chapter 13

880 85 28
                                    

    Kimberly z nieukrywaną niechęcią, oparta o szybę samochodu, lustrowała wzrokiem mijane przez nich obiekty. Miała wrażenie, że otoczenie dokładnie oddawało to, co ona teraz czuje. Wszystko było ponure i szare. Niegdyś tętniące życiem główne miejsca w Mystic Falls, teraz były zupełnie opuszczone i zaniedbane. Na parkingach stały długo nieużywane samochody, a domy i inne budynki zdążyły zarosnąć mchem i bluszczem. Wszystko było opustoszałe. Dziewczynie przypominało to widok rodem z postapokaliptycznego filmu.

     Cały czas analizowała w głowie wydarzenia z kilku ostatnich dni. Na prawdę nie była do końca w stanie pojąć co tak właściwie działo się w jej głowie. Po raz pierwszy od śmierci rodziców była tak zmieszana, chociaż uczucia towarzyszące jej w tej chwili nie były w żadnym stopniu podobne do tamtych. Sama nie wiedziała jak je opisać. Odkąd tylko zostawili Parkera w jego domu, zaczęły pojawiać się u niej wyrzuty sumienia. Im dalej od niego była, tym większą ochotę miała tam wrócić i go uwolnić. Wiedziała, że to nie jest normalne i nie powinna tak myśleć, ale nic nie mogła na to poradzić. Mimo tych wszystkich złych rzeczy, nie chciała aby cierpiał. Wręcz przeciwnie, zaczęła go rozumieć i na swój sposób — choć może i pokręcony — wspierać. I chociaż nie potrafiła tego przyznać nawet przed samą sobą, chciała aby z nimi wrócił. Mimo wszystko w głębi duszy nie żywiła do niego takiej urazy. Każdy popełnia błędy i musi później znosić ich konsekwencje, ale nikt nie ma prawa kogokolwiek osądzać. W tym właśnie tkwił największy problem. Zaufanie sadystycznemu mordercy wcale nie było takie proste. Szczególnie dla jej przyjaciół, którzy wręcz przeciwnie — z uśmiechem na ustach opuszczali Parkera.

     — Kim, podaj mi to tamto! — kruczowłosy obrócił się przez bark i wykrzyknął radośnie.

Brunetka spojrzała na niego niezrozumiale i rozejrzała się po tyłach samochodu.

     — Co mam ci podać? — zapytała cicho, jakby samą siebie, ale gdy dostrzegła lśniące opakowanie jednej z płyt Britney Spears, pokręciła głową niedowierzając.

Podała czarnowłosemu opakowanie, a ten już po chwili umieścił płytę w odtwarzaczu i ustawił maksymalną głośność, podrygując w rytm muzyki.

Chociaż dziewczynie wcale nie było do śmiechu, to mimowolne uniosła kąciki ust ku górze, widząc poczynania przyjaciela.
Były takie momenty, w których tęskniła za czasami, gdy dopiero co po swojej przemianie jeździła za plecami jej wampirzego mentora — Sefana, na różnorakie polowania z Damonem. Czuła się wtedy tak beztrosko, mimo, iż stała się krwiożerczą bestią i kompletnie nic jej nie obchodziło. Wtedy była tylko ona, Damon, jego niebieskie Camaro i muzyka. Wtedy na prawdę poczuła, że żyje, o ironio będąc martwa.

Teraz perspektywa jazdy jednym samochodem z przyjaciółmi w zaświatach nie wydawała jej się taka niesamowita. Cały czas w jej głowie rozlegał się ten cichy głosik nakazujący, żeby zawróciła, że tak będzie lepiej. Może był to głosu rozsądku. A może rozsądniejszym rozwiązaniem było właśnie pozostawienie socjopatycznego mordercy w jego własnym więzieniu na kolejne dziesiątki lat.

Nic już nie wiedziała. Czuła się jakby była rozdarta na dwie części, za co natarczywie karciła siebie w myślach. Nie mogła myśleć w ten sposób. Nie mogła dać się omamić jakiemuś psychopacie, który pomagał im wyłącznie dlatego, aby mieć z tego jakieś własne korzyści. Tak na prawdę nie znała i czuła, że nigdy nie pozna jego prawdziwych intencji.

— To tutaj! Jesteśmy na miejscu! — wykrzyknął rozradowany Damon, czym prędzej wyskakując z samochodu.

Zaraz po nim także Bonnie opuściła pojazd, a Kimberly powolnymi ruchami wygramoliła się za nią, trzaskając mocno drzwiami, co spotkało się z wielką dezaprobatą ze strony właściciela samochodu.

_____________

Szli wyznaczoną trasą według mapy Kaia wystarczająco długo, aby zdążył zapaść zmrok. Po swoich praktycznie zerowych umiejętnościach zdołała się tylko zorientować, że zostało mało czasu do zaćmienia, a zarazem ich powrotu do domu.

Kimberly przez całą drogę pogrążona była w swoich myślach ukierunkowanych w stronę Parkera. Nie mogła się ich wyzbyć. Nawet kiedy bardzo chciała przestać od początku analizować i roztrwaniać wszystkie sytuacje i jej zetknięcia z chłopakiem, nie potrafiła. Mimo, że nie spędziła z Kaiem jakoś zaskakująco dużo czasu i praktycznie nie poznała go od tej „normalniejszej" strony, zdążyła się przywiązać do jego obecności. Coś nadal nie dawało jej spokoju i na odczuwała głębokie poczucie winy, że nie ma go z nimi.

— Czasami się zastanawiam czy ty w ogóle żyjesz w naszej rzeczywistości — usłyszała opryskliwy głos Damona, wyrywający ją z zamysłu.

Zdezorientowana spojrzała na kruczowłosego. Ten opierał się o kamienną płytę z rękoma założonymi na piersiach i przeszywał ją nieodgadnionym spojrzeniem. Bonnie natomiast była w trakcie badania terenu i rozglądała się wokół siebie, podziwiając otoczenie.

— Co? — spytała wymownie, nie mogąc dłużej znieść natarczywego wzroku przyjaciela.

— Co?! To ja się pytam: co! Wiecznie jesteś jakaś nieprzytomna i przybita, a patrzysz się na mnie jakbym ci wyrżnął conajmniej pół rodziny. O dziwo nie ja tego dokonałem.

    — Gdybyś to zrobił, to już dawno byłbyś trupem — syknęła i tym razem ona zmierzyła mężczyznę wzrokiem.

     — Takiej odpowiedzi oczekiwałem. Przynajmniej wiem, że nadal jesteś sobą — uśmiechnął się szeroko, chwytając dziewczynę za ramię i obrócił w ten sposób, aby mogła ujrzeć to, co czarnowłosy zasłaniał, stając jej na drodze — Jesteśmy na miejscu.

Dziewczyna odruchowo rozchyliła usta z podziwu, widząc, gdzie się znajdują. Czyli to prawda, Magiczne Głazy rzeczywiście istnieją, a oni właśnie stoją centralnie przed jednym z nich. Dotychczas słyszała o kamieniach jedynie z opowieści Kaia i z czystej ciekawości czytała o nich w książkach, znajdujących się w biblioteczce posiadłości braci Salvatore.
Magiczne Głazy posiadają niezwykłą moc i są jednym z kilku źródeł w Mystic Falls, w których skupia się cała magia miasta. Z pozoru dla zwykłych mieszkańców, czy turystów mogą wydawać się zwyczajnymi kamieniami, jednakże nikt z nich jeszcze nie odkrył, że ustawione są na każdym wierzchołku w kształcie pentagramu.

— Wow — wykrztusiła z siebie po chwili zadumy. Podeszła bliżej i dotknęła lodowatej, kamiennej powierzchni, przymykając na chwilę oczy.

Sama nie wiedziała czego ma się spodziewać, bo w książkach to miejsce było opisane tylko jako niezwykłe skupisko magicznej mocy, a żeby się o tym przekonać, trzeba tego samemu doświadczyć. Z początku nie odczuła żadnych niesamowitych efektów, jednak po chwili jej dłoń przeszyło uczucie ciepła. Głaz zaczął zmieniać swoją barwę na błękitną i rozbłysnął jasnym światłem, emanując energią. Tak właśnie reagowały na istoty nadprzyrodzone.

— To na prawdę istnieje — nawet nie wiedząc czemu zaczęła się szczerzyć jak głupi do sera.

Damon także rozszerzył usta w uśmiechu, widząc poczynania przyjaciółki.

— Tak kochana. Za parę godzin będziemy w domu.

ᴛʀᴀᴘᴘᴇᴅ; ᴋᴀɪ ᴘᴀʀᴋᴇʀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz