Nowe życie: historia rezydent...

De LadyMacabresca

5.1K 229 1.5K

Historia Tiny Artemidy Nyks napisana od nowa bez wątków creepypastowych. Ta książka to oficjalny kanon jej... Mai multe

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
40.
41.
42.
43.
44.
46.
47.
48.
49.
50.
51.
52.
53.
54.
55.
56
57.
58.
59.
60.
61.

45.

63 3 21
De LadyMacabresca

- Ty chcesz Tildę otruć czy postawić na nogi? - Silver sceptycznie przyglądał się zawartości kociołka. Wygląd i zapach tego czegoś nie sprawiały korzystnego wrażenia. 

- Zobaczymy jaki będzie efekt. - Tina wzruszyła ramionami. - Na piekielników działa. Ale nie wiem, czy wyleczy kaca u półbogini.

- A co z zasadą "primum non nocere"? Kobieto, ty lekarką jesteś! - Zaśmiał się Silver.

- Głupek! - Tina wymierzyła mu kuksańca w bok, ale zachichotała przy tym. - No dobra, teraz chwila prawdy.

Tina przelała zawartość do kubka i ruszyła do sypialni walkirii. Tilda wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy. Blada, z podkrążonymi oczami, rozmazanym makijażem i potarganymi włosami. Leżała na łóżku jęcząc żałośnie. I tuląc do siebie wypchaną torbę podróżną.

- Błagam, niech mnie ktoś dobije i skróci moje męki.

- Sama jesteś sobie winna. - Tina nie zamierzała silić się na delikatność. - Wypiłaś dwie butelki wina, nalewkę orzechową, trzy piwa i ćwierć butelki rumu. I to ty, wzór cnót. Co się stało, że tak ci odbiło? Najpierw biegałaś po całym domu klnąc po norwesku, potem dorwałaś się do alkoholu, by w trakcie jego picia spakować wszystkie swoje rzeczy, a następnie próbować uciec? Pamiętasz, że zasnęłaś w trakcie przechodzenia przez okno? Masz, wypij to.

- Co to jest, na mego ojca?! Uch, moja głowa! - Nagłe zerwanie się z łóżka, wywołało u walkirii silny ból głowy.

- Lek na kaca. Pij, pij. Może ci nie zaszkodzi.

- Ale to śmierdzi jak Fenrirowi z paszczy. A nawet gorzej. - Tilda pomimo narzekań zaczęła pić piekielny zajzajer. Wypiła może połowę zawartości kubka, gdy nagle jej twarz stała się zielona. Kobieta zasłoniła usta dłonią i jak strzała wybiegła z pokoju, kierując się do łazienki. Następne pół godziny spędziła właśnie tam.

- Jak się czujesz, Ti? Wszystko dobrze? - Angelus postawił przed białowłosą filiżankę z czarną, gorzką herbatą. 

- Tak, chyba tak. Raczej przeżyję te eksperymenty medyczne z Piekła rodem. - Tilda rzuciła niechętne spojrzenie Tinie.

- Czepiacie się. Grunt, że pomogło.

- Pozostawię to bez komentarza. Tildo, co cię tak wczoraj zdenerwowało? Wyglądało to tak, jakbyś nagle wpadła w panikę.

- To... - Tilda zaczęła nerwowo skubać rąbek bluzki. - Mój ojciec. Przybędzie do Stanów w sprawach biznesowych i przy okazji nas odwiedzi. Dlatego chciałam uciec, nie chcę się z nim spotykać.

- No już. Spokojnie. - Angelus objął Tildę, a Tina dałaby sobie rękę uciąć, że dostrzegła na ustach walkirii błogi uśmiech. - Może nie będzie tak źle? Kiedy nas nawiedził ostatni raz? Ze sto parę lat temu? Założę się, że to będzie miłe, rodzinne spotkanie.

- Jasne, miłe spotkanie z moim ojcem. - Tilda przewróciła oczami. - Będzie narzekał, że w Asgardzie jest lepsze jedzenie. Że ten dom nie umywa się do jego pałacu. I pewnie znowu będzie chciał mnie z powrotem ściągnąć do Walhalli. Według niego ja nie odeszłam ze służby, tylko wzięłam bezterminowy urlop. 

- Walkiria może odejść ze służby tylko wtedy, gdy wyjdzie za mąż, prawda? - Tina zmarszczyła brwi, próbując przypomnieć sobie to, co uczyła się dawno temu na temat praw obowiązujących w innych kulturach.

- Dokładnie. Ja nie chcę wracać do Walhalli... - Tilda rozpłakała się, wtulając się w koszulę Angelusa.

- To może powinniście się pobrać? Ciocia Lilith ma uprawnienia do udzielania ślubów i... Angelusie, czy ty aby nie dostałeś szczękościsku? Masz strasznie napięte mięśnie szczęki.

- Zamilcz, kobieto. Tildo, czy wszystko dobrze? Czy ty nie masz aby gorączki? Oczy ci błyszczą i tak nagle się zarumieniłaś.

