24-"Koniec?"

1.2K 23 5
                                    

Maszyny zaczęły piszczeć, a linia na ekranie, będąca dotychczas falista i schematyczna, stawała się prosta. Panika, która wstąpiła w mój umysł zaczęła rozprzestrzeniać się po moim ciele. Czułem drżące ręce, przyspieszony oddech i kołaczące w klatce piersiowej serce.

Czy ja również umieram?

Czy ona umiera?

Nie potrafiłem dopuścić do siebie myśli, że Sadie mogłoby zabraknąć, kiedy dopiero co znowu pojawiła się w moim życiu. Patrząc wstecz widziałem ją w każdym wspomnieniu, które miało znaczenie. Ciężko było uwierzyć, że zmarnowaliśmy tyle czasu na dziecinne przepychanki i kłótnie. Wiedziałem, że leżała w tym także moja wina, bo bałem się wyznać jej swoje uczucia. Dlatego też zaproponowałem ten cholerny zakład, żeby mieć wymówkę co do swoich uczuć. Chciałem, żeby to ona pierwsza powiedziała, że mnie kocha, a przede wszystkich chciałem mieć pewność, że odwzajemni moje uczucie. Nigdy nie sądziłem, że będę w stanie kogoś pokochać. Na pewno tą osobą nie miała być Sadie Grant - moja odwieczna rywalka, która zawsze chętnie podnosiła rękawice i stawała do boju. To w niej uwielbiałem, już pierwszego dnia, kiedy znowu ją zobaczyłem, wszystkie uczucia wróciły ze zdwojoną siłą. Lubiłem ją od zawsze, jeszcze kiedy jako dziewczynka nosiła różowe sukienki, a potem jako nastolatka zaczęła chodzić w bluzach i dżinsach. Uwielbiałem to, że wymyka się ze swojego domu, żeby przyjść do mnie i żebyśmy razem ruszyli po nowe przygody. Razem, zawsze razem. Sadie i Nate. Jednak jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że moje uczucia do dziewczynki z sąsiedztwa przerodzą się w obecny stan. Nie mogłem przewidzieć, że się w niej zakocham. Chciałem to powstrzymać, próbowałem wielu sposób, czasem tak kretyńskich, że miałem ochotę sam zdzielić się pięścią w twarz. Wszystko żeby tylko zapomnieć o jej istnieniu. Żeby móc spokojnie zasnąć nie myśleć o jej uśmiechu, o tym, jak zagadać do niej jutro, pojutrze i każdego następnego dnia...

Kochanie Sadie nigdy nie było trudne, razem z każdym wdechem rosła moja miłość do niej. Ale ciągle sam byłem za słaby, żeby jej o tym powiedzieć, więc rozpoczynałem kolejne gierki. Przepychanki, kłótnie, zakład, wszystko, żeby tylko zwrócić jej uwagę, żeby na mnie spojrzała, odpowiedziała, uśmiechnęła się w moją stronę. Niczym narkoman na głodzie pragnąłem najmniejszego gestu, chciałem wszystkiego, co mogła mi dać. Starałem się pojąć, dlaczego akurat do niej żywię takie uczucia, dlaczego choć raz to nie mogłoby być proste uczucie. Wiedziałem, że o Sadie przyjdzie mi zawalczyć, że będę musiał naprawdę się postarać, żeby mnie zechciała. Ponosiłem porażki, ale także wiele sukcesów. Jednak to wszystko prowadziło donikąd. Niczym najgorszy koszmar odtwarzałem w głowie sceny, które działy się kilka godzin temu.

"Miałeś rację, Nate, zawsze wygrywasz. Nie miałam szans od początku, ale chciałam zagrać w naszą ostatnią grę. Ta była moją ulubioną. Kocham cię, Nathanielu Colllinsie."

Nie zdążyłem odpowiedzieć. Nie miałem czasu, żeby uświadomić ją, że to ja przegrałem pierwszy, że kochałem ją od dawna, że wszystko robiłem po to, żeby w końcu mnie zauważyła. Nie chciałem wygrywać cholernego zakładu, bo wiedziałem już na starcie, że go przegrałem.

Jednak zawahałem się na dosłownie kilka sekund. To była krótka chwila, nic nieznacząca dla innych ludzi, ale dla mnie okazała się niewystarczająca. Spóźniłem się. Nie powiedziałem jej prawdy, nawet w tak ważnej chwili nie umiałem odsłonić swojego serca, które należało do niej.

Kiedy jak cholerny idiota nie mogłem dojść do siebie po jej wyznaniu, kiedy niczym najgorszy kretyn po prostu na nią patrzyłem, jakby była moim objawieniem, ona traciła oddech. Wszystko działo się tak szybko, kiedy do pokoju wpadła pielęgniarka, wyprosiła mnie z sali i kazała czekać. Kiedy Sadie walczyła o życie ja umierałem w środku, czując ból tak ogromny, że mógłby mnie złamać na pół. Potrzebowałem sekundy, jeszcze jednej, ostatniej, musiała się dowiedzieć, co czułem, musiałem jej powiedzieć.

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]Where stories live. Discover now