Rozdział 7

219 11 0
                                    

Wkrótce moje obawy się ziściły – przypadkiem spotkałam Lily i Riley w galerii handlowej i zaczęły mnie wypytywać o naszą randkę.

-To nie randka, przestańcie – jęknęłam, kiedy usiadłyśmy w kawiarni, żeby napić się czegoś ciepłego.

-Myślę, że Nathan myśli trochę inaczej niż ty – powiedziała Riley, mieszając w kubku z kawą. - Naprawdę wpadłaś mu w oko, widać to po nim.

-Nathan jest upierdliwy, ale naprawdę miły z niego gość – dodała jej siostra. - A ciężko o takiego faceta.

-Ale ja nie potrzebuję faceta – mruknęłam, zakładając włosy za ucho. - Mam za dużo rzeczy do poukładania w swoim życiu, żeby teraz dokładać sobie jeszcze problemów sercowych.

-Ale wiesz, może jakiś mężczyzna pomógłby ci to wszystko poukładać – szepnęła Lily, zezując na kolesia przechodzącego obok, który chyba wpadł jej w oko.

-Muszę odsapnąć po poprzednim związku – westchnęłam ciężko. - Zresztą nie znam tu nikogo i nie chciałabym być z pierwszym facetem, którego poznałam. Dajcie mi trochę poznać ludzi i miasto!

Dziewczyny zaczęły się tłumaczyć, że wcale nie naciskają na mnie, żebym spiknęła się z Nathanem, ale ich zachowanie przeczyło ich słowom. W końcu odpuściłam i zaczęłam im po prostu przytakiwać – wydawały się być podekscytowane nową historią miłosną w mieście, więc postanowiłam im w tym nie przeszkadzać, chociaż w swojej głowie już obiecałam sobie, że nie mam zamiaru się z nikim wiązać.

-Cassie, nie chcę tego mówić, ale nie chcę, żebyś skończyła jak Ryan – westchnęła Riley, patrząc na mnie spode łba. - Szkoda na niego patrzeć w takim stanie.

-W jakim? - spytałam, dokańczając herbatę. - O co chodzi?

Lily mruknęła coś wymijająco na temat nieudanego związku chłopaka, a po sekundzie obie zmieniły temat, próbując odciągnąć moją uwagę. Nawet im się to udało, ale gdzieś z tyłu głowy zastanawiałam się nad tym, co się stało.


Moja nieszczęsna wcale-nie-randka z Nathanem doszła wreszcie do skutku – w któryś piątek po pracy spotkaliśmy się w kawiarni niedaleko, a mnie zjadał stres, że pewnie wszystkie kelnerki znają Nathana i zaraz całe miasto dowie się o naszym spotkaniu, z czego wyniknie jeszcze większe nieporozumienie, a ludzie zaczną nas wypytywać o datę ślubu. Żeby nie robić mu nadziei, ubrałam się niezobowiązująco, a i on nie wyskoczył w koszuli, uznałam więc, że spotykamy się na bardziej neutralnym gruncie, niż zakładałam.

Zdziwiłam się, bo kiedy mój strach związany z interpretacją dzisiejszego spotkania jako randki minął, byłam w stanie porozmawiać z chłopakiem względnie normalnie – opowiedziałam mu o Nowym Jorku tak jak poprosił, a on z każdym moim słowem wydawał się coraz bardziej zachwycony miastem, chociaż opowiedziałam mu też całkiem sporo okropnych rzeczy, bo chciałam być wobec niego szczera. Wkrótce oznajmił, że chciałby się tam wybrać jeszcze w przyszłym roku.

-To teraz ty opowiedz mi coś o sobie – poprosiłam, czując dopadającą mnie chrypę.

Nathan opowiedział mi o tym, że czuje, że nie ma celu w swoim życiu – ukończył lokalny uniwersytet, znalazł dobrą pracę, ale ciągle mu czegoś brakowało.

-Może to właśnie dlatego ciągnie mnie do Nowego Jorku? - mruknął, patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem. - Może po prostu muszę zmienić swoje miejsce, żeby znaleźć sens w tym, co robię?

-To tak szybko nie działa, ja jeszcze nie znalazłam swojego sensu – zachichotałam. - Ale przyznaję, że przeprowadzka bardzo dobrze mi zrobiła.

Lost Souls /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz