chapter 15

798 83 37
                                    

Kimberly momentalnie stanęła jak wryta i ze zdziwieniem wlepiała swoje zielone tęczówki w bruneta. Nie spodziewała się, że będzie w stanie sam się tak szybko wydostać, a tym bardziej, że zjawi się wprost w idealnym dla nich momencie. Przeniosła wzrok na szczękę chłopaka, która co jakiś czas zaciskała się z poirytowania i już wtedy zrozumiała, że ta wymiana zdań nie będzie należeć do przyjemnych. Jakby jeszcze jakakolwiek ich rozmowa taka była...

     Przełknęła nerwowo ślinę i w końcu odważyła się spojrzeć prosto w jego błękitne tęczówki. Zdecydowanie mogła stwierdzić, że nigdy nie widziała w nich aż takiej pustki i zobojętnienia, gdy na nią patrzył, nawet kiedy opowiadał jej o swojej rodzinie. Zacisnęła usta w wąską linię, czując jak po jej plecach przechodzi zimny dreszcz. Chyba po raz pierwszy od kiedy się spotkali na prawdę się go... bała? Chyba tak to mogła określić. Sama nie wiedziała jak opisać to uczucie. Strach pomieszany z ekscytacją? Respekt? Przez jej głowę przelatywało tysiące przymiotników mogących opisać chłopaka, jednak żaden nie był odpowiedni. Kai sprawiał wrażenie martwego w środku, albo po prostu taki był. Patrzył się tępo w jej oczy, a z każdą chwilą miała wrażenie, że próbuje w niej wywiercić coraz głębszą dziurę.

     Przymknęła na chwilę oczy, by przerwać ich kontakt wzrokowy i móc skupić się na tym, co chce powiedzieć. Wzięła głęboki oddech, starając się przy tym dobrać odpowiednie słowa, jednak ku rozczarowaniu dziewczyny, kompletnie odebrało jej mowę. Zupełnie jakby zaciął jej się mózg. Nie mogła wydusić z siebie zdania.

— Zamieniam się w słuch — syknął, mrużąc oczy i mimo, że sprawiał wrażenie opanowanego i zupełnie nieprzejętego tym, co miało miejsce pare godzin wcześniej, Kimberly dobrze wiedziała, że to tylko pozory.

     Był wściekły. Czuła to. A właściwie poczuła, dopiero gdy zdała sobie sprawę, że jego chłodne dłonie zaciskają się na obu jej nadgarstkach. Wcześniej zupełnie nie zwróciła na to uwagi, chodź było to zupełnie niemożliwe. Była zbyt skupiona na nim. Wodził wzrokiem po całej jej twarzy, co chwila mrużąc oczy i przypatrywał się brunetce w oczekiwaniu. Na jego lewym policzku widniał jeszcze świeży strup po ranie zadanej przez nią samą i ogromny, fioletowy siniak, sięgający aż pod samo oko chłopaka. Również na jego ustach widniała świeża rana i gdyby się im bardziej przyjżeć, można by nawet dostrzec lejącą się strużkę krwi. Nie chciała tego robić, by przypadkiem nie pomyślał sobie za dużo, i starała się odwracać wzrok, jednak nie mogła się oprzeć. Otrzymała dokładnie odwrotny efekt do zamierzonego. Wodziła nieświadomie wzrokiem od jego ust do oczu, co niektórym mogłoby wydawać się jednoznaczne. Skarciła siebie samą w myślach, a zawiadacki uśmiech, który pojawił się na twarzy Parkera, wcale nie poprawiał jej sytuacji. Wręcz czuła, jak jej policzki płoną ze wstydu. Czy na prawdę nie mogła myśleć akurat W TYM momencie racjonalnie i zatraciła się w swoich myślach o tym, jak ten dupek w takim stanie może aż tak dobrze wyglądać? Tak. Czy fakt, że rozwodzi się nad przystojnym wyglądem psychopaty był normalny? Zdecydowanie nie. Gdyby Bonnie mogła czytać jej w myślach, już dawno posłałaby ją na terapię do psychologa. To zachowanie nie było ani trochę do niej podobne. Nie wiedziała co się z nią dzieje.

      — Zamknij się! — wydarła się nagle, zadziwiając samą siebie. Mimo wszystko te słowa miały pozostać tylko i wyłącznie w jej głowie i były skierowane do jej samej.

     Zarówno Bonnie, jak i Kai spojrzeli na nią jak na psychopatkę, a chłopak dodatkowo zwiększył uścisk na jej nadgarstkach, co w jego rozumieniu było swego rodzaju pouczeniem. Po prostu świetnie.

     — Ja mam się zamknąć, czy prowadzisz zaciętą konwersację ze mną w swojej głowie? — prychnął z kpiącym uśmiechem — Od kilku minut stoimy w ciszy.

ᴛʀᴀᴘᴘᴇᴅ; ᴋᴀɪ ᴘᴀʀᴋᴇʀWhere stories live. Discover now