Rozdział III

384 10 1
                                    


Cześć!

Wstawiam kolejny rozdział. W tym opowiadaniu wracamy znów do teraźniejszości. Póki co pierwsze trzy rozdziały są jedną całością: akcja w nich dzieje się w jednym czasie. Chciałabym też dodać, że jestem wielką fanką dialogów. Dlaczego? Cóż, na pewno dlatego, że jest mi sobie łatwiej wyobrazić całą sytuację. Opowiadania wtedy stają się 'wyraźniejsze' i tak jakby prawdziwsze. No i łatwiej i szybciej się czyta ;) Opisów oczywiście też nie zabraknie :) Rozdział jest dosyć krótki, nawet po namyśle stwierdziłam, że mogłam się powstrzymać i wstawić trzy pierwsze rozdziały jako jeden, ale wyszło jak wyszło i mam nadzieję, że nie będzie to dla Was zbyt duże utrudnienie. Zapraszam do czytania i komentowania!

***

- Narcyzo... - zapytała Andromeda - wszystko w porządku? 

- Ja... oh! Przepraszam! Na chwilę odpłynęłam. 

- Będziemy się z Ginny powoli zwijać. Ginny jeszcze dziś musi wrócić do szkoły. Andromedo, wrócę tutaj jutro razem z Hermioną. Zajmiemy się Teddym i uporządkujemy tutaj trochę. No więc... - rzekł Harry - miło było Panią zobaczyć, Pani Malfoy. 

- Oh, dziękuję... - powiedziała, lekko rumieniąc się - Ciebie również - dodała z uśmiechem. Harry nie wiedział czy te słowa są prawdziwe czy nie, ale nie miał siły się teraz nad tym zastanawiać. Obiecał sobie jednak, ze wróci do Andromedy w najbliższym czasie, aby mu wszystko mogła opowiedzieć. Chciał wiedzieć wszystko co wydarzyło się w ich życiu. Nagle historia ich rodziny wydała mu się niezwykle interesująca.

Harry pocałował Teddy'ego w czoło, skinął głową do Narcyzy i razem z Ginny wyszli na ogródek, gdzie w ciszy się deportowali.

- Mamy tyle do nadrobienia - powiedziała powoli Narcyza - musisz mi wszystko opowiedzieć. 

- Ah... no cóż... nie ma co za dużo opowiadać. Gdy odeszłam... poślubilam Teda jeszcze w tym samym miesiącu. Byłam bardzo zdeterminowana. Ale też bardzo go kochałam. Bo... no wiesz... znasz mnie i znałaś mnie jak byłyśmy dziećmi. Trochę nawet za bardzo podążałam śladami rodziców, wiesz co myślałam o mugolakach... - Andromeda się zamyśliła i spojrzała na Narcyzę - ja też... uważałam ich za... gorszych. Łagodnie mówiąc. Ale się zakochałam. Bardzo się zakochałam. Miałam wybór, oczywiście. Mogłam stłumić w sobie uczucie i udawać, że nic się nie stało, że Ted jest po prostu moją cichą fantazją i liczyć, że spotkam kiedyś czarodzieja czystej krwi, którego pokocham tak samo jak jego i nie będę musiała Was opuszczać. Jednak miłość okazała się silniejsza.

Andromeda skończyła. Na twarzy Narcyzy znowu pojawiły się łzy. Jak dużo ich ostatnimi czasy płynie. Narcyza rozumiała swoją siostrę bardzo dobrze. Ona kochała Lucjusza ponad życie i nie zmieniłoby tego nic. Gdyby Lucjusz był szlamą, Narcyza kochałaby go tak samo mocno.

- Wiem, moja droga. Dla mnie miłość zawsze była na pierwszym miejscu. Akurat przyszło mi poślubić czarodzieja czystej krwi, ale uwierz mi: to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Może grałam taką. Po tym jak odeszłaś... Chciałam być silniejsza, chciałam coś znaczyć, ale... to niestety nie moja natura - Narcyza zakończyła z lekkim uśmiechem i podniosła lewą rękę, by poprawić sobie włosy. Andromedzie rzuciło się w oczy jej przedramię. 

- Twoja ręka... - zaczęła - Ty... Ty nie masz na niej tego? - W jej głosie dało się usłyszeć zaskoczenie i lekki podziw. Andromeda zawsze wiedziała, że jej siostra nie byłaby w stanie zrobić nikomu celowo krzywdy, jednak jakaś jej cząstka była pewna, że Narcyza należy do Śmierciozerców i skrywa pod szatą Mroczny Znak. 

- Ja? Czego...? Ah, TEGO - powiedziała z lekką odrazą i spojrzała na swoją rękę - Uwierz mi... zarówno dziewiętnaście lat temu jak i tym razem każdego dnia modliłam się, żebym go nie miała. Myślę, że ON też nie widział we mnie nikogo na tyle według niego godnego, bym miala zaszczyt nosić jego znak.

Siostry Black [1]Where stories live. Discover now