o tym sam fakt, iż miał jak oraz z czego przygotować. To, co zobaczyłam, to tego nie odzobaczę. Nie było jednak fizycznych ani psychicznych możliwości, aby zrealizować wszystko naraz to, co przygotował. Skończyło się tak, że nie wykonaliśmy żadnej z zabaw. Z jednej strony było to ciekawe, a z drugiej tak jakoś wyszło, że każda z czterech zabaw: „Musical Genre Challenge", „Finish The Lyrics Challenge", „Game of Song Association" oraz „Sing-Off" została przełożona. Myślałam, że dam radę, jednak napotkanie tego pewnego osobnika tak podziałało, że nie bardzo miałam ochotę na śpiewanie. Zamiast tego skończyło się na długiej rozmowie oraz nocy spędzonej na zabawie z klejem i brokatem. Z tym dekorowaniem nie było najgorzej, ale rączki trochę piekły. Przez kolejne cztery dobry spędzaliśmy czas podobnie: cały kolejny dzień znowu „las zawołał", bo po prostu nie lubiłam odpuszczać treningów, kolejne dwa dni to było „lenistwo" przed ekranem przy Beat Saber. Telefon znowu miałam zawalony niepotrzebnym spamem i nie miałabym problemu, by to wszystko pousuwać, ale sunbae znów się dorwał do mojego telefonu i nie chciał oddać... Zrobił tak tylko dlatego, bo nie wierzył, że sama sobie poradzę z nachalnymi wiadomościami od liderki. Nie miałam wpływu na wtrącania się sunbae Byuna. Swoją drogą dziwiłam się, dlaczego sunbae jest na nią cięty, ale może jemu też podpadła? Niestety telefonu nie odzyskałam aż do dzisiaj, do późnego wieczora.

- Jestem zdumiony, że sama nie zauważyłaś, ale z drugiej strony nie jestem jasnowidzem i nie umiem ci powiedzieć, jak sam bym zareagował. Co robiłaś aż do teraz? – zapytał Baekhyun, gdy już zwrócił mi telefon.

- Przekopywałam Netflixa na twoim tablecie, bo zabrałeś mi moje urządzenie.

- Ach, tu go zostawiłem i ciebie kusiło.

- Ale obejrzałam sześć odcinków nowego show Can You Smile, które wyszły niedawno. Ty...! Masz też mój plan, jakim cudem? „Nie planowałem wyjazdu"?!

- Nie przedrzeźniaj, Ye Bi. Tak, mam twój plan, bo zapomniałem usunąć, gdy mi go przysłał przypadkiem Brian-sshi.

- A po co on ma w ogóle twoje dane kontaktowe?

- Potrzebowałem omówić z nim sytuację, jaka się wydarzyła. Za dużo wycieków danych jak na zwykły przypadek. To źle, że chce cię wesprzeć?

- O czymś nie wiem, tak? Dlatego znowu było nawiązanie do sądu?

- Nie, to akurat tyczyło się tylko Shim Jenny, Im Yu Ry i Im jae Buma.

- Prosiłam, byś nie bawił się w detektywa. – powtórzyłam i westchnęłam.

- Ech, chyba będziemy musieli o tym pogadać w obecności pana Younga.

- Pogadać... i co w związku z tym?

- A to, że nie będę dłużej siedział i bezczynnie się przyglądał. Pora przejść na kolejny pułap, ale żeby nie było, że to ja się wtrącam, to najrozsądniej będzie przekazać raport dla dwóch osób. Ponoć już wiedzą.

To nie był obowiązek ani Briana Younga, ani sunbae Byuna. Dlaczego postanowili stawić opór moim prośbom? Czy chciałam zbyt wiele?

- Co ty opowiadasz? Żadnych osób trzecich! Czy nie wystarczy ci, że udało ci się namówić mnie do pozwania wytwórni?

- Tylko Brian Young, z racji tego, iż ze wszystkich managerów, jakich twój zespół posiadał, nadal ma kompetencje. Myślę też, żeby skonsultować się w tej sprawie z Nam Woohyunem... ewentualnie Kim Hyuną.

- Po cholerę? Skąd taki pomysł?

- Bo Soo Da Ri i Choi Min Ki nie ogarniają Seol Ah, a dziewczyna narobiła tobie problemów. A Woohyun ma swoje sposoby. Co do Hyuny...

- Co znaczy „Soo Da Ri i Choi Min Ki nie ogarniają Seol Ah"?

- Dotarły do mnie informacje, zresztą... wszyscy wiedzą. A na Zhan Zhan brak mi słów. Wcale nie dziwi mnie, dlaczego przestałaś odpisywać czy... czy odbierać od niej połączenia. Podobnie ma się sytuacja z Shim. Na jej miejscu wstydziłbym się w ogóle pisać do kogokolwiek. Właśnie po to kontakt do Hyuny.

- Bo nie chciałam nadwyrężać głosu? Pff! Hyunę będziesz męczył. Po co?

- I słusznie, ale znając ciebie to nie jedyny powód. Co do Hyuny...

- Ech, sunbae. Nie chcę znów rozmowy, ale wiem, że aby coś zrozumieć, to muszę. Tylko może bez Woohyuna czy Hyuny, hm?

- Nie że musisz, ale jeśli jesteś na siłach, to byłoby dobrze chociaż z Brianem.

- Jasne, zrozumiałam. Chcesz informacji w sprawie mojej relacji z panem Nam Woohyunem?

- Nie, po prostu byłoby miło porozmawiać. Mógłby pomóc, tak mi się zdaje.

   Właściwie to nie aż tak sporych obaw, po prostu lekki stres, bo tak naprawdę nie wiedziałam, jakie tematy sunbae zamarzył sobie poruszyć na obecnie trwającym wyjeździe. Angażowanie Woohyuna czy Hyuny było szalone, co nie umknęło mojej uwadze. Z drugiej strony nawet polubiłam tego rodzaju sesje, tylko w większości miały charakter służbowy. To byłoby drugie lub trzecie podejście z Byunem sunbae. Rzeczywiście zstąpiły na mnie wątpliwości, bo mimo wszystko nie czułam się komfortowo po „spotkaniu na szczycie", ale jakoś bym się uspokoiła. Niestety jak zawsze w nieodpowiednim momencie, rozległa się melodia w telefonie, a na ekranie pojawił się złowróżbny numer przychodzący. Wow, naprawdę... jestem w szoku! Dlaczego Kim Sunggyu jest aż tak uparty. Kiedy zrozumie, że nie mam ochoty odpierać jego „metod ochronnych" dotyczących członkiń CYS? Męczyło mnie takie zachowanie „tego hyunga" od dłuższego czasu, lecz nie miałam energii na konfrontację. Już wystarczająco dużo powiedział.

- Odbierz, Kluska. Może to coś ważnego? Nie możesz cały czas uciekać od... Nawet, jeśli rzeczywiście dołożył się, żeby zepsuć ci opinię, nadal pozostajesz jego dongsaeng, o którą na swój śmieszny sposób dba.

- Ej, nie mów tak.

- Nie wiem, dobra? Nie znam tego człowieka poza sceną, ale z tego, co zauważyłem, nie poddaje się łatwo. A wnioski takie mam, bo często się z tobą kontaktuje, dba, a nawet chce utrzymać przyzwoitą kondycję, także psychiczną, więc uważam, że pora na konfrontację, a co więcej... może wyjaśni ci swoje nastawienie...

- Czy ty się słyszysz?

- Pff, nie przerywaj mi, bo to niegrzecznie tak. Nie prezentuj swojej niemocy, ale właśnie wyjdź naprzeciw, z wysoko uniesioną głową, rozumiesz?

- Tak, żeby myślał, że może mnie traktować jak worek treningowy, jeśli jemu coś się dzieje?! Jestem zmęczona, uch. Nie jestem nastolatką, którą można sterować.

- Skup się, Klusko, bo zaczynasz biadolić jak ahjumma na targu, gdy ma gorszy dzień. Mimo wszystko nie wyparł się ciebie, nawet gdy jest w ogniu krytyki wśród fandomu ślimaka czy twoim. Chyba każdy zasługuje na kolejną szansę?

- O czym ty teraz mówisz?

- Mówię o tym, że nie powinnaś traktować go jak twoja liderka, bo to nie z winy pana Kima wyciekły jego stare kontakty czy historia z Jin Ae-sshi.

- A! To może wina Seo Hee w takim razie?!

- Też mnie to denerwowało... nie chciałem ci o tym mówić, nie wtrącałem się i nie będę tego czynił...ale możliwe, że popadł w ten sam rodzaj destruktywnej agonii tak jak ty i może nie umie sobie z tym poradzić, bo dobija go fakt, że Wu Zhan Zhan nic nie wyniosła z twojej lekcji opieki...? Nie obraź się, ale dostrzegam różnice w jego zachowaniu. To nie jest zwykłe „ingerowanie, bo wytwórnia wywiera cały czas presję". Sama zdecydujesz, ale gdybym był na twoim miejscu... doceniłbym próbę skontaktowania się. No i szanuję za determinację i wytrwałość. Nie zajmuję się wytykaniem innych błędów, bo sam też je popełniam. W każdym razie, nie obchodzi mnie jego opinia. Wsparłbym go z innego względu... choćby dlatego, że nie należy do grona piosenkarzy, którzy zgadzają się na głupie pomysły wytwórni. Może to jego taktyka?

    Filozofowanie Baekhyuna nie należało do negatywnych rzeczy, jednak przez to jakoś dziwnie się czułam. Tak, jakbym przeżywała powtórkę z rozmów z Doyoungiem i kuzynką. Jednocześnie to było zupełnie inne podejście... Jeszcze brakowało, żeby Byun Baekhyun kierował moimi decyzjami odnośnie „tego hyunga". Dziwne uczucie, bo jakoś słowa zabolały. Bywały takie momenty, że „wyłączałam" się na wszystko, co mogło mieć albo miało związek z „tym hyungiem", ale po raz pierwszy poczułam oraz zrozumiałam, co „ten hyung" miał na myśli przez swoje zrzędzenie na temat „pechowych genów kobiet w rodzinie Bang". Nie zamierzałam go nigdy traktować jak uczeń, który przerósł oczekiwania mistrza, nie uważałam się za wszechwiedzącą. Po prostu... chciałam dać hyungowi jakoś znać o tym, że nie trzeba do mnie dzwonić „po godzinach" i gadać byle co tylko po to, by upewnić się, że nie robię nic nieodpowiedniego. To nie było jego rolą, ale on chyba nie dostrzegał i nadal nie dostrzega, że nie jestem małą, nieporządną dziewczynką. Czy on myśli, że mi było łatwo żyć pod wieczną obserwacją? Właśnie dlatego czułam się przy nim niezręcznie – traktował mnie jak dziecko, niewdzięczny obowiązek, a nie jak kumpla, przy którym można się zrelaksować i pogadać o wszystkim bez grama skrępowania? Właściwie to sama nie wiedziałam, czy to z powodu Zhan Zhan, czy już wcześniej zdecydował się na pójście w tę stronę, aby wszystkiego się wyprzeć i zrzucić winę na „obowiązek względem Jin Ae". Stworzył niepotrzebne problemy i inni się już nie liczą, bo „biedny Chomik Gyu" odkrył zapomnianą traumę? Cóż, każdy ma jakieś wydarzenie, które wolałby wymazać z pamięci. Tylko dlaczego moim kosztem? Baekhyun wrócił do swojego pokoju usprawiedliwiając się tym, że nie chce sprawiać problemów; nim zdążył wyjść, zabrał swój tablet i przełączył włącznik, zostawiając mnie w ciemnościach niczym jakiegoś kota. Nie rozumiałam jego zachowania, a tym bardziej tego, że wszyscy bez wyjątku, upodobali sobie targanie moich włosów... o czym przekonałam się chwilę później, gdyż w tempie ekspresowym sunbae Kim przesłał mi screenshot ze swojego ekranu. Nie przypominałam sobie, bym ustawiła kamerę w telefonie... Odpowiedź na tą niemalże kryminalną zagadkę była oczywista. Moja wina, że kliknęłam na ikonkę z kamerą, a nie tą ze słuchawką, ech, no ale już trudno!

Rozłącz się z kamery i wybierz opcję voice – call" pojawiła się wiadomość, co z jednej strony było jakieś dziwne, ale z drugiej całkowicie adekwatne. Jeśli zamierzał utrzymywać rozmowę w takim nastawieniu, to nie chciałam dawać mu satysfakcji z oglądania mnie na webcamie, podczas gdy działałam na niego jak czerwona płachta na byka. A za to „mizianie mnie jak misia" rozliczę się z sunbae Byunem później.

* * *

(Sunggyu)

   Na początku myślałem, że doznałem jakiejś nieprzyjemnej „zaćmy umysłu", ale musiałem na własne oczy upewnić się o rzetelności słów panny Soo. Jednak nie chciałem się męczyć widokiem Kluski, dlatego poprosiłem, aby rozłączyła się i wybrała opcję 'voice-call'. Poza tym starałem się zmienić podejście do Klusko-twora. Nie czułem się komfortowo non-stop będąc oskarżanym o stalking względem Kluski Kim. Zaistniała potrzeba skontaktowania się. Nie odbierała lub nie odpisywała wcale na smsy lub robiła to zdawkowo... Niepokoiłem się o nią, tak po prostu. Może robiłem to źle, ale nie wiedziałem, jak zmienić nastawienie, bo inaczej wyglądało, gdy układałem sobie dialog, a inaczej przekazywałem komunikat. Nie chciałem jej krzywdy, nawet jeśli uważała mnie ostatnio za kogoś niezrównoważonego.... W obecnej sytuacji należało jednak zachować ostrożność. Ja również byłem psychicznie i fizycznie obciążony przez Zhan..

- To wcześniej, panie Kim... nie zdążyłam odebrać połączenia.

- Gdzie ty w ogóle jesteś, co? Zapadłaś się pod ziemię? Zgubiłaś szczotkę do włosów?

- Pracuję nad powrotem do formy.

- Ciekawe, bo od kilku tygodni Howon nie widział cię na treningach.

- Nie przypominam sobie, bym zmieniała managera... Nie uważam, aby to leżało w pańskich obowiązkach. Powrót do formy, szanowny panie Kim, to nie tylko siłownia.

- Ech, a ty znowu swoje. Po raz kolejny próbuję cię uświadomić, że wpakowałaś się w problemy i chciałbym się dowiedzieć, jak zamierzasz nadrobić straty.

- Chyba to raczej robota wytwórni. – poprawiła mnie, ale ja swoje wiedziałem.

- Przez twoje chore przygody zespół mi się rozpada, dlatego proszę cię po raz ostatni: opamiętaj się co, gdzie i z kim. – właściwie sam nie wiem, dlaczego prowokuję słownie Kim Ye Bi. To jakoś działo się automatycznie.

- Nie jestem w nastroju na domysły. Proszę jasno i konkretnie.

- Powiedziałem jasno i wyraźnie! Najbardziej to życzyłbym sobie, żebyś przestała zadawać się z Baekhyunem, a większą wagę przykładała do wspólnych projektów.

- Wie pan co, panie Kim? Jestem zmęczona. Po to pan dzwonił? By truć mi o pana osobistej awersji do mojego sunbae? Jestem rozczarowana, to wszystko nie...

- Sprawdzam twą kondycję, bo miałem złe przeczucia. – wyjaśniłem Klusce, lecz nie wydawała się przekonana. Właściwie, to jej się nie dziwię. Może nie umiem już się komunikować tak jak zauważyli to kumple z zespołu?

- Pięć minut, a potem prosiłabym uszanować moją prywatność. Czy to tak wiele?

- Gdzie się znajdujesz? – ponowiłem pytanie odnośnie miejsca pobytu, a równocześnie próbując powstrzymać się od kolejnych zgryźliwości. Nie wiem, dlaczego za każdym razem ostatnio, gdy mam chęć na skontaktowanie się z „wiadomo-kim", to staję się w pewnym stopniu, z osoby pokrzywdzonej kimś na poziomie nękacza.

- Na wyjeździe, w celu odpoczynku.

- Dlaczego nie z koleżankami? Mam na myśli tą sytuację, do której doprowadziły. Powinnaś się z nimi zintegrować, a ty się szlajasz z jakimś typem.

- Dlatego właśnie nie z nimi. Czy tak trudno zrozumieć, że to, że spędzam czas z kolegami z wytwórni czy spoza, nie oznacza, że nie dbam o zespół? Zresztą... Pan Kim też ostatnio szaleje, i niby jak mam rozumieć takie zachowanie? Ma pan blackout po wysłaniu treści wiadomości? Nie wiem, może u pana się bipolarność uaktywniła i dlatego takie coś teraz? Zaczął pan nie najlepiej, a potem jeszcze bardziej pogrążył, cytuję: „Sprawdzam twą kondycję, bo miałem złe przeczucia"? Sprawa jest prosta: chce pan sunbae się skontaktować, proszę bardzo, nigdy nikomu nie broniłam. Jeśli jednak nudzi się panu albo boi się pan o kolejny głupi krok wytwórni, proszę się nie angażować i nie podjudzać głupich plotek, w przeciwnym razie nasze poprawne politycznie stosunki mogą zamienić się na założenie sprawy sądowej. Nie wiem, co pan sunbae czyni, bo nie umiem czytać w myślach, ale pozwolę sobie na wulgarną szczerość. Nie mam najmniejszych intencji na wchodzenie z szanownym liderem Infinite na ścieżkę wojenną, bo za bardzo pana szanuję, zarówno jako artystę-muzyka, ale też jako mężczyznę. No ale przede wszystkim człowieka, mimo że w ostatnim czasie zrobił się pan burkliwy i przepełniony obrzydliwymi cechami, na których wymianę szkoda mi czasu. Jeżeli nie wie pan o czym mówię...nawiązuję do stosunków, jakie pana trzymają uwiązanego jak psa, przy wytwórni Woollim czy Wu Zhan Zhan. Moim skromnym zdaniem zasługiwało to na uwagę, bo nie jestem w stanie być obojętna na krzywdę innych. Pan sunbae najwyraźniej nie chce lub wstrzymuje się przed zakończeniem tej sytuacji. Nigdy nie wtrącałam się innym do „takich spraw", nie byłam w stanie tak po prostu zacząć ingerować, przez moje własne obiekcje. Trochę niezbyt wyszło, ale chciałam pana uwartościować. Szkoda, że tyle pan przeszedł, żeby jakaś kobieta z chorobliwą nimfomanią traktowała pana jak zmechaciałego ze starości zwierzaka i wzbudzała w nim litość czy ekscytację. Pan tego nie zauważył, bo to głupie przywiązanie do takich zachowań. Jednak jeśli pan nie zacznie zwracać uwagi na presję ze strony innych, to prędzej czy później pana kondycja psychiczna bardzo ucierpi, bo o fizycznej nie śmiem się wypowiadać. Jeżeli już o tym wspomniałam, to tu znowu zrobię nawiązanie do wielokrotnie powtarzającej się treści, co pan rozpisał na ponad tysiąc wiadomości o różnej formie. Może nawet więcej. Rzeczywiście, gdy to szaleństwo się zaczęło, kulturalnie odpisywałam. Na pana nieszczęście mam aktywną opcję archiwizowania wiadomości, zarówno na tradycyjnej poczcie mailowej czy smsy, aż po archiwizację wiadomości na social mediach. Niestety, przez wiele tego rodzaju powiadomień zostałam zmuszona zdezaktywować mój obecny numer, jak i przełączyć telefon w tym alarmowy lub całkowicie wyłączyć. Ja... mam prawo do prywatności, z kim chcę, kiedy chcę, i...i wystarczające dla mnie było to, że przez kilka dób, gdy to się zaczęło... nie było ze mną kontaktu. Może do tej rozmowy nie musiałoby dojść, gdyby przyswoiłby pan sobie w końcu do wiadomości, że nie robę za konsultantkę koleżankom z zespołu w sprawach intymnych lub na tle se**ualnym! Kolegom z wytwórni czy spoza również nie! Nie godzę się na wykorzystywanie moich „terapeutycznych zdolności", jako określenia mnie bi! Nie godzę się na takie traktowanie z pana strony, bo ja nie wydzwaniam do dziewczyn po nocach lub nie piszę im wiadomości o podejrzanych treściach. Niby jakim prawem ma pan czelność na takie głupie usprawiedliwiania? Nie wiem, kiedy wrócę, postaram się niebawem, ta informacja po to, żeby zakończyć te niedorzeczności w jakiś cywilizowany sposób. Z mojej strony to tyle. Proszę się wstrzymać z próbami uzyskania kontaktu, możliwe że nie będę dostępna na skutek problemów, które powstały. Nie tylko dzięki temu dziwnemu programowi... Nie proszę o zaufanie. Na tym etapie pan zawiódł i nie jestem w stanie obiecać, że zażenowanie pańską postawą mi minie. Będę trzymać kciuki, żeby nie wykonał pan już więcej ani jednego poniżającego dla siebie ruchu... Nie wiem, czy ma pan chęć na wysłuchanie, ale jeśli mogę ostatni raz coś doradzić, aby uniknąć podobnej sytuacji jak dzisiaj: najlepiej powiedzieć to samo co mi Woohyunowi lub Dongwoo. Ewentualnie pogadać z którymś z moich kolegów, z którymi współpracowałam przy promocjach miejsc czy przy sesjach modelingowych. Chociażby z SM, dla porównania informacji z niepotwierdzonych źródeł a tymi autentycznymi.

* * *

    Siedziałem z telefonem w ręce długi czas i pomimo, że połączenie zostało zakończone już dobre dziesięć minut temu, automatycznie otwierałem i zamykałem usta, chcąc coś dodać, choć wiadomo, że było to bezsensowne. Czułem się dziwnie otępiały po słowach wypowiedzianych przez Ye Bi. Nie byłem zdolny sformułować tej samej myśli, którą miałem w głowie, w zdanie, zaś K.Y.B. bez chwili zawahania odbiła od siebie wszystkie oskarżenia czy głupie uwagi pod jej adresem, których w ostatnim czasie rzeczywiście doświadczyła. Przecież ja nic nigdy nie miałem do Byun Baekhyuna. Skąd mi się wzięły te głupie nawyki do wywęszania afery między nim a Kluską? Tak silnej presji chyba nigdy nie odczuwałem, ale zawsze nad sobą jakoś panowałem. Dlaczego teraz to było tak silne? Czyżbym popadł w jakąś traumę w chwili, gdy ślimak znowu zniknął, a potem dowiadywałem się od kumpli lub z przesyłanych wskazówek i wytycznych od niej samej? No i jeszcze ta Kim Ye Bi... Czyżbym ją tak traktował, bo nieświadomie mój umysł bronił się przed zaakceptowaniem spekulacji, iż to może być Seo? Czy... tak jest, ponieważ trzymałem ją na dystans, a jednocześnie chciałem być blisko jak tylko hyung potrafi być? Czy... to możliwe, aby to było zachowanie obronne w związku ze świadomością, iż jako hyung zawiodłem oczekiwania Seo Hee oraz niepisany obowiązek opieki nad nią? Może zauważyłbym powód do niepokoju odnośnie zachowania Chinki... ale co ja poradzę, że postanowiłem nie brać pod uwagę Ye Bi, tylko doszukać się podobieństw z Seo Hee u Zhan? Biorąc pod uwagę jej skłonności do nawiązywania wielu znajomości z płcią przeciwną oraz śmiałe składanie ofert z alkoholem, ta opcja wydawała się prawdopodobna. Może przeważała myśl, że od początku moje domysły były słuszne i dlatego z maniakalna zaciekłością uciekałem się od odpowiedzialności? Dokładnie to samo usłyszałem od Doyounga, gdy zostałem grzecznie zachęcony do spotkania się z nim... Czy potrzebuję potwierdzić swoją głupią teorię, którą już wcześniej Woohyun zanegował? A Hyuna? Wypada mi prosić o poradę, gdy oskarżyłem ją o celowy brak kontaktu przez cztery dni? Zawsze pozostaje ta cała Kim Jisoo, jakoś jej wyjaśnienia nie wydawały mi się spójne. I Da Ri nie wiedziałaby nic przez tak długi czas? Niby skąd miała mój numer? To wszystko, co mi telefonicznie powiedziała wydaje się być strasznie niespójne. A Baekhyun... skoro tak bardzo kręci się przy Ye Bi, też na pewno zauważył jakieś znaki szczególne, no bo ponoć ma się za członka fandomu Bang Seo Hee! Gdyby, nie miał choć odrobiny zaufania, to z miejsca oskarżyłbym Kluskę o manipulację faktami na rzecz wzięcia odwetu za Seol Ah, jednak sama zadeklarowała, że oduczy ją takich czynów. To, co zrobiła ta dziewczynka...to było naprawdę niezręczne. Przegapiła moment, gdy oferowałem Klusce powrót, ale co ja poradzę, że nie chciała. Sama jest sobie winna, jeśli ktoś ją zaczepiał w drodze powrotnej. Kluska zagroziła, że to może zakończyć się w sądzie... Jak się nie interesuję – to jest źle, jak podejmę kroki, to jest gorzej. Może w ogóle przestać starać się ustabilizować tę burzliwą znajomość, jeżeli według Ye Bi ingeruję z ramienia Woollim...? Rzeczywiście pojawił się scenariusz tego, że Kluska sama ma ze sobą problem, a jej „sprawne inaczej" koleżanki z grupy wykorzystują tę lukę, nieświadomie sprowadzając na Kim Ye Bi złą reputację? Czyżby tak to właśnie na mnie działało? Trudno mi jednak uwierzyć w ilość wiadomości, które ponoć ode mnie otrzymała. W tej sprawie chyba nie uniknę konsultacji z Woohyunem, a przy okazji będę musiał złożyć szereg wyjaśnień, dlaczego w ogóle do niej i tym podobne. Częściowo przez zwykłą kulturę wykazywaną przez hyunga do młodszej dongsaeng, częściowo przez ciekawość... albo z nieuzasadnionej potrzeby usłyszenia, co u niej? Jeżeli nie ze zwykłej troski, to już nie wiem, co ze mną nie tak. Nie było najlepiej, ale najgorzej też nie... aż do paru ostatnich tygodni wstecz! Może nawet miesięcy, bo mam wrażenie, że walka rozpoczęta przez Shim Jenny ciągnie się od dawna.

    Telefon pozostawał głuchy. Właściwie to nie liczyłem na żadne „wybawienie", ponieważ nie byłem w opresji, jednak skoro już wspomniała o tym dziwnym projekcie, to mogłaby dopowiedzieć więcej na ten temat. Chyba miała mnie na dzisiaj w poważaniu, bo się już więcej nie odezwała, a przynajmniej doszedłem do takiego wniosku. Po godzinie jednak przesłała wszystkie takie wiadomości jako plik PDF.

* * *

(Baekhyun)

    Gdy Ye Bi zajmowała się swoją ważną sprawą, zdążyłem się zaznajomić z nowym photobookiem CYS wydanym w wersji elektronicznej. Nawet jeśli nie wiedziałem, co mają teraz w planach, bo Im Yu Ra, nowa pani manager, co chwilę zabierała je na shopping lub umieszczała posty zachwalające najnowsze talenty Shim. Sprytna strategia, jednak zdawałem sobie sprawę, iż Im Yu Ra wcale nie dba o ich dobro. Naprawdę to kwestia czasu. Kiedy te zaślepione sławą dziewczyny zaczną działać samodzielnie? Czy tylko Ye Bi jest odważna aż do tego stopnia, by się buntować? A ta Shim... talent to ona ma – do wpychania się różnym k-idolom pod kołdrę. Poza tym oczywiście jest podejrzana o fałszywe informacje na temat Ye Bi i manipulowanie Wu Zhan Zhan. Czy ona nie ma swojego rozumu? Skoro dawała radę postawić się panu Im Jae Bumowi, to co ją powstrzymuje w kwestii tej Yu Ry? Nie chciałby, żeby CYS musiały być wzywane do sądu, jednak jeśli Shim będzie kontynuowała swoją brudną politykę dezinformacji, jestem gotowy dostarczyć dowody przeciwko niej, do pana Younga, choć jestem pewien, że on nie był ślepy i takich zachowań nie akceptował.

    Usłyszałem ciche pukanie do drzwi, więc chcąc sprawdzić, kogo niesie, udałem się w tymże kierunku.

- Przyniosłam sobie herbatę, tym razem droga była czysta. – usłyszałem na powitanie, po czym odsunąłem się, aby Ye Bi mogła przejść z korytarza do środka pomieszczenia. – Mogę wybrać numer czy to trzeba po kolei?

- Numer czego? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, gdyż nie zrozumiałem, do czego nawiązuje. – Chwila, teraz? W sensie... ty masz na myśli to, co wymyśliłem? Ale nadal nie jesteś w stanie. Nie musimy się śpieszyć.

- Tak, dokładnie. Już ci się odechciało? Ale spójrz wokół, bo nie posprzątałeś dekoracji, więc pomieszczenie jest przygotowane na sesję karaoke czy zabaw tego typu. Nie zamierzam dłużej nie śpiewać, bo jakiś ktoś ma ze sobą problem i nie umie uszanować innych. Nie zamierzam nie śpiewać, bo ktoś chce zaszkodzić tobie i mi, rozsiewając durne plotki. Najważniejsze jest to, że między sobą mamy wyjaśnione. Nawet po wprowadzeniu procentów do ciała, choć głupio się wtedy zachowywałeś, to jednak nie schrzaniłeś sytuacji, próbując być niegrzecznym, więc nie widzę potrzeby czuć się zagrożona w twojej obecności, także w trakcie karaoke. W ogóle... przeszkadza ci, że nie chodzę zakryta od góry do dołu?

- Co to za pytanie? Nic mi do tego, w jaki sposób dobierasz ubrania. Jesteś dziewczyną, która z pewnością nie cierpi na brak adoratorów, a z drugiej strony nie jesteś taka, że musisz coś komuś udowodnić, dostosowując się do wymagań innych. Miałbym wątpliwości, gdybyś zachowywała się w podobny sposób jak Shim, Mizushima czy liderka z twojego zespołu, ale nie mogę ci nic zarzucić. Nie posiadam wobec ciebie obaw do niepokoju, a przynajmniej nie w kłopotliwie intymnych kwestiach. Nie wiem nawet, czy byłoby to możliwe przy moim podejściu do ciebie. Co do numerów gry, to jasne. Następną rundę losuje przegrana strona, pasuje? – prosto zakończyłem poprzedni temat i udzieliłem odpowiedzi na interesującą Ye Bi sprawę. Skoro uznała, że jest gotowa, nie miałem prawa, aby ją powstrzymać.

- Pasuje. Jestem ciekawa, co będzie pierwsze.

- Jesteś pewna, to dobrze, że masz takie pozytywne nastawienie. W końcu o to chodzi, aby przywrócić ci pewność i wiarę w siebie.

- Dobrze, dobrze sunbae. Wystarczy tego roztkliwiania się nad Kluską Kim.

- Gotowa? – spytałem, odsłaniając przekąski, żeby widziała, do czego chce podejść, aby wylosować numer z zabawą. Dobrze, że to były przekąski sklepowe, bo gdyby były przygotowane na miejscu, to już nie nadawałyby się do spożycia. Kluska wykonała ruch w stronę opakowania z orzechowymi Peppero i odkleiła nalepkę.

- Numer dwa. Co oznacza według twojej rozpiski, sunbae?

- „Finish the Lyric Challenge". Do tablicy na ścianie przyczepiłem kartki z fragmentem tekstu, więc będziesz musiała odgadnąć, kto śpiewa, tytuł i dokończyć dany fragment.

- Ile trwa runda?

- Na odgadnięcie jest przeznaczone dziesięć sekund, a wszystkich piosenek jest siedemnaście. No i oczywiście nie musisz śpiewać całości utworu. – wyjaśniłem, aby nie miała wątpliwości.

- Wspomniałeś coś wcześniej o różnych językach. Ile ich?

- A tego ci nie powiem, ale są różne, dobrane tak, żeby było ciekawie, miło i wesoło. Bo chyba na tym polega każda zabawa, żeby zapewnić maksimum rozrywki dla wszystkich.

- Ooo, wow. Nieźle. Let's begin it. – zasalutowała okazując tym samym gotowość, po czym z pudełkiem w prawej ręce udała się do ściany oznaczonej w odpowiedni sposób, że właśnie tu są zadanie do wybranego przez Ye Bi numeru wybranej zabawy. Ustawiła Peppero przy swoim kubku, po czym odczepiła karteczkę oznaczoną numerem trzynaście. Ustawione automatycznie odliczanie na dziesięć sekund zatrzymało się na ósmej sekundzie.

- To chyba piosenka BTS „Blood, Sweat & Tears". Nanana...Peaches and cream Sweeter than sweet Chocolate cheeks And Chocolate wings But neoye nalgaeneun akmaye geot neoye geu sweet apen bitter bitter. – po zaśpiewaniu danego fragment odłożyła karteczkę na bok i chwyciła po kolejną. Tym razem oznaczoną numerem siedem, co jak się okazało, również odgadła. Najwyraźniej piosenki kampanii reklamowych czy bajek Disneya również nie były jej obce, jednak na drugo odgadniętym utworze (wykonanym w całości) odniosłem wrażenie, że te zabawy mogą być dla niej za proste, choć kto wie, może jest coś, czego Ye Bi nie pamięta? A może nawet nie zna?

- Jeszcze raz fragment piosenki z Litttle Mermaid „Under The Sea", tak? A ty znasz bez podpowiedzi? – spytała i wystawiła język. Kartka zawierała słowa w wersji angielskiej, ale była dość łatwa, nawet ja to kojarzyłem... więc tak uczyniłem. Chwytając leżące obok pudełko i starając się, żeby choć trochę przypominało to dźwięk marakasów zaśpiewałem brakujący fragment:

- The seaweed is always greener

In somebody else's lake

You dream about going up there

But that is a big mistake

Just look at the world around you

Right here on the ocean floor

Such wonderful things surround you

What more is you looking for?

Under the Sea

Under the Sea...

    Po wykonaniu tego klasycznego utworu, usłyszałem oklaski od koleżanki Kim.

- Ja nie chcę solo... - nadęła policzki – bo to nie fair. Taki talent się marnuje...

- Dobrze wiedzieć. W którymś muzycznym wyzwaniu na pewno nie ma solo. Wybierz następny utwór.

Pokazała mi numer – to była jedynka.

- „Bam Ratatata tata-tatata" albo „Naega jeil jal naga" 2NE1 – odgadła i zaczęła śpiewać.

Geondeulimyeon gamdang moshae

I'm hot hot hot hot fire

dwijib-eojigi jeon-e

jebal nuga nal jom mallyeo.

- Jest dobrze, jeszcze czternaście piosenek i przejdziemy na przerwę przed kolejnym wyzwaniem – pochwaliłem ją; choć było jeszcze sporo utworów do odgadnięcia, to radziła sobie całkiem dobrze.

- Okie-dokie, yo. – Kluska wykonała gest, również znanej piosenki k-popowej, wykonywanej przez Song Mino z Winner oraz Zico.

Kolejno padła cyfra piętnaście.

- I just... hit the lotto ( La la la...). EXO „Lotto". – odgadła i zaśpiewała bez najmniejszego problemu, po czym w jej ręce trafiła ósemka. Dany tekst był wykaligrafowany w oryginale, a nie po angielsku, po turecku, ale w wersji zromanizowanej. Minęło dziesięć sekund, był to pierwszy utwór, którego Ye Bi nie znała ani nawet nie słyszała. Na swoje nieszczęście utwór kojarzyłem, ale nie chciałem się zbłaźnić wykonując go bez podkładu muzycznego. Zastopowałem odliczenie na cztery minuty, po czym odtworzyłem dla Ye Bi wspomnianą, pechową dla niej piosenkę turecką Tarkan – Kiss, Kiss, z lat dziewięćdziesiątych, podśpiewałem cicho fragment umieszczony na kartce, uzupełniając go o brakujące słowa:

Seni gidi fındıkkıran

Yılanı deliğinden çıkaran

Kaderim püsküllü belam19

Yakalarsam...

    Ye Bi sięgnęła po następną piosenkę – dziewiątkę, która nie okazała się być czymś trudnym dla kogoś, kto zna teksty Infinite i ma je wszystkie w małym palcu, nie mówiąc już o choreografii. Nie pomyliłem się, ponieważ Ye Bi nie tylko znała, lecz wykonała piosenkę o nazwie „Inconveninet Truth" od a do z, włącznie z choreografią i rzecz jasna, w wysokiej klasy wersji acapella, jak na ekspertkę przystało. Można więc było poczuć się jak na koncercie... Byłem pod wrażeniem umiejętności Kluski, bo miała trudności w ograniczeniu się do śpiewania jedynie przypadkowych fragmentów obcojęzycznych utworów.

   Przed Ye Bi pojawiła się kolejna cyfra – jedenastka, z jakąś piosenką w języku rumuńskim i szczerze, to nie wiedziałem, jak się ustosunkować, gdyż sam nie znałem ani piosenki, ani języka. Wybrałem tę piosenkę przypadkiem, poprzez kliknięcie w rubrykę „Polecane" na platformie YT. Nie zdziwiłbym się, gdyby koleżanka nie umiałaby sobie poradzić... jednak zaskoczyła mnie. Wryło mnie w ziemię, gdy odtworzyła również dziecinny głos piosenkarki Cleopatry Stratan w utworze „Ghiță", która ponoć była jej pierwszą piosenką.

- Mayday, mayday. Houston, mamy problem? – zażartowała i próbowała przywrócić mi powietrze, wachlując mi przed twarzą jakąś gazetą, która leżała sobie bezpańsko na stole. Chwyciłem ręką w stronę tablicy po wiadomy przedmiot.

- Take that, girl. – podałem jej karteczkę z numerem siedemnaście.

- Patata...Highway to...Hell! I'm on the Highway to hell", AC/DC. Kocham cię za ten klasyk. – zaśpiewała, po czym zaklaskała w dłonie, a następnie upiła odpowiedni łyk swojej herbaty. – Zrobiłabym ci całą wersję, ale polecę na fragmentach niektóre już, haha, czuję gardło znów się daje we znaki, ale zostało już niewiele. Naprawdę kreatywny pomysł i że akurat ta piosenka. Jak na to wpadłeś?

- Na „Highway to hell"? Och, nie, nie i jeszcze raz nie. Nie zdradzam ci mych magicznych sposobów, dongsaeng. O innych też ci nie powiem. Po prostu... enjoy!

- I wish I ha dan angel

For one moment of love

I wish I had your angel... tonight"

     Początek utworu był mocny. Nawet zbyt mocny. Tak, Ye Bi ma genialny wokal, choć niekoniecznie widzę ją robiącą karierę na rynku muzyki metalowej. Na stolik została odłożona dwunastka.

- Nightwish, tak? Pan się chyba grzybków nawdychał mieszając tak różne gatunki, ale okej. Daję radę? Daebak! – Ye Bi zaczęła się wygłupiać i atakować serduszkami ze złączonych palców u dłoni, co utwierdziło mnie w przekonaniu, iż stan Ye Bi ma szansę ulec poprawie.

- Wow, ukryty track. Takie też się liczą? – spytała, analizując treść obiektu oznakowanego szóstką, jednak czas przeznaczony na odgadnięcie minął. – Oo, okej. Nie znam.

- „Cola Song", Inna, ale wersja EXO.

- Oficjalna?

- Tak, jako cover. Użyty na rok przed dołączeniem CYS do rodziny SM jako trainees. To... z reklamy z przekąskami firmy Lotte i Coca Cola Korea.

- To wersja całego boybandu czy któregoś z osobna?

- To akurat fragment EXO K i EXO M, jak jeszcze było nas dwunastu.

- Nie mówiłeś.

- Nie pytałaś.

- Pokażesz mi, jak skończymy „Finish the Lyric Challenge"?

- Teoretycznie nie jest to możliwe, ponieważ wytwórnia postarała się o usunięcie materiału z sieci. Praktycznie... trafiłem na archiwalne nagranie przypadkiem, były członek EXO M przesłał na WhatsAppie...

- Hmm, który? Znam go?

- Lay, to znaczy on w zawieszeniu tak jakby.

- A, to nie jeszcze. Nie miałam przyjemności wysłuchać historyjek o OT12 w EXO. Ale udostępnisz mi?

- No nie wiem, to trochę cringe z perspektywy czasu...

- Hmm, zależy jaki rodzaj „body shake, shake, shake" i „how much Cola can your body take, take, take" – po przeczytaniu wiadomego fragmentu próbowała prowizorycznie naśladować choreografię do „body shake" z „Cola Song", ale jedyne, co jej wyszło, to ruchy pijanej, małej kaczuszki... nawet jeśli odtworzyłem jej teraz ten teledysk.

- Hahaha... no dobrze, pokażę ci potem, może to ci poprawi humor. Losuj dalej, bo czas ci się kończy, a jeszcze siedem utworów.

Zauważyłem numer dziesięć, ale nie pamiętałem piosenki. Zaraz usłyszę, co tam Kluska ma tym razem...

Stało się! Otóż właśnie miałem przyjemność usłyszeć fragment, który okazał się być refrenem w piosence „Like Ooh-Ahh" girlbandu Twice spod skrzydeł JYP.

- Hmm, znam to, ale nie zaśpiewam szczególnie ładnie. Przyjmiesz wersję roboczą? – spytała Ye Bi, na co kiwnąłem głową na znak zgodzenia się. – No to tak.... track no.3: Michel Teló - Ai Se Eu Te Pego.

Ai, se eu te pego,

Ai, ai, se eu te pego

Nossa, nossa

Assim você me mata

Ai, se eu te pego,

Ai, ai, se eu te pego...

     Nie przypominam sobie tej brazylijskiej piosenki, ale cóż, ważne że zaliczone. Może Ye Bi znała tylko częściowo... ale nie, wróć. Wspomniane problemy ze strunami jednak dawały się we znaki. Coś mi jednak „mówiło", iż gdyby mogła, zaśpiewałaby całą. Kolejno Ye Bi trafiła się karteczka oznaczona dwójką – sławetne „Apple-pen song" pana PIKOTARO.

- Duet „PPAP"? – zasugerowała, za co dźgnąłem ją w bok. Przez około dwie minuty odtwarzaliśmy piosenkę wraz z układem tanecznym i wraz z tytułowym „apple" i „pen", co suma summarum wyglądało zabawnie. Czwórki oraz piątki nie odgadła ani nie użyła głosu do wypowiedzenia tekstu, ponieważ dopadła ją mocna chrypka, więc zezwoliła sama sobie na wcześniejszą przerwę, kurując się herbatą, jednak czy jeśli była już chłodna, to była przydatna w ratowaniu gardła? Ye Bi stwierdziła, że to silne lekarstwo, ale pije ją trzy razy dziennie i oczywiście lepiej pić ciepłą, ale nic się nie dzieje negatywnego, gdy spożyje już nieco zimną. Nie chciałem narażać zdrowia Kluski, ale Ye Bi się uparła, więc nie wypadało mi na siłę jej stopować.

- Czego nie mamy? – dopytywała od pięciu minut, uparcie stukając paznokciami w stół.

- Jeszcze czternaście i szesnaście. – Póki co... godzinna przerwa? A, i peppero jest dla ciebie, bo losowałaś i oczywiście wygrałaś, co nie zmienia faktu, iż jestem ciekaw wyniku końcowego.

- Och, okej. Darmowa nagroda – słodycz, mmm.

- Oczywiście. Wszystko zostało przemyślane tak, żeby zapewnić tobie wysoki poziom rozrywki.

- Ha! Czyli planowałeś to od początku.

- Jeszcze raz, ale ostatni powtórzę, Ye Bi. Nie planowałem tego wyjazdu. Spakowałem się, bo chciałem się przejechać i przy okazji zajrzeć do ciebie i spróbować zainspirować do dołączenia. Dopiero tutaj przyszła mi na myśl ta forma zabawy. Przy okazji połączyłem użyteczne z przyjemnym: pisałem eyelinerami. Zainspirowałem się oglądanymi wideo w necie.

- Owszem, nie zaprzeczę. Doceniam, bo to naprawdę fajne, w sensie jako zajęcie.

- No i przy okazji nadrabiamy czas, gdy się mijaliśmy w wytwórni. – dodałem.

- Tylko nie myśl sobie, że tak będzie za każdym razem. Naucz się spędzać czas... nie tylko ze mną. Nie bądź też zazdrosny o innych. Nie jestem twoją własnością. Nie jestem ofiarą, która potrzebuje wsparcia psychicznego.

- Och, ty tak widzisz nasze obecne relacje? Jako relację bazującą na współczuciu?

- Sunbae, naprawdę dużo mi pomogłeś i ja wiem, że być może nie odwdzięczam się tak, jakbyś sobie życzył... ale nie lubię czuć się uzależniona od innych. Przykro mi, ale nie jestem księżniczką, która zwraca się o pomoc z byle powodu. I nie lubię, gdy poświęca mi się zbyt wielką uwagę.

- W tym rzecz: ty się nie przyznałaś. I jak się domyślam, nie referowałaś do tej sprawy z Ahn Seol Ah i sunbae Kim Sunggyu? – szykowałem się do przytulenia Kluski, ale próba nie powiodła się, gdyż zwyczajnie odeszła w inną część pomieszczenia.

- Nie, a ty nie powinieneś wiedzieć! Kto ci znowu na mnie doniósł.

- Dostałem selfie od niej. Ja rozumiem, że wymaga terapii, ale to było...

- Nie kończ, bardzo cię proszę. Załatwię tą sprawę sama. Lepiej powróćmy do „Finish the Lyric..."

Kluska nie potrafiła przeczekać choćby dziesięciu minut do końca, choć przecież nikt jej nie poganiał, lecz ona zawsze sobie narzucała takie wojskowe wręcz tempo, przez co sprawiała mylne wrażenie, że należałoby się jej bać.

- Teraz szesnaście. Przedostatnia piosenka. Mhm, no to tak... znowu piosenka turecka, ale tą akurat znam! – oznajmiła szybko i przystąpiła do próby zaśpiewania „Düm tek tek", czyli utworu tureckiej piosenkarki Hadise. Dosyć znany i łatwo zapamiętywalny fragment... oczywiście z gatunku disco polo. Spędziłem mnóstwo czasu na blogach i oficjalnych fanpage'ach danych zespołów, aby móc przeprowadzić odpowiednią selekcję, by wybór był bogaty pod względem kulturowym, jednak musiałem dobrze rozplanować, co, gdzie i z czym. I może zabawy, jak i utwory nie miały ze sobą zbyt wiele (czy też w ogóle) wspólnego, ale opracowanie ich samo w sobie sprawiło mi dużo frajdy i miałem nadzieję, że i Ye Bi choć troszkę się spodobają.

- Nope. Nie znam lub nie pamiętam. – przyznała Ye Bi, gdy ostatnie dziesięć sekund dobiegło końca. – A w dodatku nie rozumiem, okej? Nie jestem Terminatorem od języków, by wszystko rozdmuchać choćby jednym nieporadnym ruchem. Także sorry, że doznałeś rozczarowania.

- Twój wynik to dwanaście, bo czwórki i piątki nie odgadłaś, bo głos, a nie znałaś trzech.

- To dobrze?

- Jak na twoje problemy, to taki normalny wynik jest sporym osiągnięciem... ale teraz przerwa. Prawdziwa przerwa.

- To zjedzmy wspólnie te peppero i gwiazdki Milky Way, które przyniosłam?

- Myślałem o czymś bardziej pożywnym, ale oczywiście na słodycze tez zasłużyłaś.

- Dzień z kubełkiem KFC dla przykładu? – wtrąciła do mojej wypowiedzi i musiałem przyznać, że była to przyjazna otoczeniu opcja, więc nie widziałem przeciwskazań.

- Bez względu na wynik, kolejną zabawę ja wybieram, ostatnie dwie będą zależeć od wygranego lub przegranego. – oznajmiłem, zmieniając tym samym zasady.

- Oczywiście, że tak. – potwierdziła kiwnięciem głowy na znak, że zrozumiała, nagłą zmianę, jeśli chodzi o wybór zabawy numer dwa, po czym zajęliśmy się ustalaniem planu na najbliższe dwie doby, żeby nie doświadczyć kryzysu. Peppero i gwiazdki Milky Way zostały odłożone na dalszy plan, natomiast teraz wypadało znaleźć najbliższy budynek KFC. O dziwo, Ye Bi nie wydziwiała i nie próbowała też wyrazić niezadowolenia z powodu poruszenia kwestii jedzenia. Czyżby w końcu przywykła do mojej obecności i że w niczym nie różni się to od przebywania z jej innymi znajomymi, jeśli chodzi o spożywanie posiłków? Czy jedzenie przestało już być tematem tabu?

    Zrozumiałem, iż moja koleżanka nie żartowała, gdy spotkałem ją parę minut potem przy moim samochodzie.

- No co jest? Otworzysz drzwi do auta czy będziemy zasuwać z buta dwadzieścia osiem kilometrów? – zapytała, co było dla mnie dziwne, ponieważ myślałem, iż unika poruszania się tym środkiem transportu. - Aa, to nowe miejsce i nie chcę, żebyś był na moim sumieniu, jak się zgubimy czy coś. – dodała, uświadamiając mi, że nie ma mowy o sztuczkach.

- Chciałabyś.

- Zgubić się nie, ale okazja na dłuższy spacer brzmi i przedstawia się kusząco.

- Oczywiście, że był haczyk, musiał być. Inaczej byś się nie zgodziła!

- Co, ja? Cukrowy Jednorożec? – odparła niewinnie, na co jedynie westchnąłem, bo czego nie robi się dla Kluski. Nie obawiałem się o moją kondycję, była akceptowalna. Problem leżał w tym, iż mając samochód mogłem włączyć klimatyzację- ochładzając lub ogrzewając pojazd wewnątrz, natomiast Ye Bi nie miała na sobie dodatkowej warstwy, jedynie cienki, biały sweter, spódnicę w kratkę do kolan, cienkie, ciemne rajstopy i wysokie kozaki na niewysokim, lecz cienkim jak igła, obcasie.

- Jak się wywalisz albo złamiesz obcas przy którymś bucie, nie będę czekał ani nie poniosę. – ostrzegłem, ale wolałem uniknąć kłótni w tym temacie. Mimo wszystko jasno dałem jej do zrozumienia.

- Przyzwyczajona do marudzenia pewnego osobnika, nie jestem ani trochę zdziwiona tym, jak zareagowałeś, dlatego też, żebyś nie narzekał na fakt, że zwaliła ci się na głowę „jakaś księżniczka", przejdę drogę w zwykłych tenisówkach, których używam na sali treningowej, a te założę sobie później.

- A po co w ogóle takie komplikacje? To tylko dodatkowy bagaż.

- Bo nigdy nie wiadomo, kogo spotkamy i kto się przypieprzy, że wyglądam jak kij od szczotki, to wolę być przygotowana.

- Nie powinienem pytać, tak?

- Nie powinieneś, racja. Co robimy, idziemy czy...

- Zmieniaj buty i idziemy.

- Nie boisz się zostawić tu samochodu?

- Nie. Już decyzja podjęta.

- Daebak! – stwierdziła i rzeczywiście szybko zmieniła szpilki na tenisówki.

     Dziewczyna była przykładem takiego rodzaju pań, których mężczyźni raczej nie lubią, a to dlatego, że nie znajdowała satysfakcji w byciu uległą i podlegającą rządom reprezentantów płci przeciwnej. Nie miałem żadnego problemu, w związku z przebywaniem w pobliżu Kim Ye Bi. Nawet jeśli dochodziło do sytuacji, w których teoretycznie atmosfera mogłaby ulec zmianie, każde z nas wiedziało swoje. Stawałem po jej stronie, bo wiedziałem o jej początkach w wytwórni, a teksty Chanyeola czy Sehuna bardzo źle wpłynęły na nasze koleżeńskie stosunki. Coś, co nas łączyło od czasów bycia trainees, aż do dziesięciolecia zespołu niestety zostało naruszone. Ye Bi nie należała do słabych fizycznie czy psychicznie, nie wpadała w panikę jak stereotypowa panienka na widok myszy. Chanyeol i Sehun bardzo mnie zawiedli i od jakiegoś czasu nie utrzymywałem z nimi kontaktu. Doskonale znałem swój „cykl", gdzie trzeba i się potrzebuje, bo to normalne, ale indywidualne dla każdego człowieka. Nigdy nie twierdziłem, że Kluska nie jest atrakcyjna, ale nigdy nie pomyślałem, że mógłbym ją tknąć, choćby pod wpływem chwili. Za bardzo zależało mi na najnormalniejszym kumplowaniu się z nią... i tak po prostu nie chciałem się dostosowywać, bo obchodziła mnie opinia innych. Bo jednak, gdyby tak było, to w ogóle nie byłbym z Mizushimą. Mizushima potrzebuje kogoś, kto będzie spełniał jej zachcianki bez chwili zawahania czy sprzeciwu, gdyż cierpiała na podobną przypadłość co Bang Jin Ae, ale o tym koledzy z wytwórni nie myśleli. Z początku w ogóle nie czułem się wykorzystywany, ale nie pisałem postów po Internetach, o przekoloryzowanej treści, że się nie zajmuję, że to wykorzystałem... Chciałem pomóc, ale nie kosztem zdrowia. Ani swojego, ani niczyjego. Nie krzyczałem i nie wyzywałem, gdyż sama Japonka przyznała, że sama nie zgadza się ze swoimi myślami i czynami... Ale jakoś wciąż nie rozumiem motywów, które nią kierowały. Jeżeli za coś jestem zły na Yamari, to za tą akcję ze zdjęciami z kretyńskimi pomysłami na erotyczne chwile w stylu BD*M, które jakiś czas temu wysłała do Ye Bi. Po co w ogóle pomagać takim jak Wu Zhan Zhan czy Mizushima Yamari, jeśli słuchają kogoś pokroju Im Yu Ry czy Shim Jenny...

-„Power power Ah ooh yeah Turn the music up now. We got that" – z zamyślenia wyrwał mnie nucony, krótki fragment piosenki „Power", którą debiutowaliśmy dokładnie cztery lata temu. W czasach, gdy było między mną a resztą EXO wręcz wybornie...

- A tobie co? Już głos wrócił? – zaczepiłem Kluskę.

- Można tak powiedzieć, ale nie ryzykowałabym przez następne... cztery godziny. Po prostu, tak samo mi się zaśpiewało... bo minęliśmy billboard z reklamą automatycznego odkurzacza.

- A co ma EXO do sprzątania? – od razu nie skojarzyłem, ale po chwili dotarło do mnie to, co miała na myśli i ogólnie rzecz ujmując, to co by sama nie powiedziała, to jest kimś na wzór terminatora w kwestii muzyki i piosenek. Czy ona naprawdę nie da rady wytrzymać? Przecież nikt nas nie pośpiesza, nic nie ogranicza.

- Jeszcze pięć kilometrów. Bardzo dobre tempo, sunbae.

- Tempo może dobre, lecz kto przy zdrowych zmysłach idzie pieszo po ciemnicy, a w dodatku w nieznanych stronach?

- Tak, wiem. Jestem niemożliwa i nie...

- „Niebezpieczna"? – dopowiedziałem, po czym od razu się zaśmiałem. – Przynajmniej wiadomo, że nie ucierpi mi na tym mózg czy inny ważny element ciała. Zejdź na pobocze dalej, jedzie ciężarówka, nie można ryzykować. – zarządziłem, gdy zauważyłem zbliżający się pojazd.

„Kluska Kim" uczyniła tak jak jej powiedziałem. Jadąca ciężarówka nawet nie zwolniła, lecz poruszała się ruchem jednostajnym prostoliniowym, zbyt blisko pobocza jak na mój gust.

- Wariactwo jakieś – westchnąłem, po czym kontynuowaliśmy nasz spacer pieszo, po odpowiedniej stronie pobocza. Można by pomyśleć, że kierowca tego monstrualnego pojazdu specjalnie zjechał bliżej... ale może popadam już w jakąś paranoję przez to, jak tyle plotek i opowieści dziwnej treści jest masowo produkowanych? Ponadto miałem dostęp do google map, było zatem dobrze.

    Po jakimś czasie dotarliśmy do celu – niewielkiego, przydrożnego budynku KFC, gdzie trzeba było poczekać w kolejce jakieś piętnaście minut. Realizacja zamówienia wyniosła również piętnaście minut, w trakcie których powróciła Kluska. Pachniała płynem dezynfekującym o zapachu aronii i porzeczki. Odebrała zamówiony zestaw, więc kiedy znalazłem się przy stoliku po misji „odświeżyć się po dwudziestoośmio kilometrowym marszu", w oczekiwaniu pozostał zestaw ziemniaczanych przekąsek. Nie minęło wiele minut, a mój telefon zaczął fiksować, więc co chwilę słyszałem wibracje. Nawet do Ye Bi nikt się nie próbował dobijać. Śmieszne było takie odwrócenie ról.

- Hahaha, może lepiej to sprawdź, sunbae? Możliwe, że to coś ważnego – doradziła mi koleżanka Kim, co też uczyniłem. Nawet jeśli niechętnie, aczkolwiek przyjąłem połączenie od Sehuna.

- Oo, odebrałeś w końcu...bo już zacząłem się zastanawiać, czy ty oby numeru nie zmieniłeś. Hyung... gdzie jesteś? – wydawało mi się, iż głos mu się załamał.

- Na wyjeździe. Nawijaj, a potem się rozłącz. – odparłem nieuległy na jego postawę.

- Ech, bo tak jakby jest źle, bo wiesz co hyung, Kai ma problemy przez...

- A co ja na to poradzę? Było się nie zadawać z pierwszą lepszą lafiryndą. Mówiłem mu, że spłynie fala kłopotów, ale on pieprzył trzy po trzy. Dobrze mu tak.

- Nie chodziło mi o Jenny, tylko o Ye Bi, którą zawsze chronisz! Więc... sprawa ma się tak, że Kaiowi zhakowano konta na ig, WhatsAppie i... nawet dane do tej organizacji Chrome czy jakoś tak.

- A co Kai ma wspólnego z organizacją Chrome?

- Tak, wszyscy wiedzieli, że ma tam profil, ale założył go z powodu Jenny, bo wiesz, jaka jest. W każdym razie wyciekły dane pacjentów oraz prawnych opiekunów. No i... od kilku dni całe SM jest poddane kwarantannie.

- No i pięknie! Nawarzył sobie piany, to niech teraz sprząta...

- Dlaczego nie dasz mi skończyć, tylko zioniesz płomieniami złości? Jakiś haker wykorzystał swą wiedzę i czyścił konto Kaiowi robiąc jakieś lewe przelewy z podejrzanymi tytułami.

- Mhm... to dlaczego niby ty do mnie dzwonisz, a nie on?

- Posłuchaj, hyung. Kai był pod wpływem substancji psychotropowych, w normalnych warunkach przecież nie jest pobudzony ani agresywny.

- Do rzeczy. Czy to mógł być ktoś z EXO?

- Ofiarom padłem też ja, Sucho i Chanyeol. Na wszelki wypadek zablokowali nam konta. I wśród Can You Smile.

- A więc?

- Nie, nie ma podejrzeń, że Kai ukartował czystki wybranych kont włącznie ze swoim, ale ma poważniejszy problem. Ponoć rozpowszechnił treści dotyczące Kluski... właśnie dlatego dzwonię, bo wiem, że jej będziesz bronił czy coś.

- To znaczy? Shim coś jednak wymyśliła a Kai po niej sprząta?

- Nie, nie Shim. Jakiś czas temu był świadkiem dziwnej rozmowy między managerką CYS a jakimś podejrzanym typem... Na imprezie z okazji nowego koncertu CYS. No i wplątana jest w to Kluska Kim. Jeden wielki syf.

- To dlaczego po prostu nie zgłosi do wytwórni? I dlaczego twierdzisz, że to wina Ye Bi?

- Problem w tym, że ktoś go wrobił w podobny, brzydki sposób, bo po obu stronach krążyły sfotoszopowane zdjęcia Kluski, a ostatnio Kaia. Ktoś go „bardzo lubi". W ten sam sposób przypuszczono atak na lidera Infinite, nie słyszałeś? Puenta jest taka, że w obliczu nowego skandalu my wszyscy cię wspieramy, to znaczy w kwestii twojego związku z Yamari.

- No w końcu, rychło w czas. – podsumowałem. – Potrzebne były kłopoty Kaia?

- Jakby pan obrażalski nie wyłączył social mediów i powiadomień, to wiedziałbyś, że od dawna źle się dzieje! Ale nie, bo po co, lepiej się gdzieś ukryć, zamiast z nami pogadać. Lepiej nakręcać media albo psychofanów i spędzać czas nie wiadomo gdzie, z „Cukrowym Jednorożcem".

- Ech, Sehun...masz amnezję? Sam byłeś na mnie cięty jak kosa i sam oskarżałeś.

- Można wiedzieć, kiedy wracasz z tego swojego „ważnego wyjazdu"?

- Nie wiem dokładnie, trudno powiedzieć. Nie odpowiedziałeś na pytanie.

- No... właściwie to domyślam się, z kim jesteś i powiem ci, że wkopujesz się bardziej. Co z wytwórnią i EXO? Chcesz powtórkę tego, co było z Taeyeon?

- EXO sobie poradzi, a co do wytwórni, to lepiej dla zarządu, żeby nie interesowali się życiem prywatnym.

- Czekaj, co ty masz na myśli? Że wybierasz jakąś lalkę z nie wiadomo skąd?

- Wyrażaj się może, co? Ta „lalka" nie raz uratowała ci skórę, kiedy jak świnia się spiłeś i leżałeś pijany jak bela. Jak ty w ogóle masz czelność dzwonić do mnie i ją oczerniać? Tak bardzo ci zależy, żeby być na jej czarnej liście?

- Jestem w trakcie rozważań, w jaki sposób załatwić sprawę z Kluską, ale teraz za dużo każdy ma na głowie. Tak hyung, dałem się wpuścić w krzak jagód i jeżyn, bo wszyscy mówili, że SM was razem chce, a wy się naprawdę...

- Jesteś głupi czy co? Przecież ci tłumaczyłem... ech, można mówić jak do ściany. Serio, Sehun? Jesteś aż tak zaślepiony albo przerażony?

- Przepraszam hyung, ale z mojej perspektywy to rzeczywiście wyglądało jak bullshit. W każdym razie... chciałem, żebyś wiedział, że nie jestem odpowiedzialny za ten syf, którego narobili Klusce Jenny, Chanyeol, Irene czy chociażby Kai. A w ogóle... nasz manager był zaplątany w aferę z trainees i badają sprawę sprzed kilku lat. Jakaś ohydna, dewiancka zabawa w s*x-cosplay, brr. Aż ciarki przechodzą człowieka. Chciałbym wiedzieć tylko, dlaczego osądzają od nas z grupy, Chanyeola...

- Dlaczego inwestygują Chanyeola w tej sprawie?

- Właściwie to nie powinienem był cię obarczać tyloma informacjami... okej, w porządku! Miał swoje niewybredne teksty i zdanie na temat ciebie i Ye Bi, i waszej dwójki z osobna... Może się zgrywał, może imponowałeś my tym, że nie widziałeś w niej „żywego towaru" jak większość chłopaków... może ci zazdrościł, że nie spuszczasz się na jej widok, jak niektórzy, ale nie wierzę w to, aby kiedykolwiek brał udział w czymś tak wulgarnym na Kim. Nie tknąłby nawet, gdyby była ostatnią dziewczyną w SM, więc dlaczego miałby brać czynny współudział w tym, o co go się teraz oskarża? Kai rzeczywiście namieszał... A co do Chanyeola, to żeby było jasne: to on nigdy nie tknął Jenny. Jasne, trzymają się razem, to fakt, plotkowali o Klusce, to też, ale poza tym, to nic nigdy nie było. Rodziny czy kumpli i przyjaciół się nie zostawia.

- Okej, dzięki że mi powiedziałeś, Sehun. Coś jeszcze? Kogoś jeszcze wzięli?

- Drobiazg, i... jak tak sobie przypomnę... sprawdzali też chłopaków z Shinee. I póki co zarówno Chanyeol i Taemin są na przymusowym urlopie.

- A jakieś inne „ofiary"?

- To tylko plotki, ale poszło o którąś z Can You Smile. Ich managerka odmawia współpracy, a ten Im Jae Bum, co był managerem wcześniej, no to jest tak, że jego zarząd pominął.

- A to ciekawe. Niby dlaczego?

- Coś ze zdrowiem czy coś w ten deseń.

- Chyba raczej z głową. Szkoda, że nie leczą z głupoty i łajdactwa.

- To bardzo niepokojące, co mówisz, hyung, mam jednak nadzieję, że mogę wciąż cię tak nazywać?

- Oczywiście, to nic nie zmienia. – potwierdziłem.

* * *

(Ye Bi)

    Drogę powrotną przebyliśmy w kompletnej ciszy, a kiedy dotarliśmy do miejsca, w którym się zatrzymaliśmy, nastąpiła kolejna przerwa. Tak zarządził sunbae, co oczywiście uszanowałam. Może coś się wydarzyło i tym razem to sunbae wpadł w jakieś tarapaty albo to ktoś go zaczął męczyć? Po trzydziestu minutach otrzymałam wiadomość multimedialną. Był to plik w formacie mkv., który należało pobrać, aby móc go odtworzyć. „EXO dance to Cola Song" (Inna cover) – to była ta sławetna reklama, którą Byun sunbae mi przesłał. Na nagraniu rzeczywiście było OT12 składające się z EXO K i EXO M. Pomimo kontrowersji oraz owianego tajemnicami wszelkiej maści postaci niejakiego Pana Wu*, nagranie było przezabawne. Fakt, iż koncept dziwny, lecz nie doszukałam się w nim niczego, co sunbae określił jako „cringe". Nawet jeśli odnosiło się to do poczynań co niektórych... właściwie to nie odmówiłam sesji w kampanii L'Oreal czy Givenchy przez krążące po sieci plotki odnośnie tego Wu. Nigdy go nie spotkałam, znałam jedynie z opowieści innych. No cóż, nie zależało mi na promowaniu się na bardziej znanych idolach. Nieważne, ile by nie miał kontraktów, ja byłam sobą. Nie kusiło mnie bogactwo innych. Nie uważałam się za nie wiadomo jak utalentowaną i na moje szczęście oferta nie wypłynęła bezpośrednio od tego pana. W każdym razie, nie byłam zainteresowana, a wytwórnie oraz marki szybko znalazły inne rozwiązanie.

Nie zamierzałam budować swojej kariery poprzez wchodzenie w niebezpieczne relacje. A propos niebezpiecznych relacji, sprawa Jin Ae powinna być już dawno zamknięta i tyle w tym temacie.

    Po chwili otrzymałam kolejną wiadomość, w której sunbae obwieścił wszem i wobec, że kolejny muzyczny challenge to tym razem numer cztery – „Game of Song Association', a był on „przypisany" do opakowania z batonikiem Maxi King. Pomimo zamartwiania się odnośnie tego, że mogłabym zmarznąć, nic mi nie dolegało, a spacer w jedną i drugą stronę nie przyniósł mi traumy czy urazów na ciele w postaci odcisków na stopach, po przejściu tych dwudziestu ośmiu kilometrów. Sunbae również nie narzekał na ból, np. w udach czy łydkach. Tyle tylko, że przemilczał drogę powrotną.

- Gotowa? – spytał po wyjaśnieniu zasad.

- Tak, dziesięć sekund na piosenkę, razem jest ich piętnaście. Istnieje prawdopodobieństwo, że są języki mieszane?

- Tak jak w poprzedniej rozgrywce.

- Dlaczego komplikujesz?

- Bo tak i już. – odparł.- Nie no, tak serio, to po prostu wykorzystałem swą kreatywność. Tak bardzo źle?...

- Powiedzmy, że bardzo akceptuję. Let's go!

Sięgnęłam ręką do wiklinowej miski i wyjęłam pierwszą karteczkę.

- „Under". Umm... I'm going under (going under)Drowning in you I'm falling forever I've got to break through I'm going under", Evanescence. – w chwili, gdy zaśpiewałam ten fragment, stoper zatrzymał się na siódmej sekundzie. Automatycznie sięgnęłam po kolejny papierek. – „Bibimbap"? – odczytałam, jednak nie udało mi się w żadną stronę. – Co tu mogło być?"

- Nie znasz „Bibimbap song" z Hello Baby z MBLAQ? To klasyk.

- Co to „Hello Baby"? Program?

- Tak, od nas z SM byli Girls' Generation i Shinee.

- Dobra, mniejsza. Ogarnę sobie potem, jeśli nie zapomnę. Dalej mamy „Dazzling".

Po zaśpiewaniu fragmentu piosenki Shinee „Dazzling Girl", przeszłam do piosenki numer cztery. – „Ole, Ole"... co? – powiedziałam i zaśmiałam się.

- Nie „co", tylko zgaduj. – odparł beztrosko Baekhyun, a ja próbowałam sobie coś przypomnieć. – Pięć sekund do końca.

- „Ole ole ole, Nie damy się, Nie damy się..." dalej nie wiem i nie potrafię, ale to jakaś piosenka bojowa z polskich stadionów w piłce nożnej, o ile się nie mylę. Wykonawcy nie znam.

- O, a to akurat zgadłaś tak, jak miałem to na rozpisce, dobrze. – pochwalił sunbae, a potem sięgnęłam po numer pięć. – Oo, fajne słowo, „moonlight". „Like a moonlight shadow", Mike Oldfield. – powiedziałam pierwsze, co przyszło do głowy. Następnie przyszła kolej na szóstkę. – „Ooh La La", Tinashe „No Dream" – zasugerowałam tytuł i przystąpiłam do śpiewania odpowiedniej zwrotki z danym słowem:

„Don't want no drama-ma-a

We pulled up in that Ooh la la

And backed out in that".

- Nieźle – pogratulował mi i z uwagą przyglądał się, jak męczę się nad kolejna, siódmą już pozycją. – „Cool"? Okej, sam chciałeś – ostrzegłam i zaśpiewałam piosenkę polskiej piosenkarki Margaret zatytułowaną „Cool Me Down". – Ósemka. „Knees". „I'm down on bended knee~", Boyz II Men... Racja?

- Ooo, ciekawe, ciekawe. Idź dalej. – pośpieszał mnie z nie wiadomego powodu. – Ciekawi mnie numer dziewiąty.

- „Soldier". Mhm, umm... - na moment doznałam zaćmy umysłowej. Może znałam, ale na to musiałabym mieć więcej czasu.

- Wytwórnia SM Town, wykonawca Taemin, piosenka „Soldier".

- A, idź! Nie miałeś innych skojarzeń?

    W odpowiedzi na mój mały pokaz niezadowolenia sunbae zaśmiał się, po czym siedział pochłonięty badaniem organoleptycznie batonika Maxi King. Jakie on ma skojarzenia... obieżyświat czy co?

- Nie widziałam tego, skąd w ogóle masz gwiazdki Milky Way albo tego kinderka?

- International food shipping.

- No już dobrze, dobrze. Nie szpanuj, że znasz angielski. – odgryzłam się, po czym w moje ręce trafiło się dziesiąte słowo „Carousel". – Meh, nic nie dzwoni z każdej strony.

- Na przykład Linkin Park z albumu „Hybrid Theory" z 2003? – podpowiedział.

- Nie znam, nie znam, nada! – zaczęłam machać rękami. – Mój mózg to nie spotify.

- Na spotify nie ma wszystkich piosenek. – odbił pałeczkę sunbae.

- Mniejsza, ale wiesz o co chodzi?

- Tak, wiem. – potwierdził i oblizał palec z kremu, który wyciekł mu z przekąski. – No co?

- No nic. Po prostu takiego ciebie nie znałam. – odpowiedziałam i podałam mu opakowanie nawilżanych chusteczek. – Jedenaście, Super Junior „Sorry, Sorry", bo słowo „sorry". – odgadłam i zaczęłam nucić. – Albo „Is it too late now to say sorry?", „Sorry" Justin Bieber. Albo „Baby I'm sorry... I'm not sorry" Demi Lovato..

- O, no proszę. Teraz nadrobiłaś, ale i tak liczy się tylko jako jeden punkt. Jeszcze trzy i będzie finito.

- Dwanaście „Smile". Infinite „Can You smile". Albo Timbaland i V Bozeman „Smile". Put a smile on Your face hater, Put a smile on your face hater...

- Byłoby dziwne, gdybyś Infinite nie znała.

- Ech, nie wiem. To moje skojarzenia, nie czepiaj się.

- Oczywiście, że tak i nie czepiam się. C'mon, jeszcze dwie kartki ze słowami.

- Apple, ale po polsku**? Wiem, że to to, ale ci nie przeczytam, bo za trudne. Ale ten...

- Bleep! – rozbrzmiał dźwięk towarzyszący upłynięciu wyznaczonego czasu.

- Sam byś zaśpiewał z głowy w innym języku, mhm, no ciekawe, że tylko nadal przy piosenkach, a nie...

- Ej, co ci? Za trudno się zrobiło? Bierz się za ostatni utwór i kończymy na dzisiaj. – wystawił w moją stronę język.

- „Loco", okie-dokie. To nawet pasuje. „Señor Loco" Elena.

- Śpiewaj.

- Byś chciał.

- Tracisz czas.

    Wzruszyłam niewzruszona ramionami i odtworzyłam zwrotkę ze słowem „loco", a konkretnie tą, gdzie jest też słowo „caliente", o ile dobrze pamiętałam tekst, oraz choreografię, którą ćwiczyłam, żeby nie było, że lipsync.

- Twój wynik to jedenaście, bo czterech nie zgadłaś, bo nie umiałaś. Całkiem przyzwoity wynik. No i znasz też choreografię, więc wysoka jedenastka.

- Ty! Sunbae... nie zapominasz się czasem? Co to było, co... sarkazm? – spytałam zaalarmowana jego zachowaniem, ale może niepotrzebnie.

- Nie, dongsaeng. Nie zapominam się. Było śmiesznie.

- No... okej? Tak, było. – przyznałam mu rację.

- Naprawdę sobie poradziłaś na wysokie noty, biorąc pod uwagę twoją transparentność międzyjęzykową. No i nadprogramowe piosenki i układy taneczne.

- Ty sprytny jesteś. Czemu tobie takiego czegoś nie proponowali?

- „Takiego czegoś"?

- Udział w tworzeniu scenariusza do „Nawiedzonych Melodii" albo uczestnictwo. Przecież... na to poszły pieniądze wytwórni... Jesteś obeznany w temacie.

- Cały czas próbuję się dowiedzieć, co było prawdziwym celem takiego a nie innego wyboru uczestników.

- Ty znowu o tym? Przestań, sunbae. Było minęło. Nie zamierzam się wrobić w to samo bagno po raz drugi. Nie nadaję się, nie jestem rozrywkową osobą... SM nic taką reklamą nie osiągnęło. Chyba, że o czymś nie wiem...

- Ależ osiągnęło, jednak BaeBae, czyli my, skutecznie im odmawiamy.

- Zajęliby się wszystkimi członkami w zespołach, a nie tylko tymi, którzy ostatnio przynoszą „bryłę złota".

- Kicham na to ich „zajmowanie się"! – prychnął pod nosem starszy doświadczeniem oraz wiekiem. – Nie obchodzi mnie, co ludzie gadają, ale sam fakt, że ja mam się tłumaczyć albo czuć źle przez jakieś idiotyczne pomysły sprawia, że mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę i zrobić tak jak zrobiła Bang Seo Hee: wyjechać i zaszyć się gdzieś w nieznane.

- Ej, ej. Skąd ten nagły kryzys? Co jest? – że ja byłam podatna na uwagi innych, to żadna nowość, natomiast zjawisko występujące u sunbae było nie do przewidzenia. Przecież nigdy nie wyrywał się przed szereg, a tu proszę. Nagle takie coś, bo... nie spełniłam oczekiwań w jakiejś muzycznej zabawie, która i tak, a nie udostępniona fanom?

- Nie, Ye Bi. Nie żaden kryzys. Odpoczynek raz czy dwa razy w roku należy do przyjemnych rzeczy i nie ma w tym nic złego. Miałem na myśli takie „zapadnięcie się pod ziemię"... oczywiście w celu zregenerowania sił. To oczywiście ostateczność i jestem tego świadomy.

- Zapaść się pod ziemię, tak? – zamyśliłam się, próbując znaleźć jakiś powód, dla którego sunbae znowu podał jakiś pomysł tak zupełnie znikąd. – Słuchaj, sunbae. Nie wiem jak ty, ale ja mam dość. Nieważne, czy coś się zrobiło dobrze, czy źle, to zawsze znajdą się tacy, którzy zrobią wszystko, by udowodnić czyjąś winę, a po swojej nawet nie mrugną powieką, by się przyznać. Jak zostało udowodnione, nawet na spontanicznym wyjeździe można spotkać byle jaką łajzę, która będzie winić cały świat o to, że jakaś panna z wyższych sfer dała kosza po tym, jak się dowiedziała, co taki jegomość wyczyniał na boku.

- No właśnie, Ye Bi. Co ten typ do ciebie miał w końcu? Rzeczywiście coś z Seo Hee?

- Jak słusznie stwierdziłeś: jakaś sprawa związana z Seo Hee. Ale niech myśli, że się mu upiekło... tylko, że jeśli dojdzie do kolejnej konfrontacji, to już mu raczej tak wesoło nie będzie.

- Kurczę, co tym dzieciakom teraz siedzi w głowach, żeby zastraszać wytwórnie i piosenkarzy.

- Chyba myślą, że pieniądze rosną na drzewach jak owoce... tylko zapominają, że nawet taki owoc ulega procesowi zepsucia.

- O, znam wiele takich przypadków.

- Mhm. A jak ma się to do twojego nagłego, negatywnego nastroju?

- Tak się zastanawiam odnośnie tej smarkuli Shim... czy ona jest do końca normalna tak jak deklaruje? Coś w ogóle wiadomo, skąd się urwała? To znaczy niby jest z Kanady, ale...

- „Ale nie osądza się ludzi przez pryzmat kart historii czy stereotypów odnośnie kraju."

- Racja, nie wszyscy pochodzący z Kanady ludzie to dziwacy lub krętacze. Są wyjątki od reguły.

- Właśnie! Wyjątki!

- Co w związku z tym... bo chyba nie bardzo rozumiem?

- A to, że w związku z wyjątkami trzeba czasem odpoczynku, aby do główki wpadły nowe pomysły, jak się z takimi obchodzić.

- Nie rozumiem.

- Też nie rozumiem, ale zanim pójdę do łóżeczka i zasnę jak mały, słodki niedźwiadek, idę dokończyć listę, zanim siły mi znikną. To był bardzo zacny plan, najpierw w te DIY, a potem te zabawy z piosenkami i ten wypad do KFC... Mmm!

- Możesz prościej?

- Ye Bi mówi dziękuję za atrakcje i za miło spędzony czas na tym spontanicznym wyjeździe. I oczywiście za niespodziewany napływ wsparcia w najmniej spodziewanym momencie.

- Wsparcia ode mnie się nie spodziewałaś? Przecież już o tym rozmawialiśmy i zdaje się, że parę godzin wstecz też. I tu wcale nie chodzi o to, że moja sytuacja uległa zmianie.

- Sunbae, nie umiesz się nie martwić, ale umiesz okazać lojalność i nie wtrącasz się, gdy jestem na spotkaniu z kimś innym.

- Czekaj, czekaj. Chodzi ci o, umm... tego sunbae z Infinite? Dalej uważa, że to ty go wplątałaś w udział w tym programie? Bo to... był on, tak?

    Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy omawiałam z Baekhyunem zachowanie „tego hyunga", ale nie potrafiłam. Może w ogóle nie wspominałam... tylko skąd indziej by się dowiedział?

- Da Ri-sshi się wymsknęło, jak mnie przesłuchiwała, ale to akurat nie problem. Pytanie powinno raczej być następujące: „Co zamierzasz uczynić w kwestii lidera Infinite?".

- Uch, „Da Ri się wymsknęło". – przedrzeźniałam go, gdyż za dużo takich spraw wynikło przez paplanie kuzynki. Chyba muszę odbyć z nią pogadankę.

- Posłuchaj, Ye Bi-sshi. Ja tego nikomu nie powiem ani nie przekażę w formie zgłoszenia... ale jeśli chcesz, to mogę mu wytłumaczyć.

- Wiem, że możesz i masz na to wielką ochotę, ale mam swój honor i dumę. I choć te dwie cechy są w dzisiejszych czasach zupełnie zbędne, to uważam, że obejdzie się bez wplątywania chociaż ciebie. Do tej sprawy, proszę, abyś również się nie wtrącał. Wysłucham twoich teorii, ale zgody na jakiekolwiek działania odmawiam. Powinnam się z nim rozmówić, na pana Younga podziałało. Dał mi więcej swobody. Jak widać można, tylko trzeba chcieć.

- Nie chciałem ci tego mówić, dongsaeng, ale myślałem trochę nad jego postępowaniem i tymi akcjami z postami na początku i tymi z teraz... Konsultowałem swoje przemyślenia z osobami obecnie zaangażowanymi. Wniosek jest taki, iż to może być coś o podłożu psychologicznym czy coś.

- Nie chcesz mi powiedzieć, że pytałeś się o tą sprawę Nam Woohyuna.

- Nie, nie odmówił mi rozmowy, chociaż był do tego wszystkiego inaczej nastawiony.

- Uch, co się stało? Skąd niby tak nagle zmiana zdania odnośnie wiadomego pana?

- Przez przypadek. Nakryłem Hyunę-sshi na mojej posesji i się wygadała.

- Co?

- Twierdziła, że się zgubiła... ale potem przyznała się, że przyszła sprawdzić sama.

- Sprawdzić... co?

- Czy między tobą a mną są koleżeńskie stosunki, a nie tak, jak na przykład podał portal HallyuMukbang.***

- To znaczy?

- Ogólnie rzecz biorąc, to chodzi o tą kampanie SM, co oboje odmówiliśmy. No... ale wytwórnia nie chciała dać za wygraną, a niektórzy zaczęli sami mieć wątpliwości.

- W jakim sensie? I dlaczego ja o tym nic a nic nie wiem?

- Spokojnie, to wszystko było zaplanowaną akcją, miałem ci powiedzieć, ale Brian-sshi raczej odradził, a sprawę przyćmiła sytuacja twojej liderki, a potem te plotki i tak wyciekły...

- Cholera, pytam się kiedy?!

- Co?

- No to, że proszę teraz mi wszystko ładnie i po kolei opowiedzieć tak, żebym się nie pogubiła. Chronologicznie najlepiej. Nie ruszę się z tego pomieszczenia, dopóki nie usłyszę.

- Ale właśnie po to ci nie mówiłem... żeby zgłosić to bezpośrednio do prawilnego managera CYS, to znaczy do Briana Younga.

- I zgłosiłeś?

- Oczywiście, że tak, bo niby na co miałem czekać? Jestem słowny, dongsaeng i nie wtrącam się w nie swoje sprawy... czego nie mogę powiedzieć o Kim Hyunie czy liderce CYS.

- Dzień, sunbae i godzina. Kiedy to się zaczęło, co ja wtedy robiłam?

- Który mamy rok, Ye Bi?

- Sunbae....

- Odpowiedz, proszę.

- 28 luty, 2021?

- Bardzo dobrze, czyli kontaktujesz. – sunbae niby potwierdził, lecz na jego twarzy zauważyć można było ogrom niepewności.

- Czemu przez to pytanie czuję się dziwnie, uch, nie lubię nadopiekuńczości. Może potrzebujesz lekcji w ramach przypomnienia?

- Nie, wybacz. Po prostu byłaś w kiepskiej kondycji i po prostu chciałem się upewnić, że rozpoznajesz dni tygodnia, i w ogóle.

- Wiesz dobrze sam, że bywały dni, kiedy nie pamiętałam, jak się nazywam, bo zwyczajnie byłam zbyt psychicznie i fizycznie wymęczona.

- Tak, pamiętam. Cały czas pamiętam, że nie lubisz, gdy inni okazują ci przesadną troskę. Ale czasem przechodzi taki moment, w którym trzeba sobie powiedzieć „dość".

- Ach, to jak stało się, że wyznaczeni z EXO wystawili do wiatru tego dzieciaka?

- To było tego dnia, gdy Suho hyung miał być na spotkaniu właśnie z Park Young Ok, ale się spóźnił, a gdy przyszedł, to dowiedział się, że został zabrany.

- Z tego, co mi wiadomo, to Junmyeon-sshi nie zawsze przychodził.

- Dogadał się z Kaiem, żeby za niego prowadził, a że Kai już wcześniej zaczął się udzielać, to dzieciak go znał. Tylko, że Kai zapomniał.

- Ponoć zajęcia z Junmyeonem były tylko jeden raz w roku.

- Od roku trwają. – poprawił mnie sunbae. Pytanie tylko, dlaczego Young Ok nie chciał opowiedzieć całego programu, ale całkiem możliwe, iż poczuł się zdezorientowany oraz był wówczas zmęczony, bo wyraźnie powiedział, że „Junmyeon hyung niekoniecznie zawsze". Czy możliwe było, iż mnie okłamał?

- Tylko że wiesz, ponoć Junmyeon-sshi był wówczas „zajęty"... Wiesz, kogo mam na myśli.

- Tak. Mówiłem ci już o tym? Dziwne...

- Nie, nie mówiłeś. Poznałam Park Young Ok osobiście, bo został do mnie przyprowadzony. To od niego wiem, jak został potraktowany przez Junmyeona.

- Ach, not to się upiekło.

- „Upiekło"? Rainbow Tea Entertainment to ponad dwie godziny od Seoulu.

- Uch, nie to miałem na myśli. Wiem, że miało być o Hyunie-sshi... bo to o niej chciałem pogadać. Jak to dziecko w ogóle do ciebie trafiło? Sam się doręczył? Bez sensu.

- Hyuna i L mi go dostarczyli z tym, że Hyuna „gdzieś się bardzo śpieszyła".

- Ach, teraz rozumiem, po co mnie dopytywała o sprawy z tobą i w ogóle.

- A ja nie do końca, więc jeśli byłbyś chętny na dokończenie, to byłabym wdzięczna.

- Zaskoczona?

- Nie, tylko rozczarowana. Co ona sobie wyobraża, że Kim Ye Bi potrzebuje adwokata? Rozumiem, że Da Ri... ale że Hyuna też... To mi się nie podoba.

- Na początku też mi się tak wydawało, że coś nie tak, ale tolerowałem to, ponieważ nie robiła nic głupiego tak jak Jenny, Zhan czy Yamari, a przynajmniej nie z premedytacją.

- Co to znaczy „nie z premedytacją"?

- A to, że na przykład Zhan Zhan z premedytacją robiła z siebie głupią i niekompetentną, bo lubiła, jak się nią zajmujesz. A Hyuna-sshi chyba z ciekawości.

- Bo tak było, ale wszyscy postawili krzyżyk nad Zhan Zhan. Jej ostatnie akcje sprawiły, że nie chciałam z nią gadać, bo ile można? Tłumaczyłam, ile trzeba, ale do niej nie docierało. Uparła się, że ją blokuje i nie daję wyrażać siebie... I to naprawdę niefajne, że sama prosiła o wsparcie przed Shim i Suho... a potem zaczęło jej przeszkadzać? Wiedziałam, na co się piszę, ale może się przeliczyłam ze swoimi umiejętnościami? Ale ona jeszcze bardziej.

- Z tego, co słyszałem, to trzeba wyznaczyć granice. Nie robiłaś tego?

- Ja ją blokowałam i tak uznało też kilka innych osób.

- Co za bzdura. Jak komuś na kimś zależy, to nie nakłada się nakładek na oczy i nie udaje, że wszystko dobrze. Chyba, że reputacja od lojalności i moralności ważniejsza.

- Dowiem się w końcu, czego od ciebie chciała Hyuna?

- Przeprowadzała wywiad środowiskowy odnośnie plotek na temat Bang Seo Hee. I ponoć jest w Can You Smile, i są aż trzy możliwości, która z dziewczyn to ta Bang... I ponoć to właśnie powód ataków Woollim na Infinite i próba, aby się odcięli.

- Mhm, i jak się do tego odniosłeś?

- Szczerze?

- Zawsze szczerze. – potwierdziłam.

- Pamiętasz moje słowa odnośnie modelki z JYP Entertainment?

- Coś tam... narzekałeś. I to sporo.

- Nie jestem pełnoprawnym fanem, więc w sumie nie jestem pewien, czy mogę posiadać opinię nawet dla własnego „ja" w ograniczonym formacie.

- Posiadać własne zdanie każdy może bez względu na posiadany tytuł czy status. Jednak gorzej z zabieraniem głosu w danej sprawie i na siłę robienie z siebie specjalisty, podczas gdy ma się zerowe pojęcie w danej kwestii.

- No właśnie. Osobiście uważam, że nie powinienem udzielać żadnych odpowiedzi w kwestii Seo Hee, gdyż mój pochopny osąd mógłby zaszkodzić, aczkolwiek dalej uważam, że gdybym miał okazję, to wylałbym kubeł z zimną wodą na łeb tego tak zwanego „ślimaka", żeby usłyszeć o motywach i poznać jej chora perspektywę.

- Seo Hee by się nie obraziła? – dopytywałam.

- Za zwykłe upomnienie lub publiczne upokorzenie każdemu byłoby niemiło, ale żeby kogoś ocenić, to najpierw trzeba się zastanowić nad swoimi błędami, a nie od razu brać się za puste krytykowanie. Tak więc akcja twojej liderki to dla mnie spora przesada. A co do Hyuny... chyba mogę przymknąć oko na jej szpiegowanie.

- Och!

- Ciężko mi tak naprawdę o tej sprawie mówić, zwłaszcza po tym, co opowiedziała mi Kim Hyuna... Czułbym się bardziej niż niezręcznie, gdyby okazało się, że taka Kluska Kim okazała się ślimakiem Bang...

- Fakt, zawsze jest szok i trudno z takiego czegoś wyjść.

- Tak, szok. Szok źle na mnie wpływa i wybudza we mnie agresję.

- Ale...

- Po prostu... coś ze mną jest nie tak, bo z jednej strony mam do niej żal, a z drugiej ta dziewczyna nie zasłużyła na dodatkowe problemy.

- Cóż, konstruktywna krytyka wprawia w ruch zardzewiałe komórki mózgowe. No i nie można zapomnieć, że ten „ślimak" nie jest księżniczką w wieży, a wiele osób z otoczenia Seo Hee ten fakt zbagatelizowało. I zaufaj mi, że nie ma nic gorszego, niż wkładanie Seo Hee do kategorii księżniczek i traktowanie jej jak głupiej i nieporadnej dziewczynki.

- Oj, nie. Jest odważna... i to bardzo. Ale... może to onieśmiela niektórych, a Seo Hee to źle odbiera?

- A to co nagle za teoria?

- Mówię całkiem poważnie. Poza tym takie „wojownicze dusze" są o wiele bardziej wrażliwe niż im się wydaje.

- Ojej, a to nowość. Naprawdę czy ostatnio po prostu czytałeś jakąś romantyczną manhwę? Od kiedy zacząłeś bawić się w specjalistę? Czy to może efekt zbyt częstego przebywania wśród osób z otoczenia tej całej Bang?

- Nie rozumiem powodu do zastosowania sarkazmu. Co jest w tym dziwnego, że uznaję dziewczyny, które nie są typem księżniczek czy visual i ci teraz o tym otwarcie mówię?

- A jak nie robi kariery to do garów, tak?

- Oczywiście, że nie! Uch, dlaczego nagle zeszło na taki temat?

- Cóż, sam stwierdziłeś, że Seo Hee onieśmiela.

- Powiem to tylko raz, więc proszę o uważne słuchanie. Nie chcę i nie będę poruszał tematu, który w naszym kraju nie ma pozytywnego odzwierciedlenia co do zdania kobiet. To, co ja myślę, zachowuję głównie dla siebie, ale skoro wypowiedziałem się o tym w kontekście Bang... to miałem na myśli to, co powiedziałem. Pewnie jej działania wprawiają w onieśmielenie, ale nie oznacza to, iż uważam, że wszystko robi nie tak. jak wspomniałem wcześniej, nie znam jej, a wyrabianie sobie opinii bez żadnego autentycznego faktu może bardziej zaszkodzić niż nieść pozytywne skutki. Nie mniej, nawet z negatywną opinią przy pewnych kwestiach, brałbym pod uwagę czas, miejsce oraz otoczenie. I to nie dlatego, że jej nie szanuję, ale nikt nie lubi być publicznie krytykowany... nawet jeśli w dobrej wierze.

- Ooo... Kim jesteś i co zrobiłeś z Byun Baekhyunem? – zapytałam szczerze zdziwiona postawą sunbae.

- Człowiek uczy się na błędach. – odparł. – Niektórym trochę dłużej schodzi i albo się ogarniają, albo pozostają takimi sierotkami do końca.

- No fajnie to wszystko brzmi, a co robić, jak ktoś bliski jest taką sierotką? Jak ty na przykład znosisz pms-y Sehuna albo Chanyeola?

- Jeśli pytasz o to tak poważnie... czy sam tego doświadczyłem? Odpowiem ci, że tak, więc rozumiem, na przykład twoje przeboje z liderką CYS czy z liderem EXO. Płeć nie ma znaczenia, więc tego nie bierz pod uwagę. Zależy od nastawienia tego kogoś. Czasem brakuje cierpliwości. Ale dużo pomaga dystans. Trzeba też szczerze porozmawiać. A nie mówiłem również dlatego, iż nie uznałem tej wizyty za powód do wzniesienia alarmu. Odniosłem jednak wrażenie, iż Hyuna-sshi sama należy do grona osób, które wierzą, że Kim Ye Bi to tak naprawdę Bang Seo Hee.

- To nie usprawiedliwia jej wcześniejszych ataków agresji względem liderki CYS. Ja Zhan Zhan nie atakowałam, nie atakuję i atakować nie będę, nieważne jakie kłamstwa są mi zarzucane.

- Cóż, może po prostu zaimponowałaś jej tym, że stawałaś w obronie sunbae Kim Sunggyu z Infinite, gdy liderka Wu zbytnio dawała ponieść się fantazji? Musisz mieć jakiś ważny powód, aby posuwać się do takich czynów. Ja w ogóle nie stawałem w obronie Kaia czy Junmyeona, chociaż są moimi kumplami.

- Powiedzmy, że mam niski licznik tolerancji dla osób, które nie szanują innych i traktują ich jako zamiennik, gdy nie mogą dostać to, czego chcą u osób, z którymi oficjalnie są. Coś w rodzaju żebrania o atencję, ale gdy ją dostają, to stwierdzają, że jednak nie tak i tak kierują znajomością, żeby wzbudzić w zatroskanej postaci uczucie współczucia. Taka to dziwna choroba: niby maniakalna nimfomania, ale z pociągiem i zanikiem do sytuacji z półki BDSM i tym podobnych.

- Ponoć bierze się takie coś przez jakąś traumę, której się doświadczyło, a u niektórych to tylko ciekawość. Och, tak. Teraz już mi się wszystko ułożyło.

- Ale że niby co takiego?

- Czyżbyś przez ten cały czas żyła bez świadomości tego, iż zdaję sobie sprawę, jak bardzo uprzykrzał ci się również szanowny pan lider Infinite?

- Coś tam próbowałeś podpytywać, rzeczywiście. Ech, myślisz, że rozważałam nad twoim zaangażowaniem? Przepraszam, ale nie zwróciłam uwagi, miałam poważniejsze problemy na głowie, niż to, że tak nagle zaczęło cię intrygować dziwne zachowanie Sunggyu hyunga.

- „Sunggyu hyung"?

- No ojej, bo jest jak hyung, okej?

- Hmm, chyba tylko ty i Bang używacie tych nazw na odwrót. Może to przykuło uwagę Hyuny-sshi oraz Sunggyu-sshi?

- Pojęcia nie mam, co im się porobiło, że wykazują zbytnią nadwrażliwość wobec 'Kluski Kim'. Nie wiedziałam, że za okazanie wsparcia można być tak potraktowanym.

     Baekhyuna sunbae dopadł histeryczny śmiech. Tak po prostu, ale to nie był pierwszy raz. Może nadmiar któregoś minerału, a może też niedobór spowodował, że śmiał się grubo ponad piętnaście minut? Tylko, co go tak rozśmieszyło?

- Haha, wybacz, wybacz. Po prostu to jest takie wiesz, wow!

- Jak to „wow"?

- Cichaj już, Klusko i choć raz posłuchaj Baekhyuna, a nie będziesz ciągle passive i aggressive. – sunbae Byun uciszył mnie, gdy już udało mu się opanować śmiech. – Podsumuję to tak: cieszę się, że udało mi się zostać twoim sojusznikiem, nieważne czy na dobre, czy na złe. Liczy się to, że masz moje wsparcie i choćby nie wiem co, to się tego nie wyprę.

- Co ci takiego Hyuna nagadała, że trzymałeś to spotkanie tak długo w sekrecie?

- Właściwie, droga Klusko, to nie był sekret. Powiedziałbym ci, ale nie dało się z tobą skontaktować, wiesz, nie chciałem przesadzić, ale tak jak ci zrobiłem przegląd telefonu, to upewniłem się w przekonaniu jeszcze bardziej.

- Jakim znowu przekonaniu? Czytałeś wiadomości?!

- Niczego nie czytałem, czyściłem ci tylko spam od fanów albo sasaengów. Miałaś też wiadomości wideo, chyba z dziesięć, od dzieci z TT, które stoją za tobą murem... no i od Jisoo, ale tej to nie kojarzę.

- Mówiłeś, że nie otwierałeś, to skąd znasz treść?

- Ukróciłem. Chodziło mi o tytuł. A jeśli chodzi o Jisoo, to wiem, co wysłała do ciebie, bo ja dostałem drugą część wiadomości. To miłe, że się o ciebie troszczy... Jest to jednak nieco niepokojące, a przynajmniej dla mnie. Albo ciebie zna, a ty jej nie pamiętasz? Ale że ja? Nie kojarzę jej.

- Raczej nie po to, żeby zadebiutować w SM. Naprawdę nie wiem, czego chce.

- Nie rozumiem twoich podejrzeń. Mogłabyś pokrótce wyjaśnić?

- Też nie rozumiem, ale to teraz trainee z wymiany i dołączy do trasy CYS jako backdancer. CYS będą w pełnym składzie, ech... a to oznacza potrójną kontrolę.

- Mhm, super. Czego ta wytwórnia nie wymyśliła, żeby się wybić? Czym jeszcze zaskoczy?

- Co jest, Ye Bi? Nie cieszysz się? Przypadek? A może właśnie odpowiedzialność?

- Dlaczego powtarzasz plotki? Oczywiście, że to jest dla mnie dziwne, że akurat ja z całego CYS jestem jej znana.

- Nie dostałaś wiadomości od pana Younga?

- Co? Kiedy?

- Wczoraj.

- Może mi umknęła, nie oddzwoniłam jeszcze do wszystkich.

- Och, czyli coś cię „zablokowało", rozumiem.

- Powiedzmy, że tak, ale częściowo już problem zażegnany. Nadal pozostaje wiele kwestii, które są priorytetem. Raczej nie wydaje mi się dobrym pomysłem zwracanie się do managera z pytaniami o niskiej wartości.

- Idź już spać, jutro dokończymy. To chyba za dużo informacji na raz.

- Mhm, chyba racja. – przytaknęłam, po czym skierowałam się ku drzwiom wyjściowym.

    Gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju, zajęłam się szukaniem komunikatu odnośnie trasy CYS. Okazało się, że wiadomość była, jednak trudno zauważalna wśród spamu, między innymi od „tego hyunga", do którego jeszcze nie dotarłam, bo wiadomość była z dzisiaj. Znowu nastąpił zanik pomysłów, ale z drugiej strony może dobrze się stało, że w końcu dowiedział się, jak czuje się Kluska? Możliwe, że ten mój wybuch nabrał też agresywnego wydźwięku, ale kiedy pokazuję pazurki, to idę na całość. Oberwało się Doyoungowi, Myungsoo, a nawet Hyunie czy Da Ri. Jak już człowiek traci w pewnym momencie cierpliwość, to niekoniecznie jest w stanie panować nad tym, co i do kogo mówi, choć wydaje mi się, że i tak dość długo znosiłam to, czym „uraczył" mnie Kim Sunggyu. Niestety, sam jest sobie winien, bo naprawdę nie pozostawił mi żadnego wyboru. Możliwe, że potoczyłoby się to wszystko inaczej, gdyby podarował sobie te wszystkie wiadomości lub komentarze. W którym dokładnie momencie ubzdurał sobie, że musi mnie zacząć kontrolować? Byłabym nawet skłonna zacząć z nim znajomość z czystą kartą, ale on albo nie chce, albo nie otrząsnął się jeszcze po innej traumie. Cóż, też miałam spore problemy z zaakceptowaniem tej informacji, ale zajęłam się ważniejszymi sprawami. Na dobrą sprawę też mogłabym obarczyć go winą, bo to nie ja polazłam tam, gdzie nie trzeba. Do tej pory nie wiem, czemu nie dołączył do konkursu cosplay, tylko wybrał łażenie po lesie. Nie pamiętałam, żeby ktokolwiek prócz Rena czy Doyounga znał moją ówczesną lokalizację, a tu się okazało, że kilka osób widziało, ale nie dość, że nie zgłosiło, to jeszcze przez lata nie próbowało się skontaktować. Problem hyunga był następujący: nie był nauczony funkcjonowania wśród osób, które tworzyły coś w rodzaju „zagrożenia". Cóż, nie jestem pamiętliwa i nie mam zamiaru mścić się na tych osobach. Było i minęło. Nie ma sensu do tego wracać i roztrząsać na nowo. Jeżeli „ten hyung" ma do mnie pretensje o to, że byłam świadkiem tego, że nie dość, że się zgubił, to jeszcze dał się porwać, a potem jakoś wyprowadziłam go z tego lasu, to robi sobie krzywdę, a nie mi. Nie okazał wsparcia, tylko zbagatelizował sygnały ostrzegawcze. Wcale mnie nie dziwiło, że „ten hyung" miał problem z opowiedzeniem o swoich stanach lękowych i nie powinien być zmuszany. Woohyun hyung niezbyt był pomocny w tej kwestii... myślę, że po powrocie do Seoulu przyda się spotkać z Dongwoo hyungiem, bo ja tak dłużej nie dam rady znosić humorków pana lidera. Dinowoo zasłużył, by dowiedzieć się, co takiego się wydarzyło, natomiast zdziwiona jestem postawą Woohyuna. Pomógł mi dojść do siebie, a nie może uspokoić nadszarpniętych dumy i nerwów „tego hyunga"? Chyba, że to uparty chomik nie daje sobie pomóc? Może dlatego jest taki rozjuszony i cięty na sugestie dotyczące zmian w traktowaniu Zhan?

    Szykowałam się do przejścia w sen, gdy usłyszałam wibracje wydawane przez telefon. Druga w nocy... komu się nudzi o tej porze?

Postanowiłam nie odbierać, jednak za siódmym razem nie wytrzymałam i chwyciłam za urządzenie.

- Yay, odebrałaś eonnie! Nareszcie udało się z tobą skontaktować!

- Kang Minhyuk-sshi, czy ty nie masz zegarka? – powitałam go neutralnie, choć za tak późne dzwonienie najchętniej bym go zablokowała.

- Przepraszam, wiem że to nieodpowiednie, ale też dopiero co się dowiedziałem. Wytwórnia nie może dłużej odkładać sesji, tak więc odbędzie się za trzy doby. Start o dziesiątej rano.

- Okej, postaram się wrócić. Przypomnij, co miało być? Eco-time?

- Eco-time oraz Spring Garden. Tak, z tobą. Zostało już potwierdzone przez Briana Younga, ale dzwonię, bo nie dawałaś oznak życia, eonnie.

- Okej, dziękuję za informacje, Minhyuk-sshi.

- Papa, eonnie. Miłego odpoczynku. Do zobaczenia za trzy dni.

* * *

    Gdy jest miło i przyjemnie na nieplanowanym wyjeździe, czasem pewne problemy stoją na najwyższym podium, zajmując miejsce obowiązkom, które w normalnych warunkach są przecież priorytetem. Do czego to doszło, żeby manager nie raczył zadzwonić i poinformować? Zapomniał? To do niego niepodobne.

    Gdy tylko się obudziłam oraz doprowadziłam do użyteczności, podjęłam próbę skontaktowania się z managerem Youngiem.

- Dzień dobry, panno Kim. Rozumiem, że z samopoczuciem już lepiej?

- Tak samo podłe jak parę dni temu, ale żyję.

- To dlaczego dzwonisz? Pamiętasz moje słowa, jak ostatnio rozmawialiśmy?

- Miałam nie dzwonić bez konkretnego powodu.

- Ja miałem nie dzwonić, Klusko, ty możesz o każdej porze.

- Och, aż tak ze mną źle? Nieważne. Dlaczego nie dostałam informacji o przywróceniu sesji z Kang Minhyukiem?

- Twoja sesja z Minhyukiem nigdy nie była zawieszona, jedynie działalność w zespole, z tego co mi wiadomo. Do tego należy dodać, iż doszło do tego w wyniku niesłusznych oskarżeń. Poza tym... informowałem. Dostałem potwierdzenie, wiem też, że miałaś delikatnie ujmując „drobne problemy" z telefonem.

- Mimo wszystko mógł pan przypomnieć. W ogóle... nie dzieje się dobrze w zespole.

- Tak. Mam nadzieje, że wytrzymasz jeszcze trochę. A co do przypominania...

- Pan wróci?

- Nigdy nie opuściłem zespołu, jeśli masz na myśli to, że wytwórnia sprezentowała wam nowy Staff. Wytwórnia prędzej czy później doigra się, a ty nie powinnaś poddawać mojej uczciwości pod test, panno Kim... a może powinienem zwrócić się do ciebie inaczej... panno Bang?

- Och, nie wiem, co powiedzieć. Czy będzie możliwe zobaczenie się z panem?

- Do dziś do dziewiątej wieczorem jestem w Seosan, potem jadę z powrotem do Seoulu.

- Pan? W Seosan? Super! A co pan tam porabia? Domek letniskowy pan ma?

- Sprawy biznesowe. I to bardzo interesujące, że już ci się humor poprawił, ale dobrze. Najwyraźniej wyjazdy z Byun Baekhyunem ci pomagają bardziej niż powrót do tych sierotek z CYS. Popracujemy nad twoją koncentracją i myślę, że powrót do pełnej funkcjonalności jest możliwy. Rozumiem twoją frustrację i nie jestem ani trochę zły za ten niekoniecznie miły ton, jakim mnie teraz raczysz.

- Skąd pan wie, że wyjechałam... na dodatek z Byun Baekhyunem?

- Sekretów nie zdradzam, ale jeśli mógłbym coś doradzić: nie mów i nie ubieraj nic, co kojarzy się z Seo Hee. Wbrew pozorom ludzie słyszą, przypatrują się... i tak im się bierze, że Kim Ye Bi, to tak naprawdę młodsza Bang.

- Co... jak...

- Cieszę się, że się skontaktowałaś, jednak za pięć minut muszę dotrzeć na spotkanie, które i tak odkładałem. A co do propozycji, to owszem, mogę chcieć i mieć chęć ciebie zobaczyć.

    Po słowach pana Younga miałam pewność, że nie bez powodu przeszłam na odpoczynek. Mogło tak być, iż popsuła mi się koncentracja i to znacznie wcześniej, niż na tym wyjeździe. Ech, to chyba oznaki nadchodzącej starości, co prawda wolnymi krokami, ale mimo wszystko – powinnam mieć się na baczności. Ewentualnie przytłoczyły mnie informacje, które wyciekły. Im Yu Ra jeszcze mnie popamięta. Jenny też nie puszczę tego płazem. Natomiast co do Zhan, to nadal się zastanawiam. Miałam do wyboru albo spotkanie z managerem Youngiem, albo przedłużenie wyprawy i rozbicie atrakcji na kiedy indziej, ponieważ nie było gwarancji na to, iż uda się spotkać po powrocie do stolicy. Tak czy siak pozostawało sześć godzin jazdy, a to nie było mało. Do tego musiałam upewnić się, czy sunbae nie będzie miał nic przeciwko nadprogramowym odwiedzinom nawet w trakcie tego spontanicznego wyjazdu. No ale najpierw obowiązki, potem przyjemności.

Z torby wyjęłam teczkę z dokumentacją, którą miałam się zająć przez te wolne, ale porównałam sobie z notatkami otwieranymi za pomocą aplikacji do plików typu pdf. To nie tak, że odkąd przejęła zespół Im Yu Ra, to pan Young nie utrzymywał z CYS kontaktu. Sprawował pieczę nad indywidualnymi projektami dziewczyn – nie tylko moimi. A z informacji przekazanych mi przez sunbae, to pan Young był tym, który poinformował go, że skończyłam mój „inny plan" wcześniej. Co się ze mną działo, iż nie pamiętałam dnia czy godziny, a co dopiero tego, iż manager cały czas monitorował mój rozkład. Dlaczego nie pamiętałam, w jaki sposób dotarły do niego informacje o moim udzielaniu się w S.K.R.I.T.-cie lub w knajpce „u pana dziadka"? Nie mógł wiedzieć ode mnie...

Nie pamiętałam do końca, dlaczego miałam zająć się przeglądaniem planu trasy Infinite, dlatego wykonałam połączenie do osoby, od której go otrzymałam.

- Hej, Ye Bi. Da Ri tymczasowo niedostępna. – telefon odebrał Min Ki, jednak nie odczuwałam z tego powodu objawów niepokoju.

- Och, okej.

- To bardzo pilne czy możesz mi przekazać?

- To jest pilne, ale nie sądzę, aby nie było okej, aby nie móc zapytać ciebie.

- Jeżeli będę miał pojęcie w sprawie, w której dzwonisz, to na pewno podzielę się informacjami.

- Dostałam od Da Ri kopię planu trasy Infinite...

- A tak. Tuż przed koncertem? Powinna cię poinformować twoja liderka... A nie, czekaj, wróć. Jedziesz jako suport, a jak się sprawdzisz, to wracasz z zawieszenia albo jakoś tak. Pan Young też się pod tym podpisał.

- Problem w tym, że na dokumentach widnieje data od dziesiątego do dwunastego stycznia... a mamy luty.

- Nie mamy ani stycznia, ani lutego. Obudź się, Ye Bi.

- Poważnie?

- Hmm, tak. I słyszałem, że parę dni temu RiRi przyszła cię odwiedzić i również wspominała o zbliżających się szesnastych urodzinach Seol. Naprawdę nie pamiętasz? Ale... nie faszerowałaś się znowu tymi tabletkami pseudo-ziołowymi?

- Niczego nie brałam, a już na pewno nie to paskudne świństwo. Nie mam problemów z głową, jak SM mi ciągle wmawia! Piję tą herbatę z cynamonem, na która dostałam receptę w Kanadzie.

- Bardzo dobrze, nie daj się.

- Obawiam się jednak, że dopadły mnie problemy z koncentracją... i stad te luki w pamięci. Albo to coś innego niepokojącego się ze mną dzieje.

- Cóż, myślę że to w wyniku szoku, może ci niedługo minie, natomiast jeśli już RiRi posłała cię z Baekhyunem... to korzystaj, ile wlezie.

- Ona mnie posłała? Ponoć Byun sunbae to zainicjował.

- Owszem, pomysł był jego... ale RiRi jest twoją rodziną i twoją kuzynką... i to ona za ciebie odpowiada. Ech, dobra. To nie na telefon, ale oszczędźmy sobie na dziś pytań.

- Jasne, rozumiem.

- Najchętniej to kazałbym ci wracać albo sam bym cię przywiózł, ale nie będę ci przeszkadzał. Aczkolwiek wiedz, że rozmowa cię nie ominie.

- Rozmowa?

- Tego cyrku z Kim Ye Bi, co odwalasz... nie wierzę, że Junhong cię od tego nie odwiódł.

- Ślimak Bang ma za twardą skorupkę i mało czego się boi.

- Och, racja. Nie ma takiego drugiego. – potwierdził Ren. – Nie wiem, jak inni, ale to jest to, czego najbardziej nie rozumiem. Po co ta szopka z odgrywaniem Kim Ye Bi z tej manhwy? Tylko to chciałbym wiedzieć. Z tobą nigdy nic nie wiadomo, ale nie wierzę, że chciałaś się przez to przypodobać wiadomo-komu.

- Co się przypodobać? Komu? Ta jego trauma trwa o wiele za długo, jeśli chodzi ci o tamto zdarzenie. Po co miałabym chcieć go dręczyć zniżając się do tak niskiego poziomu. Jak sam pewnie zauważyłeś, nie widzi różnicy. On chyba tak już ma, że lubi sobie zmienić klimat od czasu do czasu.

- Później się będziesz tłumaczyć. Póki co będę milczał jak grób.

- Jasne, chętnie, dzięki.

- Kiedy zamierzasz powiedzieć któremuś z Infinite? To już chyba pora, prawda?

- Dongwoo wie.

- A, jasne. Rzuciłaś się na szeroką wodę.

- Nie bardziej niż wcześniej, ale nieważne. Przy okazji... kojarzysz Kim Jisoo?

- Trainee w wytwórni Zelo i zostanie waszą backdancerką. Tak słyszałem.

- Tak, ale chodzi o to, że... mam wrażenie, że ona zna mnie nie tylko z Kanady, a poza tym wie o manhwa camp. Nie wydaje ci się dziwne, że tak nagle sobie przypomniała, jak wyciekły plotki o Jin Ae i ta afera, że niby dręczę Zhan?

- A tak, nie podoba mi się, co ta Wu wyrabia, a potem zgrywa ofiarę... ale Da Ri też się wtrąca na potęgę, a tego nie da się zwalczyć. Mogę ci natomiast dać dobrą radę.

- Daj, nie będę zajmować się sprawami na własną rękę, bo to nie odnosi skutku.

- I wiedząc to nadal nie...

- Staram się informować wszystkich w miarę możliwości, ale czuję się zniechęcona.

- Było się przyznać od razu, jak nie jemu, to chociaż innym.

- Uch, Ren...

- Proste pytanie: „Dlaczego"?

- Bo nie lubię, jak mi się na siłę pomaga. Nie lubię mieć długów.

- „Na siłę"? tylko dlatego, że otacza cię wianuszek chłopaków i stawali za tobą murem... dla ciebie to problem?

- Nie rozumiałeś i nadal nie rozumiesz.

- Nie, to ty nie rozumiesz. Nie każdy uważa cię za kopię Jinnie, nie każdy uważa, że geny rodziny Bang są pechowe i nie każdy ma cię za panseksualną dzikuskę, która obrała sobie za cel uniezależnić się od płci przeciwnej na każdej możliwej płaszczyźnie.

   Nie spodziewałam się takiej reakcji, nie mówiąc już o tym, że Renowi jako jedynemu udało się znaleźć powód „szopki", jak on to nazwał. Cóż, Doyoung i Da Ri uznali to za egoistyczne i samolubne, pomimo dobrych intencji. Dongwoo hyung czuł rozczarowanie, ale nie odważył się mnie oceniać, chociaż miał do tego prawo. Co do Rena, to nie wiedziałam, czego mam się spodziewać.

- Ty żyjesz czy zasnęłaś z telefonem w ręce? – odezwał się ponownie Ren.

- Próbuję ocknąć się z szoku.

- Którego szoku? Przecież ci się nie oberwało.

- To też...

- Załatwmy to w cywilizowany sposób, jak dawniej.

- To znaczy?

- To znaczy, że chcę cię widzieć z powrotem w CYS, Kim Ye Bi. Nie ma sensu chować i ukrywać się przed idiotami, zwłaszcza że dużo osób stanęłoby po twojej stronie.

- Mhm, jak zawsze pewny.

- Jasna sprawa, sami wkopali się we własny dołek.

- Nie rozumiem.

- Ej, nie marudź. Mam swoje wtyki, zaufaj.

- Aż się boję zapytać.

- Wyjaśnię ci przy najbliższym spotkaniu, a co do wyjazdu: to zasługa pana Younga, więc żaden nie powinien się burzyć.

- Nic nie wiedziałam... napisaliby.

- Nie, nie napisaliby, bo to było ustalone przed tym cyrkiem z zawieszeniem.

- Taa... już widzę entuzjazm Kim Sunggyu.

- Skoncentruj się. Nic nie mają do gadania w tej kwestii. Koniec i kropka. To, że zapomniał nie oznacza, że ty masz rezygnować. Nie po to wasz manager zajmował się tą kwestą, żebyś się kajała za każdym razem, jak koleżanki coś odwalą.

- No, okej? A skąd masz informacje?

- Tajemnic zawodowych nie zdradzam.

- Hmm...

- Jeżeli mogę cię jakoś pocieszyć, to wiedz, iż same domysły nie były wystarczające. Można powiedzieć, że „lampka zaświeciła się" jakiś czas temu.

- Kiedy dokładnie?

- Wtedy, jak robiłem cię na jednorożca. A potem, jak...

- Po czym?

- Cicho już, pogadaliśmy, ale to nie znaczy, że się nie gniewam albo że koniecznie teraz mam czas wysłuchiwać historii dłuższej niż rzeka Han.

- Ja... właściwie to chciałam też zapytać, jak radzi sobie Seol, ale skoro jest na zajęciach u Taemina, to pewnie wyśmienicie.

- Bujda na resorach. Jest u Jiyeon, a do Taemina łazi na plotki i wyciąga od niego historie na twój temat.

- Poważnie? Nie dorabia sobie w R.T.E?

- Tak, poważnie. Co do Taemina, to rzeczywiście daje lekcje, ale nie w grupie, gdzie jest Seol Ah.

- I Da Ri jej pozwala?

- Ponoć nie. Mała się wycwaniła i wymykała czasem Jiyeon, bo ją omotała. Jiyeon ma za dobre serce.

- To weź ją jakoś przystopuj, jeśli możesz? Było mi bardzo niezręcznie, jak mnie zaczęła miziać i kiziać przed wiadomo-kim. Nie wiadomo, co Taemin jej nagadał... Lub czy rzeczywiście to zrobił.

- Tak, racja. Już się tym zająłem. W ogóle to chciałem dać jej szansę i pozwolić jej pójść w kpop tak jak chce... ale mam obawy, bo w składzie oceniającym w R.T.E. będzie między innymi Taemin. Może przekonał Doyounga i Da Ri... ale ja mam swoją teorię.

- Cóż, lepszy on niż jakiś nieodpowiedzialny gbur.

- Ktoś bardziej nieodpowiedzialny niż Lee? Racja, w sumie bałbym się dać w opiekę Jonginowi, jeśli wiesz, co mam na myśli.

- A do wytwórni Da Ri, którą oddała Junhongowi?

- Weź ją puść gdzieś samą: płacz i zagubienie. Poza tym Seol Ah go nie zna.

- No ale nie może być tak, że uspokaja się tylko, jak spotka jakąś bliską osobą z k-industry. Chodzi na terapię do Woohyuna i tego drugiego uch... nazywał się Yang, tak?

- Bo ty myślisz, że to takie proste z Seol?

- Oczywiście, że nie. Wiem, że Seol Ah jest trochę problematyczna...no dobrze, nawet bardzo problematyczna, jednak to nie znaczy, iż ma zaraz mieć armię k-popowych idoli na jej zawołanie. Bootcamp pomaga i nie jest jakiś szczególnie drogi.

- Bootcamp i Seol Ah?

- No tak, tylko to musi być ktoś, kto nie da sobie wejść na głowę. Może ktoś, kogo nie zna, ale kto nie będzie dawał się jej przy tym rozpraszać?

- Sama widzisz, że nie jest łatwo dobrać do Seol osobę, której by nie wystraszyła na samym wstępie swoimi tekstami czy zachowaniem.

- Dobra, nie mam więcej pytań.

- Ja mam, ale tyle co usłyszałem, to mi starczy. No i nie chcę cię oceniać nie mając zielonego pojęcia o sprawie...

- Dziękuję. Nie myślałam, że tak wyjdzie.

- Dobra, bez odbioru. – Ren uciął rozmowę i zakończył połączenie trwające jakieś dziesięć minut.

    Pomimo iż udzielił mi skromnej jak na niego reprymendy, nie oczekiwałam taryfy ulgowej. Liczyłam się z jej brakiem od samego początku, a mimo to Dongwoo hyung czy Ren okazali zrozumienie... choć jeśli chodzi o Rena, to pewnie nie omieszka wypomnieć mi wyjazdu z Byunem czy wracania całkowicie na pieszo do mieszkania z różnych przeciwnych stron Seoulu. Chociaż... takie powstrzymywanie się nie było w jego stylu. Nawet trochę zarobiłam od pana Younga, a postawa Rena zaskoczyła mnie. Właściwie teraz moim priorytetem było wyjaśnić pewne sprawy dla pana managera; wszelkie nieporozumienia z „tym hyungiem" straciły swą wysoką pozycję.

    Przeznaczyłam chwilę czasu na ogarnięcie pomieszczenia, a wszystkie rzeczy znalazły się z powrotem w torbie – zwłaszcza dokumenty, Dobrze, że nie przyszło mi na myśl sprawdzenie autentyczności, gdy nadarzyła się ku temu okazja. Może pamiętałam, a może nie... w każdym razie minęło kilkanaście godzin, co było wystarczające na to, aby zapomnieć i ochłonąć. Łatwo powiedzieć, lecz trudniej wykonać. Nie mam nerwów ze stali i podejrzewam, że Ye Bi z manhwy również nie wiedziałaby, co ma dalej czynić, aby otrząsnąć się z blokady. Pomimo tego, iż miałam kalendarz i godzinę w telefonie, to jakimś cudem mój mózg pomylił się aż o dwa miesiące w przód... Zaczęłam coś brać i nie pamiętam, że to robię?

* * *

    W międzyczasie otrzymałam trzy wiadomości z zastrzeżonego numeru, a w dodatku skądś z zagranicy, jednak po ich przeczytaniu zalała mnie ogromna fala złości. Nigdy nigdzie nie publikowałam swoich danych kontaktowych, a już na pewno nie numeru konta bankowego, z którego i tak zrezygnowałam. Chwilowo nie posiadałam konta, ale nie było to w tej chwili najważniejsze. Dla mnie nic nie kręciło się wokół pieniędzy. A tutaj otrzymałam skan jakiegoś pisma, z wezwaniem do uregulowania jakiegoś rachunku w wysokości półtora miliona w walucie zagranicznej. Nie odbierałam scamu, blokowałam podejrzane numery... Nie mogłam tego zignorować, choć bardzo chciałam, ale musiałam dowiedzieć się, komu w życiu się nudzi do tego stopnia, że postanowił mnie nękać. Czyżby znowu młodszy Lee? Tak bardzo chce kłopotów?

    Minęła godzina, w trakcie której dowiedziałam się niepokojących rzeczy, z drugiej strony, jeśli „ktoś" tak bardzo życzył sobie uwagi, to dobra robota – nie zamierzam zamieść pod dywan i czekać, aż sprawa ucichnie. To oczywiste, że priorytetem było wygospodarowanie czasu na zajęcie się pewnymi uciążliwymi sprawami. Wyjazd z sunbae Byunem miał na celu wspomóc ten proces, a nie go przyćmić. Maraton zabaw związanych ze śpiewaniem spełnił swoje oczekiwania, a przynajmniej na poziomie koleżeńskiego wsparcia, którego nie mogę zanegować, gdyż postąpiłabym nie fair. Decyzja o tym, czy jest szansa zahaczenia o Seosan nie należała do mnie, tylko do organizatora wyprawy. Spontaniczne działania Byun Baekhyuna nie zawsze kończyły się pozytywnie, jednak co by o nim nie powiedzieć, to przejście w „stan alarmowy" tak zupełnie z siebie, a nie wtedy, gdy ktoś go w to zaangażował, miał perfekcyjnie opanowane. A przynajmniej ja tak uważałam, gdyż nie udało mi się poznać jego gorszej strony. Nie twierdziłam, że nie miał wad, bo je miał. Miałam okazję być świadkiem gorszych i naprawdę podłych dni, które również Baekhyuna nie omijały. W końcu wszyscy byliśmy ludźmi. A jeśli chodzi o pomyłki, to najważniejsze, by umieć wyciągnąć wnioski, bo tę sztukę nie wszyscy opanowali... Nie próbowałam i nie próbuję go idealizować. Nie idealizuję nikogo, nawet jeśli zachowuje się jak na wiecznym pmsie czy gdy ktoś wywiera na nim presję – bez względu na to, jak bliskie lub dalekie stosunki mnie łączą z daną osobą. Co by jednak nie powiedzieć, mój szacunek do „tego hyung" nie zniknął, chociaż może się tak wszystkim wokół wydawać. Nikt mu nie bronił być sfrustrowanym i czuć dyskomfort – jeszcze większy, niż gdy Woohyun zaproponował tą grupową terapię. Jednak są pewne granice. Przecież to nie tak, że musiał ze mną spędzać czas, nikt mu nie kazał również „drażnić mnie dla zabawy", jednak z wiecznym roszczeniem pretensji za wydarzenie na manhwa camp w ogóle się nie godzę. Fakt, byłam młodsza, ale nie wymagałam opieki czy uwagi, natomiast Jin Ae czuła z tego powodu niedosyt. Wydawało mi się, że każdy postąpiłby tak samo w kwestii podjęcia kroków wykazania wsparcia zdezorientowanej osobie. Trzeba było nie odłączać się od grupy i nie iść w ślad za jakąś małolatą! Pojęcia nie mam, co kierowało wówczas „tym hyungiem". Nie sądzę, że narzekał na brak zajęć, bo Woollim zapewniało trainees konkretny plan, no i jeszcze przygotowania do debiutu... Mogłabym zastanawiać się latami, a i tak jak odpowiedzi nie było, tak i nie będzie. Niestety sprawę mógł komplikować fakt, że przez to, że Yu Ra i Jenny połączyły siły, wybawiły niewygodną dla sprawy postać, a że teraz Woohyun zaangażował się w wydarzenie na manhwa camp sprzed kilkunastu lat, mógł tylko zaszkodzić. Fakt, że dzięki zasłyszanym tu i ówdzie strzępkom wiadomości udało mi się dojść do tego, do czego doszło... tylko po co było przypominać o tym dla Kim Sunggyu? Niech no ja się dowiem, jak i kto się do tych informacji „dokopał".

* * *

(Jenny)

    Zaledwie godzinę wcześniej cały skład CYS został poinformowany o wyjeździe o charakterze promocyjnym. Nie miałam nic przeciwko, poza jednym, drobnym faktem: wyjazdu nie było w naszym rozkładzie zajęć. Z racji tego, iż za parę tygodni miałyśmy jechać w trasę, a w międzyczasie zajmowałyśmy się indywidualnie albo sesjami lub innymi obowiązkami, ta nagła wiadomość w małym stopniu popsuła mi plany. Jak już jaśnie-szanowny znalazł czas, aby się spotkać o siódmej wieczorem, to musiałam odwołać. Nie doświadczałam większych problemów z Jonginem, za to odwrotnie było z Taeminem. Od dłuższego czasu nie kontaktował się, a w wytwórni przecież był! Unikał również Jongina, co w sumie również było dziwne, bo od lat byli dobrymi przyjaciółmi. Zrobił się dziwny. Nie zjawił się również na sesjach, chociaż nie miał problemu, gdy fanki prosiły o fotki w galerii czy na ulicy lub parku. Dziewczyny albo wiedziały i nic nie mówiły, albo tak samo jak ja nie orientowały się w temacie. Istniała nadzieja, że Chanyeol się orientował, ale z nim było podobnie, a pozostałych generalnie lubiłam, ale nie kumplowałam się na tyle, by żebrać o plotki. Chociaż ponoć ktoś doniósł, że to ja uprzykrzam innym życie, ale nie chodziłam pytać, bo wiem, co za gnida była do tego zdolna i jak tylko zjawi się w dormie czy w wytwórni, to chyba urządzę jej Fame MMA**** - takie z prawdziwego zdarzenia. Nie ma wstydu, żadnego! Nie sądziłam, że może taka być... ma szczęście, że SM jeszcze jej nie wyrzuciło, bo w pełni zasłużyła!

    Kluska Kim i to jej zgrywanie ofiary było żałosne. Próbowałam się z nią dogadać, ale to taki zadufany w sobie człowiek, że szkoda tracić czas oraz energię. Jeszcze przez nią jestem teraz skłócona z liderką... ale chciała wojny, to ją dostała! Szkoda mi tylko, bo zostałam zmuszona uciec się do proszenia o pomoc Yu Rę-sshi, a gdyby ta dzika Kim współpracowała, nie musiałabym uciekać się do ostatecznych kroków. Naraziłam się przez to liderow Infinite... zaś wcześniej naraził mi się sam, a potem jeszcze ten nieporadny Myungsoo. Uwzięli się na mnie, bo według nich znęcałam się nad starszą, a to właśnie było na odwrót! Musiałam się jakoś bronić. Niestety Kim jest głupsza niż konstytucja przewiduje... Nie każdy dostaje się do wytwórni przez powiązania oraz pewne specyficzne układy. Zakręciła w głowie sunbae z Shinee i Inffinite... dobrze, że sunbae z EXO nie okazali się uległymi kluchami. Cóż, byliby wszyscy, póki sunbae Byun Baekhyun nie strzelił sobie w kolano zostając marginalną postacią w wytwórni SM. Dziwiło mnie jednak to, że wepchał się w relację z jakimś dziwadłem, nie wiadomo skąd właściwie. Żeby zabawiać się Yamari, trzeba nie mieć mózgu. Fakt, zrobiła się ostatnio irytująca i wrażliwa, ale przynajmniej można z nią było porozmawiać, nie to co z tą dwulicową rozpustnicą Kim. Mam nadzieję, że ani Taemin, ani Jongin nie dadzą się jej tak omamić jak uczynił to Baekhyun. Przecież sam jej początkowo urządzał trening z dyscypliny. Kiedy i jak dał jej zgodę na zrobienie mu prania mózgu? Liderce też się oberwało – całkiem niepotrzebnie! To ta mała, wredna i niewyżyta wpychała się do każdego! Ach, no i jeszcze uczepiła się Sehuna, choć wszyscy w SM wiedzieli, że on i Irene mają się ku sobie. Kogo następnym razem obierze za cel? Jeszcze niby są Domi i Hwannie, jednak nie da się przewidzieć, co tej wariatce Kim strzeli do łba. Co ona sobie myśli, że jak ma poparcie z innej wytwórni, to może urządzać zamieszanie w najlepszej wytwórni w kraju? Kim ona jest, że zawsze się jej upiecze, zawsze bez wyjątku. Nawet pan Im traktował ją ostatnio ulgowo, no ale na szczęście dostałyśmy nową managerkę i ta jest najlepsza!

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

* wątek z postacią pana Wu wprowadzony zanim wybuchł skandal, w który się uwikłał w RL

** owa polska piosenka to „Forteca - Czerwone jabłuszko"

*** nazwa portalu plotkarskiego fikcyjna

**** programrozrywkowy z polskiego podwórka typu freak-show fight

- - - - - - -

Po około roku przerwy wstawiam kolejny rozdział. Świat oszalał, niekończące się dramy... anyway, rozdział jest, a opowiadanie będzie kontynuowane.  

najbardziej to awe, bo Infinite już nie razem (Woollim T_T), ale na zawsze w serduszku, tak więc wszyscy (wraz z Hoyą i Myungsoo) u mnie zostają. Ktoś tu jeszcze został i czekał na comeback Infinite? (choćby i w fanfiku) 

P.S. Pojawienie się pewnego pana od reklam i znanego z "The Rap of China" pojawiło się w draftach do tego ff, w ramach wątku pobocznego, jakkolwiek wszystko może się jeszcze zmienić (bynajmniej nie z powodu tego, co wyczynił w rl). 

-SongJiji 




Continue Reading

You'll Also Like

6.6K 622 22
Popuparny i przebojowy chlopak aspirujący na zostanie aktorem grajacym w filmach akcji. Przecież może wszystko z pieniędzmi i wpływowych rodzicami. Ż...
9.9K 768 38
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
13.7K 1K 34
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
17.2K 3K 19
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...