Rozdział 41

192 6 0
                                    

Nie mogliśmy dłużej tego ukrywać, więc spotkaliśmy się z Lily, Riley i Nathanem, żeby powiadomić ich o zaręczynach. Dziewczyny zaczęły piszczeć z uciechy, a chłopaka na początku zatkało, zaraz jednak uśmiechnął się cudownie i powiedział, że cieszy się naszym szczęściem – widziałam po nim, że mówił szczerze, co mnie zdziwiło.

-Potrzebujemy kogoś, kto pomógłby nam to wszystko ogarnąć – zaczęłam ostrożnie, patrząc na bliźniaczki. - Znam się na pieczeniu, ale nie na organizacji ślubów.

-Myślę, że coś wymyślimy – Riley uśmiechnęła się diabelsko i wyjęła telefon, gotowa na robienie notatek.

-Musisz nam wszystko opowiedzieć! - podjęła Lily i również wyjęła komórkę. - Macie już jakąś orientacyjną datę?

Spojrzeliśmy po sobie z Ryanem i Liamem, których relacja odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy wytatuowany brat wyjawił, że jest śmiertelnie chory – nie sądziłam, że zaczną się aż tak dobrze dogadywać, zupełnie jakby stali się innymi ludźmi.

-Za miesiąc – powiedział Ryan jak gdyby nigdy nic, a Liam uśmiechnął się pod nosem na widok zaskoczonych min pozostałej trójki.

-W sensie... Za rok i miesiąc? - spytał niepewnie Nathan, ale mój narzeczony pokręcił głową z uśmiechem.

-Za miesiąc – powiedział Liam, szczerząc zęby. - Siedemnastego lutego.

Nasi goście spojrzeli po sobie z dziwnymi minami, niewątpliwie myśląc o tym samym.

-Nie jestem w ciąży – uprzedziłam ich pytanie. - Po prostu chcemy już...

-Dobra, nie będziemy ściemniać – westchnął Liam i dotknął lekko mojego ramienia, chcąc dać mi znać, że on się tym zajmie. - Mam raka.

Tak jak sądziłam, nie uwierzyli. Długi, długi czas później, kiedy chłopak opowiedział ze szczegółami swoją historię, Nathan był śmiertelnie blady, a na policzkach dziewczyn widniały błyszczące ślady po łzach.

-Dlatego zależy mi na tym, żeby być na ślubie brata – podjął Liam. - Nie zostało mi wiele życia i chciałbym zobaczyć chociaż jeden jego ślub. A Ryan i Cassie byli tak dobrzy, że postanowili przyspieszyć ślub ze względu na mnie.

-Pomożecie nam to wszystko ogarnąć? - spytał mój narzeczony, patrząc po wszystkich z nadzieją. - Dla Liama?

Pod stołem uścisnęłam dłoń Ryana, wzruszona ostatnim zdaniem, które wypowiedział, bo nie sądziłam, że aż tak bardzo będzie mu zależeć na szczęściu brata. Posłał mi cudowny uśmiech i kamień spadł mi z serca, kiedy cała trójka obiecała wesprzeć nas najlepiej, jak tylko będzie mogła.


Nie chcieliśmy bawić się w wielką uroczystość – po pierwsze, nie mieliśmy na to czasu, a po drugie najbardziej zależało nam na tym, żeby mieć wokół siebie najbliższych nam ludzi. Wynajęliśmy małą salę, w której miał odbyć się zarówno ślub, jak i wesele, ale nie uprzedziliśmy gości, co to za impreza – nie wysyłaliśmy zaproszeń, za to telefonicznie poprosiliśmy o przybycie swoich gości, nie informując w zasadzie o niczym z wyjątkiem tego, że to ważne. Kelly była niepocieszona, że nie powiedziałam jej, co to za okazja i próbowała to ze mnie wyciągnąć, ale byłam nieugięta. Kilkoro moich znajomych ze Stanów również było zdziwionych tym, że zaprosiłam ich aż do Kanady, nie mówiąc w zasadzie zbyt wiele, o co w tym wszystkim chodzi. Ryan, który jednak znał nieco więcej ludzi, niż ja, podzwonił gdzie trzeba i z uśmiechem powiadomił mnie, że wszyscy zgodzili się pojawić. Sophia, Claire oraz panowie ze sklepu Maurice'a próbowali wyciągnąć ze mnie choćby strzępek informacji, ale zbywałam ich tylko, uciekając czym prędzej, jeśli zaczynali się robić zbyt nieustępliwi.

Lost Souls /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz