6 - "Już nic nas nie łączy"

1.7K 59 27
                                    


Patrzyłam z nienawiścią na rudego chłopaka stojącego przede mną, który uśmiechał się teraz bezczelnie i miałam wrażenie, że trochę szyderczo.

Obrzydliwy sam w sobie, chłopak o kasztanowych włosach, ten sam, od którego otrzymałam siarczysty policzek pierwszego dnia w szkole.

Obrzydliwy.

Skrzywiłam się i, na wspomnienie tamtego wydarzenia, instynktownie cofnęłam.

Chłopak chyba również pomyślał o tamtym dniu, bo rozejrzał się wokół i dostrzegając, że nie ma w naszym pobliżu nikogo znajomego, zaczął się niebezpiecznie zbliżać z tym okropnym uśmiechem.

Poczułam przyspieszone bicie serca, a szumiący w mojej głowie alkohol wcale nie poprawiał mojego stanu.

Duszno mi, gdzie do cholery podziało się całe powietrze?

Przecież wokół nas było mnóstwo ludzi. W każdej chwili ktoś mógł przecież zareagować. Niestety patrząc na moich "wybawicieli", byłam coraz mniej pewna tej wersji. Wszyscy byli całkowicie pijani lub zbyt zajęci  nadmiernym obściskiwaniem się. Nawet gdybym zaczęła krzyczeć, muzyka była zbyt głośna, by ktoś mnie usłyszał.

Cholera

Powoli zaczynałam panikować, co w połączeniu z alkoholem tworzyło w mojej głowie mieszankę wręcz wybuchową, ponieważ nagle uderzył mnie koszmarny ból głowy, a ziemia nagle zaczęła niebezpiecznie osuwać się spod stóp.

Starałam się jak najszybciej odwrócić z zamiarem ucieczki, ale kiedy miałam zrobić następny krok w celu zrealizowania mojego planu Rudy nagle zniknął.

Jakby nagle rozpłynął się w powietrzu.

Mój obraz był zamroczony, podłoga zaczęła się jeszcze szybciej kręcić, a muzyka zdawała się dudnić mocniej niż przed chwilą.

Złapałam się za głowę, ciągnąć lekko za włosy.

Niedobrze mi.

W momencie, w którym zawroty głowy zdawały się z każdą chwilą zabierać mi coraz większe elementy świadomości poczułam, że tracę równowagę.

Już miałam spotkać podłogę, gdy nagle...

Urwał mi się film...

***

- Cholera - sapnełam, budząc się.

Czułam się fatalnie. Bolała mnie głowa i miałam nudności. I, o mój boże...

KAC

Przetarłam ręką oczy, przeczesując włosy palcami i odwróciłam się na drugi bok.

Prawie dostałam zawału, kiedy spostrzegłam śpiącego na ziemi, koło łóżka, bruneta. Chłopak wydawał mi się znajomy, ale przez rękę pod policzkiem i połowę twarzy skierowaną ku panelom, nie byłam pewna kimże ten chłopak jest.

Spojrzałam pod kołdrę.

Kurwa

Byłam w samej bieliźnie, ale ona wydawała się być na swoim miejscu, bez szwanku.

Postanowiłam podnieść się do siadu i, ku mojemu zdziwieniu, byłam w swoim łóżku, w swoim pokoju, w swoim domu.

I niech nikt nie zrozumie mnie źle, ta informacja wcale nie była dla mnie niezadowalająca, ale obecność śpiącego koło mojego łóżka chłopaka była, cóż, co najmniej martwiąca.

Już bardziej spokojna podniosłam się z posłania, starając się nie obudzić bruneta, wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam do łazienki.

Może i pomysł zostawiania go samego, nie był zbyt inteligentny, ale powitanie go w moich skromnych progach i samoobrona w wypadku prawdopodobnej napaści i gwałtu, w samej bieliźnie, nie był mi sprzyjający.

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]Where stories live. Discover now