4 - "Zmiany, [...] ale czy na lepsze?"

1.9K 64 13
                                    

Nagle wszystko zaczęło dziać się niesamowicie szybko.

Hope w sekundzie znalazła się przed Nathanielem i bez mrugnięcia zamachnęła się, uderzając go z całej siły pięścią w nos.
Szok, który nagle zawładnął całym moim ciałem zupełnie odciął mnie od rzeczywistości. Nie słyszałam krzyków, nie czułam obecności zbiegowiska ludzi wokół. Nie chciałam wracać do rzeczywistości, w której czekały mnie konsekwencje.

Bałam się co wydarzy się dalej.

- Sad, do cholery! -

Poczułam dłonie na ramionach.

Potrząsały mną.

A ja staram i gapiłam się na głęboko oddychającą blondynkę, okładającą drobnymi pięściami postawnego bruneta.

Pierwszy cios był dla niego chyba najmocniejszy, ponieważ się go nie spodziewał.

Nikt się go nie spodziewał.

- Przestańcie! - wydarłam się. Niestety w ferworze całego zamieszania, nikt nie zwrócił na mnie uwagi.

Musiałam coś zrobić.

Szybko stanęłam między nimi, próbując uspokoić wściekłą przyjaciółkę, która zdawała się być w jakimś niezrozumiałym dla mnie transie.

Nie miałam jednak czasu na skuteczną reakcje, ponieważ nagle ktoś odwrócił mnie od „bijących się" i wymierzył mi siarczysty policzek.

Nastała cisza

Collins i Stell przestali się szarpać i spojrzeli na mnie.

Tym razem nie powstrzymałam już łez.

Popłynęły jak chciały, a ja nie miałam na tyle siły, by je ukryć. Czułam przrszywający ból, i mrowienie po spotkaniu z ręką, zapewne jakiegoś silnego chłopaka.

Czy on mnie właśnie uderzył?

Wreszcie odważyłam się podnieść wzrok i spojrzeć na chłopaka o kasztanowych włosach.

- Coś ty zrobił?! - wydała się na niego Hope, która jako pierwsza otrząsnęła się z szoku i przerwała grobową ciszę

- Suka chciała popsuć przedstawienie - powiedział rozbawiony sytuacją brązowooki.

- Czy ty odważyłeś się ją uderzyć?! - tym razem głos zabrał Collins.

- Znudziło ci się oddychanie prostym nosem, co?! - poparła go blondynka, która był jeszcze bardziej wściekła niż jeszcze chwilę temu i, tak jak Nate, lekko zmachana.

- J-ja - nagle kasztanowłosy stracił pewność siebie - przecież o-ona, wtrąciła się - plątał się - to nie jej interes - zrobił głęboki uspokajający wdech, po chwili wypuszczając powietrze ze świstem przez nos - z resztą nic takiego się nie stało - powiedział już z większą pewnością siebie oraz opanowaniem brązowooki.

- Jak to kurwa "nic się nie stało"?! - tym razem znowu Collins zabrał głos - Ty. Ją. Kurwa. Uderzyłeś. - cedził, akcentując każde słowo. Był wściekły, ale chyba nic nie pobije jego złości połączonej ze zdenerwowaniem Seywey'a, który nagle pojawił się w centrum zamieszania.

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz