Rozdział 3

812 93 12
                                    


Moi drodzy, jak wrażenia? :D 

🌙 Josephine

— Dlaczego pracowała pani przez tyle lat poniżej swoich kwalifikacji? — zapytał młody mężczyzna, który przeprowadzał ze mną rozmowę o pracę.

Badawczym wzrokiem wodził po moim życiorysie, prawdopodobnie ze zdumieniem zestawiając moje osiągnięcia w nauce z poprzednią posadą. Był szczerze zdziwiony, starał się jednak nie okazać zbytnio tej emocji. Cóż mogłam powiedzieć? Rekruter wydawał się na tyle bystry, że bez trudu przejrzałby najmniejsze kłamstwo, dlatego postawiłam na szczerą prawdę.

— Mogę zacząć od mojej nauki w college'u? — zapytałam.

Pokiwał głową, więc zebrałam się w sobie. Miałam tylko jedną szansę na zrobienie dobrego wrażenia i chciałam ją w pełni wykorzystać.

— Studiowałam biznes i marketing z naciskiem na to drugie — zaczęłam powoli, czując narastający stres. — Skończyłam studia z wyróżnieniem, zrobiłam sporo różnych staży w dużych firmach, później pracowałam w zawodzie przez dwa lata. Po ślubie przeniosłam się do firmy znajomego na kolejne dwa i zrozumiałam w tym czasie, że tamta posada nie była dla mnie.

Pokiwał głową, obserwując mnie bacznie swoimi błyszczącymi oczami.

— Rozumiem. Nie ukrywam, że jest pani naprawdę interesującą kandydatką. Bardzo dziękuję za

rozmowę. — Wstał i uścisnął mi rękę. — Jeśli zostanie pani przyjęta, to oddzwonimy w ciągu kolejnych dwóch dni.

Pożegnałam się z nim i wyszłam z biura, myśląc tylko o tym, że po tak ciężkim dniu należała mi się

porcja cukru. Albo dziesięć porcji. Korytarz prowadził do kilkunastu innych firm, a moim celem była winda. Szłam zamyślona po korytarzu i przeglądałam informatory, które wręczono mi na recepcji, gdy nagle zderzyłam się z jakimś twardym, męskim ciałem.

— O cholera, bardzo przepraszam! — wykrzyknął mężczyzna, zbierając moje ulotki, które rozsypały się po podłodze. — Już wszystko zbieram.

W końcu oboje się wyprostowaliśmy, a ja dosłownie zaniemówiłam, gdy przy wręczaniu wszystkiego spojrzał mi w oczy. Czekałam cierpliwie, aż blondyn mnie rozpozna, ale nic takiego nie nadchodziło.

— Nic się nie stało, Lewis — odrzekłam, nadal wpatrując się w niego z niepewnością.

Tylko ja mogłam mieć pecha tak wielkiego, by spotkać przyjaciela swojego byłego w najmniej

odpowiednim momencie.

— Chwila, znamy się skądś? — zapytał, robiąc przerażoną minę. — Chyba nie z tego klubu w piątek?

Parsknęłam, nie mogąc się powstrzymać.

— To ja, Lewis — powiedziałam cicho. — Josie.

Otworzył usta szeroko, jakby kompletnie nie wierzył w to, co widział. Przez chwilę patrzyliśmy się na siebie, gdy ten nagle przygniótł mnie w niedźwiedzim uścisku, sprawiając, że moje stopy dosłownie wisiały nad ziemią.

— Josephine, o matko! — wykrzyknął mi do ucha z podekscytowaniem. — Ależ się zmieniłaś! Schudłaś, ta fryzura... — Wodził wzrokiem po moim ciele, nadal trzymając swoje ciepłe ręce na moich ramionach.

— O cholera, nie zraniłem cię przed chwilą? Twoje żebra...

Urwał nagle, jakby uświadomił sobie, że powiedział dwa słowa za dużo. Zmroziło mnie, gdy

Winny [PRAWNICY #4 - spin-off]जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें