Rozdział 34

203 8 0
                                    

Minął jakiś tydzień odkąd wystawiłam ogłoszenie i póki co moja oferta pracy nie była jakoś specjalnie oblegana – dostałam jedno jedyne CV i postanowiłam umówić się z kandydatką na rozmowę. Chcąc wypaść profesjonalnie, przygotowałam sobie wszystkie pytania, ale kiedy przeczytałam je następnego dnia, skarciłam się w myślach – szukałam kandydata do cukierni, a nie do korpo, więc przerobiłam znaczną część pytań na takie, które nie odstraszą dziewczyny. Skupiłam się więc głównie na wypytaniu o nią i o jej zainteresowania – mały, lokalny biznes potrzebował ciepłej, uśmiechniętej osoby, a nie robota wykonującego swoje obowiązki totalnie bezosobowo. Przeczytałam pytania raz jeszcze i uznałam, że całościowo wygląda to nieźle.

Trochę stresowałam się rozmową, niestety Ryan stał się nagle strasznie czymś zajęty, więc nie widzieliśmy się przez cały tydzień i nie miałam nawet okazji, żeby choć na chwilę się do niego przytulić i wyciszyć myśli. Tęskniłam za jego towarzystwem, ale on upierał się, że nie może się ze mną spotkać, bo jest zarobiony, a nawet przez telefon wydawał mi się dziwnie ponury, ale nie miałam siły do niczego go zmuszać. Odpuściłam, skupiając się na tym, żeby znaleźć sobie dobrego pracownika.

Melania Gibbs, z którą miałam mieć rozmowę, pojawiła się w cukierni dziesięć minut przed wyznaczonym czasem, więc na samym wejściu zdobyła u mnie duży plus. Była sporo ode mnie wyższa i poczułam się trochę głupio, opanowałam się jednak i uścisnęłam jej rękę na powitanie z szerokim uśmiechem. Z tego co zapamiętałam, skończyła niedawno dziewiętnaście lat, ale nigdy wcześniej nigdzie nie pracowała i widziałam po niej, że była przerażona, bo całą się trzęsła i co chwilę nerwowo poprawiała wielkie okulary na swoim nosie. Usiadłyśmy na zapleczu przy małym stoliku, przy którym jadałam i zaczęłam wypytywać ją według mojej rozpiski z pytaniami. Stresowałam się tym, że sama Melania się stresowała, więc uznałam, że może pomoże nam coś słodkiego i ukroiłam nam po kawałku ciasta – dziewczyna na początku podziękowała, ale oznajmiłam, że chciałabym, żeby spróbowała moich wypieków, skoro miałaby je sprzedawać, więc skapitulowała. Obserwowałam jak je, w międzyczasie opowiadając jej o tym, jak do tej pory wyglądała moja praca oraz o tym, jak wyglądałyby jej obowiązki.

-Dobrze, że znasz francuski – zauważyłam, oglądając jej CV. - Niekiedy ciężko dogadać mi się z klientami, zwłaszcza dużo starszymi od nas, bo nie znają angielskiego, a ja nie znam francuskiego, więc domyślasz się pewnie, jak to wygląda.

-Skąd pani pochodzi? - spytała mnie Melania, widocznie mniej zestresowana, niż wcześniej. - Oczywiście jeśli mogę spytać...

-Oczywiście, że możesz – uśmiechnęłam się do niej, przyznając jej kolejny plus za to, jak dobrze wychowana była. - Niecały rok temu przyjechałam tu z Nowego Jorku. Kiedyś uczyłam się francuskiego, ale nie bardzo mi to szło.

-Nigdy nie byłam poza Saguenay – przyznała, lekko się czerwieniąc. - Rodziców nie stać na takie wycieczki.

-Nie przejmuj się, ja właśnie pierwszy raz jestem za granicą – puściłam jej oczko, na co uśmiechnęła się lekko. - Czy chciałabyś mnie jeszcze o coś spytać? Wydaje mi się, że opowiedziałam ci już wszystko, więc...

-Czy to jest trudne? - spytała na wydechu. - Tak szczerze?

-Tak szczerze, to nie – powiedziałam spokojnie. - Najtrudniejsza jest chyba obsługa kasy fiskalnej, a jeśli tego się nauczysz, to reszta będzie totalnie prosta.

Chyba nieco ją uspokoiłam, bo odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się blado. Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę, a im dłużej na nią patrzyłam, tym bardziej chciałam ją tu zatrudnić. Pod drzwiami zapytałam ją o to, czy pasowałoby jej zacząć od poniedziałku. Tak po prostu. Wytrzeszczyła oczy i zamrugała kilkakrotnie.

Lost Souls /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz