Every Boy Sins In Heaven

Bởi _-Charlotte-_

141K 13.2K 2.5K

▪️Heaven #3, trzeci tom▪️ Taniec z diabłem był tym, co sprowadziło mnie do nieba. Xem Thêm

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51

Rozdział 36

2.1K 247 23
Bởi _-Charlotte-_

         Szłam boso przez hol apartamentowca z sandałami i rąbkiem sukni w jednej dłoni, z drugą zajętą przez waniliowego shake'a. Bez dwóch zdań wyglądałam karykaturalnie, ale nie obchodziło mnie to: obolałe stopy z ulgą przywitały wolność od wysokich szpilek mordujących moje podbicie.

— Więc tam, gdzie ja widzę plié, prostą pozycję baletową... — wymamrotałam, spoglądając na Matthew. — Ty widzisz łatwiejszy sposób na pokonanie siły grawitacji, gdy tancerz odpycha się od podłogi w celu wykonania skoku.

Tuż po wyjściu z Glorya i pożegnaniu się z najbliższymi Wesa, udałam się z Matthew na nieplanowany wypad do McDonalda. Bez wagi na fikuśne stroje i to, że zwracaliśmy na siebie uwagę. To nas sprowadzało do obecnej chwili: powrotu do domu w akompaniamencie prób wytłumaczenia mi przez chłopaka jego zainteresowania fizyką w tańcu.

— Mniej więcej. — Wzruszył szerokimi ramionami.

— Jesteś porządnie szurnięty, Einsteinie — skwitowałam z uśmiechem.

— Odezwała się kobieta urządzająca nocną przeprowadzkę nawalona jak szpadel z nowo poznaną szajbuską — prychnął kpiąco.

— Przyznaj, że razem z Abby urozmaicamy twoje nudne życie.

Jego odpowiedzią było jedynie przewrócenie oczu z małym uśmiechem błąkającym się w kącikach ust. Wtedy na parter zajechała winda. Wkroczyłam do środka i przystanęłam przy metalowej ścianie naprzeciwko Matthew, pociągając z rurki słodki napój. Chłopak oparł się nonszalancko o lustro, z marynarką przewieszoną przez ramię na palcu wskazującym. Próbowałam nie gapić się na leniwie odpięte poły koszuli odsłaniające skrawki tatuaży, ale byłam zbyt słaba i pozwoliłam sobie na krótkie zerknięcie. Skupiłam uwagę na jego oczach, sądząc, że będzie to lepsze rozwiązanie, ale cholera... Myliłam się, mierzenie się z jego spojrzeniem nigdy nie było bezpieczne.

Winda zatrzymała się z brzdęknięciem informującym o dostaniu się na piętro, co przerwało nasz intensywny kontakt wzrokowy. Ten, od którego serce waliło mi w piersi, a oddech przyspieszał.

Graliśmy głupich i nieświadomych, ale wiedzieliśmy dokładnie co robimy.

Matthew przepuścił mnie w progu, oboje ruszyliśmy w ciszy przez korytarz. Prosto pod drzwi naszych mieszkań, a raczej dokładnie pośrodku drogi do nich. Jakby nie pewni jak zakończyć ten wieczór.

Uchyliłam usta, tylko po to by zaraz je zamknąć.

— Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę, tą o zobaczeniu mnie w Glorya? — Przechyliłam głowę, na co powoli przytaknął. — Też nie żałuję, że byłeś świadkiem tego jak po raz pierwszy od śmierci rodziców naprawdę tańczyłam. Gdyby nie ty wciąż trwałabym w zawieszeniu.

— Nie zrobiłem nic więcej, prócz wplątania cię w tę umowę — powiedział, patrząc na mnie z góry.

Dzieliło nas kilka centymetrów. Z tego miejsca czułam ruch jego unoszącej się klatki piersiowej: każdego wdechu i wydechu.

— Oboje wiemy, że to nieprawda — przyznałam cicho.

Oparłam dłoń na jego piersi, w okolicach serca, które biło w szaleńczym tempie, stanęłam na palcach i dosięgłam ustami jego policzka. Woda kolońska otumaniła moje zmysły, zupełnie jak dotyk gładkiej skóry. Wargi mrowiły mnie, gdy zrobiłam krok w tył i jakby nigdy nic sięgnęłam po klamkę drzwi.

— Dobranoc, Matthew.

Nie spojrzałam więcej za siebie.

          Stałam przed pustą aulą, do której jeszcze nie zawitał profesor od matematyki, chyba chcąc zrobić studentom na złość. Wprawić wszystkich w jeszcze większy stres. Jakby wystarczająco mnie nie mdliło. Mimo dni spędzonych na nauce pod czujnym okiem Matthew zapewniającym mnie, że jestem świetnie przygotowana, miałam nerwy w strąkach.

— Mam nadzieję, że wszyscy jesteście przygotowani — odezwał się śpiewnie Fitzgerald wychodzący zza filaru. — Najbliższe dwie godziny zaważy na tym, czy to będzie nasze ostatnie spotkanie.

Prędzej strzelę sobie w łeb, niż wytrzymam z tym gościem kolejne nadprogramowe godziny. Pieprzyłam od rzeczy, mówiąc mamie Wesleya, że czułam się dobrze. Może byłam wtedy na emocjonalnym haju, bo zaledwie jeden egzamin później czułam wycieńczenie. Sesja, w dodatku pierwsza mimo że ledwie się zaczęła, przeorała mnie na całego. Bolała mnie głowa od przepracowania, żołądek od ciągłego napięcia i gałki oczne od ślęczenia nad książkami. Na samą myśl, że te wszystkie godziny miały pójść na marne, ogarniał mnie szał.

Zajmując miejsce w sali, dłonie pociły się mi jak przed pierwszą randką z chłopakiem, a serce waliło dziko. Choć po otrzymaniu arkusza, osiągnęło apogeum prędkości, wraz ze spojrzeniem na pierwsze zadanie, uspokoiłam się. Wszystko zepchnęłam na dalszy plan: liczył się tylko egzamin.

Przechodziłam przez ćwiczenia z większą bądź mniejszą trudnością, ale radziłam sobie. Wraz z ogłoszeniem ostatnich piętnastu minut do końca, dostałam takiego kopa, że przeliczałam równania bez zawahania ze świadomością, że rozniosłam ten test. Może właśnie dlatego oddałam go z przesłodzonym uśmiechem Fitzgeraldowi czekającemu przed biurkiem, który aż zbaraniał na widok mojej miny. Była to dla niego chyba nietuzinkowa odmiana od zrezygnowania, zmęczenia i łez widocznych u reszty studentów.

Lżejsza o niewidzialny balast dotychczas ciążący mi na ramionach, wyszłam wprost na korytarz i od razu stanęłam jak wryta.

Mój sąsiad opierał się o ścianę z ramionami założonymi na piersi. W przetartych jeansach i czarnym podkoszulku podkreślającym tatuaże wyglądał jak mokry sen każdej kobiety. Każda w pobliżu zerkała na niego kokieteryjnie, cytata blondynka zbliżała się w jego kierunku gotowa na podryw, ale na próżno. Z satysfakcją zaobserwowałam, że nawet na nikogo nie spojrzał, ponieważ jak tylko mnie zobaczył, ruszył ku mnie.

Nie spodziewałam się go tutaj. Byłam raczej przekonana, że po wczorajszym wieczorze zacznie mnie unikać, ale myliłam się.

Najwyraźniej oboje przestaliśmy uciekać przed tym, co na nas czekało. Cokolwiek to było.

— Co tu robisz?

— Skończyłem pisać swój egzamin przed czasem, więc stwierdziłem, że wpadnę sprawdzić, czy mój geniusz na coś się zdał — powiedział Matthew nonszalancko.

