Powietrze to nie tylko tlen [...

By Pisarka_z_marzeniami

44K 1.1K 224

Wydawać by się mogło, że historia o nieśmiałej dziewczynie dołączającej do nowej klasy i chłopaku z przeszłoś... More

Prolog
1 - Wstęp
2 - Głupia, naiwna. Winna.
3 - Ktoś stały
4 - "Zmiany, [...] ale czy na lepsze?"
5 - "Taaak, to będzie ciekawy wieczór... "
6 - "Już nic nas nie łączy"
7 - "Wszystko robiłaś z własnej woli"
8 - "Żyłam będąc martwą"
9 - "Cholera, mielibyśmy ładne dzieci"
10 - "Powinni dołączyć do ciebie instrukcję obsługi"
11-"Wiesz kogo on jest przyjacielem?"
12 - "Wchodzisz w to...?"
13 - "J-ja, pierdole, musimy pogadać..."
14 - "Nie chcę, żebyś tak mnie postrzegał"
15- Powrót do żywych
16-"Czułam, że umieram"
17-"[...] stracił coś, co wydłużało się na zawołanie. Ja bym to przemyślał"
18-"Kłopoty w raju?"
19-"Skarbie zaprosił cię tylko dlatego, że ja mu odmówiłam."
20-"To wszystko było chwilowym zapomnieniem. "
21-"Był nieprzytomny przez dwa tygodnie"
22-"Mogłabym cię przytulić?"
23-"ona to wszystko przeżywała sama"
Epilog

24-"Koniec?"

1.2K 23 5
By Pisarka_z_marzeniami

Maszyny zaczęły piszczeć, a linia na ekranie, będąca dotychczas falista i schematyczna, stawała się prosta. Panika, która wstąpiła w mój umysł zaczęła rozprzestrzeniać się po moim ciele. Czułem drżące ręce, przyspieszony oddech i kołaczące w klatce piersiowej serce.

Czy ja również umieram?

Czy ona umiera?

Nie potrafiłem dopuścić do siebie myśli, że Sadie mogłoby zabraknąć, kiedy dopiero co znowu pojawiła się w moim życiu. Patrząc wstecz widziałem ją w każdym wspomnieniu, które miało znaczenie. Ciężko było uwierzyć, że zmarnowaliśmy tyle czasu na dziecinne przepychanki i kłótnie. Wiedziałem, że leżała w tym także moja wina, bo bałem się wyznać jej swoje uczucia. Dlatego też zaproponowałem ten cholerny zakład, żeby mieć wymówkę co do swoich uczuć. Chciałem, żeby to ona pierwsza powiedziała, że mnie kocha, a przede wszystkich chciałem mieć pewność, że odwzajemni moje uczucie. Nigdy nie sądziłem, że będę w stanie kogoś pokochać. Na pewno tą osobą nie miała być Sadie Grant - moja odwieczna rywalka, która zawsze chętnie podnosiła rękawice i stawała do boju. To w niej uwielbiałem, już pierwszego dnia, kiedy znowu ją zobaczyłem, wszystkie uczucia wróciły ze zdwojoną siłą. Lubiłem ją od zawsze, jeszcze kiedy jako dziewczynka nosiła różowe sukienki, a potem jako nastolatka zaczęła chodzić w bluzach i dżinsach. Uwielbiałem to, że wymyka się ze swojego domu, żeby przyjść do mnie i żebyśmy razem ruszyli po nowe przygody. Razem, zawsze razem. Sadie i Nate. Jednak jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że moje uczucia do dziewczynki z sąsiedztwa przerodzą się w obecny stan. Nie mogłem przewidzieć, że się w niej zakocham. Chciałem to powstrzymać, próbowałem wielu sposób, czasem tak kretyńskich, że miałem ochotę sam zdzielić się pięścią w twarz. Wszystko żeby tylko zapomnieć o jej istnieniu. Żeby móc spokojnie zasnąć nie myśleć o jej uśmiechu, o tym, jak zagadać do niej jutro, pojutrze i każdego następnego dnia...

