Rozdział XI

226 24 11
                                    

(grzybki ;-) nie mogłam ich dać pod poprzednim rozdziałem bo byście mi jeszcze zgadli końcówkę xD)

- Żartujesz sobie, tak? - Głos Kidy przeszedł w nienaturalnie wysoki ton.

- Niestety nie. - Diego próbował się opanować. Nie przyszło mu do głowy, że jego „lekcje" tak się skończą. - Dobra, muszę się do czegoś przyznać. Jakieś dwa tygodnie temu przyprowadziłem je na tę polankę. Chciałem się z kimś podzielić odkryciem, a tylko one mi się napatoczyły, więc po części to wasza wina...

- Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele, braciszku, nie wrobisz nas w to. - Meira przymrużyła swoje czarne oczy.

- Tylko by spróbował... - Shadow nie musiał kończyć zdania.

- Bez nerwów. Czy wy wszystko bierzecie na serio? Znalazłem na tej polanie grzyby, mimo że przykrywała je warstwa śniegu. Dziewczyny zaczęły się mnie wypytywać, dlaczego to znalezisko jest tak wyjątkowe i... co by się stało, gdyby te grzyby zjadły. - Diego natychmiast się skulił. Oczekiwał ciosu, który nie nadszedł. - I nic? Żadnej reakcji z waszej strony? Docinek, głupich żartów? Shadow, Meira?

- Weź ty lepiej przejdź do rzeczy, - Moon ponagliła kuzyna -... bo jak nie, to ja cię strzelę.

- Od tej strony cię nie znałem. Ok, już mówię. Zostań tam, gdzie stoisz. Odpowiedziałem im, że grzyby te mają właściwości halucynogenne i prawdopodobnie widziałyby różne dziwne rzeczy, ale nie wiem jakie. Przecież sam tego nigdy nie jadłem.

- A szkoda. - Kida była wściekła. - Może wtedy byś ich do tego nie zachęcał.

- Przecież ja im nic nie kazałem. Powiedziałem wam dokładnie to co im.

- I nie przyszło ci do głowy, że akurat ta trójka przyjdzie tu za jakiś czas i zeżre te twoje grzybki? Przecież one co chwilę mają nowe pomysły, co jeden to głupszy! - Wadera o lodowoniebieskich oczach była na granicy wytrzymałości.

Diego rzeczywiście nie pomyślał o tym. Wiedział, że to jego wina. Spuścił łeb i odezwał się cichym głosem.

- Za kilka godzin im przejdzie. Kiedyś widziałem niedźwiedzia pod wpływem tej substancji. To tak znalazłem to miejsce. Nic im nie będzie, trzeba tylko pilnować, żeby nie pobiegły w las. Musimy też powiedzieć rodzicom... Ja do nich pójdę.

- Nie, czekaj. Kida, spójrz na to logicznie. Dziewczynom nic się nie stanie, będą miały lekki ubaw, może mam jeszcze o tym opowiedzą. Zejdź choć na chwilę z Diega, bo przyda nam się każdy pomysł. - Solo postanowił zabrać głos, bo nikt inny się do tego nie kwapił. - Jeśli się do wszystkiego przyznamy, to wszyscy dostaniemy karę. Może uda mam się jakoś wykiwać dorosłych, ale to musi być dobry plan. Inaczej nawet nie ma co się za niego brać. To robimy burzę mózgów!

- A gdyby... Nie, zapomnijcie, że się odezwałem. - Roy przemówił jako pierwszy. Minęła chwila, zanim się przemógł i zabrał głos.

- Stary, po ptokach. Jak zacząłeś, to już musisz skończyć. Mogłeś o tym pomyśleć wcześniej. - Orion próbował nakłonić wilka z czarnym pasem na grzbiecie do przekazania innym planu.

- No... Już nie raz nocowaliśmy poza jaskinią. Gdybyśmy i dzisiaj tak zrobili, nie zdziwiliby się.

- Ok, ale chcemy ukryć Misty, Sabę i Teylę, a nie zaplanować pajamas party - zauważył Karo.

- Jak zwykle wszystko bierzesz zbyt dosłownie. Royowi chodzi o to, że gdyby rodzice byli przekonani o naszym nocowaniu w lesie, nie musieliby nas szukać i nie znaleźliby dziewczyn. - Moon podłapała pomysł.

- To chyba rzeczywiście może się udać. - Shadow nie przepuściłby okazji do wkręcenia kogokolwiek, a szczególnie rodziców.

- Ja też z chęcią w to wejdę. W waszym planie jest jednak taka tyyycia dziura - wtrąciła się Meira. - Kto tę wiadomość o nocowaniu przekaże? Nie możemy pójść wszyscy, bo... - zerknęła na wariujące obok samice, - No właśnie. A jak zostawimy je tu same to: po pierwsze nam zwieją, a po drugie, ich nieobecność będzie podejrzana. Musi pójść jedna osoba, która zawsze była grzeczna, nigdy nic nie nabroiła i potrafi zrobić słodkie oczka...

Drimer - własna drogaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz