5 - "Taaak, to będzie ciekawy wieczór... "

1.9K 59 22
                                    

***
Siedziałam właśnie na bardzo niewygodnym krześle szpitalnym, już od piętnastu minut i czekałam, aż szanowny lekarz, jak się dowiedziałam Smith, się pojawi.

Dlaczego każdy lekarz zawsze musi mieć na nazwisko „Smith"? Od tego zależy przyjęcie na medycynę?

- Pani Grant? – Usłyszałam głęboki, męski głos i podniosłam wzrok znad ręki, w której od dłuższego czasu, obracałam pęk kluczy. - Zapraszam do gabinetu.

Mężczyzna wyglądał na młodego. Mógł  mieć nie więcej, niż trzydzieści pięć lat. Miał kruczo czarne włosy i równie ciemne oczy, które jednak jak na tę chwilę, skierowane były na mnie bardzo przelotnie. Nie był zbyt wysoki, a jego lekko przygarbiona postawa, zdawała się zdradzać zmęczenie, które podkreślały również lekkie sińce pod oczami.

Lekarz spojrzał na mnie znad pliku dokumentów, które trzymał w rękach i gestem ręki zaprosił mnie do środka.

Podniosłam się z tego piekielnie niewygodnego siedziska, podążając za mężczyzną.

Przekraczając już próg gabinetu, przelotnie odwróciłam wzrok i spojrzałam na zdenerwowaną Hope.

- Będzie dobrze. - Posłałam jej wymuszony uśmiech, na co blondynka także podniosła kącik swych ust ku górze.

Weszłam do niewielkiego, jasnego pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.

Gabinet nie był duży. Na przeciwko drzwi stało drewniane, pomalowane na biało biurko, zawalone jakimiś papierami.

Po mojej prawej stronie, zauważyłam łóżko szpitalne, przeznaczone do badań, a nad nim lampę o niesamowicie rażącym, zimnym świetle.

Po przeciwnej stronie, stało krzesło, będące na przeciwko miejsca, za biurkiem, przeznaczonym dla lekarza.

Cały pokój oświetlały jedynie lampy, symetrycznie rozmieszczone na suficie.

Przełknęłam ślinę i ruszyłam w stronę krzesła, na którym usiadłam, jednocześnie skupiając całą swoją uwagę na mężczyźnie w białym kitlu.

Czułam trzęsące się nogi i duszności, spowodowane nadmiarem stresu.

- Cóż, panno Grant... - zaczął onkolog, kładąc łokcie na blacie i przecierając obszar, obciążony noskami grubych oprawek okularów.  - Badania nie są jasne, więc po konsultacji z Pani wcześniejszym lekarzem prowadzącym, postanowiłem zwołać Konsylium.

Przełknęłam ślinę. Wiem co to Konsylium i mogę ręczyć, że nie jest to nic przyjemnego. Jeżeli będę musiała być na nim obecna, będę zmuszona wysłuchiwać ustaleń o własnym wyroku śmierci.

- Na ustalonym przez nas Konsylium, nie będzie Pani musiała być obecna - wyjaśnił lekarz, najprawdopodobniej wnioskując po mojej minie, że nie była to dla mnie przyjemna wizja. -  Oczywiście po wszystkim zostanie Pani poinformowana odnośnie naszych ustaleń. Ma Pani jakieś pytania?

Ten facet ewidentnie nadużywał słowa "Pani".

- Ile czasu mi zostało? 

Od dawna chciałam zadać to pytanie. Doskonale wiem, że umrę.

Ale jak długo jeszcze muszę się męczyć?

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon