Setting Fire To Hell

Galing kay Devellax

132K 6.4K 8.4K

Jest to moje pierwsze opowiadanie, co sprawia, że jest przepełnione żenującymi sytuacjami itp, więc od razu n... Higit pa

Prolog
1. Znowu on.
2. Powiedz, że żartujesz.
3. Myślę, że robilibyśmy ciekawsze rzeczy w twoich snach.
4. Podziękujesz w inny sposób.
5. Wyglądasz, jakbyś zobaczyła śmierć.
6. Ja wiem, kiedy mi wystarczy.
7. Nienawidzę cię.
9. Jesteś chora.
10. Żadnych morderstw.
11. Gwiazdy muszą mieć spektakularne wejście.
12. No nie bądź taka, daj popatrzeć.
13. Noszę je tam na wszelki wypadek.
14. Jesteś zazdrosna.
15. Pogadaj z nim.
16. Zwykle wszędzie chodzicie razem.
17. Świat jest mniejszy, niż się wydaje.
18. I nic mi nie powiedziałaś?
19. Smutne.
20. Obyś miał rację.
Epilog + Podziękowania
Rozdział Specjalny.
Rozdział Specjalny 2
Druga część?

8. Nie przesadzaj mamo, to tylko tydzień.

5.3K 304 550
Galing kay Devellax

Gdy się obudziłam, wokół panowała ciemność. Moja głowa lekko pulsowała, a oczy piekły. Przetarłam je dłońmi i zdając sobie sprawę, co się stało, wzdrygnęłam się. Wszystko zaczęło do mnie docierać, co spowodowało napływ łez. Ślina ugrzęzła mi w gardle, a płuca przestawały pracować. Mój oddech stał się płytki, a po policzkach leciały stróżki słonej cieczy. Serce kołatało i śmiało mogłam powiedzieć, że czułam się, jakbym umierała.

Ktoś zabił mi kota i podrzucił go na pieprzoną wycieraczkę, dodając karteczkę. " Albo ty, albo twoi bliscy. Pamiętaj."

Zaczęłam coraz bardziej wyć, a z moich ust oprócz krótkich oddechów, wydobywały się ciche jęki żalu. Bałam się. Tak cholernie się bałam, że coś się komuś stanie z mojej winy. Starałam się jakoś uspokoić, kołysałam się lekko w przód i tył, ale to nie pomagało. Byłam prawie pewna, że dostałam jakiegoś ataku paniki, ale nie wiedziałam, jak to opanować.

Zastanawiałam się, dlaczego ja. Dlaczego akurat mi musiały dziać się tak okropne rzeczy. Nękanie, mój kot, który stracił swoje i tak krótkie życie. Kto następny? Moi rodzice?

Nawet nie chciałam o tym myśleć.

Łzy nadal leciały z moich oczu, a ja nieudolnie starałam się ogarnąć. Siedziałam na środku łóżka, patrząc pusto przed siebie i nie mogłam się poruszyć. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły, a do środka wszedł Manu. Widząc, w jakim stanie jestem, usiadł obok mnie, a następnie przeniósł moje drobne ciało na swoje kolana. Objął mnie rękoma, przyciągając do swojej klatki piersiowej, a ja ułożyłam swoją głowę w zagłębieniu jego szyi. Zapach jego mocnych perfum wpadł do moich nozdrzy, a ja powoli zaczęłam się uspokajać.

Było w nim coś, co sprawiało, że czułam się bezpieczna, nie zważając na to, że pewnie on był powodem wszystkich kłopotów.

Siedząc tak wtulona w jego osobę, przetarłam swoje mokre od płaczu oczy i ułożyłam się wygodniej. Nie chciałam, aby mnie puszczał. Wydawało mi się, że teraz jest moją ostoją, moim małym azylem, który sprawia, że czuję spokój. Chłopak delikatnie gładził moje plecy, tym samym sprawiając, że byłam jeszcze bardziej odprężona. Jego palce delikatnie muskały powierzchnię swetra, a ja czułam lekki dotyk.

To nie tak, że miałam mu za złe wszystko co zaczęło się dziać. Gdzieś z tylu głowy miałam myśl, że pewnie się do tego przyczynił, ale nie mogłam go winić. Równie dobrze mogłam go nie wpuszczać do swojego życia, a i tak to zrobiłam. Tak czy siak, była to również moja wina i teraz musiałam ponieść konsekwencje.

Musiałam wejść w ten świat, czy tego chciałam, czy nie.

Żal przerodził się w gniew do samej siebie, a ten zaś w chęć działania. Może i postępowałem pochopnie, ale taka właśnie byłam. Nie myślałam o tym, jakie decyzje popełniam i czym za to zapłacę. I faktem było to, że było to moją największa zgubą.

— Rozmawiałem z twoimi rodzicami. Wspólnie stwierdziliśmy, że lepiej będzie, jak się na chwilę wyprowadzisz — oznajmił, widząc, że lekko się uspokoiłam.

— I niby gdzie będę mieszkać? — prychnęłam, nie odsuwając się od chłopaka nawet na milimetr. Było mi wygodnie, a fakt, że nie protestował tylko stawiał mnie w lepszej sytuacji.

— W domku na przedmieściach, który miałaś okazję zobaczyć z zewnątrz. I będziesz mieszkać ze mną — oznajmił, a mnie zamurowało. Miałam wytrzymać bóg wie ile z tym sarkastycznym dupkiem pod jednym dachem? Nie było takiej możliwości.

— Nie. Ma. Mowy — syknęłam, akcentując każde słowo, a następnie odsunęłam się od niego, schodząc z jego kolan.

— Już nie marudź. Chyba, że wolisz, aby następnym razem na wycieraczce leżała twoja głowa — rzucił spokojnie, patrząc na moją twarz. Dlaczego przychodziło mu to nad wyraz naturalnie? — Przynajmniej nie wyjeżdzasz na drugi koniec kraju — wywróciłam oczami w odpowiedzi, ale chcąc nie chcąc musiałam przyznać mu rację.

Westchnęłam z frustracją, po czym wplotłam dłonie w swoje włosy. Byłam zła, że podjęli taką decyzję za mnie, ale wiedziałam, że zrobili to tylko i wyłącznie dla mojego dobra. Nigdy nie decydowali za mnie, chyba że w grę wchodziło czyjeś życie, a w tym przypadku moje. Chłopak bez słowa wyszedł z mojego pokoju, a ja zatraciłam się w swoich myślach. Jedyne pytanie, jakie nasuwało mi się do głowy to to, dlaczego ktoś to robi. Przecież jestem małym, nie znaczącym pionkiem. Nie wiem kompletnie nic, co mogłoby się przydać.

Dlaczego więc stałam się czyimś celem?

To pytanie tak bardzo mnie nurtowało, a odpowiedź na nie była tak odległa. Było to trochę straszne, że mimo to, że rodzice starali się, abym była chroniona, to i tak ktoś mnie wyczaił i obrał za cel.

Bo tym się właśnie stałam. Celem, który trzeba była wyeliminować.

Wiedziałam jednak jedno. Nie dam się tak łatwo wytrącić z gry.

Uderzyłam pięścią w łóżko, czując narastający gniew i chęć zemsty. To nie tak, że robiłam to ze względu na kota, którego mi zabili. Robiłam to dlatego, że nie chciałam, aby ktoś został skrzywdzony przeze mnie. W tym momencie nie widziałam innego wyjścia. Musiałam zrobić cokolwiek. Za wszelką cenę musiałam się dowiedzieć, kto za tym stoi. I nie dbałam o to, czy zrobię to w tajemnicy przed rodziną, czy z ich pomocą. Prędzej czy później i tak musiałam się wszystkiego dowiedzieć. Dlatego też postanowiłam, że stanie się to teraz.

Czym prędzej założyłam kapcie na swoje stopy i wyszłam z pokoju. Powoli zeszłam po ciemnych schodach i stanęłam w salonie, w którym siedzieli moi rodzice wraz z Manu i Aidenem. Mój brat widząc, jak bardzo zła jestem, czuł, że to ten moment, bo zaczął się uśmiechać pod nosem.

— No, to przygotujcie się na szczerą rozmowę — mruknął pod nosem, rozsiadając się wygodniej na kanapie. Widząc jego zachowanie, parsknęłam pod nosem, a następnie usiadłam obok niego i oparłam głowę o jego ramię. Wzrok Manu powędrował tuż na mnie, jednak na zwróciłam na to większej uwagi. Jest na co patrzeć, więc niech patrzy.

Wszystko. Od początku — zakomunikowałam, bawiąc się rękawem mojego jasnego, miękkiego sweterka. Był to swojego rodzaju rytuał, który sprawiał, że się uspokajałam.

— Chyba nie muszę mówić o handlu bronią, nielegalnych walkach i wyścigach oraz hazardzie, bo tego się pewnie domyśliłaś. Jednak, jak chcesz wiedzieć, to pogadaj o tym z Aidenem, bo on siedzi w tym głębiej — zaczął mój tata, spoglądając na mojego brata. Rzuciłam mu zdziwione spojrzenie, bo cholera, mój kochany brat i takie rzeczy? Nieprawdopodobnie. — Mama zajmuje się finansami, ustala wszelkie transakcje i ich terminy, a ja jeżdżę na miejsca i negocjuję. Czy to cenę broni, czy nawet czasami czyjegoś życia — westchnął, a mnie zamurowało. Mój tata miał za skórą handel ludźmi. Cholera jasna. — Bez kontaktów, nie ma tutaj życia. Zostajesz zgnieciony jak robak i zrównany z ziemią. Tata Manu jest moim przyjacielem z dzieciństwa, dlatego mamy tak dobre układy i wspieramy się nawzajem. Wszelką ochronę i inne takie, mamy zapewnione dzięki niemu. Ja zaś w podziękowaniu, prowadzę interesy, aby on nie plamił swojej reputacji. To tylko szczyt góry lodowej, dziecko — wyjaśnił, patrząc na mnie z troską. Wiem, że czuł, że mogę tego nie pojąć, ale musiałam. Nie bałam się tego, co robią, a bardziej tego, co mogę za to zapłacić.

— Wrogowie szukają punktu zaczepienia, w który mogą uderzyć, aby osłabić przeciwnika. Zrobić tak, aby cierpiał bardziej, niż sam dostałby kulkę. — rzuciła tym razem moja mama, obejmując mojego tatę za ramię — W tym przypadku słabym punktem jesteś ty, Lana. Chcą cię wyeliminować, abyśmy my się załamali, a przede wszystkim Manu — dodała, a ja zmarszczyłam brwi. Przede wszystkim Manu? Co to ma oznaczać? — Nie miej nam za złe, że podejmujemy takie kroki. Mieszkając z nim, będziesz bezpieczniejsza niż w naszym domu. Przynajmniej dopóki nie zaostrzymy ochrony i nie zmienimy zamków w drzwiach. To pierwszy i ostatni raz, kiedy nie możemy cię obronić, córeczko. Obiecuję, że już więcej się to nie powtórzy — powiedziała, zaciskając ręce w pięści. Była potwornie zła i nawet ja czułam jej złość, a zwykle była spokojną kobietą.

— Okej, ale w takim wypadku, dlaczego od razu mi czegoś nie zrobią, tylko bawią się w podchody? — zapytałam wprost, starając się nie pokazać swojego zdenerwowania.

— Ostrzeżenia — mruknął Manu, poprawiając się na kanapie. — Dają ostrzeżenia, aby się wycofać albo następna będziesz ty — dodał nieco głośniej, spoglądając w moją stronę. Nie byłam mu dłużna – również posłałam mu spojrzenie, a następnie wróciłam wzrokiem na moich rodziców. Mój tata kiwnął lekko głową na znak potwierdzenia, a ja wypuściłam trzymane w ustach powietrze z cichym świstem.

— Jak długo będę musiała z nim mieszkać? — zapytałam, unosząc w górę prawą brew. Nie spieszyło mi się do szybkiej przeprowadzki, ale chciałam wiedzieć, ile miałoby to trwać.

— Tydzień, może dwa — rzucił mój tata, zamyślając się nieco. — Chyba, że coś się stanie w trakcie, to będziemy musieli przemyśleć wszystkie inne dostępne opcje — dodał ciszej, spoglądając na mnie spod rzęs. Wywróciłam oczyma na jego komentarz, ale kiwnęłam lekko głową. Skoro miałam być z nim bezpieczniejsza, to nie widziałam innego wyjścia.

Tylko jak miałam wytrzymać z Królem Lodu pod jednym dachem?

***

Westchnęłam, wrzucając ostatnią parę jeansów do fioletowej torby. Dostałam dokładnie pół godziny, aby spakować najważniejsze rzeczy, bo wielki Manu się gdzieś spieszył. To nie tak, że miałam to kompletnie w dupie. Schowałam do środka jeszcze różową kosmetyczkę i byłam gotowa. Podniosłam bagaż i zarzuciłam pasek na swoje ramię, po czym skierowałam się ku wyjściu. Ociężale stawiałam kroki na schodkach, aż znalazłam się na samym dole. W przedpokoju czekał na mnie czarnowłosy, nonszalancko opierając się w futrynę. Posłał mi leniwy uśmiech, który miał oznaczać, że moje spóźnienie nie zrobiło na nim wrażenia.

— Dłużej się nie dało? — rzucił z przekąsem, zabierając ciężką torbę z mojego ramienia, a następnie zarzucił ją na swoje. Zdziwiłam się na ten gest, bo woah, pierwszy raz jest takim dżentelmenem. Kręcąc głową, schyliłam się po swoje czarne Conversy za kostkę, dodatkowo zabierając dwie pary innych butów. Pierwsze z nich były ciemne i skórzane, na grubym słupku, a drugie zaś to zwykle glany.

W pomieszczeniu pojawiła się moja rodzinka, z chęcią pożegnania się. Nie do końca wiedziałam, dlaczego, bo przecież nie wyjeżdżam na drugi koniec świata. Zachowywali się, jakby conajmniej tak było, a jedynie Aiden podśmiechiwał się ze mnie pod nosem. Jak się domyślam, dobrze wiedział, co mnie czeka mieszkając z jego przyjacielem, ale nie chciał psuć mi jakże tragicznej niespodzianki.

— Dzwoń jak najczęściej — rzuciła moja mama, a ja wywróciłam oczami. Halo! Nie wychodzę za mąż, ani nic z tych rzeczy.

— Nie przesadzaj mamo, to tylko tydzień — powiedziałam, przytulając ją do siebie. Kobieta odwzajemniła uścisk, gładząc mnie delikatnie po plecach, a następnie odsunęła się ode mnie na krok. Zrobiłam to samo z moim tatą, a Aidena obdarzyłam jedynie uderzeniem w brzuch, na co mama posłała mi karcące spojrzenie.

— Manu, pilnuj jej. Lubi pakować się w kłopoty — rzucił mój tata, zwracając się do czarnowłosego. Nie wiem, który już raz tego dnia, ale wywróciłam oczami. To nie tak, że to on był definicją największych kłopotów.

Po jakże ckliwym pożegnaniu, ruszyłam z chłopakiem do jego samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera, a następnie zapięłam pasy. Był to już swego rodzaju rytuał, gdy wsiadałam akurat do jego pojazdu. Wiedziałam, że będzie o to pluć jadem, więc wolałam się nie narażać.

Chociaż do odważnych świat należy, prawda?

Manu wsiadł zaraz po tym, jak wrzucił moją torbę do bagażnika i odpalił auto, zjeżdżając z podjazdu. Następnie włączył się w ruch, jadąc nad wyraz spokojnie, jak na niego.

Miałam wielką ochotę na jakąś imprezę. Zwyczajnie zapomnieć o całym tym syfie i zatracić się w używkach oraz muzyce. Fakt, może i było to nieco szczeniackie z mojej strony, bo na szali było moje życie, ale nie zamierzałam z niego rezygnować. Nie dlatego, bo ktoś postanowił mi grozić. Jednak podświadomie czułam, że muszę chwilę odczekać, zanim zacznę się bawić, bo nadal ktoś mógł się na mnie czaić.

Poza tym, imprezowanie we wtorek to raczej nie był dobry pomysł.

Chociaż Tessa by się na to skusiła.

Jesteś głodna? — zapytał nagle, stając obok McDonalds'a. Moje oczy momentalnie się zaświeciły na widok ulubionego fast food'a, a usta rozciągnęły w lekkim uśmiechu.

— Jeszcze pytasz — rzuciłam, posyłając mu spojrzenie. Chłopak parsknął pod nosem, podjeżdżając do McDrive, po czym złożył zamówienie.

Fajnie, że chociaż zapytał na co mam ochotę.

Nie czekaliśmy długo na zamówienie, gdyż było nieco przed dwudziestą trzecią, więc ruch nie był zbyt duży. Chłopak podjechał do okienka, aby je odebrać, a dziewczyna, która je mu podawała nagle się rozmarzyła. Skanowała każdy milimetr jego twarzy, dłużej zatrzymując się na oczach i ustach. W jej spojrzeniu można było dostrzec pożądanie i miałam wrażenie, że zaraz poleci jej ślinka. Warknęłam pod nosem, widząc jej zachowanie, jednak miałam nadzieję, że tego nie słyszeli.

— Kolego, chciałbyś mi może dać swój numer? — rzuciła, zalotnie trzepocząc rzęsami, a we mnie się zagotowało. Hej, wcale tutaj, kurwa, nie siedzę! Czy ja wyglądam na jego cholerną siostrę albo cokolwiek w tym stylu?

Czy tak wygląda zazdrość? Bo jak tak, to jestem głęboko w dupie.

Ups.

Nie — rzucił krótko Manu, zbywając blondynkę. Ta zaś z niedowierzania aż otworzyła usta, kompletnie nie wiedząc, co ma powiedzieć. Zaś na moich malował się uśmiech zwycięstwa. Chłopak zabrał nasze zamówienie, kładąc je na moich kolanach, a następnie posłał jej wredny uśmieszek i odjechał spod McDonalds'a. — Widziałem, jak na nią patrzyłaś.

— Co? Jak niby? Wcale nie — zaczęłam się plątać w swoich słowach, a Manu miał z tego niezły ubaw. No, mnie to nie śmieszy, jakbyś nie zauważył.

Gdyby twój wzrok mógł zabić, ta laska leżałaby martwa — zaśmiał się pod nosem, skręcając w ulicę obok mojej szkoły, poprzez którą można było się najszybciej dostać do domku za miastem. Prychnęłam w odpowiedzi, a następnie chwyciłam mojego McFlurry'a z papierowej torby. — Spróbuj tutaj nabrudzić, to będziesz to sprzątać aż zacznie lśnić.

— Nie zesraj się przypadkiem — parsknęłam. Ten tekst wygrywał każdą sprzeczkę i był niepodważalnym argumentem.

Po niecałych dziesięciu minutach znaleźliśmy się na posesji domku, na której miałam już okazję gościć. Wysiadłam z samochodu, zabierając nasze obszerne zamówienie, a następnie zamknęłam delikatnie drzwi. Chłopak zabrał moją torbę i wyciągając klucze z kieszeni, skierował się do wejścia. Ruszyłam tuż za nim kamienistą ścieżką, rozglądając się wokół. Nie było tutaj żywej duszy, prócz nas. Posiadłość z zewnątrz była w kolorze ciemnego drewna, a ramy okien również były utrzymane w takiej kolorystyce.

Powoli weszliśmy do środka, a ja od razu zdjęłam buty. Przedpokój wyłożony był jasnymi kafelkami, a ściany w kremowym kolorze. Na lewo była kuchnia z barkiem, który zapewne służył również do jedzenia posiłków. Widziałam tam drobny akcent zieleni, który przyuważyłam na stołkach barowych i dodatkach.

Na prawo zaś znajdował się przestronny salon, a stojąca w nim kanapa była w takim samym odcieniu zielonego, co większość dodatków. Na ścianie wisiał telewizor, a pod nim stał mały, hebanowy stolik kawowy. W kącie znajdowała się również stojąca lampka, która aktualnie była zgaszona.

Na wprost znajdowały się drzwi od łazienki, a obok nich drewniane schody na poddasze. Na pewno nie było to piętro, bo domek z zewnątrz był zbyt mały. Nawet nie pytając o zgodę Manu, ruszyłam ku schodom, aby sprawdzić, jak to wygląda. W końcu aktualnie był to również mój dom.

Tak, jak się spodziewałam, na poddaszu stało jedno, duże łóżko, które śmiało mogłam nazwać małżeńskim. Nakryte było szarą pościelą w białe wzroki, a po bokach stały ciemne szafki, na których znajdowały się małe lampki. Z boku stała jeszcze szafa, odcieniem pasująca do reszty mebli i w zasadzie prócz tego, nie było tutaj niczego więcej. Jednak w jednej sekundzie zdałam sobie sprawę z jednej ważnej rzeczy.

Albo będę spać na kanapie, albo w jednym łóżku z Manu.

No, ewentualnie na podłodze.

Stwierdziłam jednak, że zacznę się tym przejmować, jak przyjdzie czas do snu. Zerknęłam na telefon i widząc niemalże północ, załamałam ręce.

Pora snu właśnie przychodziła wielkimi krokami.

Zeszłam po schodach, przytrzymując się barierki, a następnie weszłam do salonu. Manu zdążył już włączyć telewizor i aktualnie zajadał się swoim burgerem. Sięgnęłam do papierowej torby i zabrałam z niej frytki, a następnie zaczęłam szukać sosu. Jednak widząc, że w środku znajdują się tylko dwa o smaku słodko - kwaśnym, spojrzałam na chłopaka z widoczną odrazą.

Jedyny prawilny sos, to śmietanowy. Koniec kropka.

Chłopak jednak nie zajarzył, o co mi chodzi, a ja coraz bardziej wątpiłam w jego osobę.

— No chyba sobie żartujesz z tym sosem. Jedyny dopuszczalny smak to śmietanowy — prychnęłam, wkładając frytkę do buzi. Nie było mowy, że tknę ten, który leżał właśnie na stoliku.

— Śmietanowy smakuje jak majonez — odparł chłopak, otwierając sos słodko - kwaśny, a na jego twarzy malowała się satysfakcja, gdy widział moje obrzydzenie.

— Wiedziałam, że nie masz gustu, ale teraz to przesada — stęknęłam, biorąc łyka Coca - Coli.

— To ty go raczej nie masz, dziecko — dziecko? Jestem tylko trzy lata młodsza, to nie tak wiele.

— Chyba ty, Perez — prychnęłam, patrząc w jego oczy.

— Nie, bo ty.

— Ty.

— Ty.

— A spierdalaj — burknęłam, zakładając ręce na piersi. Dlaczego on byli taki irytujący?

I dlaczego wcale mi to nie przeszkadzało?

— Wygrałem — rzucił, zwycięsko się uśmiechając. — Zresztą jak zwykle — odparł dumnie, na co prychnęłam.

— Już sobie tak nie dodawaj — żachnęłam, pakując do ust kilka frytek na raz. — Właściwie, gdzie będę spać? — zapytałam, przypominając sobie o jednym łóżku na poddaszu.

— Na łóżku? — rzucił ironicznie, przenosząc swoje spojrzenie z telewizora na mnie. Wzięłam głęboki oddech, chcąc się uspokoić, co niezbyt mi pomogło.

— Przecież na górze jest tylko jedno łóżko — mruknęłam, przecierając swoje oczy. Nie miałam na twarzy ani krztyny makijażu, ale mimo to, nie czułam się niezręcznie, siedząc obok chłopaka.

— No i co w związku z tym? — zapytał, rzucając mi znudzone spojrzenie. — Chyba nie boisz się spać ze mną w jednym łóżku — zaśmiał się, na co kopnęłam go w kostkę.

— Ale ty jesteś wkurwiający — sarknęłam, zbierając śmieci po sobie, a następnie wstałam z sofy.

— Z wzajemnością — prychnął, gdy przechodziłam z kuchni do salonu. Następnie odszukałam wzrokiem moją sportową torbę, po czym wzięłam z niej piżamę i skierowałam się do łazienki.

Mała, aczkolwiek przytulna łazienka również posiadała zielone akcenty. W rogu stał prysznic, a na lewo umywalka i toaleta. Po prawo stał jedynie biały, wiklinowy kosz na brudne ubrania i jakaś drobna półka, pewnie na apteczkę i podstawowe rzeczy do higieny.

Rzuciłam swoją piżamę, która składała się ze spodenek i koszulki Aidena, na kosz, a następnie się rozebrałam. Zakluczyłam również drzwi, bo nie widziałam, na co ten baran może wpaść i weszłam pod prysznic. Gorąca woda spływała po moim nagim ciele, równocześnie powodując, że na chwilę zapomniałam o wszelkich stresach. Tak, jakby zniknęły wraz ze strumieniem.

Nie ociągając się, umyłam dokładnie swoje ciało i włosy, a następnie wyszłam spod prysznica. Ubrałam się w piżamę, a następnie wyciągnęłam z kosmetyczki – którą również zabrałam – krem oraz szczoteczkę i pastę do zębów. Dokładnie wyszczotkowałam swoje uzębienie, a w twarz wmasowałam tłusty produkt. Ubrania, które miałam na sobie, wrzuciłam do kosza, a następnie wyszłam z łazienki.

Wróciłam do przedpokoju i zabrałam stamtąd moją torbę, kierując się z nią na górę. Nie miałam ochoty na jej wypakowywanie, więc cisnęłam nią o ziemię, po czym wróciłam na dół.

— Jak na dziewczynę, to szybko się myjesz — powiedział do razu chłopak, gdy obok niego usiadłam. Wywróciłam oczami na jego komentarz, ale nic się nie odezwałam. Zwyczajnie wgapiałam się w ekran telewizora, kompletnie go ignorując. — No chyba się nie obraziłaś.

— Nie mów do mnie — mruknęłam pod nosem, zakładając ręce na piersi. Chyba zbliżał mi się okres, bo stawałam się bardzo humorzasta.

— Jaka ty jesteś upierdliwa — mruknął, wywracając oczami. Nie zwracając uwagi na to, że sofa była mała, wyłożyłam się na całej długości, kładąc swoje nogi na kolanach Manu. Ten zaś posłał mi krótkie spojrzenie i zrzucił je, a ja ponownie położyłam je na to samo miejsce. — Nie za wygodnie ci? — prychnął.

— Mogło być lepiej — uśmiechnęłam się do niego złośliwie, krzyżując kostki. Zwróciłam wzrok na telewizor i widząc, że leci tam jakiś nudny horror, westchnęłam. Rozumiem, że było późno, ale mogliby puścić coś ciekawszego.

— Idiotka — szepnął niemal bezgłośnie, ale cóż, usłyszałam. Natychmiast skierowałam stopę w stronę jego żeber i kopnęłam w nie, stosunkowo lekko. Chłopak zaś w odpowiedzi zaczął szczypać moje kostki, co było wybitnie nieprzyjemne, ale w sekundę się mu to znudziło. — To będzie ciężki tydzień.

I cóż, musiałam przyznać mu rację co do tej kwestii.

***

Pysie!

witam was wszystkich serdecznie! tych, którzy są od początku jak i tych, którzy dołączyli niedawno. jest mi niezmiernie miło, jak widzę ile was przybywa! również dziękuję za 200 gwiazdek, bo woah, nie spodziewałam się 100, a jest was coraz to więcej.
mam nadzieję, że wszystko u was w porządku! trzymajcie się i do następnego x

również zapraszam was na mojego tik toka, gdzie staram się udostępniać info o rozdziałach itp, a także na twittera!! nie udzielałam się tam zbyt często, ale mysle, ze możemy obudzić moje konto.
na obydwóch nazywam się; devellax

jeszcze raz trzymajcie się i uważajcie na siebie, buziaki!

wasza, Dev xx

Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

2.5K 84 23
Rosie i Oliver na zawsze? Możliwe. Nie da się, oszukać przeznaczenia.
5.8K 258 33
Myślała, że potwory chowają się pod łóżkiem lub co gorsza w mroku nocy. Ale zrozumiała, że największe potwory znajdują się w ludziach. W niej samej...
238K 14.9K 48
Kim i Heather to dwie licealistki, które nie do końca odnajdują się w swoim życiu uczuciowym. Każdy chłopak pojawiający się w ich życiu zwiastuje nie...
154K 4.7K 35
17-letnia Grace w słonecznej Florydzie, zostawiła swoich przyjaciół, chłopaka i życie, jakie prowadziła do czasu, gdy rodzice oznajmili, że przenosz...