Chapter 14

1.6K 103 29
                                    

-H-Heather... co ty tu robisz?- zapytałem zdezorientowany, spoglądając na wtuloną we mnie dziewczynę.

-Powiedz, że to wszystko nie prawda. Przyznaj się, przecież widzę, że coś jest nie tak- prawie wykrzyczała, odchodząc ode mnie na krok i patrząc na mnie zaszklonymi oczami. Nie wiedziałem, co mam robić.

-Naprawdę nie wiem, o co...

-Nie mów tak jak ona! Macie jakiś układ? Nic nie rozumiem...

Dziewczyna nawet nie miała świadomości, że trafia w sedno sprawy, podczas gdy tak naprawdę ponosiły ją emocje. Chciałem dla niej dobrze, chciałem, aby była szczęśliwa. Nasz związek nie był czysto biznesowy, ponieważ przywiązałem się do niej, ale po jakimś czasie czar prysł, w tym samym momencie, gdy w moim życiu pojawiła się Victoria i mimo, że popełniłem wiele błędów i zraniłem obie ważne dla mnie dziewczyny, nie mogłem dalej brnąć w niewiadome.

-Heather... kocham ją.

Te słowa powoli i spokojnie przeszły przez moje usta, jakby po nich miało wydarzyć się coś strasznego. Nic takiego jednak nie miało miejsca, ponieważ nastąpiła długa i nieprzyjemna cisza. Patrzyłem na nią ze współczuciem, mając jednak nadzieję, że zrozumie mój przekaz.

-To nieprawda- odpowiedziała, przez co cicho westchnąłem. Niewiele myśląc, podszedłem do niej i objąłem ją, mocno przyciskając do siebie.

-Zasługujesz na kogoś lepszego. Jesteś niesamowitą dziewczyną i jestem pewien, że zanim się obejrzysz, spotkasz kogoś wyjątkowego- próbowałem dodać jej otuchy, ale odpowiadała mi tylko cisza.

Odsunęła się ode mnie i zrobiła niepewną minę jakby zastanawiała się, czy na pewno chce powiedzieć na głos to, o czym myśli. Ostatecznie jednak zdobyła się na odwagę.

-Kiedy to się zaczęło?- zapytała, a ja poczułem zalewającą mnie falę wstydu. Bo jak można się inaczej czuć, przypominając sobie, że tak naprawdę jednocześnie umawiałem się z dwoma dziewczynami? Miałem ochotę wmawiać sobie, że byłem po prostu młody i głupi, ale pół roku nie zrobiło że mnie nie wiadomo jakiego znawcy.

Gdyby któryś z moich znajomych się tak zachował, zapewne opieprzyłbym go mówiąc, że tak nie można. Że to nie na miejscu. Co więc się takiego stało na ten miesiąc, w którym kompletnie straciłem głowę?

Heather nie otrzymawszy odpowiedzi na jej pytanie, kiwneła tylko głową i odwróciła się na pięcie, mając w planach opuścić to mieszkanie. Czy chciałem ją zatrzymywać? Gdybym tylko mógł, pocieszyłbym ją. Pozwoliłem jej jednak odejść, a sam skierowałem się do sypialni, żeby móc się położyć i na nowo wszystko po kolei przemyśleć.

***Pov. Victoria***

Wyszłam od Blair i stanęłam na klatce schodowej zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Był już wieczór, jednak nie miałam ochoty wracać do domu. Postanowiłam odwiedzić najbliższy bar w okolicy.

Po drodze analizowałam moją rozmowę z przyjaciółką. Opisała szczegółowo całe zajście, jakie miało miejsce w progu jej drzwi, a ja z sekundy na sekundę coraz bardziej nie potrafiłam uwierzyć, do czego Heather jest się w stanie posunąć, aby im zaszkodzić.

Spacer zajął mi jakieś dwadzieścia minut, zanim znalazłam się przed dość bogato wyglądającym budynkiem. Weszłam do środka i z biegu podeszłam do baru, zamawiając sobie pierwszego z brzegu drinka. Oparłam brodę na dłoni, mając łokieć na blacie i przyglądałam się tłumowi. Tłumowi, to jednak za dużo powiedziane. Był środek tygodnia, więc co się dziwić, że nikt nie szedł imprezować, mając na następny dzień pracę, bądź szkołę.

Gdy barman postawił przede mną zamówiony napój, wzięłam go do ręki i przeszłam do jednego z wolnych stolików, pragnąć chwilę pobyć sama ze sobą. Sączyłam powoli alkohol, dalej badając cały parkiet, aż mój wzrok nie zatrzymał się przy jednej ze ścian. Stała tam oparta o nią dziewczyna. Dziewczyna, którą znałam, i której za grosz nie chciałam spotykać w tamtym momencie.

W normalnej sytuacji pewnie bym wstała i wyszła, dostrzegłam jednak w pewnym momencie, że ona ledwo utrzymuje się na nogach.

-"To nie twoja sprawa"- mówiło mi sumienie, pragnąc uniknąć kolejnego nieporozumienia.

-"Nie możesz zostawić jej samą w takim stanie wśród tyłu obcych ludzi"- odezwał się drugi głos w głowie, a ja już z góry wiedziałam, który wygra.

Pociągnęłam jeszcze jeden duży łyk drinka i nieco zbyt mocniej odstawiając go na stół, wstałam i ruszyłam w stronę Heather. Ostrożnie przecisnęłam się między tańczącymi parami, bądź grupkami znajomych, i po chwili stałam przed nią, uważnie obserwując jej poczynania w próbie ustania w jednym miejscu.

Dopiero z bliska dostrzegłam, że dała jej twarz jest mokra od łez. Zaczerwienionymi oczami patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę.

-Wszystko w porządku?- zapytałam głupio, nie wiedząc jak inaczej mogę zacząć z nią rozmowę.

-Słucham? Oh, tak, jak najbardziej- odpowiedziała lekko sepleniąc.

Zmarszczyłam brwi i zastanawiałam się nad tym, czy drążyć temat na siłę i tak wiedząc, co mnie czeka, czy odpuścić sobie, wrócić do domu i położyć się spokojnie spać.

-Widzę, że potrzebujesz pomocy.

Cholerna empatia.

-Nawet jeśli, to nie od ciebie- chciała odbić się od ściany i pójść przed siebie, jednak zachwiała się na tyle mocno, że gdybym jej w odpowiednim momencie nie złapała, już całowałaby podłogę.

-Daj spokój jak nie chcesz spędzić nocy na ulicy- rzuciłam i chwytając ją trochę mocniej w pasie, wyprowadziłam na zewnątrz i posadziłam na ławce. Usiadłam obok niej i zanurzyłam twarz w dłoniach.

Towarzyszyła nam ciemność i kompletna cisza przerywana co jakiś czas cykaniem świerszczy. Już miałam w planach wyciągać telefon i zamawiać dziewczynie taksówkę, gdy ona się odezwała.

-Byłam dzisiaj u Timothee'ego.

Spojrzałam na nią, badając jej bladą i niewyraźną twarz. Dlaczego ludzie, gdy czują się źle, próbują zatopić smutki w alkoholu? Czy to jest jedyne wyjście? Dobre pytanie. Ja tak przecież też robiłam.

-Powiedział, że cię kocha.

Drugie zdanie uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Próbowalam wyczuć, czy sobie ze mnie nie drwi, ale jej mina wyrażała tylko kompletną pustkę.

Kocha mnie. No tak, wiedziałam to już od jakiegoś czasu, co więcej, mówił, że czuję do mnie coś więcej, niż przyjaźń. Nigdy jednak nie myślałam o tym w ten sposób. Że to mogło być prawdziwe uczucie. Że to było o uczucie, które tak bałam się poczuć na nowo mimo, że bardzo tego chciałam. I potrzebowałam.

-Nigdy nie widziałam takiej szczerości w jego oczach, gdy mówił tak do mnie.

Wyrzucała z siebie kolejne zdania nie dając mi nawet czasu, na przyswojenie tego. Od kiedy to zwykłe zauroczenie przeistoczyło się w coś poważniejszego? Jak mogłam to przegapić? I jak mogłam przegapić fakt, że gdyby chłopak mnie teraz opuścił, najprawdopodobniej jeszcze na długo nie uwierzyłabym ponownie w miłość.

W roli głównej || Timothee Chalamet Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang