Minęły dwa dni od inicjalnego polowania, a wataha już była głodna. Gdy zapadł zmierzch, wilki ruszyły na poszukiwanie nowej ofiary. Prowadzili Ronon i Karo, bo tropili najlepiej. Krok za nimi pałętał się Solo, podglądając i ucząc „fachu”. Inni próbowali pomóc, ale nie bardzo wiedzieli jak.
Rola tropiciela nie polega na bieganiu z nosem przy ziemi. Każdy dźwięk może pochodzić od potencjalnej zdobyczy. Złamanie nisko rosnącej gałęzi, odgłos towarzyszący odgarnianiu śniegu w celu odnalezienia odrobiny trawy, trzeszczenie lodu pod racicami – a to dopiero początek listy – kępka sierści pozostawiona na pniu drzewa, świeżo objedzona kora, zatarty ślad, ledwo wyczuwalna, niesiona z wiatrem woń... Trzeba być wyjątkowo czujnym.
Stado bardzo dokładnie szukało jakiegokolwiek tropu, ale dolina zdawała się kompletnie niezamieszkała. Powietrze było puste i bezbarwne, cisza dojmująca, śnieg płaski jak tafla jeziora. Ronona to frustrowało, Kara dziwiło, a Sola zawiodło, ponieważ nie miał okazji poćwiczyć.
– Może poszukajmy jeszcze raz? Musieliśmy coś przegapić!
– Nie, synku. Tu nikogo nie ma.
– Mamo, ale to niemożliwe! Przecież dolina jest ogromna! – Ciemnobrązowy wilczek nie mógł tego zrozumieć.
– Cremo jest wystarczająco duże, aby wyżywić naszą watahę, a jednak nie znaleźliśmy żadnego dużego roślinożercy. Stado, na które polowaliście... – Taht skinęła w kierunku młodzieży – ...pewnie już dawno przeszło na terytorium Dark Lightów. Nie możemy ich szukać. Mam hipotezę, dlaczego z gór nie schodzą nowe zwierzęta. Ostatnio spadło sporo śniegu. W dolinie nie wieje silny wiatr...
– Ale na zewnątrz już tak. Pewnie przełęcze zostały zasypane i zwierzęta nie mogą się tu dostać!
– Brawo, Diego. Właśnie to chciałam powiedzieć.
– To znaczy, że będziemy musieli czekać do wiosny? – Przeraziła się Kida. – Śnieg będzie zalegał w dolinie jeszcze miesiąc...
– Mam nadzieję, że niedługo nadejdzie kilka cieplejszych dni, że słońce oczyści drogę roślinożercom. Jeśli nie, będzie to bardzo trudny okres.