Rozdział 13

194 8 0
                                    

Kiedy tylko minął świąteczny szał, rozpoczął się kolejny – wszędzie pojawiły się stoiska, na których można było kupić przeróżne fajerwerki, a w sklepach królowały teraz imprezowe kreacje, więc kiedy postanowiłam kupić sobie nowe dresy, miałam niemały problem ze znalezieniem czegokolwiek, co nie byłoby pokryte cekinami bądź innym błyszczącym materiałem. Wychodząc z kolejnego sklepu, natknęłam się na Nathana, który na mój widok zrobił dziwną minę i wyprostował się jak struna.

-Hej, Cassie – powiedział, obdarzając mnie promiennym uśmiechem. - Co tu robisz?

-Szukam dresów – wyszczerzyłam do niego zęby, obserwując z niepokojem jego wpatrujące się we mnie oczy. - A ty?

-Szukałem czegoś na imprezę, ale nie bardzo mi to wychodzi. Chyba nie jestem dobry w zakupach.

Doskonale odczytałam jego minę – liczył na to, że zaproponuję mu swoją pomoc. Westchnęłam ciężko i spytałam, czy nie miałby nic przeciwko, żebym mu towarzyszyła, na co strasznie się rozpromienił, tak więc ruszyliśmy na poszukiwania.

-A co to za impreza?

-Idziemy z Lily i Riley do klubu – powiedział Nathan, lekko się czerwieniąc. - Ale ma być elegancko, więc przydałaby mi się koszula.

Kiwnęłam głową i ruszyłam na poszukiwania odpowiedniego działu, czując na sobie wzrok chłopaka. Już wcześniej przeszło mi to przez myśl, ale miałam niemiłe przeczucie, że naprawdę spodobałam się Nathanowi – podczas naszej rozmowy przy kawie wspominał, że nie chciałby być dłużej samotny, ale sądziłam, że ucięłam temat, kiedy powiedziałam mu, że muszę odsapnąć od związków. Im częściej się jednak widzieliśmy, tym bardziej miałam wrażenie, że nie byłam dla niego tylko koleżanką.

-Zastanawiałem się wcześniej, czy nie chciałabyś się z nami wybrać, dziewczyny też mówiły, że byłoby super, gdybyś do nas dołączyła – usłyszałam i przełknęłam ślinę.

-A czy mogę przyjść z kimś? - powiedziałam szybko, przypominając sobie o Kelly, która miała mnie odwiedzić.

Kelly była zawziętą imprezowiczką i flirciarą, więc może udałoby jej się odciągnąć ode mnie Nathana. Im dłużej o tym myślałam, tym lepszy wydawał mi się to pomysł.

-Przyjeżdża do mnie przyjaciółka – dodałam szybko, widząc jego zdziwiony wzrok w sklepowym lustrze. - Zabiłaby mnie, gdybyśmy nie poszły do klubu po otrzymaniu zaproszenia.

-Pewnie! - rozpromienił się znowu. - Im więcej nas będzie, tym lepiej!

Odetchnęłam z ulgą i w nieco lepszym nastroju wróciłam do zakupów – udało mi się wybrać koszulę dla Nathana i nawet znaleźć dresy dla siebie, co uznałam za ogromny sukces. Ruszyliśmy na parking, rozmawiając.

-Jak spędziłaś święta? - spytał blondyn, kiedy zbliżyliśmy się do mojego auta.

-Siedziałam sama w domu, w Wigilię byłam tylko u Ryana – wzruszyłam ramionami i tknęło mnie, że mogłam tego nie mówić.

A później jakaś szatańska siła podpowiedziała mi, żeby pociągnąć temat.

-Zasiedzieliśmy się przy drinkach i zostałam u niego na noc.

Zdałam sobie sprawę, że Nathana nie ma obok mnie, odwróciłam się więc i zobaczyłam, że wpatruje się we mnie ze złością. Otworzyłam usta, żeby spytać, czy coś się stało, ale odezwał się pierwszy.

-Czy Ryan zawsze musi się wpieprzać we wszystko? - warknął i kopnął leżący obok papierek. - Cassie...

Nie zdążyłam zareagować, kiedy Nathan przycisnął mnie do auta i pocałował. Zastygłam, jednocześnie zszokowana i przerażona. Byłam dogłębnie zdziwiona tym, że chłopak odważył się na taki poważny ruch, ale też przerażona, bo ja nie chciałam go całować. Nie chciałam tego robić, tak jak kiedyś nie chciałam uprawiać seksu ze swoim byłym już mężem. Szok chyba wygrał, bo wytrzymałam, nie zalewając się łzami.

-Cieszę się, że będziesz na tej imprezie – szepnął mi w usta i zniknął, a ja wbiegłam do auta i ukryłam twarz w dłoniach.

Nathan nie mógł przecież wiedzieć, jak bardzo przeraziło mnie jego zachowanie i jakie wspomnienia obudziło w mojej głowie. Nieco nieprzytomnie dotarłam do domu, gdzie wlazłam do łóżka i nakryłam się szczelnie kołdrą. Co teraz? Jak powinnam się wobec niego zachowywać? Lubiłam go, ale zupełnie nie w taki sposób, jaki by chciał. Nie miałam też potrzeby pakować się w związek. Drgnęłam, kiedy zaczął mi wibrować telefon i jęknęłam na widok dzwoniącego.

-Hej, Nathan – mruknęłam, przykładając komórkę do ucha i wpatrując się tępo w sufit.

-Cassie, jesteś już w domu?

Przytaknęłam, pragnąć rzucić telefonem o ścianę.

-Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie – zaczął, a ja wytrzeszczyłam oczy, zdziwiona. - Nie wiem, co mnie podkusiło, trochę się pospieszyłem. Nie powinienem był się tak na ciebie rzucać. Przepraszam, jeśli cię przestraszyłem.

-Nic się nie stało, nie przejmuj się – mruknęłam, nie potrafiąc mu powiedzieć, jak bardzo mi się to nie podobało.

Wkrótce się rozłączył, a ja dalej wgapiałam się w sufit. Nie mogłam go winić za jego zachowanie i swoją własną reakcję, bo Nathan przecież nie wiedział o tym, co przydarzyło mi się w małżeństwie, a ja nie chciałam też rozpowiadać tego na prawo i lewo, bo to było zbyt bolesne i prywatne, żeby robić z tego fakt znany w całym Saguenay. Wystarczyło, że Ryan wiedział o tej całej sprawie – on nigdy nie rzuciłby się na mnie tak, jak zrobił to Nathan.

Dlaczego Nathan wspomniał w ogóle o Ryanie? Przecież nic nas nie łączyło, a w każdym razie nie w typowo damsko-męskich relacjach. Czy był tak przewrażliwiony na jego punkcie, że traktował go jako potencjalnego rywala nawet wtedy, kiedy nie było ku temu podstaw? Zrobiło mi się smutno na myśl, że Ryana nie będzie ze mną na imprezie – przy nim nie musiałabym się bać, że rzuci się na mnie w najmniej oczekiwanym momencie, tak jak Nathan, a i pewnie obroniłby mnie przed swoim narwanym rywalem, gdyby ten znowu poczuł nagły przypływ namiętności. Jeśli Kelly nie uda się odciągnąć ode mnie Nathana, to nie wiem, co zrobię.

Lost Souls /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz