18-"Kłopoty w raju?"

1.2K 31 3
                                    

5
4
3
2
1
I...

– Dzwonek, nareszcie! – pisnęła Hope, niemalże spadając z krzesła i biegiem zbierając swoje rzeczy spod ławki. – KONIEC LEKCJI, SKARBIE, LECIMY W MELANŻ!

– Panno Hope, jest Pani jeszcze w szkole – upomniała ją matematyczka, ale blondynka skinąwszy na pożegnanie, była już dawno za drzwiami – Ta dzisiejsza młodzież. – Pokręciła głową z rozbawieniem kobieta, zbierając z biurka dziennik oraz torebkę.

Dzisiejsze popołudnie zdawało się zaczynać dobrze. Lekcje nie były długie, a tematy na nich poruszane w miarę lekkie. Pogoda za oknem również zachęcała do uśmiechu, który to leniwie wkradał się na moje usta wraz z delikatnymi promieniami słońca na skórze. Stałam tak chwilę, dopóki nie przerwała mi piosenka Lany, dobiegająca z tylnej kieszeni moich jeansów.

"If he's a serial killer, then what's the worst that can happen to a girl who's already hurt? I'm already hurt"

~ Ashton :* ~

Dzień dobry, perełko – przywitał się melodyjnie blondyn. – Zabieram cię dzisiaj na kawę, cukiereczku, i nawet nie próbuj się sprzeciwiać! – zagrzmiał słysząc, iż chce się odezwać – Zapraszam do karocy, mój kopciuszku. Czekam przed szkołą.

I się rozłączył. On jest niemożliwy, przysięgam. Nawet nie zapytał czy mam ochotę, a nie, nie mam. Nie po akcji z Nate'm. Okej, odmówiłam mu, ale żeby od razu zapraszać Mad? Nie wiem, dlaczego mnie to boli. Może myślałam, że naprawdę mu zależy. Że nie jest to kolejne zagranie, zbliżające go do wygranej. Byłam naiwna. Faceci tacy jak on się nie zmieniają. Wiem o tym, a i tak daje robić z siebie kretynkę. Kurwa.

Odpuszczając raniące myśli, szybkim krokiem skierowałam się na dziedziniec, gdzie czekał już na mnie chłopak. Wyglądał naprawdę niesamowicie, w promieniach złotego słońca, na tle innych, nic nie znaczących wtedy dla mnie ludzi. Był tą samą osobą, którą pokochałam. Był moim przyjacielem.

Bez zbędnych słów po prostu wbiegłam mu w ramiona, przytulając się do ciepłej klatki piersiowej. Był dla mnie tak niesamowicie ważny, a dzisiejszy dzień bez niego byłby po prostu niczym. Nie dałabym rady sama. Czułam się źle z odrzuceniem mimo, że to ja pierwsza odrzuciłam.

– Co to za okazja, że nagle stałaś się taka wylewna? – Zaśmiał się i poczułam jak delikatnie gładzi mnie po plecach.

– Cieszę się, że cię widzę – wymamrotałam w jego bluzę, która swoją drogą bardzo ładnie pachniała.

– Kłopoty w raju? – zapytał, odsuwając się poza zasięg moich rąk i skierował się w stronę samochodu. Powoli ruszyłam za nim, a kiedy otworzył przede mną drzwi, nawet lekko się do niego uśmiechnęłam.

– Nawet sobie nie wyobrażasz – mruknęłam, wsiadając do auta.

Ashton okrążył samochód i po chwili zajął miejsce za kierownicą. Lubiłam obserwować go, jak prowadził. Był wtedy bardzo skupiony i spokojny, jakby potrafił się odstresować dzięki jeździe samochodem. Trochę zazdrościłam mu tego, że może się tak czuć, bo moje życie aktualnie nie pozwalało mi na jakiekolwiek rozluźnienie.

Obok Asha zawsze czułam się bezpiecznie, nawet kiedy byliśmy w związku wszystko było poprawne, stabilne, ale brakowało właśnie tych iskierek emocji, jakiejś większej pasji. Chłopakowi na pewno jej nie brakowało i wiedziałam, że nie będzie miał problemu w znalezieniu nowej dziewczyny. Może to ja byłam wybrakowana. Po diagnozie zdecydowanie czułam, jakby moje życie nabrało innego kierunku. Pozwalałam sobie na jechanie po bandzie, bo chciałam coś poczuć, żeby zagłuszyć wszystkie negatywne myśli. Ale nie zawsze to pomagało, a czasem przynosiło nawet odwrotny efekt.

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]Where stories live. Discover now