- To nic takiego, naprawdę. Zupełnie się mną nie przejmuj. 

- No dobra, skoro ma tu zawitać sam Odyn, to trzeba jakoś się do tego przygotować. Kiedy w sumie ma tu przybyć?

- Za trzy dni. Ja tego nie przeżyję...

- Głowa do góry, będzie dobrze. To ja się wybiorę w takim razie na zakupy do Piekła. A wy zagońcie młodzież do sprzątania.

Terenówka Tiny przecinała piekielne ulice z zawrotną prędkością. Diablica kierowała się do domu swojego wujostwa. Skoro priorytetem było zrobienie na ojcu Tildy wrażenia, to potrzebowali mistrza sztuki kulinarnej. A kogoś takiego Tina miała na swoich usługach. Rai będąca jej chowańcem znała mnóstwo przepisów z całego świata, a na dodatek nie bała się eksperymentować w kuchni i szukać nowych smaków. 

- Dzień dobry panienko. - Wilkins otworzył bramę, gdy tylko Tina zjawiła się pod willą. - Panienka na stałe wraca czy tylko w odwiedziny wpadła?

- Tylko na chwilę. Muszę porwać Rai na kilka dni. - Tina uśmiechnęła się do wiernego sługi i wjechała na teren posiadłości.

- Tina? A skąd ty tutaj? - Lilith zaskoczył widok siostrzenicy.

- Cześć ciociu. Ja tylko na chwilę, zabrać Rai. Dom Angelusa odwiedzi Odyn i potrzebujemy kucharki światowej klasy, żeby zrobić na nim wrażenie.

- Biedna Tilda pewnie mocno przeżywa jego wizytę?

- I to tak, że wczoraj się upiła i próbowała uciec z domu. Huh? 

- Jak dobrze panienkę widzieć! - Naga przytuliła się do pleców wiedźmy, oplatając ją swoim ogonem.

- Witaj Rai. No już, bo mnie udusisz. - Śmiała się Tina. - Pakuj się, moja droga. Zabieram cię ze sobą do Stanów na kilka dni. 

- Naprawdę? Iiiiiiiiiii! Tak się cieszę!! Zaraz będę gotowa!

Kwadrans później Tina i Rai jechały na zakupy do dzielnicy targowej. Hinduska przez całą drogę myślała nad potrawami, które zamierzała przygotować i układała listę zakupów.
Wiedźma zdała się całkowicie na swojego chowańca. To Rai wybierała kolejne stoiska i produkty na nich, a Tina tylko popychała wózek i płaciła za zakupy. 

- Dobrze cię tu znają, prawda? - Zagadnęła Tina, gdy odchodziły od kolejnego stoiska, gdzie Rai ucięła sobie pogawędkę z handlarką.

- Po prostu często robię tu zakupy. - Rai się zarumieniła. - I tak jakoś wyszło, ze zapoznałam się z niektórymi sprzedawcami.

- I bardzo dobrze. Cieszy mnie każda taka sytuacja, bo wiem jak trudno ci nawiązywać kontakty z innymi.

- To głupie, prawda pani Tino? Tyle lat minęło, a ja wciąż boję się obcych.

- Skarbie, to wcale nie jest głupie. Przeżyłaś istne piekło w cyrku, więc masz prawo mieć traumę. Nawet jeśli minęło już czterdzieści lat. Ale pamiętaj, że teraz masz mnie i nikt bezkarnie nie miałby prawa cię skrzywdzić. Rai, a dasz sobie radę w domu mojego przyjaciela? Bo jednak tam też będą zupełnie obce ci osoby.

- Ale to w większości dzieci, prawda? Ich się tak nie boję jak dorosłych. Zresztą, pani tam będzie, więc nic nie jest mi straszne. O, tu dostaniemy najlepsze wino. - Dziewczyna wskazała na jeden z pawilonów. - Od dziesięciu pokoleń dostarczają wina na dwór Jego Wysokości.

Tina tylko się uśmiechnęła i ruszyła w ślada za swoim chowańcem.

Continuă lectura

O să-ți placă și

4.3K 896 63
Wielowątkowa opowieść o losach ludzi, których ścieżki życiowe zbiegły się w pewnym odległym zakątku Ameryki Południowej, w latach trzydziestych XX wi...
Licho nie śpi De trup

Ficțiune generală

28.9K 5.3K 13
Zbiór trzynastu krótkich, raczej niepowiązanych ze sobą tekstów, które nie zaliczają się ani do drabble, ani do prawomocnych oneshotów. Duża dawka ir...
28.8K 1.5K 127
Opis mi zjadło Ja tylko tłumaczę to dzieło. Link do oryginału autora: https://archiveofourown.org/works/30717191/chapters/75804578
38.6K 2.1K 22
Lauren jest zafascynowana Camilą od kiedy pamięta. Gdy z czasem lepiej poznaje dziewczynę dowiaduje się, że ciągle idealizowała ją na potrzebę własn...