Rozdział 12

211 7 0
                                    

Nadeszła Wigilia, a u mnie w domu nie było ani jednej świątecznej dekoracji – pierwszy raz mi się to udało i byłam z siebie dumna, że nie złamałam się i nie kupiłam ani jednej, najmniejszej chociaż ozdoby. Dalej nie odpowiedziałam Ryanowi na jego zaproszenie, bo cały czas zastanawiałam się, czy nie byłoby lepiej zalać się w trupa w samotności, tak jak wcześniej planowałam. Zastanawiałam się nad tym nawet wtedy, kiedy wypiłam już kilka drinków i zaczął mi się plątać język, kiedy po raz kolejny śpiewałam „Last Christmas" Wham!. Czy Ryan też robił teraz coś tak głupiego?

W końcu opatuliłam się ciepło, spakowałam ciasto, alkohol i przekąski, po czym wrzuciłam je do auta. Byłam pijana i wiedziałam, że nie powinnam nawet zbliżać się do samochodu, ale na dworze było tak zimno, a ja miałam tyle rzeczy do targania! Poza tym, na naszej leśnej drodze nie spotkałam nigdy innego auta niż to Ryana, więc co może się stać? Bardzo, bardzo powoli ruszyłam do domu chłopaka, próbując skupić się na tyle, żeby zahamować jeśli jakiś zwierz wyskoczy z lasu wprost przed moją maskę. Dotarłam na miejsce w jednym kawałku, zadowolona z tego, że tak nieźle mi poszło, ale kiedy spojrzałam na drogę, którą przyjechałam, przygryzłam wargę na widok śladów opon wyglądających jak pokręcony wąż – to cud, że nie wjechałam w żadne drzewo. Zachichotałam do siebie, wyjęłam wszystko z bagażnika i zapukałam do drzwi, na co odpowiedziało mi basowe szczekanie Kluska.

-Jestem pijana – powiedziałam Ryanowi na powitanie, obserwując jego zarumienioną twarz.

-To dobrze, bo ja też – wciągnął mnie do środka, ale zanim zamknął drzwi, wyprostował się jak struna i zgromił mnie wzrokiem. - Przyjechałaś tu autem?!

Zaczerwieniłam się po uszy, bo dawno nie słyszałam, żeby ktoś z taką pasją dawał mi ochrzan. Ryan zjechał mnie od góry do dołu, a ja stałam przed nim, czerwona ze wstydu i kuląca się przepraszająco. Kiedy skończył, głos mu drżał, a żyła na skroni pulsowała z nerwów.

-Przepraszam... - bąknęłam nieśmiało, na co westchnął i zaczął mi rozwiązywać szalik.

-Masz szczęście, że nic ci się nie stało – mruknął i teraz zdjął mi czapkę. - Dużo wypiłaś?

Pokazałam mu butelkę whisky opróżnioną w jednej trzeciej, na co zaśmiał się i przyznał, że jemu idzie trochę wolniej. Wziął ode mnie kurtkę, a ja usadowiłam się w swoim ulubionym fotelu, głaszcząc Kluska za uszami – jak zawsze położył mi łeb na kolanach i teraz mrużył oczy, zadowolony. Ryan wrócił, niosąc wszystko, co przyniosłam, strasznie zadowolony z tego, że upiekłam to brownie, które tak mu zasmakowało.

-Rozpieszczasz mnie – uśmiechnął się do mnie zawadiacko i podał mi drinka, którego przygotował. - Czym sobie zasłużyłem?

Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam zdrowo ze szklanki, czując jak ciepło rozchodzi się po moim ciele. Czułam, że dzisiaj miałam bardzo dobry dzień na picie, a po jakiejś godzinie stwierdziłam, że wcale się nie pomyliłam – zaśmiewałam się do rozpuku z żartów chłopaka, nie mogąc złapać tchu. Kiedy wreszcie się uspokoiłam, przyjrzał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy – wiedziałam, że coś go dręczyło.

-Cassie... - zaczął, a ja poprawiłam się w fotelu. - Mogę cię o coś spytać?

Pokiwałam zachęcająco głową, zastanawiając się nad tym, co też za pytanie przyszło mu do głowy, kiedy był tak bardzo pijany, jak teraz?

-Usiądziesz ze mną na sofie?

-Czy to było to pytanie? - zdziwiłam się, unosząc brwi.

-Nie, to było pytanie dodatkowe – zażartował, na co wywróciłam oczami i przeniosłam się na sofę, siadając tak, żebyśmy mogli na siebie patrzeć. - Nie chcę być wścibski, po prostu zastanawiałem się nad jedną rzeczą, którą zauważyłem.

Lost Souls /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz