Rozdział 6

769 95 10
                                    

🌙 Miles

Tamtego dnia obudził mnie potworny ból głowy i suchość w ustach, jakiej nie doświadczyłem chyba od czasu studiów. Czułem się jak wrak człowieka, jednocześnie doświadczając jakiejś błogości, której przyczyny nie mogłem sobie przypomnieć. Unosiłem się jakby poza świadomością, choć zaczynały do mnie docierać liczne bodźce, takie jak suchość oczu, czy ból stopy. Co ja do cholery mogłem sobie zrobić w nogę?

Josie cię kocha.

Nie wiem skąd przyszła mi do głowy taka dziwna myśl, ale była jak uporczywe echo, które nie chciało zamilknąć nawet wtedy, gdy tego pragnąłem. Świadomość wracała do mnie stopniowo i pierwszym uczuciem, dominującym nad wszystkimi innymi, było ciepło bijące od kobiecego ciała, ciasno wtulonego w moją klatkę piersiową. Zapach był znajomy i kojący.

Nie bez trudu otworzyłem oczy i to co ujrzałem, wprawiło mnie w osłupienie. W moich ramionach leżała pochrapująca Josie, ubrana jedynie w moją koszulkę z ogromnym napisem „Kevin sam w domu". Jej dłoń dotykała delikatnych włosków na mojej klatce piersiowej, a druga ręka leżała wzdłuż ciała. We śnie najwyraźniej ciasno ją do siebie przyciągnąłem, sprawiając, że staliśmy się jedną wielką plątaniną kończyn.

Byłem bliski szaleństwa.

Westchnąłem cicho, uświadamiając sobie, że szukałem jej jak wariat przez tyle dni, by niespodziewanie obudzić się w taki sposób. Z trudem pohamowałem parsknięcie nerwowym śmiechem, ponieważ nie chciałem bez potrzeby jej budzić. Wyglądała na zmęczoną, a podkrążone oczy odznaczały się nawet pod makijażem, którego najwyraźniej nawet nie miała czym zmyć poprzedniego wieczoru. Cóż, nie zapraszałem do siebie kobiet, więc brakowało mi oczywistych przedmiotów.

Nagle drgnęła i zmarszczyła brwi przez sen, jakby ktoś ją poirytował. Zaczęła coś mruczeć niewyraźnie, a ja nie mogłem się powstrzymać i przesunąłem delikatnie palcem po jej czole. Myślałem, że moje serce pęknie, gdy uśmiechnęła się, nadal nie rozchylając powiek.

— Nie zabrałam tych balonów... — wymruczała sennie i przekręciła się lekko, nadal nie budząc się w pełni.

Zdusiłem śmiech, postanawiając, że sen nadszedł końca. Chciałem rozkoszować się każdą sekundą takiej intymności, której jednocześnie pragnąłem jak wariat i unikałem. Nadal trochę kręciło mi się w głowie, więc obarczyłem alkohol winą za to, co stało się później.

Odgarnąłem jej zbłąkany kosmyk z czoła.

Potarłem nosem o jej nos, wspominając, jak lata wcześniej robiłem to samo przed każdym pocałunkiem.

Na koniec dotknąłem ustami jej czoła.

I znów odpłynąłem w niebyt, zrelaksowany w pełni po raz pierwszy, od czasu, gdy wziąłem ten ślub.

*

Za drugim razem czułem się o wiele bardziej rozluźniony i wypoczęty, niż gdy przebudziłem się po raz pierwszy. Zapewne dalej przebywałbym w krainie niebytu, gdyby nie słaby głos, który wyrwał mnie ze snu.

— Dusisz mnie — sapnęła cicho Josie.

Chwila.

Josie?

Otworzyłem oczy i zaniemówiłem, widząc, w jakiej byliśmy pozycji. Leżałem na niej z głową w zagłębieniu między jej szyją a ramieniem, a nasze ciała stykały się dosłownie w każdym możliwym miejscu. Zerknęła mi w oczy i stuknęliśmy się nosami, wymieniając przy tym niezręczne spojrzenie.

Stalowa erekcja dosłownie paliła mnie z bólu połączonego z pożądaniem i zrozumiałem, że to czuła. Gdy mój penis zapulsował pod wpływem fali pożądania, jej oczy otworzyły się szerzej z niepewnością.

Winny [PRAWNICY #4 - spin-off]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz