Rozdział XI

281 7 4
                                    


Cześć! I już mam dla Was kolejny rozdział. Ten wydaje mi się, że jest nieco dłuższy od poprzednich, mam nadzieję, że nie za bardzo Was zmęczy ;) Póki co zapraszam do czytania, a komentarze będą na koniec! Przypomnę tylko, że mamy tu kontynuację poprzedniego rozdziału.

***

Następnego dnia Harry obudził się jak zwykle wcześnie i przez chwilę nie wiedział, gdzie się znajduje. Dopiero po chwili uświadomił sobie, ze jest już w swoim nowym domu na obrzeżach Londynu. Szybko wstał, ogarnął włosy i zapukał do sypialni Rona, który o dziwo też już nie spał. Razem zjedli śniadanie i obiecując sobie, że zatrudnią skrzata domowego, nie mówiąc o tym Hermione, ubrali się i wyruszyli do Ministerstwa Magii na pierwszy dzień stażu. Ron był w siódmym niebie. Komentował każdą napotkaną przed sobą rzecz, witał się z każdym czarodziejem i widać było po nim, że czuje się kimś ważnym. Harry cieszył się z tego powodu, bo Ron przynajmniej nie myślał ani o rodzinie ani o Hermionie. Na początku mieli pracować w jednym biurze pod okiem Aurora Remiza Farrena, a po kilku tygodniach każdy z nich miał dostać osobnego mentora. Ich biuro było wyjątkowo duże. Harry pomyślał, że gdyby to były inne osoby, na pewno nie zaproponowano by im tak dużego pomieszczenia. W środku znajdowały się cztery biurka: po jednym dla Harry'ego i Rona oraz ich mentorów. Dodatkowo każdy kąt wypełniały szafki z książkami i różnymi czarnomagicznymi przedmiotami, a okna były na tyle duże, że w pokoju można było czuć się jakby pracowało się na zewnątrz. Remiz Farren okazał się niskim, łysiejącym mężczyzną. Harry'emu przypominał trochę mieszaninę Slughorna i Ludo Bagmana. Był bardzo miły, ale i rzeczowy. Ucieszył się na widok Harry'ego i Rona, jednak nie zadręczał ich zbędnymi pytaniami tylko od razu przeszedł do rzeczy. Na początek Farren rozdał im podręczniki, z których mieli korzystać przez najbliższe tygodnie. Zapoznał ich także z ogólną wiedzą na temat pracy na pozycji aurora, a po przerwie obiadowej zaprezentował wybrane czarnomagiczne przedmioty. Na następny dzień poprosił swoich podopiecznych, by zapoznali się z pierwszym rozdziałem książki Auror od podstaw i napisali o najważniejszych rzeczach, które łowca czarnoksiężników powinien znać, aby dobrze wykonywał swoją pracę. O godzinie siedemnastej cała trójka udała się do wyjścia. Wymienili jeszcze kilka ostatnich słów, a następnie Harry wraz z Ronem deportowali się na ulicę Pokątną. Gdy tylko się na niej znaleźli, na ich twarzach zagościły szerokie uśmiechy. Harry postanowił, że pierwsze co, to odwiedzi Madame Malkin i zakupi kilka szat, a później uda się do pobliskiego sklepu Magique Couture, w którym nabędzie nowe ubrania. Zarówno u Madame Malkin jak i w Magique Couture Harry zrobił szybkie, ale praktyczne zakupy. Ron został również obdarowany nową porcją ubrań i co dwie sekundy powtarzał Harry'emu, że już nie są dziećmi i że odda mu każdy grosz. Gdy dochodziła osiemnasta trzydzieści, spotkali się z Hermioną w lodziarni u Floriana, a następnie razem poszli do księgarni Esy i Floresy, czego bardzo pożałowali, ponieważ tłumy ludzi chciało z nimi rozmawiać, robić sobie zdjęcia i brać autografy. Harry z Hermioną mieli tego serdecznie dość, jednak było widać, że Ron wprost jest stworzony do sławy. Niestety jego humor znacznie się pogorszył, gdy w oddali zobaczyli zabity deskami sklep z Magicznymi Dowcipami Weasleyów. Harry nie miał ochoty i widział, że jego przyjaciel również, by poruszać temat Freda, dlatego szybko zmienili kurs i udali się do Centrum Eyelope'a, by Harry mógł zakupić nową sowę.

- Żadna nie jest Hedwigą - Powiedział, gdy po kilku minutach szukania nie mógł się zdecydować na żadną sowę. 

- Oczywiście - odpowiedziała Hermiona - Ale to nie może być Hedwiga, Harry. Każdy kiedyś musi się pożegnać ze swoim pupilem, a gdy będziesz każdą nową sowę wyobrażał sobie jako Hedwigę, to nigdy nie pogodzisz się z tym co się stało.

Siostry Black [1]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