Kochanie Sadie nigdy nie było trudne, razem z każdym wdechem rosła moja miłość do niej. Ale ciągle sam byłem za słaby, żeby jej o tym powiedzieć, więc rozpoczynałem kolejne gierki. Przepychanki, kłótnie, zakład, wszystko, żeby tylko zwrócić jej uwagę, żeby na mnie spojrzała, odpowiedziała, uśmiechnęła się w moją stronę. Niczym narkoman na głodzie pragnąłem najmniejszego gestu, chciałem wszystkiego, co mogła mi dać. Starałem się pojąć, dlaczego akurat do niej żywię takie uczucia, dlaczego choć raz to nie mogłoby być proste uczucie. Wiedziałem, że o Sadie przyjdzie mi zawalczyć, że będę musiał naprawdę się postarać, żeby mnie zechciała. Ponosiłem porażki, ale także wiele sukcesów. Jednak to wszystko prowadziło donikąd. Niczym najgorszy koszmar odtwarzałem w głowie sceny, które działy się kilka godzin temu.

"Miałeś rację, Nate, zawsze wygrywasz. Nie miałam szans od początku, ale chciałam zagrać w naszą ostatnią grę. Ta była moją ulubioną. Kocham cię, Nathanielu Colllinsie."

Nie zdążyłem odpowiedzieć. Nie miałem czasu, żeby uświadomić ją, że to ja przegrałem pierwszy, że kochałem ją od dawna, że wszystko robiłem po to, żeby w końcu mnie zauważyła. Nie chciałem wygrywać cholernego zakładu, bo wiedziałem już na starcie, że go przegrałem.

Jednak zawahałem się na dosłownie kilka sekund. To była krótka chwila, nic nieznacząca dla innych ludzi, ale dla mnie okazała się niewystarczająca. Spóźniłem się. Nie powiedziałem jej prawdy, nawet w tak ważnej chwili nie umiałem odsłonić swojego serca, które należało do niej.

Kiedy jak cholerny idiota nie mogłem dojść do siebie po jej wyznaniu, kiedy niczym najgorszy kretyn po prostu na nią patrzyłem, jakby była moim objawieniem, ona traciła oddech. Wszystko działo się tak szybko, kiedy do pokoju wpadła pielęgniarka, wyprosiła mnie z sali i kazała czekać. Kiedy Sadie walczyła o życie ja umierałem w środku, czując ból tak ogromny, że mógłby mnie złamać na pół. Potrzebowałem sekundy, jeszcze jednej, ostatniej, musiała się dowiedzieć, co czułem, musiałem jej powiedzieć.

Tylko dwa słowa. Jedna sekunda.

- Nathaniel?

Usłyszałem znajomy głos, który zawsze kojarzył mi się z dzieciństwem. Na korytarz wbiegła kobieta, która opatrywała moje rany, kiedy wpakowałem się w kłopoty, częstowała ciastkami, mimo że wiedziała, że moja mama nie pozwalała mi jeść za dużo słodyczy. Cynthia Grant. Mama Sadie.

- Co się dzieje, dzwonili do mnie, że Sadie trafiła do szpitala. O co chodzi? Mówiła, że już jest dobrze, lekarz powiedział, że już prawie wyzdrowiała...

Patrzyłem na kobietę niewidzącym wzrokiem. Zdałem sobie sprawę, że nie tylko mnie Sadie nie powiedziała prawdy, jej własna matka nie miała pojęcia o jej stanie zdrowia.

- Straciła przytomność w szkole, lekarz powiedział, że jej stan nagle się pogorszył i...

Nie mogłem wydobyć z siebie słów, wiedziałem, co zamierzam powiedzieć, ale nie potrafiłem wyartykułować treści. Sama rozmowa o tym sprawiała, że cierpiałem, czułem zaciskające się palce na moim sercu. Ściskały je, próbując zgnieść. Boli. To tak cholernie boli.

- Nie mogę w to uwierzyć...

Uniosłem wzrok na panią Grant, próbowała wejść do sali, ale nie została wpuszczona, tak samo jak ja. Zaczęła chodzić po korytarzu w jedną i drugą stronę. Ja siedziałem na krześle przed salą, czując się jak kompletny wrak. Zawsze próbowałem odciąć się od emocji, nie dopuścić ich do siebie, ale teraz... Ich fala wlewała się w moje ciało jak cholerne tsunami. Nie miałem kontroli, oparcia, niczego.

Mijały kolejne minuty, godziny, nie byłem pewny, dla mnie czas zdawał się zatrzymać w momencie, kiedy z jej ust padły ostatnie słowa.

- Nie zdążyłem jej odpowiedzieć - wymamrotałem do siebie, opierając łokcie na kolanach i chowając twarz w dłoniach. - Muszę jej powiedzieć...

Pani Grant lekko podskoczyła na krześle obok i czułem, że na mnie patrzy. Wiedziałem, że wyglądam okropnie, zapewne dokładnie tak paskudnie jak się czułem. Nie umiałem jednak nic zrobić w tym momencie. Wszystko przestawało mieć znaczenie, kiedy chodziło o Sadie.

- Nie rozmawiałam z Sadie od świat Bożego Narodzenia. Zadzwoniła do mnie złożyć życzenia i spytać jak się czuję. - Zamarłem, słysząc, że kobieta zaczyna mówić. - Porozmawiałyśmy chwilę, zapytałam co u niej, ale zbyła mnie jak zawsze. Nie naciskałam, nie dopytywałam... Uznałam, że to nastoletni bunt, że pewnie nie chce cały czas siedzieć przy telefonie i rozmawiać ze swoją matką. Zawsze była taka cicha i spokojna, wydawało mi się, że nie będzie potrzebowała tyle uwagi... Nie byłam dla niej dobrą matką. - Jej dłonie zacisnęły się na materiale spódnicy. Zawsze elegancka kobieta dziś przypominała cień siebie. Nieuczesane włosy, niedokładny makijaż, wymięte ubrania. - Bałam się, że trafi w złe towarzystwo, że zrobi sobie krzywdę, wpakuje się w kłopoty... Nie było dnia, żebym się o nią nie martwiła. Zmieniło się to dopiero wtedy, kiedy pojawiłeś się w jej życiu. - Cały zesztywniałem, jednak nie zdołałem znaleźć w sobie tyle odwagi, żeby unieść wzrok. Jeszcze nie teraz. - Pierwszy raz widziałam, żeby tyle się uśmiechała i w końcu zaczęła ze mną rozmawiać. O chłopaku, który zbierał dla niej kamyki, żeby mogła wybrać ten najładniejszy. O chłopaku, który woził ją na ramie swojego roweru. O chłopaku, który zakradał się do niej przez okno i który nigdy nie odmówił wspólnego seansu komedii romantycznych. O chłopaku, który nosił jej torbę do szkoły, kiedy musieli wracać na piechotę. O chłopaku, który zawsze jej bronił i którego prawie znienawidziła w swoje urodziny, ale szybko mu wybaczyła. To był pierwszy raz, kiedy rozmawiałyśmy o uczuciach, kiedy mogłam jej doradzić, gdy sama pytała mnie o radę. Jedyny raz, tylko wtedy, kiedy mówiła o chłopaku, w którym się zakochała...

- Proszę, nie... - wychrypiałem.

Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Pamiętałam wszystko, co było związane z Sadie. Widziałem naszą przeszłość tak, jakbym odtworzył sobie film w kinie. Była moim światłem, zawsze gdy miałem zły dzień, chciałem być z nią. Pragnąłem spędzić z nią każdą sekundę, nie liczyło się nic poza tym. Wszyscy inny jak dla mnie mogli iść do diabła, chodziło tylko o Sadie. Świadomość, że straciłem tyle lat przez swoje tchórzostwo była starszym ciosem. Jeszcze bardziej bolała wiadomość, że ona też kochała mnie już wtedy. Kiedy byłem jeszcze chłopcem, który nie umiał zachować się w towarzystwie i zawsze sprowadzał kłopoty na siebie i na nią.

- Nie możesz się teraz obwiniać, Nate i martwić, że nie zdążyłeś jeszcze czegoś zrobić...

Wreszcie spojrzałem jej w oczy. Miały dokładnie ten sam kolor co oczy Sadie. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, że już nigdy miałbym ich nie ujrzeć.

- Mówi pani tak, jakby wiedziała, że jest bardzo źle, jakby...

- Wiem, że jej stan był bardzo poważny, po tym, jak lekarz powiedział, że to cud, że wyzdrowiała, myślałam, że wszystko jest dobrze. Jednak powinnam się spodziewać, że moja córka nie będzie chciała nikomu powiedzieć, co się dzieje, kiedy już będzie dorosła. Gdy mogła wyprowadzić się z domu, wykorzystała to bez zawahania. Nie chciała, żebym wiedziała, nigdy na nic się nie skarżyła... Było z nią źle już wtedy, jeśli teraz ma nawrót, to wiem, że muszę być gotowa na wszystko...

Liczyłem na coś innego, miałem nadzieję, że pani Grant będzie w stanie wykrzesać z siebie energię za nas dwoje. Ale to ja powinien być teraz silny. Jednak było to kurewsko trudne, kiedy moje serce pękało właśnie na pół.

- Rozmawialiśmy jeszcze zanim starcia przytomność. Nie miałem pojęcia, że jest chora, o niczym mi nie powiedziała... - pierwszy raz w życiu zaczęłam się prawdziwie zwierzać, bez ukrywania niczego. Czysta prawda. - Kłóciliśmy się, ale udało się nam wyjaśnić wiele spraw. Myślałem, że już będzie dobrze. Sadie powiedziała mi pierwsza. Leżąc tam na sali w szpitalnej piżamie. - Wziąłem głęboki wdech, licząc że uspokoję oddech i serce. - Powiedziała, że mnie kocha, a ja... Nie zdążyłem powiedzieć jej tego samego, nie dostała ode mnie odpowiedzi. Tak bardzo ją kocham, nie mogę jej teraz stracić. Ona musi wiedzieć, co do niej czuję... Ja....

Ciepłe ramiona zamknęły się wokół mnie. W tym momencie pozwoliłem sobie na płacz, który już dawno chciał wyrwać się z mojej piersi. Szlochałem jak dziecko w ramionach kobiety, która wychowała miłość mojego życia. I nie mogłem nic poradzić na to, że właśnie się rozpadałem, czułem, że tracę część siebie. Czy to mnie powinno się teraz pocieszać? To jej dziecko leży tam na sali. Jednak nie mogłem zmusić się do odsunięcia, miałem wrażenie, że jeśli to zrobię, to przepadnę na zawsze w otchłań obojętności. Gdzie nie było uczuć, żadnych emocji, tylko ogłuszająca cisza i pustka.

- Jestem pewna, że ona już to wie.

Nie zdołałem w pełni dopuścić do siebie tej myśli. Czułem, że nie zdążyłem się pożegnać, nie byłem gotowy jej puścić.

Nie zdołałem jednak nic powiedzieć, bo przed salą zrobiło się większe zamieszanie. Osoby w białych kitlach wchodziły do sali, wszyscy mówili między sobą, więc nie rozróżniałem poszczególnych słów. Ale czułem, że dzieje się coś złego.

Jeszcze nie teraz. Potrzebuję więcej czasu, do cholery.

Wszyscy biegali wokół, w uszach słyszałem szum krwi krążącej w żyłach. Chciałem wiedzieć, co się dzieje. Chaos i zgiełk trwał dobre długo, nie umiałem powiedzieć ile, bo zdenerwowany siedziałem i próbowałem normalnie oddychać.

W pewnym momencie wszystko ustało. Nastała cisza, ale w żadnym przypadku przyjemna. Powietrze zgęstniało, coś wibrowało pod powierzchnią, czułem pod skórą, że właśnie nastała zmiana. Z sali wyszły dwie pielęgniarki, podeszły do mnie i pani Grant. Wstałem, próbowałem ustać w pionie, trzęsły mi się dłonie. Czułem, że cienka granica dzieli mnie od popadnięcia w obłęd. Patrzyłem na twarze dwóch kobiet. Widziałem tylko ich usta poruszające się, gdy wyrzucały z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego.

- Rozumie Pan? - Nic nie rozumiałem. - Jej serce się zatrzymało. Nie żyje. To koniec.

Koniec?

***
Koniec...?

Continue Reading

You'll Also Like

125K 2.4K 47
Mama Vanessy zmarła przy porodzie, a ona musiała wychowywać się z ojcem alkoholikiem. Kobieta nie wierzy w szczęśliwe zakończenie swojej historii. Pr...
61.1K 2K 30
W domu szesnastoletniej Nellie West nigdy nie było za ciekawie, ona oraz jej dwójka starszych braci wychowywali się raczej w możnaby rzec patologii c...
1M 39.5K 35
Życie pisze różne scenariusze. A najciekawsze są te, których nie planujemy. Jak dziewczyna poradzi obie z niechęcią chłopaka. Jak chłopak poradzi sob...
104K 2.5K 32
Aurora Davies 16-latnia dziewczyna która mieszka ze swoją matką w Londynie, która się nią nie zajmuje. Aż pewnego dnia Grace- Matka dziewczyny- oddaj...