Przewróciłam oczami.

— Jeśli nie zdam, będzie to oznaczało posiedzenie w dziekanacie, bo nie ma cholernej mowy, żebym to zawaliła — przyznałam przyciszonym głosem, na co uśmiechnął się szeroko.

— To dobrze, bo nie chciałbym, żebyś połamała się na stoku, przejmując się oblanym egzaminem — mruknął.

Zmarszczyłam brwi zdekoncentrowana.

— Czy ja coś pominęłam? — Przekrzywiłam głowę. — Bo chyba umknęła mi spora część rozmowy...

— Szykuj zimowe manatki — powiedział. — Za tydzień wyjeżdżamy z całą paczką w góry.

           Ze skrzywieniem patrzyłam na kolorowe deski snowboardowe i narty ustawione w rządku przede mną. Moja mina odbiegała od podekscytowania występującego na twarzy towarzyszącego mi Nathaniela. Chłopak przyjął sobie za punkt honoru zaopatrzenie mnie we wszystko, czego potrzebowałam na czterodniowy wypad do Kolorado. Jeszcze nie tak dawno pojawił się w moich drzwiach, chcąc przekazać mi dobre wieści o wyjeździe, nieświadomy, że jego brat wyprzedził go o kilka godzin.

— To naprawdę zbędne, nie przeszkadza mi wylegiwanie się w ośrodku, podczas gdy wy będziecie pędzić na złamanie karku wzdłuż wielkiej góry — powiedziałam. — W końcu ktoś musi być w jednym kawałku, żeby zawieść was do szpitala...

Nate roześmiał się, przyciągając wzrok nastolatek stojących kilkanaście metrów dalej. Były co najmniej trzy lata młodsze ode mnie, ale gust miały wyraźnie wyrobiony, skoro śliniły się do blondwłosego przystojniaka. Nie trzeba być nadzwyczaj spostrzegawczym, żeby zauważyć, że stały w tym samym miejscu od dziesięciu minut, oglądając sprzęt, lecz żadnego nie przymierzając.

— Nie wierzę, że nigdy nie uprawiałaś żadnego sportu zimowego — mruknął wesoło.

— Jeśli nie zdołałeś się zorientować, gdy byłam młodsza w moim życiu rządził balet — prychnęłam. — Wszelkie aktywności zagrażające naszej sprawności były zakazane. Co oznacza, że wszystkie członki chciałam mieć w pełni sprawne, nie w gipsie.

— Ach, nastoletnia Maddie była aniołkiem nie łamiącym zasad — zacmokał kpiąco, na co posłałam mu kwaśny uśmiech. — Uroczo.

— Przypomnij mi jak wpakowałam się w zakupy z tobą?

— Mój brat odebrał mi przyjemność zaproszenia cię na wyjazd do Vail, więc w ramach tego, jako profesjonalny sportsman, pomagam ci wybrać odpowiedni sprzęt — mruknął, zarzucając mi ramię na szyję.

— Zgodziłam się na to, bo sądziłam, że mówimy o zwyczajnych zakupach — jęknęłam markotnie. — Pikowanej kurtce, cieplejszych butach...

— Kochanie, myślałaś, że dobrowolnie zaproszę cię na kupowanie fatałaszków? — zaśmiał się. — Naprawdę cię lubię, ale nie na tyle, żeby chodzić po sklepach innych niż te ze sprzętem sportowym albo z...

Przewróciłam oczami.

— Powiedz z bielizną, a oberwiesz — bąknęłam, patrząc na niego znad rzęs.

Spojrzał na mnie z góry, wciąż obejmując mnie leniwie, z uśmiechem docierającym do jego skrzących się oczu.

— Ty to powiedziałaś, nie ja. — Puścił mi oczko. — Więc teraz wybierz swojego łamacza kości, żebym mógł cię obmacać w twoim seksownym kombinezonie narciarskim, podczas uczenia twojego strachliwego tyłka jak mknąć po stokach.

— Jesteś świnią — parsknęłam, sprzedając mu kuksańca w bok.

— Co najwyżej prosiaczkiem — poprawił mnie, na co roześmiałam się. Głośno i nieopanowanie. — A teraz zdecyduj się: deska czy narty?

— Nie odpuścisz, prawda?

Dwadzieścia minut później opuściłam sklep lżejsza o kilkaset dolarów i obładowana jak muł. Nate przejął większość moich siatek, w tym deskę, a mimo to po dotarciu do samochodu, byłam spocona i zmachana.

Gdy przemierzaliśmy zakorkowane centrum Los Angeles pojedyncze promienie słońca przebijały się przez chmury.

— Zastanawia mnie jedno — odezwałam się, zerkając na Nathaniela prowadzącego pick-upa. — Twój trener.

— Co z nim?

— Dziwi mnie to, że nie ma nic przeciwko temu wyjazdowi — powiedziałam. — Przecież sporty zimowe narażają wasze uczestnictwo w nadchodzącym meczu, nie mówiąc już o całej karierze.

— Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, Maddie — odparł nonszalancko. —Każdy sportowiec na Southern ma niepodważalny zakaz wszelkich aktywności, które bezpośrednio zagrażają naszemu zdrowiu. Więc gdyby trener dowiedział się o naszych planach, zapewne by nas rozczłonował.

— Ach, można było się tego domyślić — prychnęłam.

— Dlatego też relacjonowanie naszego wyjazdu jest całkowicie zakazane — dodał Nate. — Trener to niezły skurczybyk. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że kryje się pod fałszywym kontem pośród gorących lasek obserwujących mnie na mediach.

Pokręciłam głową.

— Tyle zachodu dla jednego wypadu w góry...

— Nie bluźnij, Maddie — zacmokał z udawaną naganą. — To nie byle jaki wyjazd, tylko rodzinna integracja.

— Wyjazd z blisko tuzinem skrajnie różnych osobowości określiłabym raczej misją samobójczą — zauważyłam przekornie, na co uśmiechnął się szeroko.

Zaproszenie do spędzenia części przerwy świątecznej z szaloną grupką, którą ledwie znałam, było ostatnią rzeczą, której się spodziewałam. Jednak, oto co mnie czekało: cztery dni z bliźniakami, Abby, Hope i Asą, Leo, Leah i Isaakiem, Evanem oraz Alex.

— Cóż, nie mówiłem, że to będzie bezpieczna integracja — powiedział wesoło. — Nasze wyjazdy raczej przypominają niekontrolowaną mieszankę wybuchową, ale zawsze gwarantują niezapomniane wrażenia.

Co do tego nie miałam wątpliwości. Czułam, że przekonam się o tym na własnej skórze.

Od Autorki:

Jeśli zgodnie z moimi planami ten tom będzie miał 69 rozdziałów + epilog, oznacza to że właśnie dobiliśmy do połowy książki :)

W kolejnym rozdziale wejdziemy na rozrywkową stopę całej paczki: wspólny wyjazd. Czego się po nim spodziewacie? Co chcecie tam zobaczyć, przeczytać? I standardowe pytanie: wasza ulubiona scena to...?

Đọc tiếp

Bạn Cũng Sẽ Thích

89.1K 9.6K 11
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
134K 4.1K 29
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...
460K 4.9K 10
Pierwsza część serii „Call Me" Wystarczył jeden telefon, aby ich życia wywróciły się do góry nogami. Isey Ward nie przewidywała, że znajdzie miłość...
46.9K 1.3K 27
Noemi Lily Taylor i Alexander Noah Evans. Na pierwszy rzut oka są z dwóch innych światów i są zupełnie inni.Ale przeciwieństwa się przyciągają ❤️ Jak...