9 - "Cholera, mielibyśmy ładne dzieci"

1.4K 39 1
                                    

***

Na dole ważna informacja <3

***

Poniedziałek. Początek tygodnia. Nie miałam siły wstać. Postanowiłam
sprawdzić godzinę na telefonie.

7:15

Jeżeli teraz bym się nie zebrała, to nie miałam szans zdążyć na pierwszą lekcję. Ale czy chce mi się tam w ogóle iść?

Czy ma to sens, skoro jego już nie ma?

Boli mnie głowa. Nie spałam całą noc.  Płakałam. Dużo. Nie potrafię pogodzić się z tym wszystkim.

- KURWA! - wydarłam się, a w moich zmęczonych oczach znowu pojawiły się łzy.

Chciałam do niego zadzwonić, ale wiedziałam, że nie mogę. On już nie jest mój, ale czy mimo wszystko, ja kiedykolwiek tak naprawdę byłam jego?

Pomimo wszystkiego, dalej nie potrafiłam przyznać się przed samą sobą, że nigdy go nie kochałam.

Był bratem, pocieszycielem, przyjacielem, ale nigdy miłością...

Zamyślona w końcu podniosłam się z miękkiego łóżka. Już nie płakałam, mimo, że dalej czułam gorące łzy na policzkach. Wzięłam głęboki wdech. Dam radę. Jestem silna.

Wstałam na równe nogi.

Wdech, wydech.

Powoli podeszłam do szafy, wyciągając z niej ubrania..

Wdech, wydech.

Wyciągnęłam bluzę Ashton'a.

Zaciskam szczękę.

Włożyłam ją, kierując się do łazienki, w której umyłam twarz oraz zęby. Uczesałam włosy w kucyka. Zrezygnowałam z nakładania makijażu. Nie widziałam takiej potrzeby, skoro i tak wiedziałam, że spłynąłby bardzo szybko.

Przebrałam moje krótkie spodenki z piżamy, na zwykłe czarne rurki z wysokim stanem i przetarciami na kolanach.

Jebię to wszystko, nie będę się stroić. Mój wygląd odwzorowuje to, jak się czuję. Obrzydliwie i żałośnie.

Znowu wzięłam wdech. Nie mogłam się nad sobą użalać. To i tak nic nie da. Nie sprawi, że nagle pokocham Ashton'a, a on do mnie wróci.

Życie to nie książka, w której wszystko układa się po myśli głównej bohaterki, która tylko wskazuje palcem, czego chce.

To szara rzeczywistość, w której przyszło mi snuć szarą egzystencję i walczyć o każdy dzień, których niewiele mi zostało..

Miałam wrażenie, że coraz bardziej się nad sobą użalałam. To nie był dobry nawyk, tym bardziej, że nie dawał żadnych korzyści.

- Żałosne - mruknęłam sama do siebie. - Czas na zmiany, Sadie - odetchnęłam zdeterminowana.

Po chwili jednak, kiedy do moich uszu dotarł dźwięk wiadomości, a na podświetlonym ekranie zauważyłam nadawcę, zmarszczyłam brwi.

Jakby się tak zastanowić, moi rodzice nie kontaktowali się ze mną ostatnimi czasy, a przecież ich wyjazd miał potrwać krótko...

Sięgnęłam po komórkę, spoglądając na SMS-a od rodzicielki.

Mama
Kochanie, sprawy nieco się skomplikowały, przez co nie mamy możliwości powrotu do domu... Razem z tatą musimy ponownie podjąć się pracy w naszym rodzinnym mieście, co jest spowodowane drobnymi problemami w firmie. Nie martw się jednak, nie ma mowy o ponownej przeprowadzce. Szpital Sd Farber'a jest dla ciebie zbyt dużą szansą... Razem z ojcem postanowiliśmy więc wynająć mieszkanie tutaj, w Nowym Orleanie, skąd będziemy przysyłać Ci co miesiąc pieniądze na życie. Pani Sophie będzie cię co jakiś czas doglądać, a żebyś nie czuła się samotna, będziesz mieszkać jeszcze z kimś. Wierzymy, że dasz sobie radę.
Kochamy cię

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]Where stories live. Discover now