Prolog

1.2K 65 62
                                    

Trzyletni Naruto biegł ulicami Konohy odprowadzany nienawistnymi spojrzeniami mieszkańców. Próbując uciec przed dwójką chuninów wpadł do wąskiej, ciemnej alejki. Po chwili został odgrodzony od wyjścia przez napastników. Jeden z nich powoli zaczął wyciągać kunai z kabury umieszczonej na udzie:
- Yuki, zabijmy w końcu tego demona. Nie mogę już patrzeć jak ten potwór tak swobodnie chodzi po naszej wiosce. - odezwał się drugi chłopak
- Masz rację, Hiroshi. - to powiedziawszy zbliżył się do dziecka przykładając kunai do jego brzucha. Szybkim, acz precyzyjnym cięciem stworzył płytką ranę. Słysząc cichy syk Naruto, wymierzył mu cios w ramię. Ostrze broni bez problemu wbiło się w kończynę chłopca. Z jego ust wydobył się tylko zduszony jęk.      

Przyzwyczaił się, że mieszkańcy go tak traktują, jednak nie znał przyczyny takiego zachowania. Na szczęście zawsze wychodził z takich spotkań żywy, ledwo, ale jednak. W tym przypadku Naruto miał przypuszczenia, iż to będą jego ostatnie chwile życia. Utwierdził go w tym kolejny cios, wymierzony tym razem prosto w serce. Chłopiec nie mógł pogodzić się, że to właśnie jego spotykają takie rzeczy. Ze strachu zamknął oczy i czekał na ból... lecz ku jego zdziwieniu nic nie poczuł. - Czy tak właśnie wygląda śmierć?- począł się zastanawiać.

Po chwili otworzył niepewnie oczy. Spojrzał na Yukiego i Hiroshiego, jednak ujrzał odmalowany na ich twarzach najprawdziwszy strach. To co ujrzeli chunini było czymś, co śniło się w koszmarach wielu Konoszan. Czerwone jak świeża krew oczy z pionową źrenicą wpatrywały się w nich z widocznym strachem i gdzieś  w głębi, czystą nienawiścią. Czerwono-pomarańczowa otoczka zrobiona z chakry spowiła chłopca przyjmując kształt lisa. Zatrzymała ona cios zadany w serce.

Naruto niespodziewanie skoczył na swych oprawców nie dając im szans na jakąkolwiek ucieczkę. Jednym ruchem przebił na wylot serca obydwu napastników pozbawiając ich życia. Po sprawdzeniu, czy aby na pewno uśmiercił ich, jego oczy na powrót przybrały barwę letniego nieba. Spojrzawszy na dwa trupy leżące obok niego szybko się odczołgał. W jego gałkach ocznych zaczęły pojawiać się łzy. Zapach krwi zwrócił uwagę trzylatka na jego dłonie skąpane w tejże mazi. Wystraszony tym co nieświadomie zrobił zaczął wycofywać się z alejki. Gdy wyszedł z uliczki pobiegł pędem do swojego domu. Po jego policzkach skapywały słone łzy.

Gdy był już w mieszkaniu zamknął drzwi i osunął się na podłogę. Jego ciałem wstrząsały dreszcze, a spazmatyczne oddechy w cale nie pomagały mu się pozbierać. Po krótkiej chwili, trwającej dla Naruto wieczność, zaczął się uspokajać. Nie mógł uwierzyć, że to co przed chwilą zrobił było prawdą. Chciał myśleć o tym jak o śnie, nawet najgorszym koszmarze jaki go nawiedził, byle tylko nie okazało się to rzeczywistością. Przecież to co zrobił było złe. Zabił człowieka, a nawet dwóch. Teraz mieszkańcy wioski na pewno będą mieli powód aby go zabić. Tylko czy ktoś domyśli się, że to był on? Nie, raczej nie.  W końcu sam siebie nigdy nie podejrzewałby o coś takiego, nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Więc czemu? Czy naprawdę był tylko potworem, demonem, za którego uważali go Konoszanie? Z tymi rozmyślaniami oddał się w objęcia Morfeusza, zbyt słaby, aby kontynuować rozważania.

Naruto otworzył oczy. Było mu zimno, gdyż leżał w wodzie w jakimś kanale. Od razu wstał z podłoża i rozejrzał się wokół, aby rozeznać się gdzie jest. Widział wiele odnóg korytarza, w którym się znajdował. Samo pomieszczenie nie było przyjemne a wrażenia nie poprawiały dziurawe rury umieszczone wzdłuż ścian. Chłopiec chcąc nie chcąc musiał spróbować wydostać się z miejsca, w którym obecnie przebywał. Prąc do przodu przy akompaniamencie kapiącej wody dotarł do rozwidlenia. Na końcu jednego z korytarzy dostrzegł ogromne pomieszczenie. Wiedziony jakimś dziwnym instynktem skierował swe stopy w tymże kierunku. Po paru minutach monotonnego marszu dotarł do wcześniej wspomnianej komnaty. Jego oczom ukazały się wielkie, majestatyczne kraty. Za nimi dostrzegł ledwo zauważalny ruch. 

- H-halo? Jest tu ktoś? - zapytał cicho Naruto wciąż wgapiając się przed siebie, w celu zidentyfikowania wcześniej zauważonego ruchu.

- Kto śmie przerywać mi mój piękny sen?! - istota, która to powiedziała podeszła do swej celi ukazując się w swej całej okazałości.

Za kratami Naruto zobaczył pokaźnych rozmiarów lisa. Miał on pomarańczowe umaszczenie i dziewięć ogonów falujących za nim w tylko sobie znanym rytmie. Trzylatek wpatrywał się w zwierzę jak w transie, z którego dopiero wyrwał go głośny warkot lisa.

- Kim jesteś? - zapytał, już pewniej chłopiec.

- Nikt ci o mnie nie wspominał, co gaki? Jestem dziewięcioogoniastym lisim demonem, najpotężniejszym ze wszystkich dziewięciu bijuu, zagładą Konohy, znany jako Kyuubi.

- T-to ty zniszczyłeś K-konohę trzy lata temu?

- Oh~ A więc coś o mnie jednak wiesz. Jesteś jednak ciekawszy niż wcześniej sądziłem, gaki.

- Jestem Uzumaki Naruto! Jak masz na imię, lisku?

- Nie jestem żadnym liskiem! Mówiłem, jestem Kyuubi!

- Ale to nie jest twoje prawdziwe imię, prawda?

- Masz rację. Nikt jeszcze nie pytał mnie o prawdziwe imię oprócz staruszka.  Dobrze... ze względu na to, że jesteśmy skazani na siebie pozwolę ci na ten zaszczyt. Nazywam się Kurama.

- Czy zostaniesz moim  przyjacielem Kurama? - spytał dziecięcym głosem chłopiec.

Oniemiały tym wyznaniem demon przez krótki moment stał nieruchomo wpatrując się w wątłe ciałko jego pojemnika. Żadna marna ludzka istota nigdy w jego długim i nudnym życiu nie proponowała mu czegoś tak trywialnego jak przyjaźń .

- Muszę przyznać, że zaskoczyłeś mnie tym, gaki. Chętnie przyjmę twoją propozycję. - po tym stwierdzeniu Kurama wybuchnął rubasznym śmiechem odbijającym się w kolejnych częściach kanałów.

- Chciałbym zapytać o coś jeszcze... wiesz gdzie się obecnie znajdujemy? - odezwał się niepewnie trzylatek.

Po tym pytaniu Naruto zaczął rozglądać się na boki w poszukiwaniu wskazówki na zdanie, które wypłynęło z jego ust.

- To jest twój umysł, gaki. Żeby się stąd wydostać skup się i pomyśl o swoim mieszkaniu.   

Chłopiec zamknął oczy próbując wyobrazić siebie w swoim mieszkaniu. Po chwili znów je otworzył jednak nadal pozostawał w umyśle.

- Kurama-san, nie znikniesz jak wrócę do domu, prawda?

- Spokojnie Naru~ Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - odpowiedział lis z chytrym uśmiechem - A tak przy okazji, pójdź jutro do biblioteki, zacznę cię uczyć, a za rok zaczniemy trening fizyczny.

- H-hai. To do zobaczenia. - powiedział Naruto uśmiechając się od ucha do ucha.

Znów się skupił i tym razem znalazł się w swoim mieszkaniu. Podniósł powieki i zaraz po tym ponownie je zamknął. Jasne promienie światła raziły jego oczy.

- No to... kolejny dzień czas zacząć.


Labirynt uczuć | sasunaru - zawieszoneWhere stories live. Discover now