Rozdział XXXVII

191 6 1
                                    

Kochani! Jestem z kolejnym i....OSTATNIM rozdziałem! Nic nie może trwać wiecznie, kiedyś musiało się to zakończyć, ale spokojnie! Na dole czeka Was niespodzianka :)

Tymczasem zapraszam do lektury :)

***

Nowy Rok przywitał Anglię grubą warstwą śniegu. Styczeń zapowiadał się zarazem zimny, ale też piękny. Szesnastego stycznia Harry i Romilda mieli się pobrać. Na ten dzień niemal wszyscy oczekiwali z niecierpliwością. Harry, który przy swoim domu miał wielki ogród postanowił tam zorganizować przyjęcie. Nie chciał, aby było wielkie, ponieważ zdawał sobie sprawę, że niemal wszyscy zaproszeni goście mają nadal żałobę, zresztą tak samo jak on. Mimo, iż na dworze był mróz, Ministerstwo Magii wypożyczyło młodej parze specjalny namiot, podobny do tego co był u Billa i Fleur, jednak teraz w środku było ciepło i przytulnie. W przeddzień przygotować zawitały Narcyza z Andromedą, by pomóc w przygotowaniach. Wszystko szło idealnie do momentu, kiedy z pomocą przyszła pani Weasley. 

- Andromedo... - zaczęła Molly, obejmując Dromedę i prowadząc ją w zaciszne miejsce - Nie do końca jestem pewna, czy Twoja przyjaźń z Malfoyami jest dobra. Pamiętaj, kim Ci ludzie byli. 

- Molly, bardzo Ci dziękuję za troskę, ale gwarantuję Ci, że moja siostra, ani jej mąż czy syn nie są złymi ludźmi. Owszem, dokonali wcześniej złych wyborów, ale każdy z nas takich dokonuje, czyż nie? 

Andromeda nigdy do końca nie darzyła Weasleyów sympatią. Artur Weasley czasami odwiedzał ich, gdy Ted jeszcze żył, by ten mógł mu potłumaczyć użycie mugolskich przedmiotów. Andromeda tego nie lubiła, jej mąż zresztą też średnio interesował się tymi rzeczami. Odkąd dowiedział się, że jest czarodziejem praktycznie porzucił swoje dotychczasowe mugolskie przyzwyczajenia. Andromeda uważała również, że Molly za bardzo wtrąca się do ich życia. Wiedziała, że Nimfadora przyjaźniła się z Weasleyami i często bywała u nich na różnych przyjęciach, ale przecież była w Zakonie Feniksa, chcąc nie chcąc musiała się z nimi spotykać. Z drugiej strony rozumiała ostrożne zachowanie Molly. W końcu ona też w Bitwie o Hogwart straciła swoje dziecko. Zdawałoby się, że mogłyby to połączyć ich drogi, jednak charakter Andromedy całkowicie różnił się od charakteru Molly Weasley. 

- Harry, nie sądzisz, że te kwiaty wyglądałyby lepiej w nieco wyższych wazonach? - zapytała Narcyza, gdy kilka minut później przyrządzali stoły. 

- Sądzę, że ta wielkość wazonów jest całkowicie odpowiednia - odpowiedziała Molly. - Znam Harry'ego najdłużej z Was wszystkich i doskonale wiem, co jemu potrzeba. 

- Pani Weasley, naprawdę nie jest to konieczne... Dla mnie wazony to sprawa drugorzędna - odpowiedział Harry nie chcąc wywołać żadnej kłótni. 

- Dlatego wazony pozostaną tak, jak je ustawiłam. Pani Malfoy, myślę, że może Pani już odejść - zaczęła Molly. 

- Odejść? Harry osobiście prosił mnie o pomoc w przygotowaniach. Myślę, że odejdę, gdy sam mnie o to poprosi - odpowiedziała Narcyza, a Andromeda uśmiechnęła się ukradkiem. 

- Do czego do doszło w tym świecie? - pani Weasley podniosła głos. 

- Zacznijmy od tego, że to powinien być ślub mojej córki, która została porzucona! Mojego syna spotkał podobny los, gdy jego ukochana zostawiła go dla śmierciożercy! 

- Myślę Molly, że już wystarczy - powiedziała Andromeda. 

- Wystarczy? Kim Ty jesteś? Czy Ty jeszcze pamiętasz, co Ci ludzie Ci zrobili? - Harry'emu zdawało się, że pani Weasley chce na siłę wywołać kłótnię - Przypominam Ci, że ich przyjaciele zabili Ci męża, a jej siostra zabiła Twoją córkę! 

Siostry Black [1]Where stories live. Discover now